Ayo3 nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie twój komentarz. Specjalnie dla ciebie Rozdział 14:*
Po drugiej stronie lustra
Zoro musiał przyznać, że po rozmowie z Usopp'em poczuł się naprawdę dobrze, wiedział, że musi już wyluzować i nie dawać się ponosić emocją by wszystko wróciło do normy. Był pewien, że jak już ich kucharz wróci to on też odzyska swój spokój. Szedł za kolegą aż do kuchni przynajmniej wiedział, że się tym razem nie zgubi. Do uszu Zoro'a dotarł wesoły gwar z pomieszczenia do którego zmierzali. Weszli do środka i wszyscy ucichli, tego się obawiał, pewnie powinien ich teraz przeprosić albo coś w tym rodzaju. Wszyscy obserwowali nowo przybyłych, Usopp ziewnął przeciągle.
-Dajcie spokój już wszystko dobrze - Chłopak przeciągnął się, wyglądał na zmęczonego, w końcu przegadali całą noc.
Luffy uśmiechnął się radośnie a wszystkim jak by ulżyło, usiadł do stołu ze wszystkimi a długonosy zrobił to samo. Popatrzył na kuka który coś gotował. Tylko on wyglądał na przygnębionego i najwidoczniej nie tylko on to zauważył bo Robin też go obserwowała. Uznał, że nie powinien sobie tym zaprzątać głowy zwłaszcza teraz kiedy postanowił wrócić do normalności.
Reszta śniadania minęła im spokojnie, bez jakiś głupich, żartów i docinków. Uznał również, że spuszczenie manta kapitanowi zostawi sobie na inna okazje. Załoga powoli zaczęła się rozchodzić by zająć się swoimi codziennymi obowiązkami. W ich pokładowej jadalni został tylko on, kuk i Robin. Dziewczyna wzięła swój talerz i podeszła do młodszego chłopaka.
- Coś się stało Sanji?
Blondyn poparzył na nią nieco zamglonym wzrokiem.
- Tak, Robin-san?
- Wyglądasz na przygnębionego?
Dziewczyna patrzyła na niego delikatnie i z współczuciem.
- Nie ważne - Uśmiechnął się słabo.
Zoro wstał, chciał wyjść ale widząc, że dziewczyna nie chce odpuścić zadając kolejne pytania nie rozumiejąc sam siebie podszedł do zlewu i złapał ścierkę.
- Robin zostaw nas na chwilę samych...
Dziewczyna zmierzyła go nie pewnym spojrzeniem ale poszła sobie.
Szermierz zaczął wycierać talerze, czół na sobie intensywne spojrzenie blondyna.
- Co...- Zaczął ale zielonowłosy mu natychmiast przerwał.
- Nic, tylko baby czasem nie wiedzą kiedy odpuścić...
- Dzięki...
Myli i wycierali talerze w ciszy słychać było tylko kojący szum wody i wesołe odgłosy z zewnątrz.
- Jesteście bardzo wesołą załogą...
- Naszym kapitanem jest Luffy nie mogło by być inaczej...
- Tak racja, jest taki pełny życia i gumowy... - Zaśmiał się i związał sobie włosy w wysoki kucyk, kropelki wody z mokrych dłoni skapnęły mu na policzki.
- Czemu to robisz?
- Ale co? - Chłopak zamrugał.
- Wiążesz włosy? Naprawdę wyglądasz jak idiota...
- Może i tak ale strasznie mnie denerwują, chętnie bym je obciął ale nie powinienem w końcu to nie moje ciało i w ogóle...
- Nie ruszaj się chwilę - Zoro odłożył ścierkę i niewiele myśląc sięgnął po jedną z trzech katan. Wszystko trwało dwie sekundy Sanji nie zdążył nawet zareagować. Złapał go delikatnie za kucyk i ciachnął mu włosy tuż pod gumką. Krótkie kosmyki rozlały się na jego głowie.
- Tak trochę lepiej...- Do Zoro'a dopiero teraz dotarło co właściwie zrobił.
- Kurde...Ty naprawdę jesteś nieobliczalny - Zaśmiał się. - Dzięki...
Zoro popatrzył na blond włosy w swojej ręce i również się zaśmiał.
- Jak wróci pewnie mnie zabiję ale trudno...- Popatrzył na swoje dzieło, kosmyki odstawały w każdą stronę tworząc artystyczny nie ład na jego głowię. - Lepiej pójdę po Nami...
Zoro schował miecz i udał się w poszukiwaniu nawigatorki, nie było to trudne bo siedziała razem z Robin na pokładzie pod parasolką i najwidoczniej wypytywała Usopp'a co udało mu się wydobyć z niego z wczorajszej rozmowie.
- Ej, Nami... - Zoro podszedł do nich, nie ukrywał rozbawienia.
- Co? - Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną.
- Idź do kuchni...
- Coś się stało? - Robin spojrzała na niego podejrzliwie.
- Idźcie to same zobaczycie...
Nami popatrzyła zdziwiona na Robin, obie wstały i udały się do kuchni, Usopp uniósł brew pytająco.
- Przeszkadzały mu włosy, więc ściąłem mu ten głupi kucyk... -
Usopp wybuchł śmiechem.
- Matko, wiesz że sam sobie kopiesz dołek...- Zarechotał.
- Cóż, nie wątpię...
Luffy stał z założonymi rękami na piersi, miał niepewną minę jak by do końca nie był przekonany na kogo patrzy.
- No nie wiem, wygląda jakoś inaczej...
- Inaczej, wiadomo kretynie, skrócił mu włosy co najmniej o połowę. - Nami wymachiwała nożyczkami by jakoś uratować fryzurę blondyna.
Kapitan popatrzył rozbawiony na szermierza.
- Nie wiem z czego się cieszycie - Warknęła Nami - A ty się módl by zdążyły odrosnąć...- Wskazała nożyczkami śmiejącego się Zoro.
- To tylko włosy - Robin piła herbatę przy stole też wyglądał na rozbawioną.
- Spokojnie Nami-san, teraz będzie mi wygodniej a jak wróci Wasz to pewnie będzie szczęśliwy, że znów was widzi, poza tym możecie zwalić winę na mnie bo co mi zrobi... - Blondyn śmiał się wesoło, od razu dało się zauważyć, że humor mu się poprawił.
- No dobra... - Dziewczyna westchnęła i zrobiła ostatnie cięcie. - Teraz wygląda dobrze a następnym razem wystarczy powiedzieć...
- Dzięki Nami-san - Sanji przejechał dłonią po włosach.
Zoro przyjrzał mu się uważnie, dziewczynie udało się zapanować nad blond kosmykami układając i przycinając je tak by razem tworzyły w miarę normalną fryzurę. Grzywka przysłaniająca połowę twarzy zniknęła ukazując oboje pięknych błyszczących oczu wesoło teraz igrających. Szermierz potrząsnął głową, nie powinien w taki sposób myśleć o kucharzu, to było dziwne i wręcz nie na miejscu.
Do pomieszczenia wbiegł Usopp otwierając drzwi z rozmachem od razu można było się domyślić, że coś jest nie tak bo chłopakowi trząsł się nogi.
- Luffy, kłopoty na horyzoncie!
Wszyscy prócz Sanji'ego poderwali się, kapitan wybiegł zaraz za długonosym. Zoro ruszył za nimi, gdy mijał drzwi usłyszał tylko głos Nami karzący pozostać kukowi w bezpiecznym miejscu. Zoro uznał, że to dobry pomysł zważając na to że w tym stanie jakim był i tak by się nie przydał a nawet by przeszkadzał.
Zoro walczył już na pokładzie z piratami którzy ich zaatakowali. Statek przeciwników był dwa razy większy od Sanny'ego i posiadał liczną załogę. Nie byli to groźni przeciwnicy, przeważnie ale było ich tak wielu, że ich statek w momencie stał się prawdziwym polem bitwy. Ich kapitan wręcz rozgramiał przeciwników, czerpiąc z tego prawdziwą radochę.
Kapitan przeciwnej załogi pirackiej cały czas wykrzykiwał jakieś bzdury jaki to jest wielki i niepokonany, cóż Zoro musiał przyznać że wielki był, bo z trzy metry miał jak nic.
- Chłopaki, brać tą rudą! Zrobię sobie z niej prywatną niewolnice. - Wybuchł obrzydliwym śmiechem. Zoro wyczuł kłopoty, zmiótł z powierzchni statku przeciwników stojących najbliżej siebie i rozejrzał się by znaleźć Nami, to co zobaczył zdziwiło go ogromnie. W pierwszym momencie pomyślał, że ich kucharz wrócił ale widząc silny lecz nieudolny kop zrozumiał, że to ten drugi dureń. Oczywiście ta blond pała musiał robić po swojemu i nie posłuchał nakazu rudej towarzyszki. Jego uwaga została rozproszona bo zaatakowało go 20 chłopa i nie miał czasu by stać i obserwować nieporadną walkę blondyna. Wierzył, że nawet ktoś kto nie potrafi walczyć poradzi sobie w takim ciele. Nawet nie wiedział jak się pomylił. Nie minęło nawet kilka minut a usłyszał przeraźliwy krzyk dziewczyny, odwrócił się gwałtownie i zobaczył jak ich kucharz zostaje uderzony kolczastą maczugą prosto w ramie z taką siłą, że jak szmaciana lalka zostaje wypchnięty za burtę. Serce Zoro'a stanęło w miejscu samoistnie rzucił się dziewczynie na pomoc i śmiertelnie ranił swojego przeciwnika. Wszystko wokół jak by przycichło i zwolniło tempo. Patrzył jak Nawigatorka wygląda za burtę by dostrzec wśród fal blond czuprynę.
- Zoro on nie wypłynął! - Szermierz jeszcze nigdy nie widział jej tak przerażonej i bladej.. To było jak policzek w twarz lub kubeł zimnej wody wylany na głowę, podał jej wszystkie trzy katany.
- Pilnuj - I wskoczył do wody.
Gdy był już w wodzie zaczął szukać blondyna wzrokiem, w końcu go dostrzegł i popłynął w jego kierunku. Chłopak był nieprzytomny, zaplątał się w sieć zapewne pochodzącą z drugiego statku. Zoro zaczął szamotać się z linami by oswobodzić ciało przyjaciela. Do wody zaczęło wpadać mnóstwo osób i duże części statku, Zoro pomyślał, że Luffy pewnie wpadł w szał. Dobrze wiedział że ich kapitan najbardziej nienawidził jak któryś z jego przyjaciół był krzywdzony. Szermierzowi w końcu udało się uwolnić brewkę i zaczął ciągnąć go na powierzchnię. Starał się płynąć szybko bo zaczynało brakować mu tlenu.
Nagle stało się coś czego nie mógł przewidzieć, ogromna armata z wielką siłą wpadła do morza i pruła prosto na nich. Zoro w ostatniej chwili odepchnął blondyna by ten wypłynął na powierzchnie a sam został uderzony ciężkim przedmiotem i pociągnięty w dół.
Nie czół bólu nawet nie wiedział ile minęło czasu gdy wyczul jak czyjeś ręce wciągały go na suchy pokład a on sam mógł w końcu zachłysnąć się powietrzem. Dopiero teraz dotarł do niego ból który rozchodził się po większości jego ciała.
-Zoro! Zoro! Powiedz, że żyjesz!? - Luffy wrzeszczał jak opętany.
- Uspokój się idioto - Szermierz otworzył oczy i usiadł co nie było dobrym pomysłem - Zamorduję cie jak jeszcze raz mną potrząśniesz...
- Przepraszam - Kapitan jęknął a jego mina mówiła wszystko.
- Będę musiał zacząć zapisywać sobie rzeczy za które trzeba ci skopać później dupsko. - Rozejrzał się po pokładzie - Co z kukiem? - Zapytał słabo, zaschło mu w gardle a ból stawał się coraz silniejszy.
- Chopper się nim zajmuje... - Odpowiedziała mu Nami która nabrała nieco kolorów.
- Dobrze...Muszę się przespać...- Wiedział, że zakręcona brewka jest w dobrych rekach, z taką myślą stracił przytomność.
***
Wiem ten rozdział jest taki sobie ale coraz trudniej mi pisać notki od strony Zoro. Po za tym opisywanie scen walki również mi za bardzo nie idzie lol:) Mam nadzieje że chodź trochę się wam podobało i przepraszam za wszelkie błędy.
Pozdrawiam i do następnego razu:*
W takim razie cieszę się bardzo, że się na coś przydałam i pięknie dziękuję za rozdział :* A, samo "Ayo" wystarczy ;)
OdpowiedzUsuńNie uważam by był "taki sobie". Wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że i u nich ruszyło do przodu. Ekscytacja wzrasta! Jak mu ciachnął te włosy to myślałam, że sama go zabiję xD Ale w sumie teraz jestem ciekawa reakcji właściciela tego ciała. Oj, będzie się działo. Wszystkich ich pomorduje, oprócz oczywiście Nami-san i Robin-chan. Cały kuk. Interwencja Zoro w rozmowę Sanjiego i Robin też wyszła bardzo fajnie i kucharz świetnie to przyjął. Ogólnie cała ta interakcja przy zmywaku mi się podobała.
Opis walki wcale nie taki zły. Wszystko sobie umiałam wyobrazić, więc jest dobrze. Poza tym zaczynasz, więc z czasem na pewno sobie przyswoisz dłuższe opisy i inne rzeczy. Póki co jest jak najbardziej okej i cieszę się bardzo, że mogłam dzisiaj przeczytać kolejny rozdział <3 Ta cała troska Zoro o Sanjiego jest taka zapierająca dech w piersi. Teraz to ja już naprawdę nie mam pojęcia kto pierwszy ulegnie xD Szale z rozdziału na rozdział przesuwają się od jednego Pana do drugiego. Ale idzie Ci bardzo dobrze, więc nie martwię się o kontynuację, bo wiem, że będzie dobrze :)
Teraz pozostało mi czekać na kolejny rozdział ;) Jestem taka ciekawa co tym razem zdarzy się w realnym świecie. Czy Sanji w końcu ulegnie jakiejś intymnej sytuacji? Ach, wzbiera we mnie ciekawość! Czekam z niecierpliwością!
Dużo weny!
Stawiam że to Zoro ulegnie pierwszy i może dlatego jego stronę pisze ci się ciężej. Zoro już tak jakby się waha a Sanji nadal jest całkiem anty. Historia z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawsza i trudno się od niej oderwać, chyba że akurat rozdział się skończy:).
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następne rozdziały. Już nie mogę doczekać się reakcji coca na nową fryzurę i tego jak dowie się że to robota Zoro bo pewnie się dowie. Bodaj by cię nagi wen nie opuszczał narka.