Informacje:)

24.09.2018r.

Walczę z brakiem weny i czasu. Gdy tylko uda mi się stworzyć coś czadowego:P na pewno powrócę:D
Trzymajcie kciuki za szybki powrót:D Bo to na pewno nie koniec:D
Buziaki:*

24 stycznia 2016

Rozdział 8

W głębi serca
Po drugiej stronie lustra




- Więc już wszystko wiemy – Robin zamknęła wielką brązową księgę. - Pytanie, co teraz?
- Czyli muszą się spotkać przed lustrem w tym samym momencie? - Luffy podrapał się po głowie.
- Tak, co jest prawie niemożliwe według tej księgi... - Czarnowłosa kobieta spojrzała ze smutkiem na ich kucharza.
Na statku panowała cisza i spokój, nikomu nie było do śmiechu po usłyszeniu najnowszych informacji.
Zoro westchnął, tak jak się domyślał, zamieszanie z tym blond idiotą sięgnęło zenitu.
- Znalazłem się jakoś tutaj, więc w drugą stronę też dam radę... - Sanji podał na stół przekąski, starając się nie tracić nadziei na powrót do domu.
- No właśnie! - Luffy rzucił się na przepyszne jedzenie. - Będzie dobrze... – Dodał, mając już buzię pełną smakołyków.
- Matko, co za idioci - Nami złapała się za głowę - Jesteście głusi? Jeszcze nigdy nikt nie wrócił z tamtego świata! - Uderzyła pięścią w stół, by nadać sytuacji powagi. – Myślisz, kretynie, że ta sprawa sama się rozwiąże?
Luffy nie wyglądał na przejętego, próbując pożreć wszystko włącznie z talerzem.
- Nami-san, spokojnie...- Sanji podszedł do dziewczyny z mrożoną herbatą pomarańczową. - Na pewno znajdziemy jakieś wyjście.
- Wątpię...Zapewne musiałbyś stać przez całe dnie i noce przed lustrem w nadziei, że po drugiej stronie stanie nasz kucharz, co będzie trudne, bo musimy odpływać z tej wyspy - Dodała Robin swym pustym i mrocznym tonem głosu. 
- Robin ma rację, już i tak zabawiliśmy tu dość długo, a w miasteczku widziałyśmy marines. Jeśli chcemy coś zrobić, to musimy zrobić to szybko. - Nami wpatrywała się morderczym wzrokiem w kapitana, który wreszcie skończył jeść i zainteresował się całą sprawą.
- No to jednak mamy problem... - Luffy skrzyżował ręce na piersi i odchylił się na krześle, mocno się skupiając.
Zoro obserwował kucharza, który w czasie całej tej dyskusji bladł coraz bardziej. Ziewnął przeciągle, sam nie wiedział, o co tyle krzyku, w końcu kucharz to kucharz, czy to ważne, który z nimi popłynie dalej.
- Sanji? - Robin popatrzyła na chłopaka czule.
- Tak, moja droga?
- Czy w twoim świecie nasz przyjaciel będzie miał problem z dostaniem się do Zwierciadła? 
- No, cóż... - Blondyn spojrzał na Zoro. - Z dostaniem się do lustra w ciągu dnia nie będzie problemu, ale ja wątpię, że ktokolwiek mu uwierzył...
- Aż tak źle? - Usopp patrzył na już śpiącego kapitana.
- Nie zrozumcie mnie źle, ale ja sam bym sobie nie uwierzył, gdybym nie zobaczył tego na własne oczy. Tu jest tak magicznie i niewiarygodnie, a u nas w takie rzeczy się nie wierzy... a zwłaszcza on... - Sanji wskazał palcem na Zoro.
Wszyscy prócz kapitana spojrzeli na zielonowłosego.
- No świetnie. Czy ty w każdym świecie musisz być takim niedowiarkiem? - Nami patrzyła na niego oskarżycielsko, jakby wszystko, co się stało, było jego winą.
Zoro skrzywił się, ta rozmowa zaczęła być już męcząca i do niczego nie prowadziła.
- Tak. - warknął - Poza tym...nie wiem, z czego robicie taki problem. Czy to ważne, który idiota popłynie z nami dalej? - Dodał kpiąco, próbując przekonać również samego siebie, że jest mu to obojętnie.
Nikt nie spodziewał się tego, co nastąpiło zaraz po wypowiedzeniu tych słów. Zoro przeleciał przez pomieszczenie i przebił własnym ciałem ścianę, wylatując na zewnątrz jak torpeda. Załoga patrzyła zdumiona to na Luffy'ego, to na dziurę w ścianie. 
- Ukradnijmy to lustro i płyńmy dalej! - wykrzyknął z przekonaniem kapitan, a zaraz potem został zbluzgany przez Franky'ego za niszczenie jego pięknego okrętu.                          

Dochodziło już późne popołudnie, a na dworze było ciągle gorąco.
Zoro siedział na pokładzie i wpatrywał się w niebo, czując co chwilę na sobie złowrogie spojrzenia reszty załogi. Pomacał się po spuchniętym policzku. Musiał przyznać, że ich kapitan był coraz silniejszy. 
- Powinieneś przyłożyć coś zimnego... - Sanji kucnął przy nim, a w dłoni trzymał woreczek z lodem.
- Nie, dzięki...- Burknął, piorunując go złowrogim spojrzeniem.
- Nie bądź dzieckiem. - Westchnął i przyłożył mu lód do policzka, siadając obok.
Zoro poczuł przyjemny chłód i zerknął niepewnie na blondyna. Czuł się dziwnie, gdy akurat on był dla niego miły.
- Czego ty właściwie chcesz?
- Nic takiego, chciałem tylko pogadać...
- Nie mamy o czym. - Zoro popatrzył mu prosto w oczy i aż przewróciło mu się coś w żołądku. Odwrócił szybko wzrok, by dłużej na niego nie patrzeć.
- Z tobą to naprawdę jak z dzieckiem. Naprawdę ci wszystko jedno, który z nas z wami popłynie? 
- Chyba wyraziłem się jasno...za co dostałem już po gębie. Co by jaśnie panienka chciała jeszcze usłyszeć? - Zoro był wściekły na samego siebie. Nawet nie mógł spokojnie spojrzeć mu w twarz, by nie wywoływać jakichś dziwnych i nie na miejscu myśli.
Sanji obserwował go dłuższą chwilę, po czym uśmiechnął się radośnie.
- A więc jednak go lubisz! - zaśmiał się. - A ja już się bałem, że tak bardzo go nie trawisz...
- Co ty pieprzysz! Oczywiście, że go nie cierpię i ciebie też... - Na policzki Zoro wdarł się delikatny rumieniec.
- Przypuszczam, że lubisz go bardziej, niż myślisz...
Zoro wstał i rzucił w niego woreczkiem z rozpuszczonym lodem, który rozlał mu się po włosach.
- Nie uciekaj, to nie jest powód do wstydu... - Sanji również się poderwał.
- Nie uciekam, idę poćwiczyć - Odpowiedział najspokojniej, jak potrafił w tym momencie. To wszystko było chore, przecież nie znosił tego paskudnego ero kuka i nic go nie obchodziło, gdzie teraz jest i co robi.
- Zdajesz sobie sprawę, że on może już nigdy nie wrócić?
- Mało mnie to obchodzi...
- Ja nie jestem nim, nie jestem piratem, ani nie posiadam jego marzeń. Jeśli nie uda mi się wrócić do domu, nie ma powodu, bym z  wami płynął dalej...
Zoro zatrzymał się i popatrzył groźnie na blondyna. Sam już nie wiedział, co myśleć. 

- W jednym masz rację... Nie jesteś nim.

16 stycznia 2016

Rozdział 7



W głębi serca
Po drugiej stronie lustra



Kolejne pukanie do drzwi przyprawiło chłopaka o mdłości, rozejrzał się dookoła, przetrząśnięcie wszystkich półek w poszukiwaniu ucieczki nie wydawało się teraz zbyt dobrym pomysłem.
Przemył twarz zimną wodą i popatrzył w lustro, kropelki wody spływały mu po bladych policzkach, a zaczerwienione oczy wcale nie dodawały mu uroku. Rozległo się kolejne pukanie do drzwi.
- Sanji, wyłaź, to nie jest śmieszne...
Chłopak obejrzał się na drzwi, cała ta sytuacja była jak najgorszy z koszmarów. Wiedział, że musi szybko coś wymyślić, by wrócić do normalnego świata. Nie mógł sobie pozwolić, by zbyt długo zostawać w tym dziwnym miejscu.
- Otwieraj, kurwa! - Zoro zadudnił w drzwi z taką siłą, że omal nie wypadły z zawiasów.
-  Uspokój się, kretynie! Tak mu nie pomożesz...
Do Sanjiego doszedł wściekły głos Nami-san, zamrugał kilkakrotnie, dalej wpatrując się w drzwi. Przełknął ślinę, w końcu musi coś zrobić, bo siedzenie w jednym miejscu niczego nie zdziała. Zrobił kilka pewnych kroków i z rozmachem otworzył drzwi, stając na wprost swojego koszmaru.
-  Czego, palancie?

                                              
Minęło kilka dni, odkąd znalazł się w tym pokręconym świecie, a powrót wydawał się dalszy niż bliższy. Sanji siedział na kanapie z papierosem w ustach i po raz kolejny przeglądał album ze zdjęciami, który przyniósł mu Luffy. Pobyt w tym miejscu nie wydawał się już tak straszny jak na początku. Nadal nie był pewny, czy ktoś mu uwierzył, pomijając Luffy’ego, a mieszkanie z glonem było irytujące i dziwne. Plusem jednak było to, że prawie cały czas był poza domem, a przekonanie go do swojej racji było chyba niemożliwe.  Chłopak popatrzył na zdjęcie jego i Nami, uśmiechnął się pod nosem, ich piękna nawigatorka jest cudowna w obu światach. Sanji zaciągnął się dymem i odłożył album, wypuszczając kojący dym z ust. Kolejne zdjęcia przedstawiały jego razem z Luffym, Acem i jakimś blond chłopakiem, pozujących wesoło do zdjęcia na tle zamkniętej restauracji.
- Mam już dość - Nie wiedział nic prócz tego, że znalazł się tu w jakiś magiczny sposób i to na pewno wina tego wielkiego zwierciadła. Vivi-chan i Nami-san były na tyle miłe, że zabrały go jeszcze dwa razy do tego muzeum, ale po godzinach spędzonych na wpatrywaniu się w lustro odkrył tylko tyle, że straszny z niego chuderlak. To ciało było mniej umięśnione i stanowczo słabsze niż jego własne, ale w każdym innym calu wyglądał identycznie, pomijając tę śmieszą fryzurę, której nijak nie potrafił ułożyć. Chłopak rozłożył się wygodnie na kanapie i zapalił kolejnego papierosa. Miał nadzieję,  że jego przyjaciele nie popłynęli bez niego w dalszą podróż i spróbują go jakoś stąd wyciągnąć.
 Jego wzrok po raz kolejny zatrzymał się na zdjęciu w ramce stojącej na szafce.
- Boże, jak to jest w ogóle możliwe - Sanji starał się wyrzucić ze wspomnień to przyjemne uczucie, które poczuł, gdy zielonowłosy go dotknął. A tym bardziej to, co poczuł, kiedy mężczyzna próbował go zaciągnąć do „ich” sypialni, nim oczywiście się obraził i przestał odzywać.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi, wstał i pobiegł w ich stronę, szybko je otwierając.
 - Witaj, moja piękna. - Uśmiechnął się zniewalająco i otworzył szerzej drzwi, by wpuścić dziewczynę.
- Cześć, jak się dziś czujesz? - Nami weszła do środka, rozglądając się - Jesteś sam?
- Już nie, moja bogini...herbatkę? Może jakąś przekąskę? - Sanji zaczął naskakiwać koło niej.
- Tak, poproszę. - Nami zdjęła buty i weszła do salonu, w którym można było wyczuć smród papierosowego dymu. Blondyn od razu pobiegł do kuchni, by po chwili pojawić się z owocową herbatą i ciastem domowej roboty.
- Nie rozumiem, jak Zoro może cię zostawiać na tak długo samego - Nami wyglądała na bardzo wkurzoną.
- Jestem nie z tego świata, a nie małym dzieckiem, nie potrzebuję niańki...
Nami zaśmiała się pod nosem, ze swojej torebki wyjęła pomarańczowego laptopa i włączyła go.
- Obiecał nam, że się tobą zaopiekuje...
 - A ty byś nie mogła, o moja bogini? - Sanji popatrzył na nią zniewalająco.
- Nie...wracając do sprawy, po naszej ostatniej wizycie w muzeum pochodziłam trochę po internecie, szukając jakichś informacji.
- Moja cudowna! - Sanji szybko usiadł obok niej, mało dyskretnie zaglądając jej w dekolt.
- Nie gapiłeś mi się na cycki, odkąd spiknąłeś się z Zoro...- Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie szkolnych czasów. - Więc przestań, bo to strasznie dziwne. – Dodała, udając zagniewaną. Włączyła kilka stron i podała mu laptopa.
- Powiedz mi, jak to w ogóle możliwe...albo nie, nie chcę wiedzieć, mam ważniejsze rzeczy na głowie... - Zaczął przeglądać strony z zaciekawieniem i nadzieją na rozwiązanie zagadki.
- Sama nie wiem... Na początku za sobą nie przepadaliście...a ty zachowywałeś się tak jak teraz, kochałeś dziewczyny...słuchaj, a może to jakiś rodzaj amnezji? W końcu porządnie walnąłeś...- Nami patrzyła na niego z nadzieją, że to wszystko okaże się jednak jakimś głupim żartem, bądź szokiem powypadkowym.
- Ja też bym chciał, moja kochana Nami, żeby to były jakieś żarty, ale już wam tłumaczyłem, że im dłużej ja jestem tutaj, tym dłużej wasz przyjaciel jest w moim świecie... w którym jest pełno różnych dziwnych rzeczy i osób. - Chłopak przeglądał uważnie strony, by przypadkiem niczego nie pominąć.
Nami westchnęła i dojadła przepyszne truskawkowe ciasteczko, próbując przekonać samą siebie, że jej przyjaciel nie zwariował. Wyobrażanie sobie tego cudacznego świata, o którym im opowiadał, było trudne.
- Znalazłem! - Sanji pokazał dziewczynie obrazek ilustrujący zwierciadło, które widział w obu światach.
- No to czytaj na głos, chcę to usłyszeć...- Dziewczyna sięgnęła po kubek, wiedząc, że to jest jego ostatnia szansa, by ich przekonać do tego absurdu.
- Zwierciadło „Czasu” według Legend zostało stworzone przez Czarodzieja Merlina w podarku dla swojego drogiego przyjaciela. Lustro miało ukazywać ludzi żyjących w równoległych światach. Po wielu latach korzystania z lustra, przyjaciel czarodzieja zapragnął czegoś więcej. Chciał poznać osoby, które podglądał przez wiele lat. Poprosił więc przyjaciela o ostatnią przysługę i możliwość swobodnego przemieszczania się między światami. Merlin więc rozdzielił zwierciadło i umieścił drugą połowę w wybranym świecie, co miało stworzyć portal pomiędzy światami.
Naprawdę wiadomo tylko, że Zwierciadło liczy sobie kilka wieków i towarzyszą mu niewytłumaczalne historie. Ostatni posiadacz owego przedmiotu zamieszkały we Francji ponad pięćdziesiąt lat temu oszalał niedługo po zakupie Zwierciadła. Zawzięcie twierdził, że znalazł się nie w swoim świecie. Rodzina umieściła go w zakładzie zamkniętym, w którym zmarł kilka lat później.
Obecnie Zwierciadło znajduje się w Muzeum Narodowym w Japonii.
Sanji popatrzył na Nami z niepewną miną.
- Teraz mi wierzysz?
- Tak...