tag:blogger.com,1999:blog-26620036425193520302024-03-06T02:21:26.766+01:00W głębi sercaMuzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.comBlogger44125tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-50748219318151806462018-05-26T17:55:00.000+02:002018-05-26T17:55:11.029+02:00Rozdzia 2<br />
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Z okazji dnia Mamy życzę wszystkim wiele całusków i przytulasów:D. Dzięki za cierpliwość i życzę miłego czytania.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><span style="font-size: large;"></span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><span style="font-size: large;"></span><br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W głębi serca</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Odnaleźć siebie</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><span style="font-size: large;"></span><br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak? Pytam, jak znowu znalazłem się w takiej sytuacji?
– Westchnął blondyn, rozglądając się po zatłoczonych ulicach. Mógł przecież
trzymać gębę na kłódkę, ale jak zwykle nie potrafił się powstrzymać. Zatrzymał
się przed sporym budynkiem o szklanych drzwiach. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Aqua Park, największa wystawa stworzeń morskich na Grand
Line… - Przeczytał na głos, a serce mu mocniej zabiło.<span style="margin: 0px;"> </span>To byłby świetny pomysł… gdyby nie chodziło o
randkę z Glonem. Odpalił papierosa i z cichym westchnieniem ruszył dalej przed
siebie.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dzień wcześniej.</span></i></b></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jesteś głupia, kobieto! – Warknął Zoro, zamaszyście
otwierając drzwi kuchni. Co szybko okazało się błędem, ponieważ w środku
znajdował się Kuk.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">- Jak ty się odnosisz do kobiet, padalcu?!- To był tylko
moment Sanji przemierzył całe pomieszczenie, wymierzając kopniaka prosto w
twarz zielonowłosego.<span style="margin: 0px;"> </span></span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zasłonił się kataną, parując tak cios, a drugą sam
zaatakował.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tak jak na to zasłużyły… - burknął obrażony, jeszcze
bardziej denerwując blondyna. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Idioci… - Nami wzruszyła ramionami i wyminęła
okładających się chłopaków, wchodząc do środka.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Natychmiast przeproś, parszywy Gnomie!</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Niby za co? Jak nie wiesz o co chodzi, pokręcona brewko,
to się nie wtrącaj… - Kolejna salwa wymienianych ciosów wciągnęła ich tak bardzo,
że Zoro nie zauważył kanapy tuż za jego plecami, na którą po prostu wpadł, pociągając
za sobą zdezorientowanego blondyna.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak słodko – Zaśmiała się rudowłosa, prawie opluwając
się sokiem pomarańczowym, który wcześniej naszykował jej kucharz.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">To trwało tylko chwilę, padł na marimo całym ciężarem, a
świat zawirował od nadmiaru kłębiących się uczuć. Uniósł się nieco i spojrzał w
te migoczące czarne oczy, opamiętał się dopiero, gdy usłyszał głos Nami-san. Odskoczył
od Glona jak oparzony, a policzki zapiekły go od wstydu. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Masz rację – Poparła ją Robin, która nie wiadomo kiedy
znalazła się w pomieszczeniu.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji nie skomentował, tylko uciekł do swoich naczyń,
gdzie gotował się właśnie obiad.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro popatrzył za nim rozmarzonym wzrokiem, nie potrafiąc
się nadziwić, jak łatwo można zawstydzić tego pokręconego blondyna.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Więc o co tyle szumu? – Zapytał nieco spokojniejszy, mieszając
w garnku chochlą. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;">- Chcemy, by Zoro zabrał cię na randkę, jak już dopłyniemy
na koleją w miarę cywilizowaną wyspę.<span style="margin: 0px;"> </span>–
Odpowiedziała Nami bez wahania z wyczuwalną wesołością w głosie.<span style="margin: 0px;"> </span></span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nastała chwila ciszy, przerywana tylko bulgoczącymi
garnkami.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji popatrzył na dziewczynę i po chwili parsknął
śmiechem.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wybacz mi, Nami-san, ale wątpię, by randka
zorganizowana przez tępaka, który nie ma w sobie ani krzty polotu, mogłaby się
komukolwiek spodobać. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Coś ty powiedział!? – Zoro poderwał się z kanapy, odruchowo
łapiąc za swoje trzy katany. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Użyłem jakichś słów, których nie zrozumiałeś, Marimo? –
Sanji zaśmiał się. – Niech pomyślę… jeśli byśmy coś zjedli, to pewnie i tak ja
musiałbym wszystko przygotować. A jakbyś jakimś cudem wymyślił coś innego, to z
pewnością zgubiłbyś się po drodze… - Zadrwił. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zmarszczył brwi, przetwarzając to, co blondyn
właśnie powiedział. Prawdopodobnie miał rację, ale przecież mu nie przytaknie.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Pff… ciekawe, co sam byś wymyślił, pokręcony ero-kuku…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Randki ze mną byłyby niezapomniane, bo w
przeciwieństwie do ciebie nie jestem odmóżdżoną morską rośliną.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Warknął i znów stali naprzeciwko siebie, łypiąc groźnie. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Więc postanowione –Odezwała się Robin, zwracając na
siebie uwagę wszystkich. – Urządzicie sobie zawody. Który z was zorganizuje
drugiemu lepszą randkę.<span style="margin: 0px;"> </span>– Uśmiechnęła
się łagodnie, widząc zdezorientowane miny towarzyszy. <span style="margin: 0px;"> </span>– Możecie ustalić zasady, których będziecie
musieli przestrzegać podczas zdarzenia. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro podrapał się po głowie i zeskoczył ze statku. Co on
niby ma wymyślić? <span style="margin: 0px;"> </span>Przecież on nic nie
wiedział o randkach… i wcale nie miał ochoty na taką iść, a tym bardziej samemu
coś wymyślać. Westchnął ciężko, ruszając przed siebie. Co prawda perspektywa
spędzenia trochę czasu z Kukiem sam na sam była kusząca, ale jakoś ciężko było
mu to sobie wyobrazić. Ostatnio wiele się działo, wiedział, że dziewczyny chcą
tylko pomóc, ale by wymyślać coś takiego? A ten blond idiota nie wiedzieć czemu
dał się wkręcić. Zoro oparł dłoń o swoje trzy katany, dalej idąc przed siebie,
co było dziwne, bo miasto wcale nie wydawało się tak daleko. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ciekawe, co wymyśli…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy przekrzywił głowę, wpatrując się w zapisaną kartkę.
Jego twarz nie kryła rozbawienia.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- I tego wszystkiego nie wolno ci robić? A odzywać ci się
wolno shishishi….? </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- O dziwo, wolno… - Zoro skrzywił się, zakładając na
siebie ciemnozieloną koszulę, z krótkim rękawem i niechętnie ją zapinając. Nie
cierpiał takich ubrań, ale niestety jeden podpunkt czarnej listy głosił jak byk
<span style="margin: 0px;"> </span>”Ubierz się jak człowiek!(Najlepiej
niech ktoś wybierze coś za ciebie)”. Prychnął, dopinając ostatni guzik. Jakby
coś złego było w jego ubraniach.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy znów się zaśmiał wesoło, równocześnie spadając z łóżka,
na którym aktualnie siedział. Zoro popatrzył na niego krzywo, a coś w jego środku
wywijało koziołki. Miał złe przeczucia co do całej tej randki, zwłaszcza że
blondyn uparł się, by jego odbyła się pierwsza.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobra, skończ już rżeć, jestem gotowy. – Dopiął do pasa
swoje trzy katany i obejrzał się w lustrze. Wyglądał…no cóż, normalnie. Czarne,
nieco zbyt obcisłe jak na niego spodnie dobrze prezentowały się z koszulą. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wiesz, gdzie idziecie? -Luffy pozbierał się z podłogi i
zlustrował przyjaciela z góry do dołu. – Jakoś dziwnie…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co nie? Nie rozumiem, jak ta pokręcona brewka może się
tak ubierać na co dzień…Nie mam pojęcia, co wymyślił.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Drzwi nagle otworzyły się z wielkim hukiem i do środka
weszła Nami. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Gotowy, gołąbeczku? </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Spadaj, wiedźmo…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Takiemu to się nie dogodzi. – Prychnęła, oglądając go z
góry do dołu. – Dostaje szansę na uwiedzenie miłości swojego życia i dalej mu
źle. Poza tym idziesz na randkę, a nie do kaplicy. – Dziewczyna zręcznie
odpięła mu dwa górne guziki, uśmiechając się z aprobatą. – A teraz bierz go, tygrysie!</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zapiekły policzki. Rozumiał, o co chodziło rudej i
miała trochę racji, jednak on nie lubił niepotrzebnego szumu wokół siebie czy -
w tym wypadku - wokół ich obu. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Już idę, a ty nie nakręcaj się tak, bo i tak nic ci nie
opowiem… - Zoro minął szybko nawigatorkę, przebył statek i zeskoczył na brzeg.
Kuk już na niego czekał.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji odetchnął głęboko i po raz kolejny popatrzył na
statek. Zbyt łatwo dał się w to wmanewrować. Przełknął ciężko ślinę i powrócił
do chodzenia w kółko. Idzie na randkę, z facetem i to do tego z Glonem. Świat
oszalał i stanął do góry nogami oraz zawirował w stronę przeciwną do prawidłowej.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jego rozmyślania jednak zostały przerwane, bo pojawił się
nie kto inny tylko Zoro i wyglądał całkiem nieźle…Sanji popatrzył w górę i
dostrzegł roześmiane buzie i gęby załogi. Zarumienił się mimowolnie i popatrzył
na zielonowłosego.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chodźmy, bo zaraz tu spłonę żywcem…-Blondyn ruszył
przed siebie. – Tylko się nie zgub…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro obejrzał się za siebie i przewrócił oczami na widok
załogi. – Świry… - Westchnął i ruszył za blondynem. – I niby czemu miałbym się
zgubić… - Prychnął, patrząc na plecy kucharza. W przeciwieństwie do niego Sanji
miał białe spodnie i chyba jasnoniebieską koszulę. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Po pierwsze: Bo nie wiesz, dokąd idziemy, po drugie:
Zaczyna się ściemniać, a po Trzecie: Bo zawsze się gubisz…Glonie.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro prychnął i zrównał się z nim krokiem, łypiąc na
niego groźnie.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To niby gdzie idziemy?</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To niespodzianka… - Sanji uśmiechnął się tajemniczo i
szedł dalej przed siebie ścieżką, podziwiając widoki.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zadrgało serce, to było dziwne uczucie. Czyżby
blondyn próbował być dla niego miły…cóż, może jednak będzie fajnie…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No to jesteśmy… - Sanji zatrzymał się i popatrzył
wesoło na Marimo.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To…. – Zoro rozejrzał się, dookoła było pełno ludzi,
zewsząd dochodziła go różna muzyka i intensywne zapachy jedzenia. – Festyn?</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Brawo za spostrzegawczość, popytałem trochę
mieszkańców, to tutejsza tradycja, odbywa się co roku. Różne gry, miejmy
nadzieję, że dobre jedzenie a na koniec pokaz fajerwerk… </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No dobra… - Szermierz popatrzył na zatłoczoną ulicę, i
kolorowe stragany. Leprze to, niż jakaś poważna restauracja. – Idziemy, nie ma
co stać….</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro dał się prowadzić przez różne stoiska. O dziwo, blondyn
wyglądał jakby się dobrze bawił, próbując sił w różnych grach, nawet wtedy, gdy
nie udało mu się złowić rybki w małe sitko. Kryzys nastąpił jednak w momencie,
kiedy kupili dobrze wyglądające pieczone jaszczurki. Próbując jedną, Kuk cały
zzieleniał, jak na niego były całkiem znośne i pomimo protestów blondyna zjadł
obie.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Masz. – Zoro podał mu napój ze słomką i usiadł obok na
kamiennej fontannie. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak można tak krzywdzić ludzi… - Jęknął, robiąc spore
łyki, by zastąpić czymś ten okropny smak spalonego mięsa. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Przesadzasz, dało się zjeść… </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zjeść to można wszystko…ale to nie znaczy, że powinno
się to robić, jeśli nie ma takiej potrzeby…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czyli gdyby była taka potrzeba, zjadłbyś ohydne
pieczone jaszczurki? -Zoro uśmiechnął się kpiąco, próbując trochę podroczyć się
z blondynem.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zjadłbym nawet ciebie, gdybym był głodny… - Prychnął i
popatrzył z triumfem na Glona, który wyglądał jakoś dziwnie z rumieńcami. W
sumie czemu on się czerwienił? Sanji zamrugał kilkakrotnie i sam poczuł, jak
płoną mu policzki. – No wiesz, o czym ty myślisz, zboczeńcu?! Chodziło mi, że
odrąbałbym ci nogę, upiekł i zjadł…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Och… - Zoro podrapał się z zakłopotaniem po głowie i
odwrócił wzrok, to w końcu nie jego wina, że pomyślał o czymś innym. Nawet jego
spodnie stały się jeszcze bardziej ciasne. – Kanibal…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie martw się, ciebie też bym nakarmił… - Kucharz
zaczął się rozglądać za jakąś nową atrakcją, bo atmosfera zaczynała się robić
ciężka.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><span style="margin: 0px;"> </span>- Moją własną
nogą? Chyba bym podziękował…</span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tam jest coś dla ciebie… - Blondyn wyciągnął rękę, wskazując
tabliczkę parę metrów od nich. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Konkurs picia?</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A nie? Masz szansę udowodnić, że nie da się ciebie
upić… - Sanji uśmiechnął pod nosem, gdy w oczach Marimo zalśniły wesołe ogniki,
a zakłopotanie gdzieś się ulotniło.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Więc na co czekamy…<span style="margin: 0px;">
</span>- Zoro złapał blondyna za dłoń i pociągnął w stronę budynku, w którym
odbywały się zawody. Sanji poczuł, <span style="margin: 0px;"> </span>jak
ciśnienie mu rośnie a w brzuchu żołądek się ściska. Dłoń Marimo była przyjemnie
ciepła i większa od jego.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Szermierz wciągnął blondyna do budynku i podszedł do
recepcji, ciągle trzymając przyjaciela za dłoń.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Widzowie czy uczestnicy? – Odezwała się pani za ladą. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro obejrzał się z uśmiechem na brewkę.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zapomnij, ja się w to nie bawię… - Sanji uśmiechnął się
do dziewczyny. – On chce wziąć udział, ja tylko…- zamilkł, szukając
odpowiedniego słowa, bo dłoń, która wciąż mocno go trzymała, nie pozwalał mu
się skupić. – Będę kibicował. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobrze, proszę tu podpisać. – dziewczyna wyciągnęła
jakiś dokument na stół. – Ma pan stolik czwarty. Zasady są proste, wszyscy
uczestnicy piją to samo, kto wypije najwięcej - wygrywa.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro z niechęcią puścił dłoń kuka, by podpisać dokument.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A co jest wygraną? – Sanji oparł się o blat, nieco
oddalając się od glona i próbując uspokoić przyśpieszony rytm serca.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- W tym roku jest to coś wyjątkowego. 200-letnia Sake. </span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Masz wygrać. – Sanjiemu rozbłysły oczy.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><span style="margin: 0px;"> </span>- To jasne.</span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji stanął przy stoliku, z którego miał najlepszy widok
na zielonowłosego i zamówił sobie coś do picia. Szermierz miał wiele
przeciwników do pokonania. Cóż oby miał tak mocną głowę, jak zawsze twierdził.
Napił się swojego grejpfrutowego napoju i popatrzył wprost w te ciemne wesołe
oczy, które odwzajemniły spojrzenie. Musiał przyznać sam przed sobą, że nawet
przyjemny to był wieczór…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Matko, co za ból… - Jęknął. - Czy ktoś mnie rąbnął
kijem w tył głowy?</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie do końca, spadłeś ze stolika…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji otworzył oczy i zobaczył rozbawioną twarz glona,
poderwał się do siadu i rozejrzał się dookoła. Zaczynało już świtać, byli w
lesie i ewidentnie spali tu…ale jak to możliwe…?!</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><span style="margin: 0px;"> </span>- Co się stało? </span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ten soczek, który popijałeś na zawodach, musiał mieć
niezłego kopa, bo odleciałeś…i do daleko. – Zoro nie krył rozbawienia.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak to odleciałem? Co ja niby zrobiłem? – Sanji zbladł
lekko, gdy wspomnienia z wieczora powoli zaczęły się rozjaśniać.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Lepiej już wstawaj „Mała syrenko” statek jest już
gdzieś niedaleko.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Stól dziób! – Syknął, czerwieniąc się jak burak.<span style="margin: 0px;"> </span>– Czemu spaliśmy tutaj, skoro statek jest
niedaleko?</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Bo zmęczyło mnie noszenie ciebie…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zgubiłeś się…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie, po prostu jesteś ciężki, syrenko.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Morda…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak jeszcze raz zaśpiewasz…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zapomnij, baranie. – Sanji wstał, zaczął się rozglądać,
by rozejrzeć się w terenie, ale kompletnie nie wiedział, gdzie jest. – Zgubiłeś
się. – Jęknął.</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie, po prostu jesteśmy w lesie…</span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
</div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<span style="margin: 0px;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> </span></span></div>
<div style="margin: 0px 0px 13.33px;">
<b></b><i></i><u></u><sub></sub><sup></sup><strike></strike><span style="font-family: "calibri";"></span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"></span><span style="font-size: large;"></span></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-15850546064402399412018-03-13T00:00:00.002+01:002018-03-13T00:00:59.905+01:00Rozdział 1<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Witam wszystkich czytelników:D Trwała to dłużej niż chciałam ale udało się:D Rozpoczynam trzeci sezon. Wiem, że jak na pierwszy rozdział jest króciutki i ... sami ocenicie... ale mam nadzieje, że nadrobię wszelkie braki w następnych rozdziałach:) </span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Więc bez zbędnej gatki życzę wszystkim miłego czytania. Buziaki.</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><i>W głębi serca</i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><i>Odnaleźć siebie</i></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">A teraz
głęboki wdech…Dobrze i jeszcze jeden, przecież nic strasznego się nie dzieje,
to tylko ten cholerny glon. Wparował mu nieproszony do łazienki i znowu to
robi, wymaga tak szybkich zmian… dlaczego? Jak on to sobie niby wyobraża?!
Trzeba było nic nie mówić i wyprzeć się wszystkiego, ale nie, on musiał mu
powiedzieć o pocałunku! Idiota! Minął tydzień od krępującej rozmowy i przez
pierwsze dwa dni wydawałoby się, że wszystko wróciło do normy, ale później coś
się zmieniło w zachowaniu zielonowłosego. Jakby nagle dotarło do niego coś, co
sprawiło, że zaczął działać pomimo jego usilnych protestów.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Czy możesz
przestać, kretynie?! -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Sanji oparł się
plecami o zimne kafelki i popatrzył wprost w ciemne oczy, w których można było
dostrzec wesołe iskierki. Tak, glon był ostatnio zbyt wesoły i stanowczo za
bardzo nachalny. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">-
Przeszkadza ci to? – Szepnął i przycisnął blondyna bardziej do ściany, jednak
smukłe dłonie kucharza nie pozwoliły zbliżyć mu się bardziej. Uśmiechnął się
pod nosem, w tym tygodniu wiele się zmieniło i wiele rzeczy do niego dotarło, a
raczej zostało mu wytłumaczone. Na początku chciał dać spokój, przynajmniej na
jakiś czas, i spróbować powrócić do normalności. Pewnie nie tylko on wpadł na
taki pomysł, bo zachowanie Kuka także wróciło do normy. To uspokoiło załogę i
wprowadziło wesołą atmosferę na statku. Jednak cały czas jedno nie dawało mu
spokoju: Sanji w końcu go pocałował! Sam mu o tym powiedział! Więc by zrozumieć,
co tak naprawdę się stało, poszedł po radę do jedynej rozsądnej osoby na tym
statku. I nie pomylił się, Robin wszystko mu wytłumaczyła. Oczywiście na
początku nie potrafił uwierzyć w słowa pani archeolog, jednak gdy sam poskładał
wszystkie fakty, jej wersja wcale nie wydawała się już tak nieprawdopodobna.
Więc zaczął próbować, bo przecież blondyn musi się w końcu na coś zdecydować.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jasne, że
przeszkadza, imbecylu! Naruszasz moją przestrzeń prywatną… - Sanji położył
dłonie na gołym torsie Marimo, powstrzymując od dalszego zbliżania się. Czuł,
jak towarzyszowi bije szybko serce, a po twarzy muskał go jego gorący oddech.
Co on wyprawia?! Powinien kopnąć go w jaja, by mieć święty spokój, a nie to…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jesteś uroczy,
kiedy się wstydzisz, wiesz…? - Zoro uśmiechnął się i wykorzystując to, że
blondyn ma zajęte ręce, jedną dłonią złapał go za podbródek i uniósł lekko do
góry, by zajrzeć blondynowi głęboko w oczy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- A ciebie
chyba pogięło… - Mruknął, z trudem odwzajemniając spojrzenie. Co ten Glon
planował i, co ważniejsze, skąd w nim tyle odwagi do tak radykalnych posunięć?
– Chcesz czegoś…?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- W tym
momencie to tylko cię pocałować…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Sanji spiął
się, słysząc coś takiego wypowiedziane w tak beztroski sposób. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Zwariowałeś!?
– Sanji odepchnął go z całej siły, serce waliło mu jak szalone, a twarz
płonęła. – Czemu opowiadasz takie głupoty… to, że pocałowałem cię, bo musiałem,
nic nie znaczy… - dodał już ciszej.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- To ty masz
problem z przyjęciem prawdy… dobrze wiesz, dlaczego pocałunek mnie odczarował. A
poza tym, wcale nie musiałeś tego robić, sam podjąłeś taką decyzję…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ty… - Zagryzł
dolną wargę, gorączkowo myśląc, co zrobić. Mógł się domyślić, że w końcu
zielonowłosy wpadnie na to, co się stało albo ktoś z załogi mu to wytłumaczy. –
Cokolwiek sobie ubzdurałeś, nie upoważnia cię to do robienia takich rzeczy…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Takich
rzeczy? Masz na myśli próby zbliżenia się do ciebie? – Zoro skrzyżował dłonie
na piersi, starając się zachować spokój. Nie żeby był zły, po prostu
zawstydzenie kuka sięgało już zenitu, co sprawiało mu nie lada frajdę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Sanji
rozejrzał się, szukając jakiejś drogi ucieczki. Stali sami w łazience
naprzeciwko siebie, a w jego głowie panował zamęt. Najchętniej uciekłby stąd,
trzaskając za sobą drzwiami, ale jakaś jego część chciała zostać i pozwolić
glonowi na różne dziwne rzeczy. Na pocałunki i bliskość, jednak gdy próbował
sobie to wyobrazić, przewracało mu się w żołądku.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zoro
obserwował, jak gorączkowo blondyn myśli. Wiedział, że jest strasznie nachalny,
ale po prostu miał dość czekania, aż blondyn się zdecyduje. Jeśli naprawdę coś
do niego czuje, jak tłumaczyła mu to Robin, nie powinien tyle myśleć, tylko dać
się ponieść…chwili.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Będziesz
tak stał i się gapił? Miałem zamiar się wykąpać… - Prychnął blondyn, próbując
jakoś rozładować kłębiące się w jego głowie myśli.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Nie wiem,
na co czekasz… - Zoro uśmiechnął się perfidnie, widząc jak już czerwona twarz
Kuka nabiera jeszcze ciemniejszego odcienia. Nigdy by nie pomyślał, że można go
tak łatwo zawstydzić. – Jeśli chcesz, mogę ci nawet umyć plecy…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Moje plecy!
– Tego było już za wiele, skąd taka zmiana w tym glonie? – Ty słyszysz w ogóle,
co mówisz…? <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Tak, i
zastanawiam się, jak długo zamierzasz się bronić i wypierać własne uczucia…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co? Ja nic
nie wypieram… to ty chyba coś źle zrozumiałeś…i…i…właśnie!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Więc
zaprzeczasz, że odczarowałeś mnie pocałunkiem prawdziwej miłości? – Zoro
patrzył uważnie na zdziwioną minę Kuka. Słysząc własne słowa, prawie się
roześmiał, bo w jego ustach brzmiało to bardzo komicznie. – i…właśnie?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ja… -
Sanji odwrócił wzrok, co on niby miał teraz zrobić? Nie może przecież
zaprzeczyć, znów cofnęliby się, zamiast pójść do przodu, co byłoby niewskazane.
Może powinien mu pozwolić…w końcu przeszedł przez tę głupią linię…tylko,
powoli. Nie może mu również przytaknąć. Po chwili odwzajemnił spojrzenie, już
nieco pewniej, choć dalej zawstydzony. – Czego ty tak właściwie chcesz ode mnie?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Chyba już
powiedziałem… - Zoro westchnął zrezygnowany.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- No to
dalej…na co czekasz? – Sanji opuścił ręce i oparł się znów, tym razem z własnej
woli, o chłodną ścianę. Serce biło mu jak szalone, nie był pewny, czego się
spodziewać. Jedyne co pamiętał z feralnego pocałunku, to smak krwi i potu w
ustach. Nie było to przyjemne wspomnienie, warto by je czymś zamazać. Glon nie
powinien całować źle…i może da mu na trochę spokój. Zamknął powieki, by
skrępowanie nie wzięło góry i odetchnął głęboko, czekając…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jak to na co
czekam!? Zoro przełknął ciężko ślinę, twarz tak go paliła, że pewnie można by
było użyć jej jako kuchenki i ugotować wodę. Z niedowierzaniem patrzył na
blondyna, który właśnie pozwolił się pocałować i czekał! On naprawdę pozwoli
mu…to chyba sen.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Marimo? –
Kucharz uchylił lekko powieki i to, co zobaczył, sprawiło, że parsknął
śmiechem. Jeszcze nigdy nie widział twarzy glona tak czerwonej. Dobrze wiedzieć,
że Alga morska jest tylko mocna w gębie. – I co, spękałeś?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Zamknij
się...po prostu mnie zaskoczyłeś… <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Sam się
zamknij, glonie jeden… - Sanji przetarł dłonią zawstydzoną i rozbawioną twarz.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Po prostu
mnie zaskoczyłeś… - Zoro znów się do niego zbliżył i złapał za ramiona, pewnie
zaglądając mu w oczy. Czas się na chwilę zatrzymał, a powietrze zgęstniało
wokół nich. Miał wrażenie, że czekał na tę chwilę wieki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><o:p><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> </span></o:p></span><span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;">- Jak
myślisz, na czym stoją nasze gołąbeczki?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Cóż,
pewnie walczą o dominację… w związku.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Stawiam
Berry na to, że Zoro będzie na górze…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jesteś
pewna swego Nami-chan, przyjmuję zakład. Sanji wydaje się w takich sprawach
bardziej doświadczony…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Pff…może z
dziewczynami, z Zoro to zupełnie co innego...przy nim Sanji jest jak…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Nie było
dane jej dokończyć, bo z wielkim impetem tuż przed nimi przeleciał Zoro.
Przebijając ścianę i wbijając się w następną. Po chwili przez dziurę wyszedł
również Sanji i popatrzył na dziewczyny.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Łazienka
już wolna, Nami-swan i Robin-chan. – Mruknął i oddalił się szybkim krokiem,
zostawiając dziewczyny w niemym zdziwieniu.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">-
Eeee…dobra. – Nami popatrzyła zaskoczona na Zoro. – W czymś przerwałyśmy?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zoro
westchnął i pomacał się po obolałej twarzy, już tak niewiele brakowało…a
skończyło się jak zawsze, kopniakiem prosto w gębę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myślę, że
powinnyśmy poszukać Franky’ego… - Robin przyjrzała się dziurze w ścianie. – Nie
będzie zachwycony…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Szedł szybko
przez statek, a serce waliło mu jak szalone i co gorsza nie chciało przestać.
Wszedł do jednego z pomieszczeń, które okazało się pracownią Usoppa, i
zatrzasnął za sobą drzwi. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Musimy
pogadać…- Warknął, usiadł na podłodze i odpalił papierosa, patrząc na
towarzysza zdenerwowany. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Eeee…no
dobra -Usopp uniósł wzrok i zerknął na podenerwowanego blondyna, czekał.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Sanji
milczał, odpalając papieros za papierosem, i wpatrywał się w sufit, myśląc
gorączkowo. Trwało to dłuższą chwilę, na tyle długą, że Usopp przestał się w
niego wpatrywać i powrócił do przerwanej mu wcześniej pracy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myślisz… -
Zaciągnął się papierosem i z przykrością stwierdził, że nie wie, co zrobić ani
co powiedzieć, bo to, o czym myślał, nie chciało przejść mu przez gardło. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Chodzi o
Zoro? – Snajper uniósł wzrok i, widząc minę kucharza, wiedział, że chodziło
dokładnie o niego. – Jak ci to pomoże, możemy pomilczeć…?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myślisz… -
zaczął znowu, nie miał z kim pogadać, a musiał, potrzebował opinii innej osoby.
– Że on chce To ze mną zrobić?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Eeee… -
Usopp zamrugał kilkakrotnie. -Jeśli mówiąc „to”, masz na myśli tę rzecz…którą
robią pary, to niewykluczone, że może chcieć…. – Snajper podrapał się po nosie
z konsternacją wymalowaną na twarzy. Nie rozumiał, dlaczego kucharz przyszedł
akurat do niego, z takimi problemami lepiej byłoby mu zajść do dziewczyn.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– To źle?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Pary…? –
mruknął pod nosem, jakby z całej wypowiedzi usłyszał tylko to jedno słowo. Od
kiedy On i Marimo są parą!? Czemu Usopp w ogóle to tak ujął? O boże, czy tak
ich widzi teraz załoga?! Jeśli by się zastanowić, Robin-chan też wspomniała coś
o związku tuż zanim jego noga znalazła się na twarzy Marimo. – Nie przypominam
sobie, żebym zostawał czyimś chłopakiem… - W co on się wpakował?!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">-
Potrzebujecie randki! – Nami walnęła pięścią w stół, jej oczy błyszczały z
ekscytacji. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Oszalałaś,
kobieto… - Zoro upił łyk sake z butelki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- On musi
się po prostu rozluźnić, wyobraź sobie! – Wycelowała w niego palcem. –
Będziecie sami, z dala od statku, romantyczny spacer, wino, piękne widoki,
jeszcze więcej wina, a później jakiś mały pokoik i cała noc tylko dla was… -
Teraz jej oczy płonęły wręcz żywym ogniem.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zoro
popatrzył na Robin, która spokojnie siedziała z nimi przy stole, ignorując rudą
wariatkę i pijąc herbatę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myślę, że
to dobry pomysł, oczywiście bez przesady… - Uśmiechnęła się do przyjaciółki,
która już odpłynęła we własnych marzeniach. – Obaj pewnie potrzebujecie czasu,
by zastanowić się co teraz… więc może zróbcie coś, co obaj lubicie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Zoro znów
się napił, w miarę własnych możliwości uważnie słuchając kobiety. To chyba nie
był głupi pomysł. Tylko co by to miało być…?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Luffy
pomachał blondynowi dłonią przed twarzą, gdy odpowiedział mu brak reakcji i
przechylił głowę w bok.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co mu
jest?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">-
Rozmawialiśmy... i chyba się przegrzał. – Usopp westchnął. – Siedzi tak już
jakiś czas…chyba coś do niego dotarło.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Luffy złapał
blondyna za nos i pociągnął, imitując dźwięk trąbki, po czym zaśmiał się
wesoło.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Pogięło
cię… - Sanji zmarszczył brew. – A może ci nakopać? – By przerywać mu w tak
ważnych rozmyślaniach. Kolejny raz próbował na spokojnie poukładać sobie
wszystko w głowie i dojść do tego, jak znalazł się w tak posranej sytuacji. Czy
Marimo też myśli, że są parą? Czy to tylko załoga wybiegła przed szereg? Dobra,
może coś obaj poczuli, ale to nie znaczy, że od razu im się uda i będą parą
zakochanych gołąbeczków…w sumie jak o tym myśli w taki sposób, to aż go mdli.
Poza tym co miała na myśli Nami-san? Niby jaki on jest przy tym cholernym
Glonie?!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Za dużo
myślisz… - Odezwał się z powagą kapitan, krzyżując ręce na piersi.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Blondyn
zamrugał kilkakrotnie ze zdziwienia, obserwując kapitana.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- To coś, co
tobie nie grozi. – Prychnął i wstał, odpalając papierosa. – Za godzinę kolacja,
palanty… - Wyszedł, trzaskając drzwiami.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br /></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-28223116625018990092017-10-03T17:53:00.000+02:002017-10-03T17:53:20.486+02:00Rozdział 20<div class="MsoNormal" style="line-height: 115%; margin-bottom: 10.0pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>W głębi serca</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Przekroczyć granice</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Spokojnie, Chopper, nic mi nie jest… - Sanji uśmiechnął
się pod nosem, gdy mały doktor po raz trzeci sprawdzał stan jego zdrowia.
Obrócił w palcach swoją ulubioną paczkę papierosów, miał ogromną ochotę
zapalić, ale póki renifer nie przestanie go badać, nie będzie miał spokoju ani
możliwości, by zrobić cokolwiek. Czuł się dobrze, pominąwszy ból, który nagle
powrócił. Nie rozumiał, co się wczoraj stało, obudził się taki pobudzony i
pełny energii, a teraz było z nim gorzej. W dodatku renifer też wyglądał na
niezadowolonego. – I co, żyję? –
Westchnął zniecierpliwiony.</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Na to wygląda. – Chopper w końcu się uśmiechnął. – I chyba
już wiem, dlaczego obudziłeś się tak nagle. Pamiętasz, co się działo po
przebudzeniu?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Blondyn zamyślił się i z trudem stłumił zażenowanie. Nie
pamiętał dokładnie wszystkiego, ale te obrazy, które właśnie w błyskawicznym
tempie przemknęły przez jego głowę, były wystarczające, by spalić porządnego
buraka.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Wstałem i czułem się dobrze, więc poszedłem do kuchni i
zająłem się porządkami, a później znów poczułem się strasznie słaby i senny…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Ciekawe, czułeś się pobudzony? Serce waliło ci szybciej? –
Mały renifer zeskoczył z krzesła i zaczął przeglądać szuflady z lekami.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- No, możliwe… <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Aha! – Kucharz uniósł brew, patrząc z zaciekawieniem na
doktora, który trzymał w ręce pustą strzykawkę.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Sanji! – Do
pomieszczenia wbiegł kapitan i z impetem wskoczył na łóżko chorego, nie
zważając na to, czy wyrządzi mu tym czynem krzywdę. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co robisz, idioto?! Złaź ze mnie, popaprańcu! – Blondyn
wierzgnął tak, że Luffy zaraz wylądował z hukiem na podłodze. Ale szybko
pożałował swojego czynu, gdy poczuł ostry ból rozchodzący się od rany po mieczu
aż po całe ciało.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Tak się cieszę… - Jęknął kapitan, próbując wstać, jednak
nie było mu dane, ponieważ lekarz wskoczył na niego z groźną miną i zaczął
wymachiwać pustą strzykawką przed twarzą.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Czy wczoraj, jak zostałeś tu sam, bawiłeś się tym?!<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nieee… - Jęknął kapitan, ale próżne były jego starania,
gdyż kucharz i lekarz od razu zorientowali się, że ściemnia. – Ale jeśli
pomogło… - Zamrugał kilkakrotnie. – To znaczy, że cię wyleczyłem! – Poderwał
się z entuzjazmem, łapiąc zarazem renifera i tańcząc jakiś dziki taniec
radości.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Cudownie…- Sanji potarł twarz ręką. Wolał nie wiedzieć,
czym nafaszerował go kapitan, bo cokolwiek to było, dało mu niezłego kopa. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Czemu drzecie japę, nikt wam nigdy nie mówił, że chorzy
potrzebują wypoczynku. – Nami stanęła w drzwiach, łypiąc na całą trójkę groźnym
okiem. Po chwili jednak uśmiechnęła się wesoło i przeciągnęła, jakby wszelkie
troski odeszły w las. - To ja idę wystawić rachunek za usługi gastronomiczne,
jakimi was ostatnio raczyłam. - W jej oczach pojawiły się małe Berry i wyszła,
śmiejąc się przebiegle.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co?!?! - Jęknął Luffy i pobiegł za nią, a Chopper zamrugał
kilkakrotnie, nie do końca pewny, czy dziewczyna żartowała czy nie...<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Sanji uśmiechnął się szczęśliwy, że wszystko było po
staremu, a jego słodka Nami-san jak zwykle walczyła o swoje. Ciekawe, czy jego
też czekają jakieś opłaty? Zaśmiał się w duchu i popatrzył na doktora.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Rozumiem, że nasz tępy kapitan coś mi wstrzyknął?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Na to wygląda... - Chopper popatrzył na pustą strzykawkę i
westchnął. - Ostatnio trochę eksperymentowałem, chciałem stworzyć coś
przeciwbólowego a zarazem pobudzającego, ale nie zdążyłem przetestować...<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Więc nasz kapitan zrobił to za ciebie. - Zaśmiał się,
obracając między palcami paczkę papierosów. - Chyba ci wyszło, bo dało mi wczoraj
niezłego kopa, tylko na krótko... a teraz, skoro jestem zdrowy, to idę zapalić.
- I nie czekając na protesty ze strony renifera, powoli a zarazem stanowczo
podniósł się i wyszedł z gabinetu.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Sanji zamieszał w garnku, uśmiechając się pod nosem. Przyjemne
zapachy rozchodziły się po kuchni, wprawiając wszystkich w dobry nastrój. Tego
mu właśnie brakowało, cudownych aromatów i gwarnej załogi tuż za plecami. Czego
chcieć więcej? Minęły dwa dni, odkąd został wybudzony przez kapitana ze
śpiączki, lecz dopiero dziś Chopper pozwolił mu wrócić do swoich obowiązków
jako kucharza. Sprawnymi ruchami dodał kilka przypraw do gotującego się dania,
ból już prawie całkowicie ustąpił, jedyne co pozostało po ostatnich
wydarzeniach, to lekki lęk przed tym, co będzie. Tak naprawdę nie miał pojęcia,
czy ten zielony Glon coś pamięta, bo ostatni raz, gdy rozmawiali, był na
prochach i nie był do końca sobą…albo był bardziej sobą niż kiedykolwiek
wcześniej. Pokręcił głową, tak jakby chciał wyrzucić z głowy krępujące myśli i
kątem oka spojrzał na stół. Załoga wesoło rozmawiała, zajadając się beztrosko
przystawkami, które przygotował. Jego wzrok zatrzymał się na tej zielonowłosej
Aldze, a wspomnienia o gorących i silnych ramionach od razu powróciły,
wprawiając go w zawstydzenie. Kurde! Znów niósł go jak księżniczkę! Odwrócił
wzrok i westchnął, by nabrać nieco dystansu, w końcu przez te dwa dni nic
więcej się nie wydarzyło. Uwięziony przez renifera w jego gabinecie był
oczywiście odwiedzany przez chłopaków i słodką Nami-san i Robin-chan, jednak
Glon się nie pojawił. Również nikt nie kwapił się, by poruszać temat wydarzeń z
wyspy, jakby ta przygoda nigdy nie miała miejsca…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- No to skoro wszyscy są już zdrowi… - Nami spojrzała na
kucharza, który odwrócił się, gdy tylko zaczęła mówić. – To ja chciałabym o coś
zapytać… - Uśmiechnęła się demonicznie i z dekoltu wyciągnęła naszyjnik.
Wszyscy prócz Luffy’ego i Zoro poznali go od razu, pomimo uszkodzeń i utraty
blasku. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b> - Po coś to zabrała!
– Wykrzyknął Usopp, chowając się za Frankym, jakby biżuteria miała go za chwilę
ugryźć.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro popatrzył na rudowłosą, nie wiedząc o co w ogóle tyle
krzyku? Jego wzrok szybko jednak uciekł w innym kierunku. Kuk wyglądał już o
wiele lepiej, ale jednak w tej chwili jakby spiął się nie wiedzieć czemu.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Ktoś ci zniszczył wisiorek? – Zapytał beztrosko Luffy,
przekręcając głowę, ale po chwili stracił zainteresowanie i, wykorzystując
fakt, że Usopp pozostawił swój talerz bez opieki, zwinął jego zawartość.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Boże, co za tępaki z was… - Nawigatorka westchnęła ciężko
i popatrzyła znów na blondyna. – Sanji, chyba wszyscy są ciekawi, w jaki sposób
pozbyłeś się tej czarownicy. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Sanji przełknął ciężko ślinę, a kropelka potu spłynęła mu po
twarzy. Tego obawiał się najbardziej. Przecież nie może im powiedzieć, jak
zdjął zaklęcie z tego imbecyla. Odetchnął głęboko, starając się stłumić wstyd,
by zabrzmieć jak najbardziej wiarygodnie.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Przykro mi, Nami-san, ale nie pamiętam za bardzo, co się
wtedy stało… - Popatrzył dziewczynie prosto w oczy, modląc się w duchu, by mu
uwierzyła, chociaż sam sobie by zapewne nie dał wiary. Nami skrzywiła się
niezadowolona z uzyskanej odpowiedzi, a on poczuł na sobie wzrok ciemnych oczu.
Odwzajemnił spojrzenie i był pewny, że Zoro nic nie pamięta. Jego wzrok wręcz
promieniał ciekawością i jednocześnie ulgą?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Mogę zobaczyć? – Robin wyciągnęła dłoń, by Nami podała jej
naszyjnik.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Jasne, w takim stanie i tak jest bezwartościowy. –
Nawigatorka wzruszyła ramionami i oddała błyskotkę. Westchnęła, widząc jak
Luffy z Usoppem walczą o kawałek mięsa. – Dzieci…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Pani Archeolog przyglądała się biżuterii bardzo dokładnie,
gdy Sanji zaczął podawać na stół gorącą kolację. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Gdzie go znalazłaś?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Leżał w kupce popiołu…no wiesz, w tej wielkiej Sali…gdzie
znaleźliśmy ich… - Nami spojrzeniem wskazała Chłopaków. – No a tej wiedźmy już
nigdzie nie było…jakby rozpłynęła się w powietrzu.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Robin popatrzyła na przyjaciółkę, a później przeniosła wzrok
na kucharza. Więc jej przypuszczenia okazały się słuszne. Czarownica nigdy nie
opuściła tamtej Sali, ale pozostawało jedno pytanie. Jak Sanji zdjął zaklęcie z
Zoro? W jednej chwili odpowiedź nasunęła się jakby sama.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Ojej… - Cała załoga spojrzała na Robin, bo takie
poruszenie z jej strony było niecodzienne. Nawet Kapitan przestał na chwilę
jeść.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co się stało, Robi-chan? – Sanji w mgnieniu oka znalazł
się przy niej, by nieść pomoc, jednak nic takiego się nie stało. Kobieta
spojrzała na niego czule, a jej oczy błyszczały niecodziennym blaskiem. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Wszystko w jak najlepszym porządku….<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Wpadłaś na coś? – Nami spojrzała podejrzliwie na koleżankę
i blondyna.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Mam kilka hipotez, jednak nie potwierdzimy żadnej, skoro
nasi panowie nic nie pamiętają.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Szkoda – Nami znów westchnęła. – Jestem ciekawa, jak
zaklęcie zostało zdjęte z Zoro.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Czy to nie jasne… - Zaczął Luffy, ale nacisnął sobie do
ust mięsa z wielkiej ryby i reszta zdania została całkowicie zastąpiona
mlaskaniem.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Jak się mówi, to się nie je, debilu! -Nawigatorka tak
trzepnęła go z pięści w głowę, że zaczął się dusić. – Poza tym co ty tam możesz
wiedzieć…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Sanji pozbierał puste talerze i zabrał je do zlewu, bardzo
by chciał, żeby ta rozmowa dobiegła końca.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Luffy połknął wszystko to, co miał w buzi i westchnął
zadowolony – Uff co za pychota… - Jego zadowolenie potwierdził głośny bek i
czułe klepanie po brzuszku. – Przecież każdy wie, że złe czary znikają od
BUZIAKÓW! Shishishi…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co? – Nami zamrugała kilkakrotnie, jakby nie wierząc
własnym uszom. – Toś wymyślił…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Nie zdążyła dokończyć, bo kapitana zwalił z krzesła czarny
pantofel, co wywołało krępującą ciszę. Wszystkie pary oczu skierowały się na
Kucharza.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Przejebałem… - Sanji stał za barem oddzielony od reszty
załogi i tak cholernie zażenowany. Najchętniej zapadłby się pod ziemię,
przecież mógł nie reagować. Czuł, jak na twarzy wykwitają mu wypieki. Tak
bardzo zapragnął się schować, że zgiął się, udając, że po coś sięga, ale
niestety zrobił to z taką prędkością, że przywalił czołem w krawędź blatu. –
Kurwa!<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Sanji, wszystko w porządku? – Odezwał się Usopp, a Franky wyciągnął
swój mały grzebyk i zaczesał błękitne włosy do tyłu.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nie wiem jak wy, kochana załogo…ale to jest chyba ten
moment, w którym w niezłym stylu opuszczamy pomieszczenie, by oni… - Tu wskazał
Zoro z konsternacją wypisaną na twarzy i schowanego za barem Sanjiego. – mogli
pogadać. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Zgadzam się… - Robin wstała, złapała pod rękę zaskoczoną
nawigatorkę i ruszyła w stronę wyjścia, rzucając na odchodne ciche „powodzenia”
w stronę Zoro.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Reszta ruszyła w jej ślady, zdając sobie sprawę, że coś jest
na rzeczy, a nie ma nic lepszego na oczyszczenie atmosfery jak szczera rozmowa.
Tylko Luffy nie rozumiał, co znowu powiedział takiego, że oberwał z buciora w
twarz. Przecież powiedział prawdę! Chopper wyciągnął ze swojego plecaczka małą
apteczkę i wcisnął ją Zoro do ręki.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Na wszelki wypadek… - Pokazał na swoje czoło, by upewnić
się, że przyjaciel będzie wiedział, co zrobić i czmychnął z pomieszczenia,
zamykając za sobą drzwi.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Nastała cisza, Zoro popatrzył na małe czerwone pudełko i na
bar. Co tu się właściwie stało?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Jeszcze przed chwilą wszyscy jedli…a teraz został sam z
Kukiem…to za dużo jak na niego.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Wstał i podszedł do blatu, nachylając się, by sprawdzić, czy
kucharz dalej tam jest. Jego oczom ukazała się blond czupryna.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Żyjesz? – Spytał niepewnie, kładąc apteczkę obok siebie.
Nie był pewny, czego się spodziewać po Kuku. Nie wiedział, co tak naprawdę
pamięta z ostatnich wydarzeń. Dowiedział się również, że jego nagłe okazanie
uczuć dwa dni temu było spowodowane jakimś eksperymentem.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Jeszcze tak… - Sanji wstał powoli i popatrzył na Zoro,
który stał naprzeciw niego. Twarz go paliła, a czoło bolało, zrobił z siebie
idiotę.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Chopper zostawił to… - Zoro zaśmiał się z lekką kpiną,
widząc rosnącego guza na środku czoła blondyna, i przesunął pudełko w stronę
towarzysza. – Wiesz, o co im chodziło? Dlaczego wszyscy tak nagle uciekli?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Sanji zamrugał kilka razy. No pięknie, zakochał się w
kompletnym półmózgu! Brak jakiegokolwiek logicznego myślenia.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Pewnie po to, byśmy porozmawiali o tym, co się tu przed
chwilą stało…idioto.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro patrzył uważnie na ukochanego. Faktycznie cała ta
sytuacja i jego zachowanie wydało mu się dziwne, ale żeby od razu robić takie
zamieszanie. Przecież po tych ostatnich wydarzeniach Kuk pewnie nie będzie chciał
z nim rozmawiać. Miał trochę czasu, by przyjąć do wiadomości, że nigdy nie
zostanie mu wybaczone, bo czemu by miało być? <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Pamiętasz coś z tego, jak cię zaczarowała? – Zaczął Sanji,
jednocześnie udając ogromne zainteresowanie zawartością apteczki.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nie bardzo… - Zoro przełknął ślinę, cały czas czuł na
swoich dłoniach krew, a gdy tylko zamykał oczy, widział zakrwawione ciało
ukochanego leżące u jego stóp. – Nie wiem, co robiłem, ale to mnie nie
usprawiedliwia….<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nie próbuj nawet znowu przepraszać, idioto… - Przerwał mu,
wyciągając maść na potłuczenia, nie potrafił zapanować nad drżeniem rąk, emocje
zaczynały brać górę.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Eeee…pamiętasz…?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- A czemu miałbym nie pamiętać? I zapamiętaj sobie, że
ostatni raz niosłeś mnie w tak krępujący sposób! <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro oniemiał, tego się jednak nie spodziewał. Był prawie
pewny, że Kuk znów będzie miał luki w pamięci, w końcu tak dziwnie się
zachowywał. W ciszy obserwował, jak blondyn drżącymi dłońmi próbuje odkręcić
zakrętkę maści. Chyba w pewnym momencie przeoczył jakiś ważny fakt…Odetchnął
głęboko.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Piłeś? Bo zachowujesz się strasznie dziwnie… - Zabrał mu z
rąk tubkę i bez problemu otworzył, wyciskając niewielką ilość na swoje palce. –
Widzisz, to całkiem proste…głupi ero-kuku.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Jesteś beznadziejny… - Sanji szybkim ruchem dłoni odgarnął
blond grzywkę, odsłaniając zaczerwienione czoło i dając tak do zrozumienia, by
Zoro to zrobił.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Przynajmniej umiem odkręcić tubkę z maścią… - Wahał się
przez chwilę, a jego serce zaczęło szybciej bić. Powoli wyciągnął dłoń w stronę
kuka i, nie widząc żadnych protestów, dwoma palcami dotknął jego czoła,
delikatnie rozprowadzając lekarstwo.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Blondyn nie odpowiedział i nie patrzył na towarzysza,
uciekając wzrokiem. Nie umknął mu fakt, że skóra towarzysza jest bardzo gorąca
ani to, że nie ma pojęcia, co się z nim działo. Naprawdę zachowywał się jak
skończony kretyn, a najgorsze było to, że nie miał pojęcia, jak to zmienić. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro po chwili odsunął dłoń i zakręcił tubkę, nastała
niezręczna cisza, a ich dzielił tylko barowy blat i tona niewypowiedzianych
słów. Zoro popatrzył uważnie na blondyna, który uciekał spojrzeniem w inną
stronę, jakby nad czymś intensywnie myślał. Jego policzki w dalszym ciągu były
zaczerwienione, co dodawało mu uroku. Choć zachowanie lekko irytowało. Ale Zoro
czekał, jeśli blondyn ma mu coś do powiedzenia, na co intensywnie wskazywała
krępująca sytuacja, niech mu powie, on już powiedział co miał. <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Posprzątajmy… - Odezwał się w końcu Kuk i, nie czekając na
odpowiedź, ruszył po puste talerze. – Jak już tu jesteś, to mi pomożesz… -
Dodał i złapał kilka półmisków, nie patrząc na zielonowłosego. Rozmowa…co niby
miałby mu powiedzieć? Że wszystko sobie przypomniał? Swoje pijackie gadanie… że
gdy Zoro był pod wpływem zaklęcia, on w końcu zrozumiał i przekroczył tę
zasraną linię! Że jedyny sposób, by zdjąć z niego urok – który w dodatku
poskutkował – to pocałunek, bo nie miał dość sił, by skopać mu dupsko! Że
specjalnie dał się nadziać na tę katanę i we śnie spotkał jego przyjaciółkę…i
na dodatek wygląda na to, że coś do niego czuje, tylko jest tak przerażony
nowymi odczuciami, że najchętniej strzeliłby sobie w łeb…Nie, nie, nie…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Kuk…?<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Zamknij się…nie widzisz, że myślę, co ci powiedzieć… -
Warknął i zdał sobie sprawę, że stoi obładowany talerzami i gapi się bez ruchu
w przestrzeń. – Muszę zapalić…<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro zmarszczył brwi. Tak, zachowanie Kuka było strasznie
irytujące.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nie zachowuj się jak baba i mów, co chcesz powiedzieć,
albo wychodzę, bo zachowujesz się jak wariat… - Warknął zielonowłosy i schował
w końcu maść do pudełka.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Odezwał się ten, co nie wiadomo jak długo zbierał się na
wyznanie uczuć i zamiast to zrobić, chował się po kątach! – Z trzaskiem odłożył
talerze do zlewu, a żyłka irytacji zaczęła mocno pulsować na jego czole.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Ty… - Zoro skrzywił się, a krew w nim zawrzała. Dość tego,
nie pozwoli się więcej tak obrażać.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co ja?! Nie po to pozwoliłem się przeszyć na wylot
mieczem, by tylko móc zdjąć z ciebie zaklęcie i żebyś teraz nazywał mnie
tchórzem! – Wykrzyknął mu prosto w twarz, nim zdążył ugryźć się w język.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Co…jak to specjalnie…? O czym ty w ogóle mówisz…? Podobno
nic nie pamiętasz! - Zoro zacisnął dłonie w pięści. Był zły, że nie potrafi
sobie przypomnieć tamtych wydarzeń.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Normalnie, tępaku! Nie mogłem cię pokonać, to wpadłem na
inny pomysł, by cię odczarować. O którym jakieś 15 minut temu wspomniał Luffy,
nim trzasnąłem go butem. Oczywiście cała załoga się domyśliła, co się stało,
oprócz szanownej zielonej algi! Która jest kompletnym imbecylem!<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Zoro zamrugał kilkakrotnie, próbując zanalizować to, co
właściwie zostało powiedziane.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Pocałowałeś mnie…? – Mruknął tak zaskoczony, jakby właśnie
usłyszał coś niewyobrażalnego. Na przykład, że Crocodaile rozdaje prezenty w
stroju świętego Mikołaja.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Nie…bezmózgiego Kaktusa! – Prychnął zirytowany, nadal nie
mogąc zrozumieć, jak mógł poczuć coś do takiego kretyna.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Chcesz powiedzieć, że sam z własnej woli pocałowałeś mnie
i to zdjęło ze mnie zaklęcie…a ja tego nie pamiętam? – W tym momencie Zoro nie
wiedział, czy się cieszyć, czy wściekać z takiego obrotu sprawy. – I to przez
to zachowujesz się jak kretyn? <o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Można by to tak ująć… - Sanji przeczesał dłonią włosy,
miał już dość tej krępującej rozmowy. Twarz go paliła od wstydu i złości, a
powstrzymywanie się przed rzuceniem się i chęcią skopania czyjegoś tyłka
sprawiała, że bolały go i tak poobijane mięśnie.<o:p></o:p></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- I co teraz? – Zoro spoważniał, teraz wszystko stało się
logiczne. Jakby nie można było od razu powiedzieć, co się wydarzyło. Może nie
do końca rozumiał, dlaczego to akurat pocałunek zdjął z niego zaklęcie, ale
wyjaśniło to dziwne zachowanie Kuka i zatajanie prawdy. Nawet on nie potrafił
sobie wyobrazić blondyna, jak przed całą załogą przyznaje się, że pocałował
faceta i to w dodatku „Marimo”.
Pozostaje też duma Kucharza, która na pewno ucierpiała po tym pojedynku,
a przyznanie się, że nie potrafił go pokonać, na pewno nie przyszło mu łatwo.
Ale co teraz? Czy te wydarzenia znaczą, że coś się zmieniło? Że może Sanji mu
wybaczy? I że dadzą radę płynąć razem w dalszą podróż, powróciwszy do
pierwotnego stanu? A może coś więcej…?<o:p></o:p></b></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>- Jak to co teraz? – Sanji rozejrzał się i po chwili
odetchnął głęboko, biorąc i rzucając szmatkę prosto w Zoro. – Ja myję, a ty
wycierasz… </b></span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>***</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Witam wszystkich, czytelników:p. Tak oto kończymy "Przekroczyć granice" mam nadzieje, że rozdział przypadł wam do gustu. Podziękowania i moc uścisków dla Arashi za wierne betowanie :D I dla was za tak długie czekanie:*</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Walniemy małą zapowiedź....:p </b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Już wkrótce W głębi serca " Odnaleźć siebie" :D rozpoczniemy trzeci sezon:D</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Pozdrowienia i całusy.</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><b>Muza</b></span></div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-4038247470038710032017-07-28T14:23:00.000+02:002017-08-03T20:11:29.248+02:00Rozdział 19<div class="MsoBodyText">
<div class="MsoNormal">
<br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro odetchnął głęboko, w dalszym ciągu siedząc na schodach.
Patrzył, jak Chopper przy asyście Robin i Franky’ego zabierają nieprzytomnego
kuka z Sali z pewnością na statek. Jak Usopp po raz kolejny tłumaczy kapitanowi,
co się właściwie dzieje. Gdyby ktoś wyjaśnił to również jemu, byłby wdzięczny.
Nie potrafił zrozumieć, co się stało. Nic nie pamiętał, nie wiedział, gdzie
jest i co robił i jak to się stało, że kucharz był w takim stanie…</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zoro… twój miecz… - Nami kucnęła przed nim, trzymając w
dłoniach białą katanę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co się stało? Gdzie pozostałe?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Na statku, Sanji przyszedł tylko z tą…pamiętasz cokolwiek?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chyba… - Zamyślił się. – Jak Luffy krzywdził nas grą na
pianinie…i picie przy barze…reszta jest jakby zamazana…dlaczego kuk miał mój
miecz? – Popatrzył na drzwi, przez które wynieśli blondyna. – To ja…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Przestań, nie byłeś sobą… to wszystko wina tej czarownicy,
zaczarowała cię…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jakiej czarownicy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie pamiętasz Luny?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro pokręcił przecząco głową, nie miał zielonego pojęcia, o
kim mówiła nawigatorka. Jednak po chwili coś sobie przypomniał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak się przebudziłem, ktoś tu był. Jakaś kobieta strasznie
krzyczała z bólu… - Rozejrzał się. – Tam przy tronie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nami popatrzyła w to samo miejsce i ostrożnie udała się we
wskazanym kierunku. Rozglądała się czujnie, bojąc się, że ktoś nagle wyskoczy
zza wielkiego krzesła. Jednak ku jej uldze, nic takiego się nie stało. Po
chwili jednak dostrzegła coś błyszczącego w kupce prochu. Od razu poznała tę
rzecz, był to naszyjnik tej wiedźmy. Podniosła go z posadzki i przyjrzała się
uważnie. Szkiełko w środku nie promieniało już zielenią, lecz było szarawe i
pęknięte. Nami ulżyło w duchu, nie miała pojęcia, jak Sanji tego dokonał, ale udało mu się…pokonał tę
wiedźmę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro westchnął i popatrzył na kapitana, który stał przed nim
ze skrzyżowanymi rękami na piersi, zagryzioną dolną wargą i lekko nadymaną
buzią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Miałeś pełne prawo stłuc mnie na kwaśne jabłko… chyba
zasłużyłem. – W tamtej chwili, gdyby chłopaki go nie powstrzymali, z pewnością
pozwoliłby kapitanowi, by go zatłukł, ale z tego obaj chyba zdawali sobie
sprawę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy spuścił powietrze z płuc z wyraźną ulgą, a na jego
twarz powrócił radosny uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobrze, że wróciłeś… trzeba znaleźć tę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To nie będzie konieczne, już jej tu nie ma…powinniśmy
wracać na statek. – Nami podeszła do nich.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co! Ale jak to? Miałem skopać jej tyłek! – Luffy jęknął
zawiedziony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Popatrz na to tak… - Usopp objął przyjaciela ramieniem. Od
razu było widać, że wyraźnie mu ulżyło na wieść, że nie spotkają już
czarownicy. – Przynajmniej nakopałeś Zoro…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak ma mi to poprawić humor? – Luffy przechylił głowę, nie
rozumiejąc. – Myślicie, że bawi mnie bicie przyjaciół?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Mnie tam poprawiłeś humor…a nawet mam nadzieję, że Sanji równie mocno mu nakopał za bycie
największym imbecylem na świecie… - Nami przeciągnęła się i podparła dłonie o
biodra. – Wracajmy i wynośmy się w końcu z tej wyspy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie rozkazuj sobie Nami! JA tu jestem kapitanem! Tak, ruszajmy!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro podniósł się, nie rozumiał, jak mogli być tacy
spokojni. Przecież kucharz był w opłakanym stanie i to przez niego. Chyba nigdy
nie pojmie ich pozytywnego myślenia i granic dopuszczalnego wybaczania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie ruszaj się, chcę cię opatrzyć… - Lekko już
zdenerwowany renifer po raz kolejny zaczął bandażować ramię Zoro.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nic mi nie jest, ty lepiej zajmij się kukiem… - Prychnął
Zoro, nienawidził być leczony i bandażowany, to krępowało tylko jego ruchy, a
poza tym brewka był w dużo gorszym stanie niż on.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zrozum, nic mu już nie grozi…miecz, choć przebił go na
wylot, nie uszkodził żadnych ważnych organów…musi odpocząć i dojść do siebie. A
ty nie zachowuj się jak dziecko i daj się opatrzyć…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro prychnął, ale w końcu przestał się ruszać. Popatrzył na
spokojnie śpiącego Kuka, który leżał na łóżku w gabinecie Choppera. Minęły już
dwa dni, odkąd wyrwał się spod zaklęcia czarownicy i w pośpiechu opuścili
wyspę. Niestety blondyn nie obudził się ani razu. Renifer cały czas powtarzał,
że nic już nie zagraża jego życiu, tylko potrzebuje czasu, by dojść do siebie.
Tak więc to, co się wydarzyło w domu wiedźmy, w dalszym ciągu pozostawało
tajemnicą. Jego własne wspomnienia z każdym dniem stawały się coraz bardziej
przejrzyste prawdopodobnie dlatego, że Nami pozwoliła sobie wytykać mu
idiotyczne zachowanie. Nie miał jej za złe, dobrze zdawał sobie sprawę, że
postąpił głupio i tak łatwo dał się omamić czarownicy. Jednak nie potrafił
sobie przypomnieć, choć bardzo chciał, tego, jak postanowił zostawić katany na
statku i tego, co działo się później. Był na siebie wściekły, że pozwolił się
tak łatwo podejść. Znów popatrzył na kucharza. Pomimo tego, co mówił Chopper, widział,
że jego obrażenia są ciężkie. Jeśli naprawdę walczyli i pokonał Blondyna, to
będzie nienawidził go jeszcze bardziej. Jeśli w ogóle mu kiedykolwiek wybaczy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Już. I widzisz, można… - Chopper zeskoczył z krzesełka i
popatrzył na przyjaciela zmartwiony. – Chcesz z nim posiedzieć?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co? – Zoro popatrzył zdziwiony, dopiero po chwili do niego
dotarło, o co chodziło lekarzowi. – To chyba nie jest dobry pomysł…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobry, ja pójdę coś zjeść… - Nie dał za wygraną i szybko
podbiegł do drzwi. – A jakby przyszedł Luffy, to nie zostawiaj ich samych,
ostatnio próbował mu wcisnąć na siłę kawał kurczaka… - I wyszedł, zostawiając
ich samych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Szermierz westchnął i wstał z krzesła, powoli podchodząc do
blondyna. Czuł się, jakby minęły wieki, odkąd byli sami. Musiał przyznać, że
ostatnie tygodnie naprawdę były pełne wrażeń i przygód, ale z pewnością nie
takich, o jakich marzył ich głupkowaty kapitan. Wyciągnął dłoń i lekko odgarnął
blond kosmyki, odsłaniając twarz – opuchlizna prawie zeszła. Kuk naprawdę
wyglądał już całkiem dobrze, ale dlaczego się nie budzi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wiesz, że wszystkich martwisz? – Zoro uśmiechnął się słabo
i przejechał palcami po jego policzku, skóra była chłodna w dotyku. – Zwłaszcza
te twoje ukochane dziewczyny… - Cofnął dłoń i pochylił się nad blondynem,
dotknął czołem jego czoła i przymknął oczy. – Nie umieraj…proszę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji czuł, jak czyjaś dłoń głaszcze go po policzku,
wiedział, że nie był to nikt z załogi. Była zbyt drobna i delikatna. Pewnie
umarł i trafił do raju, a to anioł, który się nim zaopiekuje. Uchylił niemrawo
oczy, czując wewnętrzny spokój i nieopisaną radość, która rozgrzewała zarówno
jego serce, jak i duszę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- W końcu…już myślałam, że się nie doczekam…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wesoły dziewczęcy śmiech wypełnił pomieszczenie, kucharz
otworzył szerzej oczy, rozglądając się dookoła. Leżał tuż za zieloną linią z
głową położoną na kolanach Kuiny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Umarłem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Oby nie, bo jak tak, to skopię ci ten twój tyłek…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chyba już ktoś mi go skopał… - Sanji podniósł się i rozglądał
z niedowierzaniem. Naprawdę to zrobił, przeszedł na drugą stronę, ale dlaczego
był tutaj? Przełknął ślinę, lekko się denerwując, nie mógł teraz tu zostać. Nie
wie, co się stało, czy załoga jest bezpieczna? Popatrzył niepewnie na wesoło
uśmiechniętą dziewczynę. – Dlaczego tu jestem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Mnie nie pytaj, sam przyszedłeś. – Dziewczyna również
wstała, nie była wysoka, więc uniosła głowę, by na niego spojrzeć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ale ty nie żyjesz…prawda? – Sanji rozglądał się nerwowo,
nie potrafił wyjaśnić, co się dzieje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie bądź głuptasem…i uspokój się…nic nie jest takie, jakby
mogło się wydawać…- Dziewczynka złapała go czule za dłoń. – Musisz po prostu
wrócić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Młody kucharz spojrzał na nią i odwzajemnił uścisk, jej dłoń
była taka mała i ciepła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ja nie wiem jak…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wiesz…to proste…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Kucnął przed nią, powoli trawiąc fakty i uspakajając się.
Pewnie to wszystko jest tylko snem, musi się tylko obudzić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chętnie dotrzymałbym ci towarzystwa, ale…muszę wracać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No ja myślę… - Kuina poczochrała jego blond włosy w ogóle
nie przejęta, tak jakby to ona była dorosła i dodawała otuchy dziecku. – Bawcie
się dobrze…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dziękuję… - Sanji zamknął oczy, czując otaczające go
ciepło. Nie miał pojęcia, co się wydarzyło po jego utracie przytomności, ale
miał przeczucie, że wszystko jest w porządku, tylko…musi się obudzić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A…palnij go ode mnie w ten jego zielonkawy pusty łeb… -
Sanji uśmiechnął się pod nosem, musi zapamiętać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Otworzył oczy i rozejrzał się, teraz na pewno był na statku
i to w gabinecie Choppera. W pokoju paliła się mała lampka, która stała na
biurku, przy którym spał młody lekarz. Blondyn westchnął cicho i uniósł dłonie,
by na nie spojrzeć. Na szczęście były całe, czego nie mógł powiedzieć o reszcie
ciała. Tak, w końcu nabił się na miecz, i tak dobrze, że to przeżył. Tylko co
stało się później? Podniósł się powoli i wyciągnął z ręki podłączoną kroplówkę.
Potarł dłonią twarz, kilkudniowy zarost mówił mu, że jego drzemka trwała dłużej,
niż by tego chciał. Podszedł do Renifera, który wyglądał, jakby usnął w trakcie
ucierania jakichś ziół. Ich niezastąpiony lekarz… pomyślał blondyn, po czym
podniósł go i położył do łóżka, z którego właśnie wstał. Wiedział, że jak
towarzysz się tylko obudzi, to czeka go kazanie i natychmiastowy areszt
łóżkowy. Zaśmiał się cicho na samą myśl, ale jeśli chciał się trochę
rozprostować, powinien to zrobić teraz. Musiał również sprawdzić zapasy.
Rozejrzał się po gabinecie, na jednym z krzeseł była przewieszona jego koszula,
więc zarzucił ją na swoje zabandażowane ciało i nie kłopocząc się z zapinaniem
guzików, po cichu wyszedł z pomieszczenia. Zaciągnął się świeżym morskim
powietrzem i powoli ruszył przed siebie. Nie chciał nadwyrężać swojego ciała,
nie bardzo wiedział, w jakim stanie obecnie było. Nie czuł bólu, chociaż
powinien, zważając na ilość bandaży. Mógłby nawet stwierdzić, że był lekko
pobudzony, to było dość ciekawe uczucie, ale podejrzewał, że Chopper lekko
przesadził z lekami przeciwbólowymi. Stanął przed drzwiami do kuchni i
odetchnął głęboko, by po chwili wejść do środka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro przewrócił się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Minęło
już kilka dni, a Kuk w dalszym ciągu się nie obudził. I nikt nie wiedział
dlaczego, nawet lekarz zaczynał wątpić w swoje słowa. Pomimo wszystko załoga
starała się powrócić do normalności. Władzę w kuchni przejęła Nami z Usoppem, którzy
z trudem zaspokajali ogromny apetyt kapitana. Luffy natomiast kilka razy
dziennie wpadał do gabinetu lekarskiego, sprawdzając, czy przypadkiem blondyn
się nie obudził i próbując wcisnąć mu na siłę kawał mięsa do zjedzenia.
Twierdził, że jak Chopper nie da mu porządnie pojeść, to na pewno się prędko
nie obudzi. Mając już dość przewracania się z boku na bok, usiadł i wyjrzał niemrawo
za okno. Od razu rzuciło mu się w oczy światło dochodzące z kuchni. Westchnął,
pewnie Luffy znów wyżera co może z lodówki. Jeśli tak dalej pójdzie, zapasy
znikną, nim dopłyną na kolejną wyspę. Szybko zszedł na pokład i udał się prosto
do kuchni. Zastanawiał się, czy niedysponowanie kuka sprawiło, że ich kapitan
poczuł się na tyle pewny, by podczas kradzieży jedzenia włączyć światło, czy po
prostu był idiotą. Szermierz pchnął pewnie drzwi i wszedł do środka, nie mając
pojęcia, co go tam czeka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wiesz Luffy, to, że jesteś kapitanem, nie upoważnia cię do
wyżerania zapasów… - Urwał, wręcz wmurowany tym, co zobaczył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dlaczego nic nie stało na swoim miejscu?! Sanji nerwowo zaczął
przekładać wszystko na inne półki. Nie cierpiał, gdy coś zmieniało swoje
położenie, zwłaszcza w jego Kuchni. Dłoń mu lekko zadrżała, gdy usłyszał czyjeś
kroki. Poznał je od razu, na tym statku tylko jeden facet miał taki sposób
chodzenia. Na jego policzki wkradły się rumieńce, gdy w pamięci odtworzył przebieg
ostatnich wydarzeń. Jak on mógł go tak po prostu pocałować?! I co gorsza, jeśli
jego plan się powiódł, to by znaczyło, że…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Podniósł wzrok, gdy z rozmyślań wyrwał go głos
zielonowłosego. Po jego minie stwierdził, że wcale się go nie spodziewał.
Minęła chwila, a oni patrzyli na siebie w milczeniu, napięcie stawało się coraz
cięższe, a jego serce biło jak oszalałe. Nie potrafił powstrzymać napływających
do jego głowy wspomnień i myśli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Powiesz coś…czy będziesz się tak gapić? – Przełknął ślinę,
nie wiedział, czego się spodziewać. Tak naprawdę nie wiedział, czy zdjął
zaklęcie albo czy owe nie pozostawiło po sobie jakichś skutków ubocznych. Brak odpowiedzi
sprawił, że stres, jaki w tym momencie przeżywał, był nieopisany. Jeszcze nigdy
się tak nie czuł…jednocześnie przerażony, zawstydzony i szczęśliwy, że znów może oglądać ten tępy wyraz twarzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak nic nie powiesz, to bóg mi świadkiem, że nakopię ci…Glonie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie wierzę w Boga… - Zoro otrząsnął się z szoku, on tu
naprawdę był. Nie miał żadnych przywidzeń ani halucynacji. Kuk się obudził!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- I pewnie jest ci za to wdzięczny, idioto. – Sanji zamknął
drzwi lodówki, za którymi się schował, nim glon wszedł do środka. Jego serce waliło jak szalone, ale z całych
sił starał się zachować spokój. – Kto by chciał mieć takiego tępaka za
wyznawcę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie jestem… - Zoro drgnął i ruszył w jego stronę. To nie
był czas na jakieś głupie sprzeczki. Stanął przed nim, jego uwadze nie umknęło to, że kuk się cofnął
ani to , że jego policzki pokryły się czerwienią, pewnie miał gorączkę. Pomyślał i zgiął się w
pół tak, że czubek jego głowy był gdzieś na wysokości brzucha kucharza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jeśli wcześniej twarz
go paliła, to w tym momencie płonęła żywym ogniem. Zielone kosmyki lekko
stykały się z jego bandażami, a Marimo milczał. W głowie mu szumiało od natłoku
myśli albo od leków Choppera, nie był pewny. Z minuty na minutę ta chwila
stawała się coraz bardziej krępująca. Czyli co, wszystko wróciło do normy? Znów
go kocha, a to przeprosiny za jego głupie zachowanie…albo za to, że prawie go
zabił?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zielonowłosy przełknął ślinę, nie był dobry w przepraszaniu
i do końca nie był pewny, czy Kuk zrozumiał, że właśnie o to mu chodzi. Może
powinien coś powiedzieć, choć wiedział, że pewnie niewiele to zmieni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz…. – Urwał, gdy ktoś
uderzył go w tył głowy. Nie był to silny cios, raczej pacnięcie otwartą dłonią.
Uniósł wzrok, lekko się denerwując, naprawdę chciał przeprosić, a ten blondyn
nawet tyle nie chciał wysłuchać. Popatrzył na niego i zmarszczył brwi. – Masz
gorączkę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się… - Blondyn drżał lekko – Ktoś mnie prosił, bym
walnął cię w ten pusty łeb… - widząc minę szermierza, odwrócił wzrok, pewnie
wyglądał jak wariat. – Nie mam gorączki…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Bredzisz… dlaczego w ogóle wstałeś? Czy Chopper wie, że
się obudziłeś? – Zoro wyciągnął w jego kierunku dłoń, ale od razu ją cofnął,
gdy zobaczył niepewną minę blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się…- Sanji starał się uspokoić nerwy, co on w
ogóle wyprawia? Obudził się! – Czy wszyscy są cali?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tak… - Zoro przeczesał dłonią włosy, nie był pewien, co
powinien zrobić i powiedzieć. Nie był dobry w takich rzeczach, a Kuk wyglądał na
zdezorientowanego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji nie potrafił powstrzymać uśmiechu wpełzającego na
usta. Udało się, wszyscy byli cali i zdrowi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Kuk?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się… - Zrobił krok do przodu i oparł czoło o ramię
szermierza, przymykając oczy. Poczuł nieopisaną radość i nagły spadek energii.
– Nie pierdol…już w porządku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro nie wierzył w to, co właśnie się działo, Kuk zachowywał
się co najmniej dziwnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co ten Chopper ci podał? – Mruknął, a do jego uszu dotarł
cichy śmiech. Czuł na sobie oddech towarzysza i słyszał bicie jego serca. Spiął
się, nie to żeby nie podobała mu się taka bliskość, ale znając blondyna, zaraz
pewnie dostanie kopa czy coś w tym stylu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie mam pojęcia…ale musiało być mocne… - Chłopak uniósł
lewą dłoń i położył ją na piersi towarzysza, teraz wyraźnie czując, jak szybko
bije jego serce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co robisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie widzisz, Idioto…opieram się, by nie upaść… - Znów się
zaśmiał, zaciskając dłoń na koszuli szermierza. Coś było nie tak, jego ciało
stało się jakby cięższe, a nogi jak z waty. – I upewniam się, czy tu jesteś…jeśli
komuś powiesz, to cię zabiję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jasne…- Zoro westchnął i złapał blondyna za ramiona, by
odsunąć go nieco od siebie. Następnie wziął go na ręce. Mimowolnie uśmiechnął
się pod nosem, gdy blondyn wtulił twarz w jego szyję. – I znów jesteś
księżniczką…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Morda…kaktusie… - Sanji zamknął oczy i westchnął, poczuł
się dziwnie senny, prawdopodobnie leki przestawały działać. – Wiesz…zajarałbym…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, w dalszym ciągu
trzymając Kuka na rękach, i powoli ruszył do gabinetu Choppera, napawając się
chwilą.<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Pewnie i tak jutro nie będziesz pamiętać… - Mruknął do
siebie i musnął delikatnie blond włosy, następnie znikając w gabinecie
lekarskim.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-34135314078770397092017-06-09T23:02:00.001+02:002017-06-09T23:02:58.617+02:00Rozdział 18<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNoSpacing">
<br />
<span style="font-family: times, 'times new roman', serif; font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span><br />
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Młody
kucharz zaciągnął się papierosowym dymem i przytrzymał go w płucach, by
następnie wypuścić szary obłoczek na wolność. Na pozór wyglądał bardzo
spokojnie, doskonale maskował chaos, jaki panował aktualnie w jego głowie.
Nawet na sekundę nie spuszczał z oczu Zoro, który tylko czekał na odpowiedni
moment, by zaatakować. Wypuścił białą katanę z ręki, a ta z brzdękiem upadła na
posadzkę. Przecież nie była mu potrzebna w walce, a brak jakiekolwiek reakcji
glona na ten haniebny czyn dodatkowo go rozzłościł. W normalnej sytuacji…nawet
by mu jej nie pozwolił dotknąć. Niestety to, co tu się działo, nie było
normalne, jak ostatnio wszystko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Poluzował
krawat, na szczęście załoga nie będzie musiała na to patrzeć. Nie miał złudzeń,
doskonale wiedział, że kobieta nie odesłała ich na statek, ale gdziekolwiek
teraz są…na pewno sobie poradzą. On teraz musi ujarzmić bestię i powstrzymać, nim
będzie zmuszony naprawdę zrobić mu krzywdę. W ostatniej chwili uchylił się
przed pierwszym ciosem, odginając się do tyłu, by uniknąć rozcięcia twarzy.
Zapowiadała się naprawdę intensywna walka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Bez
chwili wytchnienia wymieniali się ciosami ku uciesze czarodziejki, która za
każdym razem, gdy obrywał, chichotała wariacko. Sanji musiał przyznać, że
pomimo tego, iż Zoro używał tylko jednego ostrza, walka wcale nie była łatwiejsza.
Ba, mógłby nawet przysiąc, że dwie katany jest łatwiej sparować niż tę jedną.
Uchylił się w bok o sekundę za późno, bo ostrze rozcięło koszulę na ramieniu,
lekko muskając jego skórę. Kurwa! Musi się skupić, bo przegra!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Patrzył,
jak Zoro przygląda się błyszczącemu ostrzu, na którego końcu spływają kropelki
krwi, i z lubieżnym uśmiechem na ustach zlizuje je, a w jego oczach płonie
jeszcze większa dzikość niż do tej pory. Sanji drgnął niespokojnie, co ona mu
zrobiła?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Złowieszczy
śmiech znów wypełnił pomieszczenie, mrożąc krew w żyłach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Ale słodko! Wiedziałam, że jesteście wyjątkowi…i że dostarczycie mi tyle
rozrywki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Cała przyjemność po mojej stronie, o piękna pani… - Sanji już chciał się jej
lekko skłonić, jest dżentelmenem, nie może przecież zapominać o obecności damy,
ale czyjeś kolano skutecznie mu pomogło, wbijając mu się w brzuch. To było
naprawdę głupie z jego strony, upadł na kolana i podparł się jedną ręką, by
całkiem nie upaść. Następny cios wymierzony w twarz nadszedł od razu, wyrzucając
go w powietrze tak, że upadł dopiero po drugiej stronie Sali. Jęknął cicho,
obracając się na bok, nie ma to, jak skopać kopacza. Bardzo bolesna ironia
losu, pomyślał i wypluwając zbierającą się krew w ustach, zaczął się podnosić.
Nie może tak po prostu przegrać, nie jest słabeuszem, a na pewno nie jest słabszy
od niego. To nie było możliwe…więc dlaczego nie potrafił zadać mu porządnego
ciosu. Zoro stał przed nim z kilkoma otarciami i patrzył z tym mordem w oczach,
kiedy on był nieźle sponiewierany i czuł się, jakby miał połamanych kilka
kości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
No nie powiesz mi chyba, że tylko na tyle cię stać? Czy po prostu chcesz
umrzeć? – Kobieta pojawiła się tuż obok niego, owiewając go chłodem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
To tylko rozgrzewka… - Mruknął, starając się coś wymyślić. Walczył z nim i
widział, jak walczy już tyle razy. Nigdy jeszcze nie widział u niego takiego
stylu. Choć zawsze był silny i agresywny jak rozwścieczony byk, to teraz jego
siła przechodziła ludzkie pojęcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Cudowny, prawda… - Srebrnowłosa zaśmiała się pieszczotliwie. – Jak te głupie
ludzkie uczucia potrafią zahamować czyjś rozwój…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Sanji
przełknął ślinę i wytarł krew spod nosa już i tak zniszczonym rękawem koszuli.
To było dokładnie to, brak jakichkolwiek zahamowań sprawiał, że ten tępy glon
był taki silny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Chyba wolałem go jako leniwego tępaka… - Zaśmiał się słabo, powstrzymując
cięcie spodem swojego buta. Musi się ogarnąć i w końcu zacząć walczyć na
poważnie, bo inaczej nie wyjdzie stąd żywy. Zrobił kilka obrotów, ignorując ból
żeber, i przeszedł do ataku. Próbując przeanalizować całą wiedzę, jaką posiadał
na temat czarodziejki. Nie miał pojęcia, czy wyssanie z kogoś uczuć i emocji
jest w ogóle możliwe, ale pewne jest, że w jakiś sposób go kontroluje. Jeśli
jest użytkownikiem jakiegoś szatańskiego owocu, to musi mieć jakieś
ograniczenia. Musi być jakiś sposób, by wyrwać go z tego stanu...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Słyszysz mnie, tępaku?! – W końcu udało mu się zadać na tyle silny cios, by
zwalić przeciwnika z nóg. – Może zacząłbyś w końcu myśleć! – Popatrzył na białą
katanę, która leżała dokładnie tam, gdzie ją zostawił. Mimowolnie pomyślał o
tym przedziwnym śnie i o Kunie stojącej po drugiej stronie linii. – Już
zapomniałeś, kim jesteś i do czego dążysz!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Po
Sali rozchodził się szyderczy śmiech kobiety, wiedział, że jego słowa są
bezcelowe i że i tak nic tym nie osiągnie. Jednak nie potrafił się powstrzymać,
miał ochotę mu nawrzucać za to, co zrobił. Za to, że się poddał bez walki i za
te wszystkie głupie rzeczy, jakie ostatnio zrobił. Że nie potrafił podnieść się
po odrzuceniu, przecież coś takiego nie mogło go tak po prostu pokonać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Zoro
szybko się pozbierał i jak rozwścieczony tygrys rzucił się na niego, w ogóle
nie zwracając uwagi na jego słowa. Kucharz znów z trudem odbijał jego szybkie
cięcia, ale tym razem nie szczędząc ciosów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Pot
zmieszany z krwią spływał mu po twarzy, a oddech diametralnie przyśpieszył. Nie
potrafił powiedzieć, jak długo już trwała ta walka, ale wiedział, że nie
wytrzyma tak długo. Zoro wyglądał na równie zmęczonego, choć i tak był w
lepszym stanie. Był ciekaw, czy załoga była cała…tak bardzo chciałby ich
przeprosić…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Cios
nadszedł niespodziewanie. Moc, z jaką wbił się w ścianę, była tak silna, że
prawie stracił przytomność. Z bólu szumiało mu w głowie, a przeraźliwy wariacki
śmiech przeszywał jego ciało. Miał już tego dość, zaczarowane lustra, inne
światy, magiczne pocałunki i czarownice z piekła rodem… Dlaczego przytrafiają
się im takie absurdalne i niewytłumaczalne…nie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Stanął
na równe nogi i z niedowierzaniem popatrzył na wściekłego Zoro. Brakowało tylko,
by zaniósł się wariackim śmiechem, bo to, co właśnie przyszło mu do głowy, było
irracjonalne. Przełknął ciężko ślinę, doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli
to zrobi, nie będzie już odwrotu, a jeśli się nie uda, to zapewne zginie…musi
podjąć decyzję, nie może wiecznie uciekać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Wystarczy tego… - Kobieta ziewnęła i przeciągnęła się znużona. – Wykończ go, o
mój rycerzu…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Sanji
zrobił kilka koślawych kroków naprzód, teraz już nie było odwrotu. Wszystko
trwało zaledwie kilka sekund. Ból, jaki poczuł w momencie, w którym przeszyło
go ostrze, był niewyobrażalny, jednak nie mógł tego teraz spartolić, musiał
podejść bliżej. Zrobił krok do przodu, nabijając się bardziej na miecz, i
złapał oboma dłońmi twarz Marimo. Nie miał się nad czym zastanawiać, i tak
powoli tracił przytomność. Wbił usta w jego usta, resztką sił przyciągając go
jeszcze bliżej. Pocałunek nie był przyjemny, Sanji czuł tylko pot i własną krew
w ustach oraz coraz większy ból rozlewający się po ciele. Jednak szczerze
pragnął, by to się udało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To
było jak sen i nie, dokładnie tak, jakby był i go nie było równocześnie.
Najgorsze, że to trwało i się nie kończyło. Nie było to złe uczucie, ale dobre
też nie było. Bardzo skomplikowane jak na niego, nie lubił komplikacji, wolał
jak wszystko było jasne i przejrzyste. Gdzie on właściwie był? Nic nie widział
ani nic nie czuł, ale jednak gdzieś musiał być? Istniał, prawda? Nie słyszał
żadnych dźwięków i chyba nie miał ciała…umarł? Ale kiedy? Nie pamiętał, by
walczył albo co ważniejsze umierał. W sumie mało co pamiętał, był tu sam? Może
ktoś też tu był…gdyby tylko miał ciało, mógłby kogoś zawołać, ale kogo? Kim
właściwie był? Myślałem o walce…więc jestem wojownikiem? Nie, jeszcze lepiej, szermierzem
o trzech mieczach. Tym właśnie jestem! Ale dlaczego jestem tu, zamiast być tam?
Wkurzająca sytuacja, która była niezmienna. Czas nie płynął, nie istniał,
chyba, więc stanął w miejscu? Czy to w ogóle możliwe? W końcu coś jednak się
zdarzyło. Wypełniło go przyjemne ciepło, które czuł całym sobą, w końcu był.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Stał
w dziwnej Sali, cały obolały. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie był i co się
działo. Słyszał czyjeś krzyki rozchodzące się po pomieszczeniu…chyba kobiece, a
na ustach co dziwne czuł metaliczny smak krwi, ale i coś więcej…papierosy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Rozejrzał
się energicznie jak wyrwany z transu, pomieszczenie było w opłakanym stanie, a
na środku Sali z bólu zwijała się jakaś kobieta, chciał do niej podejść, jednak
zdał sobie sprawę, że u jego stóp też ktoś leży. Wszędzie było pełno krwi, a
twarz, na którą teraz Zoro patrzył, była biała jak śnieg. Zielonowłosy spojrzał
z przerażeniem na swoje zakrwawione dłonie i miecz, którego nie znał. To nie
była jego krew.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nie…nie, nie, nie – Dłonie zaczęły mu drżeć, a czarny miecz z łoskotem
wylądował na podłodze. W tej samej chwili boczne drzwi otworzyły się z taką
siłą, że wypadły z zawiasów. Do Sali wpadł Luffy, wściekły jak szerszeń.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Gdzie jesteś, wredna Babo! – Zawył, dopiero po chwili zauważając szermierza. –
O Zoro, nic ci nie jest? Gdzie Sa… - Urwał, widząc nieprzytomnego kucharza na
podłodze całego we krwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Popatrzył
na kapitana, na którego twarzy malowała się furia. Coś krzyczał, ale Zoro nie
był w stanie zrozumieć, co właściwie się działo. Nie bronił się przed ciosem,
który wbił go w schody prowadzące na piętro, ani przed kolejną salwą
zasypujących go pięści.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Zostaw go, kretynie! On nie wie, co się dzieje! – Zoro usłyszał znajome krzyki
i chwilę później ciosy ustały. Zoro uchylił powieki i zobaczył, jak
rozwścieczonego kapitana trzyma zarówno Franky, jak i Usopp. –Zoro proszę,
powiedź, że to ty… - Nami pochyliła się nad nim, a coś mokrego skapnęło mu na
twarz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Co z kukiem? - Szepnął i chciał się nieco podnieść, ale w dalszym ciągu
wściekły i siedzący na nim kapitan uniemożliwiał mu poruszanie się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nienawidzę was, półgłówki… - Mruknęła z wyraźną ulgą. – Chopper się nim
zajmuje…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Jak mogłeś! – Wrzeszczał Luffy, próbując się uwolnić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Luffy, nic nie rozumiesz! Uspokój się! To nie Zoro! – Wrzeszczał Usopp,
obejmując kapitana za brzuch. Franky trzymał jego ręce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Co?! To czemu nie mówicie od razu! Już nic nie rozumiem!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Zoro, co się stało? Gdzie Luna? – Nami zdzieliła kapitana pięścią w łeb, a
później pomogła mu się nieco unieść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nie wiem…nic nie pamiętam…teraz się obudziłem…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> **<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
…idiotą! – Nami złapała się krat, ale nie dostrzegła już Sanjiego ani Zoro. –
Cudownie, Sunny to na pewno nie jest! Wredna jędza!!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Chyba zesłała nas do lochów…Luffy, uspokój się, to nic nie da. – Usopp poklepał
kapitana po ramieniu, by przestał się szamotać z zaczarowanymi kratami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">W
odpowiedzi słomiany zaczął żwawo gestykulować rękami i ruszać ustami, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Musimy się stąd wydostać…obudźcie Choppera. – Rudowłosa minęła ich i sama
podeszła do nieprzytomnej Robin. – Nie mam pojęcia, co ci zrobiła, ale musisz
się obudzić i to szybko… - Zaczęła nią lekko potrząsać i klepać po policzku, a
tuż za jej plecami Usopp z Luffym robili to samo lekarzowi, tylko znaczniej
mocniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Wiecie, że próbowaliście już wcześniej i nic to nie dało… - Franky zaczął się
rozglądać, ta dziwna laska całkowicie go rozbroiła, a do tego zostało mu tylko
pół butelki coli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Jak masz lepszy pomysł, to wal śmiało… - Warknęła dziewczyna, załamując ręce. –
Mam złe przeczucia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Jak my wszyscy… - Usopp zaczął przeszukiwać plecak Choppera, a kapitan właśnie
próbował włożyć mu palec do nosa, co nie dało żadnego rezultatu, ale bardzo go
rozśmieszyło. – Jakieś leki, bandaże, strzykawki… nie wiem, czy jakakolwiek z
tych rzeczy ich obudzi. – Snajper popatrzył na nagle poruszonego kapitana. –
Nie…nie wbijemy mu tej wielkiej igły w tyłek, idioto.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Mina
kapitana wyrażała ogromny zawód, był zdania, że to idealny pomysł na
przebudzenie towarzysza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Mam pomysł! – Cieśla wyciągnął resztkę coli ze swojego schowka i podał Nami. –
Dawaj, niech wypije…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Żyłka
irytacji na czole nawigatorki zaczęła intensywnie pulsować, co zwiastowało
nagły wybuch.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Powaliło was do reszty!? Wiecie, że to poważna sprawa! Nie możemy tracić czasu
na pierdoły, tylko się stąd jak najszybciej wydostać! Oni liczą na naszą pomoc…
- Nami zaczęła żwawo wymachiwać otwartą butelką przed twarzą przyjaciółki, w
dalszym ciągu krzycząc. Była tak wściekła, że nawet nie zauważyła, gdy towarzyszka
odzyskała przytomność. – Nie wiemy, co ona zrobiła z Zoro, ale jeśli to, co tym
wszystkim innym ludziom, to Sanji ma poważne kłopoty! Dociera to do tych
waszych pustych łbów!? – Odwróciła się, by kolejny raz spoliczkować panią
archeolog i w końcu do niej dotarło. – Robin!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Proszę, zabierz mi to sprzed twarzy… - Nieprzyjemnie popatrzyła na płyn w
butelce, a później rozejrzała się. – Mniemam, że coś mnie ominęło…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nami
z niedowierzaniem spojrzała na colę i na Franky’ego, a zaraz potem na
nieprzytomnego lekarza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Kłujcie go w tyłek…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Kapitanowi
nie trzeba było dwa razy powtarzać, nie minęła nawet chwila, a już słyszeli
przeraźliwy wrzask Choppera rozchodzący się po pomieszczeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Wybacz Choppi, nie mieliśmy innego wyjścia… - Jęczał Usopp, chowając się za
roześmianym kapitanem przed wściekłym reniferem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Wiecie, jak to boli!! Dlaczego w ogóle dotykacie moich rzeczy bez pytania!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
To teraz nieważne…musimy rozwalić tę klatkę. Jakieś pomysły, Robin?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nie widzę zamka, więc klucza pewnie też nie ma…niesamowite tworzywo, jeszcze
nigdy takiego nie spotkałam. Wygląda na niezwykle trwały materiał, pewnie
dodatkowo wzmocniony przez moce czarodziejki. Prawdopodobnie jedynie ona może
nas uwolnić, co grozi nam śmiercią z braku wody i pożywienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nie na taką odpowiedź liczyłam… - Nami zwiesiła zawiedziona głowę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Można też pokonać wiedźmę. Podejrzewam, że wtedy zaklęcie też przestanie
działać. – Kobieta dotknęła kolejny raz prętów z zafascynowaniem, a po chwili
włożyła dłoń w przestrzeń pomiędzy prętami, która była całkowicie pusta. –
Znalazłam słaby punkt, ta klatka nie jest przygotowana na kogoś z mocami… -
Popatrzyła wymownie na Nami, a później na Kapitana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Boże, faktycznie! – Nami przyklasnęła w dłonie, jakby dostała właśnie
olśnienia. Złapała Kapitana i przyciągnęła do krat, przekładając mu dłoń między
prętami. – Na co czekasz? Przełaź, gumiaku!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Luffy
chciał zaprotestować, bo przestrzeń pomiędzy prętami była stanowczo zbyt mała,
by się mógł przez nią przecisnąć, ale nie mógł nic powiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Ja ci pomogę, Nami! – Zawołał Chopper, gryząc już jedną ze swoich żółtych kulek
i przybierając ludzką postać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Świetnie! Daj z siebie wszystko!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Kilka
uderzeń później…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Doskonale się spisałeś… - Robin poklepała małego renifera po czapce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Daj spokój, głupolu… - Chopper zaczął dziwnie się wyginać, udając, że wcale się
nie cieszy z takich pochwał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nami
przewróciła oczami i popatrzyła na leżącego na podłodze kapitana po drugiej
stronie klatki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Luffy, teraz idź i rozwal tę wredną babę, ale jeśli spotkasz na swojej drodze
Zoro, to uważaj, on nie jest teraz po naszej stronie, jakby się stawiał, to
walcz, ale pamiętaj, by… - Przewróciła oczami, bo Luffy zdążył wybiec, nim
dokończyła zdanie. - nie zrobić mu krzywdy, bo zapewne nie wie, co robi…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Czyli teraz pozostaje nam czekać? – Usopp westchnął zrezygnowany i usiadł na
podłodze. – Myślicie, że oni naprawdę walczą?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
O to się boję…nie wiemy do końca, co zrobiła Zoro… - Nami też usiadła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Jeśli jest pod kontrolą czarodziejki, będzie w stanie zabić kucharza bez
mrugnięcia okiem. – Robin rozwiała wszelkie wątpliwości swym pesymistycznym
stwierdzeniem. Po czym nastała nieprzyjemna cisza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Myślicie, że Luffy wie, gdzie biec? – Dodał Franky, wprowadzając jeszcze
bardziej grobową atmosferę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Nami
westchnęła i oparła się plecami o kraty, które dokładnie w tym samym momencie
zniknęły, sprawiając, że poleciała dalej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Co jest!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Klatka zniknęła! – Wrzasnął Usopp, podrywając się z podłogi. – Luffy’emu się
udało!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Nie… za szybko, nie zdążyłby jej pokonać… - Robin popatrzyła po wszystkich, a
gdzieś nad ich głowami rozległ się głuchy ryk wściekłego kapitana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">-
Idziemy… - Mruknęła Nami, a wszyscy zgodnie jej przytaknęli i wybiegli z
pomieszczenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">To,
co zastali na górze zmroziło im krew w żyłach. Chopper, nie wahając się ani
chwili, pobiegł w stronę Sanjiego. Razem z nim udała się Robin, a Nami, Franky
i Usopp pobiegli w stronę rozwścieczonego Luffy’ego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Młody
lekarz, gdy tylko znalazł się przy blondynie, zaczął sprawdzać czynności
życiowe. Był przerażony, bo wokół było mnóstwo krwi, ale wyczuł tętno oraz
nierówny oddech przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">-
Robin, uciskaj ranę… muszę powstrzymać krwawienie…musimy natychmiast znaleźć się
na statku, potrzebuje krwi…w przeciwnym razie umrze.</span></div>
</div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-1426637224453928802017-05-26T20:20:00.003+02:002017-05-29T11:50:45.596+02:00Rozdział 17<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Hej wszystkim.</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Obiecuje poprawę:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zapraszam również na kolejny rozdział, mam nadzieje że się wam spodoba:D</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Jeśli nie...proszę mnie nie bić...:p</span><br />
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">W głębi serca</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"> <b>~~~</b></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nami~swan, Robin~chan! - Młody kucharz z gracją zszedł
po schodach na pokryty zielenią pokład, w jednej ręce trzymając srebrną tacę z
kolorowymi drinkami, a w drugiej zapalonego papierosa. Tanecznym krokiem
podszedł do dziewczyn, siedzących w strojach kąpielowych pod parasolem. -
Zrobiłem specjalnie dla was orzeźwiające drinki! - Podał przyjaciółkom napoje,
kłaniając się z gracją zawodowego kelnera, równocześnie chowając za plecami
papierosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dziękuję, Sanji-kun - Nami przyjęła napój, uśmiechając
się. Chłopak oszalał ze szczęścia, jego ciało zaczęło dziwnie falować, a w oczach
pojawiły się różowe serduszka. Jednak szybko został sprowadzony na ziemię jednym
wrednym prychnięciem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Coś mówiłeś, padalcu? - Sanji pochylił się nad szermierzem,
który podnosił te swoje sztangi, i zaciągnął się papierosowym dymem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Zdawało ci się, pokręcona brewko. - Zoro odwzajemnił
spojrzenie w każdej chwili gotów na wyprowadzenie ataku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanjiii! Ja też chcę pić! - Kapitan wskoczył na plecy
kucharza, prawie zwalając go z nóg.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co robisz, imbecylu!? Nakopać ci do tego gównianego
zadka!? - Sanji próbował się otrzepać, by zrzucić z siebie Luffy’ego, ale
niestety przyssał się do jego pleców jak zawodowa przyssawka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I ja! Ja też chcę! - Zawołał uradowany Chopper,
podbiegając do nich, i złapał kucharza za nogawkę spodni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji westchnął zrezygnowany, ale w duchu się uśmiechał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dla was darmozjady jest w kuchni...lemoniada.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jeee! - Luffy zeskoczył z jego pleców i pobiegł po
schodach na górę, a tuż za nim Chopper.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji popatrzył, jak Zoro obala jednym haustem butelkę
wina, jego wina. Skrzywił się i spiorunował go spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co się gapisz, głupia brewko?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie gapię się… ale dla odmiany mógłbyś się napić czegoś
innego, zamiast spijać wino, którego używam do gotowania... - Warknął,
zabierając mu pustą butelkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Piję to, na co mam ochotę...brwiasty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Szybka wymiana spojrzeń, błysk mieczy przecinających
powietrze i czerń butów. Tylko to było widać, gdy chłopaki zaczęli toczyć swój
bój. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Impreza! - Zawołał kapitan późnym popołudniem, gdy żar
słoneczka nieco opadł. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Luffy, imprezowaliśmy wczoraj...i przedwczoraj… -
Westchnęła nawigatorka, ale widząc entuzjazm kapitana, szybko zrezygnowała z
wybicia mu tego pomysłu z głowy. Nie trzeba było dużo, by załoga zaczęła się
wesoło bawić. W ostatnim czasie mieli wiele powodów do świętowania. Bezpieczne
odzyskanie Robin-chan i wypłyniecie w morze na nowym, niesamowitym statku. Tak,
Sanji doskonale zdawał sobie z tego sprawę, więc tym razem postanowił
zabezpieczyć się wcześniej i przygotować dość sporo przekąsek i pieczone mięso
dla kapitana. Teraz mógł na spokojnie uczestniczyć w zabawie razem z załogą, a
zwłaszcza z Nami-san i Robin-chan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Wesołego śpiewania i wygłupów nie było końca,
przynajmniej tak mogłoby się niektórym wydawać.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Namiii~swan! Pozwól, że utulę cię do snu... - Wołał
wstawiony i poruszony kucharz, gdy dziewczyny oznajmiły, że idą się położyć.
Niestety wypowiedź przerwało mu bliskie spotkanie z podłożem, gdy wyłożył się
jak długi, potykając o własne nogi, dosłownie na oczach szermierza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ktoś tu ma słabą głowę nie tylko do kobiet... - Zakpił
szermierz, popijając Sake prosto z butelki. Gdy roześmiane dziewczyny zniknęły
w swojej kajucie, na pokładzie pozostał przytomny tylko on i nietrzeźwy
Kuk. Westchnął, takim oto sposobem znów
wrobili go w nocną wartę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Morda, kaktusie... - Sanji obrócił głowę i popatrzył na
towarzysza zaciekawiony. Z tej pozycji miał doskonały widok na długą bliznę,
która zdobiła ciało zarozumiałego szermierza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co się tak gapisz, zboczona brewko?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Myślę... - Sanji podniósł się, by po chwili spocząć tuż
obok zaskoczonego towarzysza. - O dniu, w którym się poznaliśmy. - Wyciągnął mu
butelkę z ręki i upił spory łyk, o dziwo nie napotkał sprzeciwu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Upiłeś się...głupi kuku... - Zoro mimowolnie potarł
bliznę dłonią, bardzo ją lubił, ale do wydarzenia, w którym ją zdobył, mało
kiedy wracał. Te wspomnienia kojarzyły mu się tylko z porażką i złożeniem
kolejnej obietnicy, a nie z dniem, w którym poznał tego irytującego zboczonego
kucharza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wcale nie... - I jak na niepotwierdzenie swoich słów
czknął głośno, co zostało skomentowane śmiechem zielonowłosego. -Oj zamknij się,
morska roślino! - Prychnął i oblał się rumieńcem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nastała cisza przerywana tylko odgłosami morza i
stukotami żagli. Blondyn popijał z butelki, której nie zamierzał oddać
szermierzowi i który wcale nie poprosił o jej zwrot. To dziwne, ale nie mniej
przyjemne, siedzieć sobie w ciszy obok Zoro, dokładnie z tym samym, z którym na
co dzień drze koty. W pewnym momencie nawet pomyślał, że towarzysz usnął i
dlatego sobie nie poszedł, ale okazało się, że ciche pochrapywanie należało do
kapitana, który leżał nieopodal nich. Z ukosa popatrzył na męską twarz
przyjaciela, który wpatrywał się obojętnie w rozgwieżdżone niebo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz, wtedy... - Tu Sanji popatrzył na bliznę. -
Zrobiłeś na mnie ogromne wrażenie...mało kto wolałby dać się zabić niż
przegrać... - Chłopak podniósł wzrok i napotkał zdziwione spojrzenie Marimo. -
A później i tak się okazało, że jesteś skończonym dupkiem... - Zaśmiał się
wesoło, chyba nie potrafił prawić komplementów facetom czy jakimś morskim Algom.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Zmierzasz do czegoś, czy to tylko pijacki bełkot? -
Wyciągnął rękę, by zabrać butelkę trunku. – Tobie już chyba wystarczy...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanjiemu szumiało w głowie, ale doskonale uchwycił
moment, gdy szermierz złapał butelkę. Nie puścił jej, tylko ze śmiechem na
ustach wykorzystał moment na wskoczenie zaskoczonemu Marimo na kolana. Teraz, siedząc
okrakiem na jego wyprostowanych nogach, miał doskonały widok na jego twarz i
bliznę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To jak to z tobą jest? Jesteś fajny, czy jesteś
skończonym dupkiem? Bo chyba nie jestem pewny... - Sanji przejechał dłonią po
umięśnionym torsie towarzysza, opuszkami palców zahaczając o bliznę. Dopiero po
chwili zdał sobie sprawę, że dotyka w taki sposób Zoro pierwszy raz i że jest
to całkiem przyjemne. Dziwiło go, że pomimo tego, iż słońce dawno już zaszło,
to jego skóra ciągle była gorąca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz, że waśnie mnie macasz? Nie jestem dziewczyną, jakbyś
nie zauważył...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiem... - Uniósł wzrok oszołomiony całym tym
wydarzeniem. - Nie da się nie zauważyć…nie masz cycków... - Zaśmiał się i znów
głośno czknął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Złaź ze mnie, idioto... jutro będziesz żałować tych głupich
żartów... - Zoro odwrócił wzrok, bliskość kuka sprawiała, że czuł się dziwnie
niekomfortowo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Więc zrób coś, co sprawi, że jutro będzie ci równie
głupio... - Sanji zbliżył twarz to twarzy przyjaciela, zaglądając mu głęboko w
oczy, uprzednio nieporadnie odkładając pustą butelkę obok nich. - Zrób to...
wiem, że chcesz... - Jego dłonie przejechały po gorącym ciele towarzysza, by
następnie minąć szyję i wsunąć się w krótkie zielone kosmyki. Ta bliskość, choć
przyjemna, nie trwała jednak długo, bo
Marimo złapał go za nadgarstki i uniemożliwił zrobienie czegoś, co właśnie
planował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Oszalałeś?! -Warknął, ale zawód, jaki zobaczył w oczach
kuka, sprawił, że i na jego twarz wkradły się rumieńce. Co tu się właśnie
wyprawia? Nie potrafił pojąć, jak doszło do takiej chorej sytuacji. Czy ten zboczony blondyn właśnie próbował go
pocałować? To jakiś kiepski żart?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ze zdumieniem obserwował jego intensywnie rumianą twarz,
starając się ignorować gorący oddech łaskoczący go po szyi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Chyba tak…bo chcę, byś się ze mną całował…tu i teraz… -
Chłopakowi szumiało coraz bardziej w głowie, a serce waliło jak oszalałe.
Starał się nie stracić przytomności i intensywnie wpatrywał się w Zoro. To
zadziwiające, jak bardzo ten zielony kosmita zamieszał w jego życiu. Tym swoim irracjonalnym
zachowaniem sprawił, że ktoś taki jak on, ubóstwiający kobiety, spojrzy w taki
sposób na drugiego faceta. A teraz? Czuł na sobie gorący oddech drugiego
mężczyzny i sam nie potrafił uwierzyć, jaką sprawia mu to przyjemność. Paliła
go twarz, a spodnie zrobiły się nieco za ciasne.</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><o:p><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> </span></o:p><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- To wcale nie jest śmieszne... - Zoro spróbował go z
siebie zrzucić. Wcale nie podobało mu się to, co mówił kuk, ani to, jak
reagowało jego ciało, gdy go dotykał. Jednak jedyne co osiągnął to to, że teraz
wisiał nad towarzyszem, wspierając się dłońmi po obu stronach jego głowy, a on
wczepił się w jego rozpiętą koszulę. - Puść mnie... - Chciał zabrzmieć
przekonywająco, ale chyba mu nie wyszło. Z łatwością mógłby się uwolnić od blondyna,
lecz zamiast tego wpatrywał się w zazwyczaj bladą skórę, która pokryta była
teraz szkarłatnymi rumieńcami, i w mętne spojrzenie niebieskich oczu.</span></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><o:p><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> </span></o:p><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">- Zo...ro... - Szepnął cicho, walcząc ze zmęczeniem i
przymykającymi się oczami. - Na...prawdę...cię…lubię…</span></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Uścisk zelżał, a ręce z cichym brzdękiem opadły na podłogę.
Sanji zasnął, wypowiadając ostanie słowa prawie bezdźwięcznie, ale Zoro
doskonale wiedział, co blondyn właśnie powiedział. Wstał, zostawiając upitego
towarzysza na miękkiej trawie, i udał się do łazienki, pozornie spokojny.
Dopiero gdy tam dotarł, o dziwo za pierwszym razem, i popatrzył na swoje
oblicze w lustrze, zrozumiał, dlaczego paliła go cała twarz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Chyba sobie żartujesz...? - Mruknął sam do siebie i
obmył twarz lodowatą wodą. - Przecież to Kuk...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanji-kun, czy wszystko w porządku?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Chcę umrzeć... - Jęknął, nim zdał sobie sprawę, kto do
niego mówi, jednak chichoty obu pań nieco go otrzeźwiły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie chcę cię martwić, ale niedługo obudzi się Luffy i
pewnie sam się obsłuży, jeśli nie zrobisz śniadania...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji otworzył oczy i poderwał się, stając na równe nogi.
Od razu pożałował swojego czynu, bo żołądek wywinął koziołka, a głowa chciała
mu pęknąć. Co on wczoraj pił?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Popatrzył na dziewczyny i z chęcią zapadłby się pod ziemię,
czuł się okropnie i na pewno też tak wglądał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Każdemu się może zdarzyć... - Powiedziała Robin widocznie rozbawiona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"> Wysilając się z
całych sił, przeprosił dziewczyny i szybko udał się do kuchni. Otworzył drzwi i
doznał kolejnego szoku, w jego kuchni stał Marimo i trzymał szklankę z wodą. Podlewa
się czy co? Jakim cudem ta Alga wstała przed nim? Ich spojrzenia się spotkały i chłopak poczuł
się dziwnie nie na miejscu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co się gapisz? Jazda z kuchni, bo muszę zrobić
śniadanie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro z trzaskiem odstawił szklankę i ruszył do wyjścia,
nie odpowiadając kukowi, tylko patrząc na niego z wściekłością. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji minął go, zajmując miejsce przy kuchennych blatach,
i udał, że nie zauważył jego dziwnego zachowania. Dopiero gdy drzwi zamknęły
się za nim z trzaskiem, obejrzał się zaciekawiony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- A tego co ugryzło? - Spytał sam siebie, po czym nalał
sobie wody. Czuł się tak fatalnie, a z wczoraj nie pamiętał kompletnie nic. –
Jak mogłem się tak spić…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"> <b> ~~~</b></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ktoś wyjątkowo sobie z nich zakpił. Sanji przełknął
ciężko ślinę, gdy patrzył, jak Zoro w czarnym jak noc kostiumie ze złotymi
dodatkami schodzi po schodach. Przy pasie miał przypiętą jedną katanę, którą
Sanji pierwszy raz widział, a jego spojrzenie było całkowicie puste. Dokładnie
tak jak wyraz jego twarzy, który nie zdradzał żadnych emocji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I jak? Trochę go odpicowałam...te jego szmaty nie
ukazywały w pełni jego walorów. - Zaśmiała się złowieszczo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji obejrzał się na załogę i drgnął, gdy znów przy uchu
usłyszał szyderczy śmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wspominałam, że życzę sobie pojedynku na śmieć i życie?
– Kobieta wyminęła znowu blondyna i machnęła ręką w stronę zielonowłosego
mężczyzny, który od razu ruszył na dół po schodach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Więc to twój rycerz…? – Sanji popatrzył na kobietę,
próbując zachować spokój. Co wcale nie było takie proste. Co powinien teraz
zrobić?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tak, cudowny, prawda? – Kobieta pojawiła się koło zielonowłosego,
obejmując go za ramiona i patrząc z rozbawieniem na blondyna. – Ale myślę, że
już go znasz, Sanji-chan. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Na twarzy Zoro wykwitł złowieszczy uśmiech, a swoje zimne
spojrzenie wycelował prosto w kucharza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanjiego zmroziło, jeszcze nigdy nie widział go takiego,
zupełnie tak jakby stała przed nim dzika bestia, a nie ten gloniasty półgłówek.
Obejrzał się na przyjaciół uwięzionych w klatce, teraz nawet Luffy przestał się
szamotać i patrzył na Zoro, nie rozumiejąc jego zachowania. Nami trzymała nieprzytomnego
Choppera, a Franky Robin-chan, która również
była nieprzytomna. Sytuacja nie
wyglądała za ciekawie, musiał szybko coś wymyślić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie wierzę, że
tak nisko upadłeś, by zdradzić załogę… - Odezwał się w końcu, ale jedyne co mu
odpowiedziało, to szyderczy śmiech kobiety.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Słodkie, ale twoje słowa nic nie zmienią, on cię nie
słyszy…teraz to tylko demon pragnący sprawiać ból i żądny rozlewu krwi. Nie ma
w nim już ani krzty człowieczeństwa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ukradłaś… - Sanji ścisnął mocniej białą katanę, patrząc
w twarz towarzysza. Jego czarne oczy przewiercały go na wylot, jakby szukały
słabych punktów, w które mógłby się wgryźć i rozerwać na strzępy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- O nie, nie, nie, skarbie...sam mi je oddał! –
Pomieszczenie kolejny raz wypełniło się szaleńczym śmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji przełknął ślinę, ktoś naprawdę lubi sobie z niego
żartować, tylko dlaczego jego te żarty nie śmieszą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">-Dobrze, panienko…ale ja też mam warunek… - Sanji odpalił
papierosa, od razu zaciągając się nim. – Jeśli chcesz przedstawienia, będziesz
je miała, ale ich… - Wycelował zapalonym papierosem w klatkę z resztą załogi. –
Odeślij z powrotem na statek…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Kobieta znów nagle znalazła się przed młodym kucharzem,
przyglądając mu się z uśmiechem zadowolenia na ustach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jaki zuchwały. Skąd pomysł, że się zgodzę? Mogłabym cię
zgnieść jak robaka…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I pozwoliłbym ci na to, o pani… - Sanji uśmiechnął się
czarująco, co lekko zdziwiło kobietę. – Ale oboje wiemy, że tego nie zrobisz…bo
pragniesz rozrywki, którą ci zapewnię, o ile będziesz na tyle łaskawa i
spełnisz moją prośbę… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- A jeśli się nie zgodzę? – Luna skrzyżowała ręce na
piersi, unosząc lekko brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Na pewno zrobię coś, co nie będzie ci na rękę… - Sanji
ścisnął mocniej białą katanę, nie spuszczając kobiety z oczu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dobrze! – Na jej twarz znów powrócił szaleńczy uśmiech.
– Niech i tak będzie! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie Sanji, nie bądź… – Krzyknęła Nami, ale nie było
dane jej dokończyć, bo cała klatka wraz z załogą zniknęła.</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No to zaczynajcie… - Kobieta zasiadła na swoim tronie,
zakładając nogę na nogę. – Pojedynek na śmierć i życie…</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p></o:p></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-15827494982710164772017-05-17T21:59:00.000+02:002017-05-17T21:59:29.943+02:00Rozdział 16<div class="MsoNoSpacing">
<div class="MsoNoSpacing">
<br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Robin popatrzyła na zebranych swym demonicznym wzrokiem i
po chwili odchrząknęła znacząco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Według informacji, które zdobyłam, wychodzi na to, że
dziewczyna, którą spotkaliśmy w mieście…nie była taka zwyczajna i chyba po raz
kolejny mamy do czynienia z magią… - Tu spojrzała bezpośrednio na Sanjiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co masz na myśli, Robin? – Nami ziewnęła i potarła
zaspane oczy, nie była przygotowana na tak gwałtowne wybudzenie ze snu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To, że prawdopodobnie spotkaliśmy czarownicę… -
Odpowiedziała spokojnie, wywołując tym poruszenie towarzyszów. Pomijając
kapitana, który jako jedyny smacznie spał na siedząco. – W książce napisano, że Czarodziejka Luna żyła
na tej wyspie jakieś dwa wieki temu i
była dobra. Pomagała ludziom uporać się z niechcianymi uczuciami, po prostu je
wchłaniając…ale z nieznanych przyczyn nagle się zmieniła i stała się zła. Osoby,
które przychodziły do niej po pomoc, zostawały okradzione z wszelkich uczuć i
emocji…stając się jej marionetkami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Żartujesz… - Usopp wpadł jej w słowo, jego ciało drżało,
odkąd z ust kobiety padło słowo czarownica.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Niestety nie… napisano również, że osoby zaczarowane musiały zgodzić się
dobrowolnie… na „uleczenie”, by kobieta mogła ich oczarować. Podejrzewam, że
jej moce musiały mieć jakieś ograniczenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Czyli co? Zżarła jakiś super diabelski owoc? – Franky
zaczesywał swoje błękitne włosy do tyłu, tworząc nową fryzurę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Możliwe, ale niekoniecznie… nigdzie nie wspomniano ani
słowem o diabelskich owocach…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Robin, ale dwa wieki temu… - Nami popatrzyła na Sanjiego,
który nie spuszczał wzroku z mieczy Zoro. – To niemożliwe, by ktoś żył tak
długo…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Spójrzcie tutaj… - Robin pokazała im rysunek z książki,
który przedstawiał portret Czarodziejki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji popatrzył na obrazek, nie mógł zaprzeczyć, że do złudzenia przypominał dziewczynę, którą
wczoraj poznali. Przecież to niemożliwe,
by ktoś taki jak Zoro, który nie ufa nikomu, tak łatwo by pozwolił obcej osobie
grzebać w swoich uczuciach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Faktycznie podobna, nawet naszyjnik ten sam… - Usopp
wziął do rąk książkę, przyglądając się ilustracji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jeśli chodzi o naszyjnik…podejrzewam, że to on jest
źródłem jej mocy, nie wiem czy zauważyliście, ale zmienia kolor…był niebieski,
dziś rano zielony, a na obrazie w tutejszej bibliotece wisi obraz, na którym
jest różowy, myślę że to ma znaczenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Mieszkała w rezydencji na wzgórzu, za lasem – Mruknął
Usopp, przeglądając książkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co zrobimy? Zoro dalej nie ma… - Chopper popatrzył
przerażony na drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Myślicie, że go opętała? – Nami rozbudziła się już
całkiem, czego nie można było powiedzieć o Luffym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tego się obawiam…był idealnym celem, biorąc pod uwagę
ostatnie wydarzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji drgnął, czyli to wszystko jego wina? Głupoty, ta
cała historia była mało prawdopodobna. Przecież to Zoro, pewnie się zgubił albo
siedzi w barze i chla.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No chyba nie myślicie, że byłby na tyle głupi... -
Odezwał się w końcu, wstając od stołu, przy którym siedzieli wszyscy i
skierował się do kuchni. - Przecież to Marimo...on nie ufa obcym. Pewnie się
zgubił w lesie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"> - Racja, to do
niego niepodobne. - Przyznał Franky. -
Ciekawa opowieść, ale skąd pewność, że ta Luna to ta cała czarodziejka? Niezła
by była z niej laska jak na taki wiek…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiecie… - Jęknął Usopp, patrząc z przerażeniem na
kapitana i odkładając książkę na stół. – Lepiej go obudźmy, Robin ma rację,
powinniśmy poszukać Zoro.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie wyrobię z wami...jak naprawdę jest zaczarowany i to
wszystko prawda, to pewnie polazł do jej domu na wzgórzu... - Nami wstała i
trzepnęła kapitana w głowę z taką siłą, że uderzył twarzą w stół i od razu się obudził.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Za co!? – Jęknął, łapiąc się za sporych rozmiarów guza,
który wykwitł mu na czole.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wstawaj, idioto! Twojego szermierza ma w łapskach jakaś
wredna wiedźma, która wysysa z niego emocje. Musisz iść go ratować, bo nic z
niego nie zostanie, rozumiesz?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co...? - Luffy podrapał się
po głowie, robiąc typową minę idioty. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ta dziewczyna, którą poznaliśmy wczoraj...zjada Zoro od
środka. Pomyśleliśmy, że przydałaby mu się nasza pomoc...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Fuuuuj! To nienormalne! Czemu nie mówiliście od razu!
Trzeba ruszać! - Kapitan wstał i nie pytając nawet o szczegóły, wypadł z
pomieszczenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No pięknie, idiota nawet nie wie, gdzie iść! - Nami
westchnęła zrezygnowana i popatrzyła na resztę załogi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Myślę, że właśnie dostałem ataku jakiejś dziwnej
choroby... antywiedźmiozy...może zostanę i popilnuję statku... <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nami złapała go za ucho i popatrzyła gniewnie, nim chłopak
zaczął się zwijać niby z bólu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nawet o tym nie myśl! Twój pomysł, by iść go poszukać,
więc ruszaj tyłek, zanim ci do niego nakopię. A ty, Sanji-kun…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ja nie idę... – Odezwał się, nim Nami zdążyła dokończyć
zdanie. Stał przy zmywaku i wycierał szmatką jeden ze swoich porcelanowych
talerzy, usilnie starając się nie patrzeć na swoich towarzyszy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nastała cisza, nawet zwarty i gotowy Chopper zatrzymał
się w drzwiach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanji... - Odezwała się spokojnie Robin, powstrzymując dłonią towarzyszkę przed
następnym wybuchem złości. – Rozumiemy, że jesteście pokłóceni, ale to naprawdę
poważna sprawa...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie... - Sanji popatrzył na nich poważnie, a żołądek
wywinął koziołka. - Nie wierzę, że byłby na tyle głupi...a jeśli tak...to nie
jestem kimś, kto powinien iść go ratować. - Odwrócił wzrok. - Zostanę i
popilnuję statku...pewnie znajdziecie go błądzącego po lesie albo chlającego w
barze…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Normalnie nie wytrzymam z wami, debile! – Warknęła Nami i pociągnęła
Robin i Usoppa do wyjścia wściekła jak
szerszeń. – Obejdziemy się bez twojej pomocy….<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nie trwało długo, by ze zdenerwowania żołądek podchodził
mu do gardła, a wnętrzności skręcały się boleśnie w środku. Wyciągnął dłoń, by dotknąć białej katany. Gdy
już miał przesunąć po niej opuszkami palców, nagle się zatrzymał. Co on
wyprawia? Siedzi tu i gapi się na te trzy ostrza spokojnie<span class="MsoCommentReference"><span style="font-size: 8.0pt;"> </span></span>spoczywające
w<span class="MsoCommentReference"><span style="font-size: 8.0pt;"> </span></span> swoich pochwach, zamiast być razem z załogą.
Jak on mógł puścić w ogóle dziewczyny same? Zwariował? Przecież jeśli to
wszystko jest prawdą, to ich przeciwnikiem będzie potężna czarodziejka! A Luffy
pobiegł przodem, nawet nie zwracając uwagi na cokolwiek. Jak zwykle. Westchnął, cofnął dłoń i położył głowę na
barowym blacie. Przecież to niemożliwe, Marimo jest idiotą, ale nigdy by nie poszedł
na coś takiego. Nie pozwoliłby obcej osobie grzebać w swoich uczuciach, nawet
tak porąbanych. To wojownik, nie odpuściłby w taki
sposób....to...nie...możliwe...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji rozejrzał się, a jego ciało ogarnął niepokój.
Wszędzie było biało, tak przeraźliwie biało, a pomieszczenie nie miało końca.
Pusta przestrzeń i on...sam. Chciał
pobiec przed siebie, ale ze zgrozą stwierdził, że nie może się ruszyć. Co się
działo? Gdzie on był? Dlaczego był sam? Gdzie załoga....<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Odepchnął ją...całą załogę, i to dlaczego? Przez durnego
glona, który...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Oni nie rozumieją! Myślą, że to takie proste...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">On nie chce przekraczać tej granicy...to chore...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zamrugał, kilka kroków przed nim na podłodze pojawiła się
zielona linia rozciągająca się aż po horyzont. A za nią ktoś się zjawił. Już
nie był sam, ale kim była ta dziewczynka? Mógłby przysiąc, że już ją kiedyś
widział, ale nie potrafił sobie przypomnieć gdzie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Popatrzył niepewnie w jej oczy i przyjrzał się zadziornej
minie. Teraz wiedział, kim była, ale co ona tu robiła? Nie powinno jej tu być, gdziekolwiek się
znajdowali.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Dziewczyna popatrzyła na linię i znów na niego, tym razem
z politowaniem. Chciał do niej podejść i odezwać się. Dowiedzieć się, gdzie są
i dlaczego? Ale nie potrafił zrobić nawet kroku, tak jakby coś go trzymało i nie pozwalało ruszyć
dalej. Obejrzał się, ale niczego ani nikogo nie zobaczył, jednak uczucie nie zniknęło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Znów popatrzył na dziewczynkę, która spacerowała tam i z
powrotem wzdłuż linii, z niezadowoloną miną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Była na niego zła? Dlaczego, przecież tak naprawdę nigdy
się nie poznali i nigdy się nie poznają...ona chyba nie żyła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nic nie rozumiała! Nie mógł przekroczyć tej linii.
Wiedział, że to tylko parę kroków, ale
nie potrafił ich zrobić. Coś ciągnęło go do tyłu...tyle kłamstw...niedopowiedzeń…
strach...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Cofnął się, a dziewczynka za linią wyglądała, jakby chciała
zabić go wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Mógł się cofnąć i odejść jak najdalej od tej cholernej
linii. Wystarczyło tylko uciec i porzucić wszystko, bo świat po drugiej stronie
linii nie ma prawa bytu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Złapał się za głowę i znów spojrzał na dziewczynę. Co
ciekawe nie odwzajemniła spojrzenia, tylko patrzyła w górę. Podążył za jej
wzrokiem i zamarł. Co to było? Jego życie? Nie, to wspomnienia...jego własne...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Rozglądał się, oglądając sceny przedstawiające jego
minione życie. Było tu wszystko, nawet te odległe wspomnienia, o których nie
chciał pamiętać. Odwrócił się od nich i dotarło do niego, że znów może się
swobodnie poruszać. Zaczął iść, przyglądając się ostatnim wydarzeniom, zatrzymał się, gdy zobaczył samego siebie
wtulającego się w Roronoę. Pamiętał to przyjemne ciepło oplatające go...więc to
był on...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Rozglądał się dalej po wszystkich krępujących scenach, których
doświadczył w ostatnim czasie, a żołądek znów zaczął wywijać koziołki w jego
brzuchu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">To wszystko było takie inne...i niespodziewanie cholernie
przyjemne...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Obejrzał się na dziewczynkę, która stała w jednym miejscu
tuż przy linii i z uwagą oglądała jedno ze wspomnień. Poszedł w jej stronę, kierując
wzrok w to samo miejsce co ona. Z niedowierzaniem przyglądał się temu
wspomnieniu. Nie rozumiał, jak mógł zapomnieć coś takiego?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Aż tak bardzo wstydził się tego wszystkiego?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Popatrzył na zieloną linię, do której tym razem podszedł
o wiele bliżej. Wystarczył krok, by znaleźć się po drugiej stronie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Bał się iść dalej...po tym wszystkim, co się
wydarzyło...nie miał prawa...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Podniósł wzrok, Kuina patrzyła na niego smętnie i z
wyrzutem, nie rozumiała go.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">On sam przestał siebie rozumieć już dawno.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Jego ciało ogarnął chłód, a przestrzeń wypełniła czerń.
Nie mógł tu dłużej zostać…nie było czasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Otworzył szeroko oczy, a jego ciało pokryło się zimnym
potem. Dalej znajdował się w kuchni na Sunnym. W dłoni ściskał białą katanę
Zoro.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co ja do cholery wyprawiam...?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Poderwał się i poprawił swoją czarną marynarkę, następnie
trzymając mocno w dłoni miecz, wyszedł z kuchni i zbiegł ze statku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Ciągle była noc, więc drogę, którą pędził, oświetlał mu tylko blask księżyca w pełni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Doskonale wiedział, dokąd zmierzał i miał nadzieję, że
jeszcze nie było za późno. Że nikomu nic się nie stało, że Robin-chan i
Nami-san były bezpieczne. Tak bardzo zawiódł wszystkich, przysięgał, że będzie
je bronił przed niebezpieczeństwem. Zawiódł samego siebie tylko dlatego, że się
bał. Jak tylko to wszystko się skończy, sam sobie skopie tyłek za to kretyńskie
zachowanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Biegnąc przez las i wytężając wzrok, by dostrzec coś zza gęstej
mgły, która pojawiła się znikąd, zobaczył wielki dom. Niepokój wzrósł, gdy
dotarła do niego cisza panująca wokół. Nie było słychać odgłosów walki...nie było
słychać niczego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Podbiegł do dużych frontowych drzwi i odetchnął głęboko,
by się uspokoić. Jednym kopniakiem wyważył wrota i wszedł do środka. Było ciemno,
ale nie trwało to długo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Po chwili wielki hol rozświetlił się, ukazując wnętrze w
całej okazałości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Chłopak rozejrzał się, pomieszczenie było ogromne. Tuż przed
nim znajdowało się troje schodów. Dwoje z nich po bokach sali prowadziło na
piętro. Pośrodku znajdowały się trzecie, dużo krótsze i szersze. Można by je
nawet uznać za podest, bo na ich szczycie stał...tron. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji zamrugał kilkakrotnie i ruszył niepewnie do przodu,
a jego kroki rozchodziły się echem po pomieszczeniu. Kolejny raz się rozejrzał,
mając wrażenie, że słyszy czyjeś przytłumione głosy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nasz główny aktor w końcu się zjawił... - Kucharz
wzdrygnął się, słysząc przesiąknięty jadem kobiecy szept tuż za swoimi plecami.
Odwrócił się na pięcie, lecz w dalszym ciągu był sam. Dopalił papierosa i
przygasił niedopałek na posadzce. Co zostało skomentowane wariackim chichotem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Gdzie jesteś? - Odezwał się pewnie i zaraz potem
ogarnął go chłód.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tutaj, skarbie... - Czarodziejka pojawiła się na tronie,
lecz wyglądała już nieco inaczej. Siedziała z nogami przewieszonymi przez jedno
oparcie, ukazując swoje bose szczupłe nogi, a plecami opierając się o drugie.
Jej włosy nie były już blond lecz srebrne, a jej dziewczęce jasne sukienki
zostały zastąpione czarną długą kreacją.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji popatrzył na jej srebrny wisiorek, którego środek
błyszczał głęboką zielenią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Musi mi panienka wybaczyć to wtargnięcie, ale szukam tu
pewnego idioty... - Sanji cofnął się, gdy kobieta zjawiła się tuż przed nim, wesoło
chichocząc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jesteś cudowny, skarbie...dzięki tobie w końcu
posiadłam tak ogromną moc, że w końcu będę mogła się wynieść z tego zapyziałego
miasteczka... - Obeszła go bezszelestnie, dotykając jego ramion smukłymi
palcami. -Jestem ci tak wdzięczna za zgniecenie jego serca, że nawet dam ci
szansę na odzyskanie przyjaciół. - Kobieta pstryknęła palcami, a w
pomieszczeniu pojawiła się sporych rozmiarów klatka, w której znajdowała się
reszta załogi. Sanji ścisnął mocniej białą katanę, słuchając, jak kapitan drze
się wniebogłosy, by go natychmiast wypuścić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Kobieta zmarszczyła brwi i machnęła ręką w jego stronę, a
jego głos nagle zniknął. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tak będzie o wiele lepiej... - Zachichotała złowieszczo,
wymijając blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Coś ty mu zrobiła...ty...wiedźmo!? - Zawołał przerażony
Usopp, chowając się za Frankym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanji, uciekaj! Ta wiedźma czekała tu specjalnie na
ciebie! - Nami złapała się krat, patrząc z przerażeniem na przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Och Nami-swan! Tak się cieszę, że się o mnie
martwisz... - Posłał jej swój typowy uśmiech, robiąc przy tym oczka w kształcie
serduszek, a już po chwili z powagą
popatrzył na złowrogą kobietę. - Co mam zrobić?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To proste... - Znów zaniosła się chichotem. –
Wystarczy, że pokonasz mojego rycerza, a oni i ty będziecie wolni. - Usiadła na
tronie, obserwując go uważnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji zapalił papierosa. Wystarczyło, że skopie dupsko
jakiemuś gostkowi i będą wolni. Zerknął na przyjaciół, w klatce nie było Zoro, więc
albo trzymała go gdzie indziej, albo w ogóle się tu nie pojawił. Trudno, najwyżej
poszukają go jak będzie po wszystkim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dobra...to komu mam skopać to parszywe dupsko? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Kobieta uśmiechnęła się zadowolona i popatrzyła na szczyt
jednych schodów. Sanji powiódł za nią wzrokiem i w jednej chwili poczuł, jak
żołądek podchodzi mu do gardła.<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">- Zapowiada się świetna zabawa...nie sądzisz, Zoro?</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">***</span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">Heja:) Mam nadzieje, że miło się czytało. </span><br />
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze:) Bardzo mnie cieszą zwłaszcza gdy Wena nie dopisuje...</span><br />
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p></o:p></div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-88020183753303472732017-04-13T13:27:00.001+02:002017-04-13T13:27:41.747+02:00Świat Lustra<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Cześć skarby:) </span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">No cóż z okazji zbliżających się świąt mam dla was mały prezent:).</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Z specjalną dedykacją dla Arashi-chan, która musiała się uporać z poprawą. Oraz dla Ma-chan, która nie mogła się już doczekać:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Oczywiście wszystkim wam życzę wesołych świąt, smacznego jajka, mokrego Sanjiego...Zoro...kogo tam chcecie:p i miłego czytania:)</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">W głębi serca</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Świat lustra</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Paring : Law/Lu</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Część : 1/?</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">To było jak uderzenie gromu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pamiętał ten dzień doskonale. Gdy tylko go zobaczył,
stało się coś nieoczekiwanego i cudownego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zakochał się, pierwszy raz w życiu poczuł, że brakuje mu
tchu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zaśmiał się pod nosem. Jak to się stało, że poczuł miętę do
takiego sztywniaka i jakim cudem ten sztywniak odwzajemnił jego uczucia?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czarnowłosy młody chłopak otworzył lodówkę z cichym
westchnieniem i roześmiał się, ujrzawszy zawartość. Lodówka po brzegi wypchana
była starannie zapakowanym jedzeniem, na środku stała karteczka z napisem: „Nie
zapomnij odgrzać przed zjedzeniem, idioto”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy pogładził się po brzuszku. Dzięki bogu miał
przyjaciół, bo już by dawno zdechł z głodu. Nie miał pojęcia, jakim cudem Sanji
znajdował czas, by jeszcze przyszykowywać mu tak przepyszne żarcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Młody chłopak wyciągnął jedno opakowanie z jedzeniem i
zatrzasnął drzwi lodówki. Odruchowo popatrzył na kalendarz wiszący na ścianie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">-Rany...człowieku, nie ma cię już pół roku...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">**<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dobrze, rozumiem wszystko prócz jednej rzeczy... -
Luffy wszedł razem z Sanjim do gabinetu, w którym mieli poczekać na lekarza. -
Czemu się tak wściekasz na Zoro?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Daj już spokój...możemy przestać o tym gadać? Jakbyś nie
zauważył, to jesteśmy w miejscu publicznym...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No i co z tego? Ty się wstydzisz, że jesteś gejem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jestem żadnym gejem...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy zamrugał, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela, i
nie zważając na otwierane drzwi, skrzyżował ręce na piersi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie rozumiem, przecież jesteś i sypiasz z facetem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Zamknij się, idioto!- Syknął Sanji, lekko się czerwieniąc.
Do gabinetu właśnie wszedł lekarz i podszedł do młodych chłopców.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy na początku nie zwrócił na niego uwagi, dalej zły
na przyjaciela za wygadywanie totalnych idiotyzmów. Dopiero gdy lekarz się
odezwał, chłopak popatrzył na niego i chyba pierwszy raz w życiu zapomniał
języka w gębie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nazywam się Trafalgar Law i dziś będę twoim lekarzem...
- Młody doktor wyminął czarnowłosego chłopaka i stanął przed pacjentem. - Czy
mogę zapytać, jak to się stało? - Spytał zmęczonym głosem, odsłaniając i
przyglądając się twarzy przystojnego blondyna, która była teraz lekko
opuchnięta i pokryta zaschniętą już krwią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przewróciłem się... - Odpowiedział szybko Sanji, nim
Luffy zdążył cokolwiek powiedzieć, nie chciał narobić staruchowi jeszcze więcej
problemów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Rozumiem. - Law od razu wiedział, że chłopak kłamie,
ale nie miał ochoty drążyć tematu. Dokładnie obejrzał ranę. – Trzeba będzie
założyć kilka szwów. Jak się czujesz? Jakieś dolegliwości?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Kręciło mi się w głowie i było niedobrze... -
Powiedział Sanji i popatrzył na przyjaciela, bo ta cisza wydała mu się dziwnie
podejrzana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wymiotowałeś? - Law powiódł za zdziwionym wzrokiem
pacjenta i napotkał czarne błyszczące spojrzenie, które pochłaniało go całego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Luffy, co ty znowu odwalasz? Tyle razy ci mówiłem, że
nie wolno się tak gapić na ludzi...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Cicho. - Luffy uciszył go machnięciem ręki i uśmiechnął
się od ucha do ucha. - Właśnie się zakochuję, a ty wszystko psujesz...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Sanji zamrugał gwałtownie, mając nadzieję, że się przesłyszał.
Zerknął na lekarza, który również wydawał się zaskoczony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To jak, umówisz się ze mną…Trao? Bo ja bardzo chętnie
zostanę twoim chłopakiem. - Uśmiechał się wesoło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law odchrząknął, otrząsając się z tego, co właśnie
usłyszał. Ten chłopak albo stroił sobie żarty, albo był naprawdę bezpośredni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Idioto, uspokój się! - Sanji warknął i kopnął stojącego
obok niego młodszego chłopaka w nogę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Spokojnie, nic się nie stało. - Law uśmiechnął się
łagodnie i zaczął szykować potrzebne mu narzędzia, odwracając się do pacjenta i
jego kolegi tyłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przepraszam za niego... - Zaczął Sanji, ale młodszy
znowu mu przerwał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie przepraszaj za mnie, przecież nie powiedziałem nic
złego. - Luffy podszedł do wysokiego mężczyzny i popatrzył na niego
błyszczącymi oczami. - Jestem Monkey D. Luffy i właśnie postanowiłem, że spędzę
z tobą mój pierwszy raz!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Luffy!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law popatrzył na niego zaskoczony, a uszy lekko go
zapiekły. Coś takiego zdarzyło mu się pierwszy raz, nigdy nie spotkał tak
bezpośredniej osoby.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jestem bardzo giętki i chyba jestem w stanie zrobić
wszystko w łóżku. Słyszałem, że lekarze są bardzo zboczeni i mają dziwne
pomysły... – Zlustrował go z góry do dołu. – Wyglądasz bardzo młodo, nie jesteś
chyba dużo starszy od nas…Jutro pracujesz? Możemy pójść razem do Zoo…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dość! - Sanji wstał i łapiąc Luffy’ego za ramię, wyrzucił
go za drzwi. - Poczekaj na korytarzu, zanim nas stąd wyrzucą i już do końca
spalę się ze wstydu, imbecylu. - Zatrzasnął mu drzwi przed nosem, nim zdążył mu
odpowiedzieć. Szybko wrócił na poprzednie miejsce, nie patrząc w oczy
lekarzowi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dość nietypowy chłopak...przyjaciel? - Law postawił
tackę z przyrządami i zaczął oczyszczać ranę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Niestety... Bardzo pana doktora przepraszam, on nie wie,
czym są granice...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Możesz mi mówić Law... W karcie jest wpisane, że masz
17 lat, więc naprawdę nie jestem dużo starszy. Jestem tylko stażystą i nie
przepraszaj… - Uśmiechnął się pod nosem. - To była najciekawsza osoba, jaką
dzisiaj spotkałem, a możesz mi wierzyć, że miewamy tu przeróżnych dziwaków.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Sanji uśmiechnął się słabo, miał dość wrażeń na jeden
dzień. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Zdajesz sobie sprawę… - Law podał mu znieczulenie
miejscowe i jeszcze raz rzucił okiem na ranę, jego uwagę na chwilę przykuły
śmiesznie zakręcone brwi. – Że będę musiał zawiadomić twoich rodziców bądź
opiekuna…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy czekał, aż drzwi gabinetu się otworzą i w końcu
stamtąd wyjdą. Nie rozumiał, dlaczego Sanji go wywalił, przecież nie zrobił nic
nieprzyzwoitego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Klamka się poruszyła, a chłopak natychmiast się poderwał
na równe nogi. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy wyszedł tylko jego blond
przyjaciel.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czemu jesteś sam? Gdzie Trao?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wyszedł drugimi drzwiami, imbecylu.... - Szepnął
rozeźlony. - Już kompletnie ci na mózg padło? Żeby zarywać do lekarza takimi
tekstami? Przecież ty kretynie jesteś jeszcze niepełnoletni, do reszty cię
pogięło?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy zamrugał, a zaraz potem został pociągnięty do
wyjścia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Moja wina, że trafiła mnie strzała Amora?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Matko kochana, zamknij się już!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">**<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy stanął przed drzwiami piętrowego domu i bez wahania
zadzwonił do drzwi, cierpliwie czekając, aż ktoś otworzy. Czekał dłuższą chwilę
i zadzwonił jeszcze raz, teraz niecierpliwiąc się bardziej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Rany, mogłem sprawdzić, czy pracuje...i co teraz? -
Rozejrzał się dookoła i zaczął obchodzić dom, pogwizdując cicho. Z tyłu domu
zobaczył lekko uchylone okno i uśmiechnął się wesoło. - No to zrobimy mu
niespodziankę...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Już po chwili chłopak wślizgnął się do domu. Całe szczęście
jako dziecko był rozrabiaką i starszy brat nauczył go tego i owego. Rozejrzał
się po pomieszczeniu, a brzuch głośno mu zaburczał, dopominając się jedzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No to trzeba znaleźć kuchnię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Po wyjedzeniu połowy zawartości lodówki zaczął rozglądać
się po mieszkaniu, było bardzo...nudne. Przeciągnął się leniwie i wskoczył na pierwszy
schodek prowadzący na górę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No To Idziemy Do Sypialni... - Zaśmiał się, czuł się
jak złotowłosa myszkująca po domku misiów. Miał nadzieję, że jego drugi brat
nigdy się nie dowie, że włamał się do tego domu. Zwłaszcza że to dzięki niemu
zdobył ten adres. Poczuł nagły napływ adrenaliny, no właśnie – włamał się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zaczął otwierać każde drzwi, póki nie ukazała mu się
wielka sypialnia z podwójnym łóżkiem. Luffy bez wahania wskoczył na nie ze
śmiechem i zatonął w miękkiej pościeli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law potarł zaspane oczy, bo nie był pewny, czy dobrze widzi.
Teraz ten bałagan w kuchni miał sens, po prostu miał nieproszonego gościa,
który pochrapywał w jego łóżku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Odchrząknął głośno, mając nadzieję, że chłopak się obudzi.
Doskonale go pamiętał, kilka dni wcześniej poznali się w szpitalu, kiedy
przyszedł ze swoim pobitym przyjacielem. Ale skąd on znał jego adres i na
litość boską, dlaczego spał w jego łóżku?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ej dzieciaku, obudź się!- Law trącił go lekko w bok, w
końcu chłopak otworzył zaspane oczy i popatrzył na niego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jestem głodny...- Luffy przeciągnął się. – Wiesz, skarbie,
że nie masz telewizora w domu? - Law skrzywił się, co ten dzieciak sobie w
ogóle wyobrażał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ty tak na serio? Nie boisz się, że wezwałem policję?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Naprawdę jestem głodny...po co policję?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Może dlatego, że włamałeś się do mojego mieszkania?
Wiesz dzieciaku, wracaj do domu i nie zawracaj mi więcej głowy...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jestem dzieckiem! - Luffy skrzyżował ręce na piersi
i zrobił nadąsaną minę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jesteś nawet pełnoletni... Znajdź sobie kogoś w
swoim wieku i jemu włamuj się do domu...a teraz spadaj, zanim naprawdę wezwę
gliny. - Law popatrzył na niego gniewnie, ale chłopak znów uśmiechał się wesoło
w ogóle niezrażony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie zrobiłbyś tego… - Młodszy wstał, utrzymując
równowagę na miękkim materacu i popatrzył na zaspaną twarz lekarza. - Ale
wiesz...kocham cię. - Zaśmiał się. - I jak już się wyśpisz, możemy iść na tę
randkę, chyba że wolisz najpierw seks… - Luffy zaczął rozpinać swoją koszulę, w
brzuchu czuł motyle, co tylko potęgowało jego silne odczucia. Przy Trao
naprawdę miał ochotę robić wszystko, nawet takie rzeczy, o których w życiu by
się po sobie nie spodziewał. Na przykład…zjeść razem jedne lody…co było
naprawdę dziwne, bo nienawidził dzielić się jedzeniem, a zwłaszcza lodami. – A
później randkę… - Zamyślił się, rozpinając po kolei guziki swojej koszuli.
Sanji zawsze mówił, że seks i pocałunki są naprawdę fajne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law wytrzeszczył na niego oczy i zaczerwienił się. Naprawdę
musiał być zmęczony i wyposzczony, by tak żywo reagować na zaczepki jakiegoś
dzieciaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie rozbieraj się... - Złapał go za rękę i wyprowadził
z sypialni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ale w ubraniu będzie niewygodnie... Gdzie idziemy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law ciągnął go już po schodach na dół, a zaraz potem
wyrzucił za frontowe drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wracaj do domu i nie nachodź mnie więcej... - Law
zatrzasnął drzwi i westchnął, myśląc co to właściwie za koleś.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Trafalgar przeciągnął się, szukając źródła hałasu, czyli
upierdliwie dzwoniącego budzika.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Trao, błagam, wyłącz to, jest przecież tak wcześnie...
- Jęknął Luffy, chowając głowę pod poduszkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Starszy mężczyzna znalazł budzik i wyłączył, odpowiadając
jedynie mruknięciem. Tylko chwilę trwało, by doszło do niego, że ma lokatora w
łóżku. Poderwał się, stając na równe nogi i mierząc ciało chłopaka zakopane pod
jego pościelą i głową wepchniętą pod poduszkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ja pierdolę, co ty tu robisz, dzieciaku?! Chcesz, żebym
dostał zawału!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Patrzył, jak chłopak leniwie wypełza i siada, dalej mając
zamknięte oczy i uroczo rozczochrane włosy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czemu krzyczysz? Jestem głodny... - Mówiąc to, padł z
powrotem na łóżko i usnął z wypiętym tyłkiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law zamarł, ten dzieciak naprawdę był szalony. Włamał się
do jego domu już drugi raz i bez skrępowania wlazł mu do łóżka w samej koszulce
i gatkach w... Mężczyzna obszedł i przyjrzał się, prawie wybuchając śmiechem...słomiane
kapelusze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- I co ja mam z tobą zrobić? - Nigdy nie spotkał takiej
osoby, musiał przyznać, że był zaintrygowany czarnowłosym i jego uporem, ale
nie na tyle, by zapomnieć, ile ma lat. Wiedział, że musi go do siebie zrazić, a
z zasady pies, który dużo szczeka, nie gryzie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law klęknął na łóżku tuż za wypiętym chłopakiem i z
perfidnym uśmiechem trzasnął go z otwartej dłoni w tyłek tak, że czarnowłosy
podskoczył ze zdziwienia i zleciał z łóżka z drugiej strony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dlaczego mnie bijesz?! - Jęknął z wyrzutem, podnosząc
się z podłogi i głaszcząc się po tyłku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Sam mówiłeś, że lekarze to zboczeńcy. Może lubię na
ostro...? - Law obserwował chłopaka, który jakby się nad czymś głęboko
zastanawiał. Ucieszył się w myślach, gratulując sobie pomysłowości o tak wczesnej
godzinie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No okej...jak to cię kręci, to w porządku, ale chodzę
jeszcze do szkoły, więc nie mogę mieć siniaków w widocznych miejscach... - I
jak gdyby nigdy nic wskoczył z powrotem na łóżko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czy ty uderzyłeś się w głowę, jak byłeś dzieckiem? -
Law wstał, całkowicie zmieszany zachowaniem chłopaka. - Ubieraj się, zawiozę
cię do domu...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law szedł po schodach za chłopakiem, krytycznie zerkając na
jego strój, zaczynając od butów, jeśli w ogóle można je tak nazwać, kończąc na
słomianym kapeluszu, zdobiącym jego głowę. Nie potrafił zrozumieć, jak rodzice
mogli go w takim stroju wypuszczać z domu. I co on w ogóle im powie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy zatrzymał się w końcu i wpadł do jakiegoś
mieszkania, drzwi nie były zamknięte na klucz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wróciłem! - Zawołał wesoło chłopak, a Law wszedł cicho
za nim, nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Gdzieś ty kurwa się podziewał, gówniany imbecylu!?
Obiecuję, że jak tylko Sabo wróci albo Ace znajdzie mieszkanie zamiast akademika,
to wykopię cię stąd na zbity pysk! Niech twoi bracia się o ciebie martwią...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law popatrzył jak zza rogu wyłania się blond czupryna i
zastyga na jego widok, a zaraz potem patrzy na młodszego chłopaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Coś ty znowu wymyślił?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jestem głodny, nie dał mi śniadania...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law poczuł się idiotycznie, słysząc oskarżycielski ton czarnowłosego.
Ostatni raz zgodził się kogoś zastąpić na urazówce, tam chyba trafiają same
świry.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Twój kolega dwukrotnie włamał mi się do domu... -
Zaczął Law, a zza rogu wyszedł jeszcze jeden mężczyzna o zielonych włosach ubrany
tylko w bokserki. – Myślę, że ktoś powinien nad nim zapanować…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zoro zlustrował przybysza obojętnie, a jego wzrok
zatrzymał się na wytatuowanych dłoniach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Stary, współczuję ci, ale od tego upierdliwca nie da
się uwolnić... - Popatrzył znacząco na Luffy’ego. - My już próbujemy od kilku
lat...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ej! To nieprawda!- Chłopak nadymał buzię, obrażony. -
Przecież mnie kochacie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Sanji pokręcił zażenowany głową i wygonił chłopaków do
kuchni, gdzie od razu zaczęli się zajadać śniadaniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przepraszam cię najmocniej, nad nim nie da się
zapanować, a on naprawdę nie wie, czym są…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Granice czy strefa intymna? - Law uśmiechnął się słabo.
- Niech lepiej uważa, bo jak będzie taki nachalny, to mogę zapomnieć, co to
opanowanie... A teraz wybaczcie, ale śpieszy mi się na dyżur... - Mężczyzna
pożegnał się i pośpiesznie wyszedł z tego domu wariatów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">**<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law rozejrzał się po domu. Trochę się tu zmieniło, odkąd
słomiany głupek przyszedł do niego po raz pierwszy dwa miesiące temu. Zerknął
na stojący w salonie telewizor, ten chłopak był jak zaraza, na którą nie ma
lekarstwa, a która opanowuje szybko i bezlitośnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Młody lekarz wszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki wodę,
napił się od razu. Musiał przyznać sam przed sobą, że coraz trudniej było mu
opierać się zalotnemu chłopakowi, który bardzo zabiegał o jego zainteresowanie
i tak bezpośrednio mówił, czego chce, a zazwyczaj chodziło o jedzenie. Niestety
kończyły mu się pomysły na pozbycie się tego irytującego typka, ale musiał
przyznać, na szczęście tylko przed sobą, że towarzystwo chłopaka stawało się
coraz przyjemniejsze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czarnowłosy popatrzył na zegar wiszący w kuchni,
dochodziła trzecia. Dzień ciągnął mu się nieubłaganie, w pracy wymusili na nim
wolne, ponieważ sporo przekroczył liczbę godzin.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Może po prostu posprzątam…ten dzieciak zostawia po
sobie nieokiełznany chaos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Drzwi lekko skrzypnęły i do domu wszedł chłopak, wesoło pogwizdując.
Od razu skierował się do kuchni, gdzie został miło zaskoczony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Masz wolny dzień? Czemu nie powiedziałeś? - Luffy
puścił plecak na podłogę i podbiegł się przywitać, ale został chłodno
odsunięty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Bo to nie twoja sprawa... - Law zlustrował go i
niechlujnie założony mundurek. - Czemu wróciłeś prosto ze szkoły tutaj?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- A gdzie miałem wrócić? - Luffy zamrugał, nie
rozumiejąc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czy mnie przypadkiem coś nie ominęło? Czy ty się tu
wprowadziłeś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy zaśmiał się wesoło i wskoczył na blat stołu, zerkając
niewinnie na ukochanego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jakieś dwa tygodnie...Mówiłem, że Sanji i Zoro
strasznie się kłócą i nie chcę się im narzucać...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ty naprawdę jesteś niepoprawny...nie przyszło ci do
głowy, że powinieneś spytać mnie o zgodę, nim odwalisz numer z przeprowadzką?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przecież nie masz nic przeciwko... i jak chcesz, możesz
mnie teraz pocałować...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Tyle razy ci mówiłem, że nie jestem twoim chłopakiem i
nie zamierzam nic z tobą robić...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dlaczego? Ja cię kocham i bardzo chciałbym robić z tobą
różne rzeczy… - Burczenie w brzuchu. – Ale najpierw muszę coś zjeść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law skrzywił się, ten chłopak doprowadzał go do
szaleństwa, mówił o miłości tak otwarcie i odważnie, a prawie nic o nim nie wiedział.
Nawet kilkakrotne próby spławienia go tekstami na temat tego, że może być
zwyrodniałym zboczeńcem albo mordercą go nie odstraszały.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przecież powiedziałem ci... - Law popatrzył chłopakowi
prosto w oczy, czekając, aż dokończy zdanie. - Postanowiłem, że będziesz moim
pierwszym...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy nie spuszczał z niego wzroku, czekając na reakcję ukochanego.
Jeszcze nigdy niczego tak w życiu nie pragnął, jak być blisko tego człowieka,
ale czekanie go męczyło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Rozsunął nieco nogi i wyciągnął ręce, by zachęcić
drugiego mężczyznę do zbliżenia się, jednak ten nie zareagował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przestań się wydurniać i idź do domu, mały napaleńcu...
- Law zmrużył lekko oczy, robiąc groźną minę i siłą woli powstrzymując ciało
przed zrobieniem kroku naprzód. – Czy twoi rodzice albo bracia wiedzą, co ty
odwalasz? Nikt nigdy ci nie powiedział, że bycie takim nachalnym i męczącym głupkiem
jest<span class="MsoCommentReference"> </span>irytujące?
Ciągle gadasz o miłości, a nic o mnie nie wiesz. Naprawdę uważasz to za coś
normalnego? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nachodzisz mnie w domu, nieproszony, włazisz mi do łóżka
i łazienki. Myślę, że powinieneś iść się leczyć, bo z twoją psychiką jest coś
nie tak.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">A teraz zabieraj swoje graty i wypad z mojego domu, bo
naprawdę wezwę policję…co powinienem zrobić już dawno! – Law był wściekły,
uważał się za spokojnego człowieka, ale przy tym chłopaku wysiadał. Kto
normalny robi takie rzeczy? Wyznaje miłość nieznajomemu przy pierwszym
spotkaniu…nachodzi go w domu i w łóżku…i wprowadza się… Popatrzył na młodszego,
bo brak odpowiedzi był czymś nowym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie mam rodziców, a o tym, że jestem do przesady
bezpośredni, mówiono mi wiele razy…shishishi…najczęściej chyba Sanji –
Czarnowłosy uśmiechnął się wesoło i zeskoczył ze stołu. - Wiem, jak masz na
imię, gdzie mieszkasz i gdzie pracujesz, że jesteś cichy i nie wszystkie zasady
ci opowiadają. Udajesz, że jesteś niesympatyczny, chociaż jesteś miły, unikasz
kłopotów i nie mieszasz się w problemy innych, bo pewnie cię nie interesują. –
Monkey mówił powoli i pewnie, by przypadkiem niczego nie pominąć w swojej
wypowiedzi. – Chyba nie lubisz chleba, za to na pewno lubisz wygodę, bo łóżko i
kanapa są miękkie jak…futerko misia polarnego? – Chłopak podrapał się po
głowie, dziwne skojarzenie, ale to była jedyna rzecz, jaka przyszła mu teraz na
myśl. Stanął przed Lawem i uniósł głowę, by spojrzeć mu w twarz. – Może nie
jestem normalny, ale co z tego? Przecież zakochani robią różne głupstwa. –
Skrzyżował ręce na piersi. – I dobrze wiesz, że jakbyś chciał, już dawno
zadzwoniłbyś na policję, ale nie chcesz, bo…też mnie lubisz…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Za dużo gadasz… - Lekarzowi zrobiło się głupio, mógł
wcześniej wywnioskować, że chłopak nie posiada normalnej rodziny. Jednak nie
dał tego po sobie poznać, stojąc naprzeciwko czarnowłosego. Był zaskoczony
ilością posiadanej wiedzy, jaką dysponował na jego temat. Dwa miesiące musiały
jednak zrobić swoje…czyli co? Naprawdę mu zależy? – I to, co powiedziałeś nie
sprawi, że zmienię zdanie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No dobrze... - Młody chłopak westchnął, przerywając
starszemu. Domyślał się, do czego zmierza. - Daj mi jeden pocałunek. Jak ci się
nie spodoba, to obiecuję, że sobie pójdę...i już nigdy więcej mnie nie
zobaczysz. - Luffy patrzył mu prosto w oczy, miał nadzieję, że postawienie
wszystkiego na jedną kartę wyjdzie mu na dobre. Zazwyczaj ta metoda skutkowała,
więc nie było się czym przejmować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- I ja mam ci uwierzyć? - Law objął go kpiącym
spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ja zawsze dotrzymuję słowa. - Luffy wyszczerzył się. -
A przyjaciele twierdzą, że nie potrafię kłamać, więc jak mówię, że sobie pójdę,
to sobie pójdę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Więc jak mi się nie spodoba pocałunek, to już więcej tu
nie wrócisz?- Starszy chłopak nie dowierzał, że ktoś tak upierdliwy po dwóch
miesiącach nachodzenia go w domu i pracy, ot tak, da sobie spokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dokładnie tak...ale wiesz... - Uśmiechnął się
łobuzersko. - Zdradzę ci tajemnicę. - Przyciszył głos, uśmiechając się
tajemniczo i patrząc na ukochanego błyszczącymi oczami. - Nie ma nawet takiej
opcji, że ci się nie spodoba.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law uniósł brew. Tak, mógł się prędzej czy później
spodziewać takiego tekstu. Nachylił się do chłopaka, opierając ręce na jego
ramionach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Skąd ta pewność, chłopcze w słomkowym kapeluszu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Bo to przecież ja... - Szepnął mu w usta, dosłownie
zapominając, jak się oddycha. Bliskość drugiego mężczyzny oszołomiła go tak
bardzo, że nogi w kolanach ugięły się lekko. Tak bardzo chciał skosztować ust
lekarza i zatopić się w nich bez pamięci zwłaszcza teraz, kiedy były tak
blisko, ale nie mógł. Równie mocno chciałby, żeby ten pierwszy krok zrobił
Trao, wtedy będzie mógł mu się oddać całkowicie, wiedząc, że jego wybór okazał
się jak najbardziej słuszny, więc czekał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jesteś niepoprawny... - Lekarz przełknął ciężko ślinę,
pierwszy raz od dawna nie wiedział, co zrobić. Już nieraz był z mężczyzną czy
kobietą, ale te znajomości kończyły się po upojnej nocy lub, jeśli ktoś
spodobał mu się wyjątkowo bardzo, po kilku spotkaniach. Jeszcze nigdy nie
musiał spławiać tak upierdliwego chłopaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nachylił się jeszcze bardziej i pocałował młodszego
mężczyznę w usta, czując przyjemne mrowienie w stopach. Nie przypuszczał, że
jego usta będą tak miękkie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy jęknął, niemal od razu odwzajemniając tę wyczekaną
pieszczotę. Przymknął powieki i rozchylił lekko usta, by partner pogłębił
pocałunek, wsuwając mu język do ust i pieszcząc go zmysłowo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law przez cały czas obserwował chłopaka, całując go czule.
Chciał go objąć, ale zamiast tego odsunął się, a do jego uszu dobiegł jęk
rozczarowania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- A teraz idź....- Lekarz patrzył na niego obojętnie,
wiedział, że tak będzie najlepiej dla nich obu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Słucham? - Luffy zamrugał kilkakrotnie, nie rozumiejąc,
co właściwie się stało. Jak mogło mu się nie podobać? Przecież on jeszcze nigdy
w życiu nie czuł się tak cudownie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przykro mi, ale nie ma w tobie nic wyjątkowego, daj mi
spokój i wracaj do domu... - Law cofnął się jeszcze bardziej, by chłopak mógł
spokojnie opuścić kuchnię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy spuścił wzrok, jeszcze nigdy nie czuł się tak źle,
jak teraz, a całe szczęście sprzed kilku chwil zniknęło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No to pa... – Mruknął smętnie i wyszedł, nie zabierając
niczego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">**<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wysoki mężczyzna stanął przed drzwiami do mieszkania i
sam nie potrafił zrozumieć, dlaczego tu jest. Doskonale zdawał sobie sprawę z
faktów. Mianowicie po tygodniu nieobecności jego małego prześladowcy z własnej
woli przyszedł sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Chociaż sam
doprowadził do tego, że chłopak przestał przychodzić . Przeczesał dłonią włosy,
patrząc na mały biały guziczek. To było krępujące i nie na miejscu, wiedział to,
ale i tak wcisnął dzwonek do drzwi. Przełknął ciężko ślinę, czekając na
jakikolwiek odzew po drugiej stronie. Po tym dwumiesięcznym tajfunie jego dom
wydawał się pusty, pomimo walających się gratów, które zostawił Luffy. Nie chciał tego przyznać, ale brakowało mu
tej uśmiechniętej gęby, która siedziała na kanapie i oglądała tv, gdy on wracał
zmęczony po dyżurze. Albo porannych jęków,
gdy budzik zaczął dzwonić o „nieludzkiej godzinie”, a on budził się, widząc
zakopanego chłopaka w swojej pościeli i nie potrafił dowierzyć jego uporowi. Bo
każdy wieczór kończył się prawie tak samo, kazał mu spać na dole albo wynosić się
do domu. Oczywiście ani razu go nie posłuchał, co irytowało go okropnie, no bo
przecież…takie miłostki nie są dla niego, zwłaszcza z kimś tak radosnym jak
słomiany dzieciak.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">W końcu Law usłyszał szczęk zamka i drzwi się otworzyły,
stał w nich zielonowłosy chłopak, ten sam, który zaprezentował mu się w samych
bokserkach, gdy był tu pierwszy raz i o którym Luffy dużo opowiadał, gdy
czasami zdarzyło mu się usiąść obok niego na kanapie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Cześć, czy jest może Luffy…? - Lekarz obserwował konsternację na twarzy
chłopaka, nie dowierzając, że trwa ona tak długo, niemal jakby czas się
zatrzymał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- A czy on nie mieszka teraz z tobą? – Zoro otworzył
szerzej drzwi, teraz miał pewność, że to ten gościu, w którym zakochała się ta
rozwrzeszczana małpa. Ale co on tu robił? Luffy ostatnio mało się pokazywał, ale
wszyscy zgodnie uznali, że pewnie jego pierwsza miłość przestała być
platoniczna…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie mieszka…znaczy mieszkał, ale ja dowiedziałem się
dopiero tydzień temu…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dziwna z was para… - Zoro uniósł brew. – Ale co go szukasz
tutaj, jak mieszka z tobą?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie mieszka… - Mruknął poirytowany. – Chciałem, by
przestał mnie nachodzić…i przestał, ale zostawił wszystkie swoje rzeczy….niech
je zabierze. – Popatrzył na twarz zielonowłosego, znów ta głęboka konsternacja,
chyba przekazał mu za dużo informacji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czekaj…nie widziałeś swojego chłopaka od tygodnia i
dopiero teraz przychodzisz ?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To nie jest mój chłopak, raczej powiedziałbym, że
prześladowca… - Już żałował, że postanowił tu przyjść. Chłopak patrzył na niego
poważnie i Law musiał przyznać, że wygląda naprawdę groźnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Właź… - Zoro wszedł do mieszkania, zostawiając drzwi
otwarte. Całe szczęście, że nie było Sanjiego, bo gdyby usłyszał, że ten mały
kretyn nie pojawił się nigdzie od tygodnia…nie rozumiał, dlaczego blondyn brał
za niego taką odpowiedzialność. Rozumiał przyjaźń i te sprawy, zwłaszcza że
znali się dużo dłużej niż z nim, ale przecież Luffy miał aż dwóch starszych
braci i dziadka…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law z lekką obawą wszedł do mieszkania za zielonowłosym,
naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Ale na szczęście jedyne co zobaczył
to jak chłopak stoi na środku salonu i tępo wpatruje się w ścianę. Naprawdę czy
wszyscy znajomi tego małego szaleńca są tacy…poza marginesem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wiesz, jak wróci, to przekaż mu, że niech nie będzie
idiotą i zabierze swoje rzeczy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie było go u nas, wczoraj był tutaj jego brat, który
też nie widział go już jakiś czas, a Usopp twierdził, że od tygodnia nie
pokazał się w szkole…- Skrzyżował ręce na umięśnionym torsie. - Coś ty mu zrobił?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Lawa zatkało. Czyli co, widział go jako ostatni, gdy
wywalał go z domu i chłopak tak po prostu zniknął? Nikt się nie zdziwił, że go
nie ma? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie zdziwiło was, że się nie pokazuje nawet w szkole?
Przecież to dzieciak, ile ma lat? Piętnaście?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To Luffy…a poza tym myśleliśmy, że jest u ciebie… -
Zoro podrapał się po głowie. To było nawet trochę niepokojące, zważając na to, że
tylko jedno miejsce, gdzie mógłby teraz być, przychodziło mu do głowy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie możesz do niego zadzwonić? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie ma telefonu…nie umie ich używać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law zamrugał, to było naprawdę niewiarygodne. Jak to
możliwe, że w tych czasach ktoś nie umiał posługiwać się telefonem? I co to w
ogóle za odpowiedź, że to Luffy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Poważnie, czyli zniknął i nie ma z nim kontaktu… - Law
zagryzł wargę, nie był optymistą i dobrze wiedział, że jeśli ktoś tak po prostu
znika, to albo zrobił coś durnego, albo stało się coś złego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Myślę, że jest u dziadka…ale poważnie musiało mu odbić,
że pojechał tam z własnej woli… - Zoro wyciągnął kartkę, coś na niej zapisując.–
Nie mam innego pomysłu, gdzie byś mógł go poszukać…tu masz adres. –
Zielonowłosy wyciągnął rękę w jego stronę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Naprawdę żadnego innego pomysłu? – Law popatrzył na
niego chłodno, on miał mnóstwo pomysłów, gdzie mógłby poszukać
dzieciaka…szpital, kostnica… martwego gdzieś w rowie lub pod mostem. – I niby
mam tam pojechać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- W końcu to ty szukasz swojego chłopaka a nie ja… -
Zakpił, uśmiechając się złośliwie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To nie mój chłopak… - Lekarz patrzył na mały kawałek
papieru.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ta, bo każdy szuka swojego prześladowcy… - Znów
prychnął. – Niby starszy od nas, a i tak głupi, zabierasz ten adres czy nie?
Nie mam zamiaru tak stać pół dnia i czekać, aż się zastanowisz, czy ci zależy
czy nie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law skrzywił się, bardzo nie podobał mu się wyraz twarzy
zielonowłosego mięśniaka, przecież to oczywiste, że się zdziwił zniknięciem
upierdliwego dzieciaka, to wcale nie znaczyło, że się w nim zakochał. Po chwili
namysłu wyciągnął dłoń i z lekkim zażenowaniem zabrał małą karteczkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dzięki…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Spoko, jak już go sprowadzisz i się pogodzicie, wpadnijcie
napić się piwa… - Zoro przeciągnął się, siadając na kanapie. Zastanawiał się, czy
powinien uprzedzić faceta, że dziadek Luffy’ego jest emerytowanym wojskowym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law westchnął zrezygnowany. Naprawdę, w co on się
wpakował? Rzucił krótkie cześć na pożegnanie i wyszedł z mieszkania, zatrzymał
się na korytarzu i popatrzył na wypisany adres. Naprawdę upadł tak nisko?
Pojedzie szukać dzieciaka, który jest irytująco wkurzający i tak bardzo do
niego nie pasuje? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Kogo niesie w środku nocy!? Jak to jakieś głupie żarty,
to psami poszczuję! – Szczęk zamka i skrzypienie otwieranych frontowych drzwi
przerwały nocną ciszę, a oczom starszego mężczyzny ukazał się niecodzienny
widok. Garp nie był pewny, co dziwi go teraz bardziej: to, że przed drzwiami
faktycznie stał ktoś, a dokładnie jego energiczny wnuk, czy fakt, że stał tam z
miną zbolałego szczeniaka. Nie słyszał nadjeżdżającego samochodu, a o tej
godzinie chłopak nie mógł przyjechać autobusem, więc z pewnością przybył tu o
własnych siłach. Potwierdzał to strój chłopaka, który miał na sobie mundurek
szkolny, a jego głowy nie zdobił ten cholerny słomiany kapelusz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zmierzył chłopaka
nieco sennym wzrokiem i westchnął, łapiąc z powrotem klamkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie chcę wiedzieć… - Mruknął, zatrzaskując frontowe
drzwi przed nosem szczeniaka i udał się z powrotem do sypialni. Odprowadzany
jękiem Luffy’ego w stylu „No weź, Dziadek!”, ale mało go to w tym momencie
interesowało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy westchnął smętnie, siedząc przy kuchennym stole i
patrząc otępiale na szklankę mleka. Chyba dwie godziny sterczał pod drzwiami
domu dziadka, nim ten łaskawie pozwolił mu wejść. Jeszcze dostał po głowie za
odwiedzanie go bez uprzedzenia i zjawianie się w środku nocy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Podniósł wzrok znad szklanki, czując się nieswojo, i
napotkał groźny wzrok dziadka, który mierzył go z góry do dołu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To ja się pytam co, gówniarzu?! Czekam, aż mi powiesz, co
tu robisz, jak się tu dostałeś i czemu nie jesteś w szkole!?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przyszedłem… - Wzruszył ramionami i położył głowę na
stole, ignorując szybko pulsującą żyłkę na czole dziadka i przymykając oczy.
Chciało mu się tak strasznie spać i wcale nie był głodny, chociaż to była pora
śniadania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ja ci dam przyszedłem! – Łup i trach…stół ugiął się pod
naporem potężnej pięści, a szklanka z mlekiem roztrzaskała się na podłodze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No dalej! Patelnią go! – Wrzasnął wesoło Luffy i padł
na miękki dywan przed telewizorem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jesteś za stary na takie bajki? – Garp popatrzył na
wnuka tarzającego się po podłodze, gdy on siedział wygodnie na kanapie i
popijał zieloną herbatę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Pfff…za stary na to, za młody na tamto…mam to gdzieś!
Lubię, to oglądam! – Młody chłopak zatrzymał się na plecach i popatrzył w
sufit.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dzieciaku, od trzech dni siedzisz tu i oglądasz babskie
bajki. Teraz to nawet boję się zapytać, co się stało… - Garp popatrzył na niego
z góry. Gdy poznał swojego wnuka, od razu wiedział, że jest jedyny w swoim
rodzaju. Nigdy nie zapomni widoku naburmuszonego dziesięcioletniego szczyla, który
wrzeszczał na niego, że nigdzie z nim nie idzie, póki razem z nim nie pójdą
jego starsi bracia i że w nosie ma to, że nie są z nim spokrewnieni. Tak oto
skończył w domu zamiast z jednym wnukiem, to aż z<span class="MsoCommentReference"> </span>trzema.
Nigdy nie żałował swojej decyzji i zadbał, by chłopcy mieli zapewniony start w
dorosłość. Tego najmądrzejszego wysłał nawet za granicę do szkoły, do której
chciał. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że w końcu wkroczą w dojrzewanie, ale
nie spodziewał się tego tak szybko, a zwłaszcza po Luffym. – To powiedz, co za
dziewczyna doprowadziła cię do takiego stanu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy podniósł się nieco i oparł na łokciach, mierząc się
ze spojrzeniem dziadka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Mój facet mnie nie chce…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Garp prawie opluł się herbatą, słysząc odpowiedź wnuka. Tego
się naprawdę nie spodziewał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To chyba dobrze, w końcu, jak to stwierdziłeś, to
facet…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wcale nie dobrze! - Luffy popatrzył na niego
rozgniewany. – Ja go kocham, a on twierdzi, że on mnie nie…trzeba było mnie nie
całować, idiota…- Kopnął w stolik, rozeźlony. – Nie patrz tak na mnie… ty nie
zrozumiesz…to było moje zing!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">-Masz rację, nie rozumiem. Ale czy nie uważasz, że to
dziwne i nie na miejscu, by podobał ci się chłopak? I co masz na myśli, mówiąc,
że to „Facet”. Ile ten ktoś ma lat?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie, niby czemu? – Luffy usiadł prosto i przechylił głowę
w zdziwieniu jakby to, że Law jest chłopakiem, miało jakiekolwiek znaczenie. –
hmmm…nie wiem…dwadzieścia parę…co za różnica?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Garp westchnął. Tak, jego wnuk jest naprawdę nietypowy. I
co on powinien zrobić? Jakiekolwiek tłumaczenie, że w tym wieku powinien się
interesować dziewczynami…czy jakiekolwiek zakazy nie wchodziły w grę, bo i tak
go nie posłucha.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Więc mam rozumieć, że przylazłeś tutaj w środku nocy, bo
dostałeś kosza od jakiegoś faceta?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jakiegoś…tylko mojego Lawa… - Chłopak westchnął. – Idioty,
który nie rozumie, że też mnie lubi…przynajmniej tak myślałem…rany, jakie to
wkurzające!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Patrząc na chłopaka, Garp żałował, że zapytał. Czasem niewiedza
jest błogosławieństwem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wolę nie wnikać w szczegóły, ale jeśli twierdzi, że cię
nie chce, to może faktycznie tak jest…takie jest życie, nie zawsze kochają nas
ci, których my kochamy…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Luffy pochmurniał i znów opadł na miękki dywan, odwracając
wzrok w kierunku telewizora. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Powinienem być przyzwyczajony, w końcu rodzice, którzy
powinni mnie kochać, też mnie nie chcieli… - Mruknął, odwracając się na bok.
Było mu tak przeraźliwie przykro, chyba pierwszy raz w życiu brakowało mu miłości mamy. W tym
momencie zazdrościł Usoppowi jego kochanej i nadopiekuńczej. Albo Nami, jej matka
była trochę szalona, ale naprawdę fajna. Zawsze, gdy u niej byli, wszystkich
częstowała przepysznymi pomarańczami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Garp wstał, nie przypuszczał, że jest z nim tak źle.
Jeszcze nigdy przy nim nie wspominał o rodzicach, nie był ciekawy, kim są ani skąd w ogóle wiem
że jest jego wnukiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Twoi przyjaciele wiedzą, że tu jesteś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Chcę być sam…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law naprawdę nie wierzył, że to robi. Ostatnio było z nim
coś nie tak. Robił rzeczy, których nie chciał robić. Znów stał przed drzwiami jakiegoś
domu i wahał się, czy zadzwonić. Głupio byłoby tego nie zrobić, zwłaszcza że, żeby
tu przyjechać, musiał wziąć wolny dzień. Wyciągnął ręce z kieszeni bluzy i
poprawił swoją łaciatą czapkę z daszkiem. Pewnie i tak go tu nie ma, powtarzał
sobie w głowie i wyciągnął dłoń, by zadzwonić do drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No przecież już wychodzę, dziadku! Daj mi spokój! –
Luffy otworzył zamaszyście drzwi i został. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. Czyli jednak
żyje, pomyślał i kamień spadł mu z serca. Przynajmniej nie będzie miał na sumieniu
dzieciaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Rozumiem, że wychodzisz… - Odezwał się, bo zdziwienie wcale
nie opuszczało twarzy chłopaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co ty tu robisz? – Luffy zamknął za sobą drzwi, otrząsając
się ze zdziwienia i natłoku myśli. W tym momencie nie wiedział, czy jest
bardziej wściekły czy szczęśliwy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Znikłeś…i nie wróciłeś po swoje rzeczy… - Law schował
dłonie do bluzy, czując się strasznie niezręcznie. Dzieciak nie wyglądał za
dobrze, a jego zazwyczaj błyszczące oczy były jakby zamglone. Ja pierdolę, Law!
Trzeba było spakować jego rzeczy i wyrzucić! Sam dobrze wiesz, że z tego nic
nie będzie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dotrzymałem słowa… - Luffy minął go i zaczął iść przed
siebie, nabierając coraz większej ochoty na uderzenie ukochanego. Wiedział, że
nie może tego zrobić, przecież Law pracował w szpitalu i pomagał ludziom, nie
powinno się go bić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law przewrócił oczami i ruszył za nim, irytując się
zachowaniem chłopaka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie zachowuj się jak dziecko…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Sam się nie zachowuj! – Prychnął Luffy, wychodząc na
ulicę i idąc chodnikiem przed siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law potarł zmęczoną twarz i ruszył za młodszym
chłopakiem, może w końcu się mu odwidziało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie zachowuję, jeśli chcesz, to mogę wywalić twoje
książki i ten durny słomiany kapelusz, który ciągle mi o tobie przypomina. I
wiesz, że jeśli już włazisz na siłę komuś w życie, to nie powinieneś tak
znikać…a tak poza tym, co z ciebie za nastolatek bez telefonu?! – Nie krzyczał,
mówił cicho i szybko, a brak reakcji Luffy’ego denerwował go jeszcze bardziej.
Co ten gówniarz sobie myślał? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Podobno nie jestem nikim wyjątkowym…nie powinieneś mieć
oporów, by wyrzucić moje rzeczy… i dlaczego idziesz za mną?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law nie odpowiedział, zdając sobie sprawę, jak bardzo
głupia jest ta sytuacja i jak absurdalnie się zachowuje. Przez te kilka dni
dotarło do niego, że lubi tego nadpobudliwego dzieciaka bardziej, niż powinien,
ale nie może mu tego tak po prostu powiedzieć. Nigdy nie był wylewny w takich
sprawach, a do tego szli ulicą przez jakieś osiedle. W sumie nie wiedział, dokąd
idą i gdzie są, a wszelkie dokumenty zostawił w samochodzie razem z telefonem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Mam ochotę obić ci gębę… - Luffy zatrzymał się przed
jednym z domków i popatrzył na Lawa. – Przyszedłem odwiedzić przyjaciółkę,
jeśli chcesz, możesz wejść ze mną, na pewno dostaniesz jakieś ciastko…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law popatrzył, jak chłopak przechodzi przez drewnianą
furtkę, co to było w ogóle za wyznanie? Naprawdę nie nadążał za jego tokiem
rozumowania. Nie mówi się ludziom, że chce się ich pobić, a później zaprasza na
słodycze do znajomych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Uznał, że wyglądałby dziwnie, stojąc
pod czyimś domem. Nie znał również drogi
powrotnej do samochodu, więc najlepszym wyjściem wydawało mu się pójście za
Luffym. Co w krótce okazało się wcale nie być takim złym rozwiązaniem,
dziewczyna, którą odwiedzał czarnowłosy, była naprawdę sympatyczna i po wyściskaniu
ich obu na przywitanie zaprosiła ich do środka. Już po chwili siedzieli w jej
kuchni, mając przed sobą szklanki pełne mleka i talerz pełny ciasteczek z
kawałkami czekolady.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To miło, że wpadłeś, spotkałam twojego dziadka. Mówił, że
jesteś chory, już ci lepiej?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie…w sumie to nie jestem chory… - Luffy popatrzył na
Lawa z ukosa. – Makino, wiesz, on mnie pocałował…nie podobało mu się…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Gdyby Law mógł, to zapadłby się pod ziemię. Rozumiał, że można
być idiotą, ale żeby walić takimi tekstami? I tak otwarcie przyznawać się do
tego, że całowało się innego chłopaka. Popatrzył na dziewczynę, która o dziwo
nie wyglądała na zaskoczoną, raczej na zmartwioną. Odwrócił wzrok, rumieniąc się,
gdy dziewczyna zaczęła mu się bacznie przyglądać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wiesz, skarbie…chyba zawstydzasz swojego przyjaciela –
Makino uśmiechnęła się wesoło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co? Niby dlaczego? – Luffy znów popatrzył z ukosa na
ukochanego i chociaż ten patrzył w bok, widział jego czerwoną twarz. – Przecież
to prawda, powiedział, że mu się nie podobało chociaż nie rozumiem dlaczego, skoro
ja poczułem się jak w raju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Kobieta znów się zaśmiała, widząc obrażoną minę Luffy’ego
i zawstydzoną twarz drugiego gościa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Oj chłopcy, myślę, że powinniście więcej rozmawiać…to
podstawa w związku…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie jesteśmy parą i nigdy nie byliśmy… - Odezwał się Law,
bo sytuacja stawała się coraz bardziej krępująca i po prostu głupia. - On po
prostu włamał mi się do domu i od tamtej pory nie mogę się go pozbyć…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wcale nie! – Luffy lekko się spocił i odwrócił wzrok,
gołym okiem było widać, że kłamie. – Wcale się nie włamałem…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Poważnie? Myślisz, że nie widać po tobie, że kłamiesz?
Rozumiem, że nikomu nie powiedziałeś o wprowadzeniu się do mojego domu bez
mojej wiedzy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jakoś nie przeszkadzało ci moje towarzystwo!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- To, że zmęczony po pracy nie miałem siły kolejny raz
wywalać cię z domu czy z łózka, nie znaczy, że mi to nie przeszkadzało!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Więc co tu robisz?! Przecież zostawiłem cię w spokoju, jak
chciałeś, nadęty bufonie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Naprawdę jesteś takim kretynem? Myślisz, że nie zdziwiło
mnie twoje nagłe zniknięcie? Nikt normalny nie dotrzymałby takiej umowy… - Law
wstał, wściekły i zawstydzony. – Nie wszyscy są tacy jak ty, mały gnojku…Niech
pani wybaczy…. – Młody lekarz wyszedł z domu w trybie natychmiastowym,
zostawiając zaskoczonego chłopaka. Musiał ochłonąć, jego życie zmieniało się w
jakąś durną komedię romantyczną. Nie zaprzecza, że brakowało mu towarzystwa
młodszego chłopaka w ostatnich dniach i tego, że martwił się, czy nie zrobił
czegoś głupiego. Już nie wspominając o tym, że pocałunek zadziałał na niego
bardziej, niż by tego chciał, ale wiedział również, że dzieliło ich zbyt wiele.
Nie tylko wiek, ale też charakter i usposobienie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Luffy, wiesz…jeśli się kogoś kocha, powinno się też
brać pod uwagę to, co czuje ta druga osoba…ma rację, nie wszyscy są tak otwarci
na świat jak ty…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Przecież wiem – Luffy prychnął, równie zły. – Ale on…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Na pewno przyjechał, bo się martwił o ciebie…a ty się
dąsasz i zawstydzasz, mówiąc o całowaniu przed obcą mu osobą. Nie powinieneś
tego robić, rozumiesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law szedł przed siebie, trzymając ręce w kieszeni. Świeciło
słońce, ale wcale nie było ciepło, a on zamiast przeprowadzać operacje bądź
grzać się w ciepłym domu, to włóczył się, nie wiedząc gdzie jest. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Co on sobie w ogóle wyobrażał, że przyjedzie, chłopak go
wysłucha i wszystko wróci do normy? Oczywiście jeśli by go tu zastał. Nagle
ktoś szarpnął go za rękę, zatrzymując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Poczekaj…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law odwrócił się, patrząc prosto na roztrzepanego
czarnowłosego chłopaka. Nie rozumiał, jak mogło mu nie być zimno w samej
koszulce i spodniach do kolan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> - Na co?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ja nadal cię lubię…chociaż nazwałeś mnie gnojkiem…. –
Luffy puścił jego dłoń, drapiąc się po włosach. – Jestem zły, bo przez ciebie
pierwszy raz od dawna myślałem o mamie….i wkurza mnie to.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Law popatrzył na niego z góry, wzdychając cicho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jak w jakiejś telenoweli… - Złapał go za podbródek, unosząc
smutną twarz ku górze, i popatrzył mu głęboko w oczy. – Dobrze, że nie pada, bo
naprawdę bym nie wytrzymał…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- shishshishi…chyba masz rację... - Luffy popatrzył głęboko w te czarne niepewne oczy
i przełknął ciężko ślinę. – Zobaczysz, będzie fajnie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- A ty znowu opowiadasz głupoty… - Law wolną dłonią zdjął
swoją czapkę i nałożył chłopakowi na głowę, zasłaniając mu również oczy.
Wykorzystując chwilę zaskoczenia na krótki pocałunek, musnął go lekko w usta, a
po chwili odsunął się na bezpieczną odległość. – A teraz prowadź, bo nie wiem, gdzie
jesteśmy… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Coooo… ej to nie fair! – Chłopak poprawił czapkę, jego
policzki zdobiły dwa obfite rumieńce, a na usta powoli wpełzał uśmiech. Jego
ukochany jednak tego nie widział, bo już szedł przed siebie odwrócony do niego
tyłem. Luffy znów poczuł, jak ogarnia go szczęście, a w brzuchu znów szaleją
motyle…a może po prostu był głodny?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Idziesz czy nie? – Law odwrócił się, zdawał sobie sprawę,
że teraz jego życie wywinie koziołka o 180 stopni i przerażało go to…ale
patrząc na tę roześmianą gębę, miał ochotę spróbować.<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- No jasne!</span><br />
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p></o:p></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-17827578847808153492017-04-06T05:30:00.000+02:002017-04-08T08:36:08.880+02:00Rozdział 15<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Ta Dam! Oto kolejny rozdział i proszę nie zabijcie mnie...</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zanim zaczniecie czytać to chciałam podziękować za wszystkie cudowne komentarze :D A teraz miłego czytania...</span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W głębi serca</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro
otworzył zaspane oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. W pierwszej chwili nie
miał pojęcia, gdzie jest ani co się dzieje. Dopiero gdy zobaczył długowłosą
blondynkę czeszącą swoje włosy przy biurku z lustrem, przypomniał sobie
wczorajszy wieczór.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zgodził
się. Naprawdę przystał na propozycję nieznajomej kobiety i o dziwo nie czuł się
z tym źle. Tak, naprawdę już dawno nie był taki spokojny. Wolny od dołujących
go zmartwień, tak jakby ta cała historia z pokręconą brewką w ogóle nie miała
miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Widzę, że już się obudziłeś...mój rycerzu. - Kobieta uśmiechnęła się, co Zoro
dostrzegł w odbiciu lustra. W świetle dnia nieznajoma wyglądała jeszcze
piękniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Czy ty...?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Tak, jesteś uleczony. - Dziewczyna wstała zaraz po upięciu włosów w wysoki kucyk. Miała na
sobie jasnofioletową sukienkę na ramiączkach, a jej szyję zdobił srebrny
wisiorek z zielonym szkiełkiem w środku. - Nie musisz dziękować. To była dla
mnie przyjemność. - Mrugnęła do niego zalotnie i zaśmiała się dziewczęco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Jesteś naprawdę dziwną kobietą...ale rzeczywiście czuję się lepiej. Jak ty to
zrobiłaś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Cieszę się. - Blondynka podeszła do niego i ucałowała w
czoło. Zoro teraz doskonale widział jej naszyjnik i pierwszym, co dostrzegł,
było to, że ma dokładnie ten sam kolor co jego włosy. - Ale to, jak tego
dokonałam, pozostanie moją tajemnicą. - Szepnęła mu do ucha i odsunęła się. -
Muszę iść teraz coś załatwić, ale jestem pewna, że jeszcze się spotkamy, nim
odpłyniecie z wyspy. - Pomachała mu na pożegnanie i wyszła, zostawiając go
samego w pokoju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro
wzruszył ramionami. To nawet lepiej, że nie wie, nie będzie musiał o tym
myśleć. Teraz wystarczyło wstać, ubrać się i mogliby ruszyć w dalszą drogę.
Tylko...gdzie wywiało jego ubrania?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
uśmiechnął się i położył na małym stoliku herbatę dla Nami-swan i kawę dla
Robin-chan. Od samego rana załoga debatowała o tym, gdzie podział się Zoro. A
on? Uśmiechał się, twierdząc, że nic nie wie, bo jakoś prawda nie chciała
przejść mu przez usta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Mówię wam, chłopaki, że pewnie się zgubił... - Westchnęła Nami, podnosząc
filiżankę. – Dziękuję, Sanji-san...a ty jak się czujesz? Wczoraj nie wyglądałeś
dobrze...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Cudownie...- Popatrzył na pozostałych i odchrząknął. - Myślę nawet, że jak
Marimo się znajdzie, będziemy mogli płynąć dalej... - Dodał, jednak załoga nie
wyglądała na przekonaną. Zaległa cisza, w czasie której wszyscy zebrani
patrzyli na niego. - Co jest?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Gadaliście? - Pierwszy odezwał się Usopp, przełamując napiętą ciszę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Myślę, że to nie będzie konieczne... - Sanji uśmiechnął się słabo. W nocy nie
zmrużył oka, czując się, jakby miał za chwilę wybuchnąć. Ulga przyszła dopiero
nad ranem, gdy uświadomił sobie, że zachowuje się absurdalnie. Najwidoczniej
Zoro już przeszło i postanowił umilić sobie noc, spędzając ją z piękną panną.
To całkowicie normalne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Sanji?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Blondyn
zamrugał i spojrzał na kapitana. Luffy patrzył na niego tym poważnym wzrokiem,
czego nie robił zbyt często. A on zdał sobie sprawę, że zawiesił się w pół
zdania. Zatkało go. Czyżby był tak zmęczony, że nie wiedział, co chciał
powiedzieć? Gdy chciał się w końcu odezwać, coś, a raczej ktoś mu przerwał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Wasz przyjaciel pewnie niedługo zejdzie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Blondyn
drgnął, gdy kobieta stanęła obok niego, promiennie się uśmiechając.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Luna! - Zawołał uradowany Luffy. - Widziałaś Zoro? No to nie ma się czym martwić...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Właśnie... - Dziewczyna odwróciła się bezpośrednio do Sanjiego. Popatrzył na
jej twarz i mógłby przysiąc, że było wymalowane na niej zwycięstwo. - Mam
nadzieję, że nie hałasowaliśmy za bardzo? Wyglądasz, jakbyś nie spał w nocy
zbyt dobrze... - Dziewczyna puściła do niego oczko i odeszła, nie czekając na
odpowiedź, chichocząc wesoło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
popatrzył za nią. Co to kurwa było?! Przecież byli kilka pokoi dalej, nie było
szans, by cokolwiek słyszał! Skąd w ogóle pomysł, że on wie...? To niemożliwe
...widziała go? Popatrzył z powrotem na załogę i zapragnął zapaść się pod
ziemię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Co się tak patrzycie? Przecież mówiłem, że wszystko w porządku! - Warknął, jego
policzki mimowolnie pociemniały.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Chyba jaja sobie robicie! Nie chcesz nam chyba powiedzieć, że Zoro spał z tą
dziewczyną! - Nami wstała, przewracając krzesło. - I ty twierdzisz, że wszystko
jest w porządku?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Ja tak twierdzę. - Sanji odwrócił się na pięcie, tuż za jego plecami stał Zoro.
Nie patrzył na niego, tylko na załogę. - Naprawdę z samego rana musicie robić
takie zamieszanie? A ty co się tak gapisz, brewko? Torujesz mi drogę do
stolika. - Dopiero wtedy popatrzył na niego, tak normalnie. Sanji nie zobaczył
w jego oczach ani smutku, ani nawet wesołych ogników. Tylko pustkę czarnych oczu.
Odruchowo zrobił krok w bok, usuwając mu się z drogi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Jakie rano?! Jest jedenasta! I nie zmieniaj tematu! Do reszty wam odwaliło?!
Macie pogadać i się dogadacie albo Luffy wybije wam wszystkie zęby! - trzasnęła
pięścią w stół, by podkreślić swoje słowa. Nikt z załogi się nie odezwał. Nawet
Luffy patrzył na nich zawiedziony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro
skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na blondyna. Czuł się jak dawniej,
kucharz był mu znów całkowicie obojętny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Chcesz pogadać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Nie mamy o czym. - Sanji odwzajemnił spojrzenie, stał spokojnie, ignorując to,
że żołądek wykręcał mu się w środku ze złości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Świetnie, też tak myślę. Jakiś problem z tym, byśmy ruszyli w dalszą drogę?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Nie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Doskonale. - Odwrócił się do załogi. - Zadowoleni?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
widział, jak Nami zaczyna drgać powieka ze zdenerwowania, ale nim zdążyła znów
wybuchnąć, odezwał się kapitan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Wypłyniemy jutro. Jak tylko Sanji uzupełni zapasy...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Luffy... - Zaczął Usopp, ale kapitan mu przerwał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Jak twierdzą, że wszystko jest w porządku, to tak pewnie jest. Wypłyniemy
jutro, tak postanowiłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
przystanął i przyjrzał się wystawie sklepowej, kolorowe czapki i kapelusze aż
błyszczały zza szyby. Większość popołudnia spędził samotnie, przemierzając
uliczki miasta. Było tu naprawdę pięknie...i nudno. Ludzie wydawali się tak
beztrosko szczęśliwi. Westchnął, jego wzrok przykuła zielono-czarna bandana.
Ładnie złożona leżała tuż obok żółtego kapelusza. Jego myśli kolejny raz
zaczęły krążyć wokół tego przeklętego Marimo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Parszywy dupek... - Mruknął i ruszył dalej. Wszyscy się o niego martwili,
chcieli mu pomóc, a on! Tak po prostu się odkochał po przespaniu się z
nieznajomą! Wielka mi miłość! Stek bzdur, przez które wszystkich skłócił! Znów
przystanął i otrząsnął się. Dlaczego się tak wścieka?! Powinien się cieszyć, że
to wszystko się skończyło! Jest dokładnie tak, jak chciał! Nie kocha go i jutro
wypływają w dalszą podróż. Będzie jak dawniej! Większość dnia będzie
obserwował, jak śpi, a kiedy już łaskawie ruszy ten swój parszywy tyłek,
nakopie mu za jakiś głupkowaty tekst! Znaczy...wcale nie zamierza się na niego
gapić, jak śpi...kurwa!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Znów
przystanął i usiadł na najbliżej ławeczce, czując, jak żołądek podchodzi mu do
gardła. Co się z nim działo? Wyciągnął papierosa i odpalił go, od razu się
zaciągając. Załoga miała rację, naprawdę zachowywał się idiotycznie. Nie był
już w świecie po drugiej stronie lustra ani nie musiał się bać, że Zoro znów
będzie go dotykać. Po prostu nie będzie tego chciał, tak jak on. Dlaczego więc
się wścieka? Przecież pewnie nie pierwszy raz dotykał jakiejś kobiety
czy...dogadzał jej... Matko kochana! Przecież on też spał z niejedną!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wypuścił
ze świstem powietrze wymieszane z dymem i spuścił głowę, czochrając swoje blond
włosy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Wszystko w porządku?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Tak, Robin-chan... - Od razu poznał kobietę i wcale się nie zdziwił, że
pojawiła się znikąd. Usiadła obok niego, podziwiając okolicę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Tym razem nigdzie nie pójdziemy... - Spojrzała na niego wymownie i uśmiechnęła
się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Chłopak
zaśmiał się. Tak, to był najlepszy pomysł dnia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Siedzieli
tak w ciszy, tego właśnie potrzebował. Nie chciał kolejny raz rozmawiać i
roztrząsać całej sprawy. Nie chciał kolejnych pytań o to, dlaczego się złości,
czy słuchać głupich komentarzy. Nie miał pojęcia, dlaczego czuł się tak
parszywie. Może z niewyspania? Cała afera go przytłoczyła? A może polubił
takiego przyjaznego Zoro? Przesadził, tak gwałtownie go odtrącając i to
wielokrotnie. Usopp miał rację, niepotrzebnie tak ostro go potraktował. Sam
narobił jeszcze więcej zamieszania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Robin-chan....to zaczarowane lustro...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Myślę, że nie powinieneś się akurat tym przejmować. Jakkolwiek byś nie wrócił,
fakt, że tu jesteś, oznacza, że klątwa zwierciadła została zdjęta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Usopp się wygadał...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Martwił się...z magią nie ma żartów. Odbyłeś niesamowitą podróż pomiędzy dwoma
odmiennymi światami i wróciłeś, chociaż prawie nie było na to szansy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Bardzo chciałem was znów zobaczyć...wszystkich. - Mruknął i popatrzył na
towarzyszkę smutno. Miał ogromne szczęście, że wrócił i znów mógł zobaczyć
przyjaciół. Jego słodką Nami-swan, rozważną Robin-chan, chłopaków i
nawet...tego przeklętego glona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
My ciebie też...całe szczęście, że pocałunek prawdziwej miłości przełamał
zaklęcie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
drgnął i popatrzył na towarzyszkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Co...co powiedziałaś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Nigdy nie słyszałeś o tym, że ta prawdziwa miłość przełamuje złe klątwy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Słyszałem, ale...to nie mogło być to. To, co czuł ten glon, na pewno nie było
prawdziwą miłością.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
To zabawne, że pomyślałeś akurat o nim. - Uśmiechnęła się pobłażliwie. -
Wszyscy chyba zapomnieli, że w tym wydarzeniu brały udział jeszcze dwie osoby,
które pragnęły do siebie wrócić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
zaczerwienił się, doskonale pamiętał wyznanie miłości Marimo z tamtego świata.
Jego gorące spojrzenie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Więc to dzięki nim...?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Myślałam, że się domyślisz...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Chyba jednak jestem tępakiem... - Zaśmiał się. Przypomniał sobie, jak oglądał
tę durną bajkę, gdzie książę zbudził swoją ukochaną pocałunkiem. W głowie znów
usłyszał melodię z ich piosenki. Ostatni raz, gdy o niej myślał, czuł tylko
szczęście. Dlaczego znów nie może tego poczuć? Być bezgranicznie szczęśliwy,
przecież wszyscy jego przyjaciele byli koło niego. A on, zamiast się z tego
cieszyć, odtrącił wszystkich. Przecież nikt nie chciał źle...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Robi się późno, a ja chciałam jeszcze coś sprawdzić w tutejszej bibliotece... -
Dziewczyna wstała i położyła mu dłoń na ramieniu. - Nie martw się...znasz
Luffy’ego i pozostałych, wszystko będzie dobrze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Towarzyszyć ci? - Sanji popatrzył na nią i zaraz potem roześmiał się weselej. -
Nie, lepiej nie. Ja wrócę dziś na statek, muszę sporządzić listę zakupów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Przekażę reszcie, jak tylko wrócę, powodzenia. - Uśmiechnęła się i odeszła.
Sanji patrzył za nią, nim nie zniknęła w jednej z uliczek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Odetchnął
głęboko i wstał już spokojny. Musi wziąć się w garść i ponieść odpowiedzialność
za swoje czyny, a co najważniejsze...w końcu się wyspać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro
rozejrzał się po statku, reszta załogi została w mieście, ale on nie mógł już
znieść tych ich oskarżycielskich wyrazów twarzy. Przecież nie zrobił nic złego,
w końcu czuł się wolny. Przynajmniej tak myślał większość dnia. Nie bolało go
serce, gdy patrzył na blondyna i cieszył się z tego, ale coś wzbudziło jego
niepokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Gdy
został sam, dotarło do niego, że wcale nie chodziło mu o ich spojrzenia. Tak
naprawdę nie interesowało go już ich zdanie, bo byli mu całkowicie obojętni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wszedł
do kuchni i uważnie przyjrzał się pomieszczeniu. Było puste...zupełnie tak jak
on teraz...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">To,
co czuł cały dzień, nie było szczęściem czy wolnością, a pustką. Nie odczuwał
potrzeby, by kontynuować swoją życiową podróż. Nie czuł nawet powinności, by
dotrzymać obietnicy danej Kuinie. W głowie miał tylko te świdrujące zielone
oczy, które go rozpraszały i przyzywały...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nie
rozumiał, co dokładnie się dzieje, ale to wcale nie miało dla niego znaczenia,
z każdą chwilą czuł się obojętny .<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Odpiął
swoje katany od pasa i położył na kuchennym blacie. Nie były mu już potrzebne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozejrzał
się jeszcze raz i wyszedł z pomieszczenia, by po chwili opuścić statek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Robin
spokojnie, lecz z niepokojem przeglądała książki w miejskiej bibliotece, po
chwili jednak znów zerknęła na obraz wiszący na ścianie. Pokręciła głową z
niedowierzaniem i wyciągnęła kolejną książkę, uważnie ją przeglądając.
Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona, że w końcu znalazła to, czego szukała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
No to poczytajmy o tej czarodziejce Lunie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Usiadła
przy stoliku i jeszcze raz rzuciła okiem na obraz. Młoda kobieta o długich
srebrnych włosach i przenikliwych zielonych oczach, którą przedstawiał ów obraz,
sprawiała wrażenie, jakby cały czas ją obserwowała. Ale to, że postać z obrazu
do złudzenia przypominała jej tę samą dziewczynę, którą spotkali wczoraj, nie
było jej największym zmartwieniem. Bardziej interesował ją antyczny naszyjnik, który
posiadały obie, a który z niewyjaśnionych powodów zmieniał kolor. Była pewna, że
wczoraj wisiorek Luny był jasnoniebieski, a z samego rana lśnił zielenią. Za to
ten namalowany na obrazie był ciemnofioletowy Robin była przekonana, że
pojawienie się tej kobiety nie było przypadkowe…właśnie teraz…tylko musiała
zdobyć więcej informacji…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Kolejny
raz na nie popatrzył, niepokój rozlewał się po jego ciele, sprawiając, że znów
nie potrafił zmrużyć oka. Odpalił papierosa. A ten wieczór miał być taki
spokojny, pomyślał i usiadł na krześle, wpatrując się w trzy katany spokojnie
leżące na blacie barowym. Zupełnie same.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Gdy
wrócił na statek, już tu leżały, a przypiętego zawsze do nich Glona nigdzie nie
było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">On
ich nigdy nie zostawia, a zwłaszcza tej, która była najcenniejsza ze
wszystkich.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Czy
powinien się martwić? No bo chyba nie przyszedł tu...by zostawić katany i sobie
poszedł? Tak pomyślał na samym początku. Zostawił, wyszedł i zgubił się gdzieś
na statku. To było bardzo podobne do Marimo, ale po cholerę zostawiłby miecze w
kuchni? No i gdzie poszedł?! Przecież statek nie był aż tak wielki, by tak
długo pozostawać niezauważonym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Powinien
iść spać...był naprawdę zmęczony i miał gdzieś to, czemu ten tępak zostawił tu
te cholerne miecze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> Może powinien jeszcze raz go poszukać? Może
utknął pod pokładem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wstał
i wyszedł z kuchni. Co mu szkodzi sprawdzić jeszcze raz? I tak musi iść do
ładowni, by sprawdzić stan zapasów. Może przy okazji zerknąć do kilku
pomieszczeń.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jednak
gdy po chwili znów stał na pokładzie, był już pewny, że na statku znajdował się
tylko on. Rozejrzał się dookoła, czując powracający niepokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Pędem
ruszył do kuchni i zamaszyście otwierając drzwi, wpadł do środka. Katany w
dalszym ciągu leżały na blacie, a w pomieszczeniu nikogo nie było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Co jest...? - Podszedł do mieczy i przyjrzał się im uważnie. Nie było
wątpliwości, to były na pewno jego katany. - Gdzie wasz właściciel? Dlaczego
jesteście tu same? - Prychnął i usiadł na wysokim krześle, patrząc tak, jakby miecze
umiałyby mu odpowiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Poderwał
się, gdy usłyszał hałas dochodzący z zewnątrz i coraz bardziej zbliżający się
do kuchni. Pokręcił głową, czym on się przejmował? Pewnie ten idiota nawet nie
zauważył, kiedy zszedł ze statku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jakie
poczuł rozczarowanie, gdy przez drzwi weszła załoga, a strach powrócił, gdy
okazało się, że Zoro z nimi nie było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Robin, czy ciąganie nas tu wszystkich w środku nocy było naprawdę konieczne? -
Rudowłosa dziewczyna przeciągnęła się, wchodząc za chłopakami do środka i
dopiero wtedy zauważając blondyna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Obawiam się, że tak... - Ostatnia weszła ciemnowłosa dziewczyna, która spojrzała
na kucharza, a po chwili na katany.- Nie ma go?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji
pokiwał twierdząco głową. Reszta załogi wyglądała tak, jakby nie miała
zielonego pojęcia, co się dzieje, w sumie to dokładnie tak samo jak on.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Opowiadasz głupoty, przecież są tu jego katany... - Nami podeszła do mieczy i
pokazała je palcem, jakby chciała podkreślić to, że naprawdę się tu znajdują.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Ale co robią tu same? - Kapitan przechylił głowę, robiąc minę jakby intensywnie
myślał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">-
Chyba znam na to odpowiedź... - Robin położyła na stole książkę, którą
trzymała w rękach. – Myślę, że musicie tego wysłuchać...</span><span style="font-size: small;"><o:p></o:p></span></div>
<br />
<div>
<!--[if !supportAnnotations]-->
<br />
<div>
<div class="msocomtxt" id="_com_1" language="JavaScript">
<br />
<!--[if !supportAnnotations]--></div>
<!--[endif]--></div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-13043991014451700812017-03-22T16:17:00.002+01:002017-03-23T22:12:51.418+01:00Rozdział 14<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Cześć i czołem:)</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Oto kolejny rozdział:) Mam nadzieje, że umili wam dzień:)</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jeśli ktoś ciekawy rozdziały od 1 do 6 są już poprawione i zaktualizowane:) </span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Miłego czytania:)</span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W głębi serca<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przekroczyć granice<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji przeczesał swoje blond włosy, lekko się denerwując.
Niepotrzebnie zrzucił na barki
towarzysza swoje obawy co do powrotu do tamtego świata. Teraz Usopp co chwilę
zerkał na niego zupełnie tak, jakby miał
nagle zniknąć. Oczywiście zabronił mu mówić komukolwiek, po co wprowadzać jeszcze większe zamieszanie. I tak
mieli wystarczająco wiele zmartwień, chociaż w tym momencie nie było tego
widać. Rozejrzał się po salonie i uśmiechnął pod nosem. Ich kapitan był
naprawdę niesamowity, a jego pogoda ducha działała na innych. Nawet ludzie z
miasteczka przyłączyli się do jego zabawy, wesoło tańcząc i śpiewając. Jego
wzrok zatrzymał się przy barze , a dokładnie na takim jednym zielonowłosym
typku, który chciał przyprawić go o zawał. Cały wieczór zbierał się w sobie, by
do niego podejść i w końcu pogadać. Usopp miał rację, musi zacząć myśleć i
jakoś to załatwić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Luna, zagraj coś jeszcze! - Zawołał kapitan, wesoło krążąc
wokół fortepianu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dałbyś jej w końcu spokój, idioto! - Nami popatrzyła
groźnie na kapitana, a później na
uśmiechniętą kobietę. - On tak zawsze...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nic nie szkodzi, naprawdę lubię grać, a już dawno nie
miałam tak wesołych słuchaczy... - Uśmiechnęła się ponownie i zaczęła grać
kolejny utwór, tym razem nieco spokojniejszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji przyjrzał się jej, była naprawdę śliczna i taka
delikatna...zupełnie inna niż Nami-san czy Robin-chan. Doskonale prezentowała
się w zwiewnej sukience, która zasłaniała wszystko, co trzeba. Kuk zatrzymał
się wzrokiem gdzieś na okolicach jej biustu , jednak to, co przykuło jego
uwagę, wbrew pozorom było czymś innym. Jej Naszyjnik był naprawdę ładny,
srebrny z jasnoniebieskim kamieniem w środku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Westchnął i przeciągnął się na miękkiej kanapie. Nie
powinien się rozpraszać jeszcze bardziej. Niechętnie znów popatrzył na zielonowłosego,
zastanawiając się, jak powinien zacząć rozmowę. Wiedział, że powinien rozegrać
to na spokojnie, ewentualnie jakoś przeprosić za ten pijacki wybryk, ale tylko
za to.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji wstał i wyszedł z lokalu, od razu zapalając
papierosa. Było już ciemno, a zapalone latarnie
oświetlały uliczki. Odetchnął głęboko, paląc papierosa zadziwiająco
długo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co się denerwujesz , idioto? Po prostu to zrób, to
przecież tylko Marimo...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Blondyn zamrugał zdziwiony tym, co właściwie się przed
chwilą stało. Cały czas siedział odwrócony w stronę recepcji, którędy wyszedł
Marimo w towarzystwie niebiańskiej dziewczyny. Dlaczego taka cudowna dziewczyna
zaczepia tego idiotę? A nie jego? Dlaczego z nią poszedł? Tak po prostu i to
właśnie wtedy , kiedy zdecydował się z nim porozmawiać. Jakoś załagodzić
sytuację. Rozmowa z Usoppem dała mu dużo do myślenia. Kurwa, chciał go nawet
przeprosić! A on!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Olał go! Tak bez słowa, po prostu go olał! I to dla
takiej pięknej panienki, jaką była Luna-chan! Co ten parszywy Glon sobie
wyobraża? Niby taki biedny, zakochany...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Czekaj!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">O czym on w ogóle myśli? Przecież to bardzo dobrze, że go
olał i poszedł gdzieś z tym aniołem. To by znaczyło, że nie jest gejem i to
wszystko mu się wydawało. Oczywiście byłoby lepiej , jakby ta cudna anielica
podeszła do niego. Ten tępy glon na pewno nie wie , jak zająć się tak delikatnym ciałem. Troglodyta!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Prychnął, dalej wpatrując się w ten sam punkt.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">To, że razem wyszli, wcale nie znaczyło, że do czegoś
dojdzie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">To spojrzenie dziewczyny przewierciło go na wylot, poczuł
się dziwnie niespokojny. To wymowne spojrzenie, tak jakby już nie zamierzała mu oddać Zoro.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Oddać...mu...zwariował? O czym on kurwa myśli?! Niech
sobie go zabiera i robi z nim, co chce! On ma to gdzieś!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Sanji?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Hmm? - Odwrócił się i rozejrzał, by namierzyć osobę, która do niego mówiła. Na
końcu popatrzył w dół i zobaczył ich małego doktora z tym swoim zatroskanym
wyrazem pyszczka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co jest?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czy wszystko w porządku? Dlaczego Zoro wyszedł z Luną?
Bardzo zbladłeś, źle się czujesz? Potrzebny ci lekarz? Poszukam jakiegoś!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Z Luną... - Kucharz popatrzył uważnie na Choppera.
Nie rozumiał, dlaczego się tak
denerwuje. - Ty jesteś lekarzem...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A faktycznie! To pomogę. Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz przewrócić. Coś cię boli?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie...czuję się naprawdę świetnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wow! Sanji , umarłeś? Powiedz, że nie umarłeś! Bo
wyglądasz, jakbyś umarł! - Luffy zaczął
skakać wokół niego, robiąc trochę zamieszania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Idioto, nie uważasz, że martwi wyglądają nieco
inaczej...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Trudno się nie zgodzić... - Do rozmowy dołączyła
Robin-chan, pojawiając się znikąd. Delikatnie złapała go za nadgarstek. -
Biorąc jednak pod uwagę twój odcień skóry, lekko podkrążone oczy i chłodną w dotyku
skórę, można by się pomylić...wyczuwam jednak tętno, co potwierdza, że jednak
nie umarłeś.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No i to, że gada! - Luffy poczochrał go przyjacielsko
po włosach i rozejrzał się dookoła. - A Zoro gdzie wywiało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Przed chwilą wyszedł z Luną. - Odezwał się Chopper. -
Może zatrułeś się czymś? Boli cię brzuch?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ej idioci i ty , Robin, czemu znów robicie zamie...boże
, Sanji , co się stało? - Nawigatorka popatrzyła na niego wystraszona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji popatrzył na wszystkich lekko zażenowany całą tą
sytuacją. O co im chodziło, przecież czuł się fantastycznie. Marimo wyszedł
właśnie z piękną damą o jeszcze piękniejszym imieniu i na pewno nie myśli teraz
o nim. To powód do świętowania! Wszystko wróci do normy...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Podobno Zoro wyszedł z Luną... - Sanji patrzył na
wymowne spojrzenie, jakie Robin-chan posłała Nami-san, przez co poczuł się
jeszcze głupiej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A ty co? - Nami uniosła brew, mierząc go lekko kpiącym
spojrzeniem. - Zły, że taka ślicznotka wybrała Jego zamiast Ciebie , czy
zazdrosny, że z nią poszedł? - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, patrząc
wyzywająco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nami...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No co , Robin? Zoro jest przystojniakiem , to normalne,
że oglądają się na niego dziewczyny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Masz rację , Nami-swan... - Odezwał się słabo Sanji i
wstał. - Chyba już mówiłem, że jest mi całkowicie obojętny. Mało mnie
interesuje, gdzie chodzi i z kim. Może robić, co chce jak każdy z nas. A teraz
, jeśli pozwolicie, pójdę się położyć,
bo jednak źle się czuję... - Kucharz wyminął ich i wyszedł z salonu, kierując
się na piętro, gdzie znajdowały się ich wynajęte pokoje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro szedł koło blondynki, nie odzywając się. Świeże powietrze nieco go otrzeźwiło i naprawdę
zaczął się zastanawiać, dlaczego zgodził się wyjść z nieznajomą. Zwłaszcza że
brewka chyba chciał pogadać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie ma czego żałować. Po co kolejny raz wysłuchiwać tego, że cię nie
kocha?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zatrzymał się gwałtownie, mierząc dziewczynę groźnym
spojrzeniem. Ta jednak nie wyglądała na przejętą, tylko uśmiechnęła się
delikatnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Spokojnie, nie czytam ci w myślach, po prostu twoi
przyjaciele nie są zbyt dyskretni. - Zaśmiała się dziewczęco. - Poza tym czuć
od ciebie złamanym sercem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nic sobie nie złamałem... - Mruknął trochę zawstydzony
i zły na resztę. Niczego nie potrafili zachować dla siebie. Banda debili.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jesteś uroczy. Cóż, to
jego strata, że nie widzi, jak bardzo mógłbyś go uszczęśliwić. -
Dziewczyna wzruszyła ramionami. – To co,
idziemy dalej? Z chęcią pokażę ci okolicę, wieczorami jest tu naprawdę
pięknie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jesteś dziwna. Nie boisz się spacerować po nocy z
nieznajomym? - Mówiąc to, jednak ruszył dalej, było coś w tej dziewczynie, co
go intrygowało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Po prostu znam się na ludziach...albo jestem z tych
niegrzecznych dziewczynek, które lubią zaczepiać przystojnych piratów. -
Mrugnęła do niego zalotnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro nie odpowiedział, w sumie taka sytuacja zdarzyła mu
się pierwszy raz. Nigdy nie miał zbyt dobrych kontaktów z kobietami. Nie liczył
Kuiny , bo wtedy byli jeszcze dzieciakami. Nami i Robin też się nie wliczały,
bo ta pierwsza to jakiś demon nie kobieta, a Robin to Robin...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Widzę, że jesteś z tych nieśmiałych, milczków... -
Uśmiechnęła się, siadając w parku na ławeczce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zastanawiam się, czego ode mnie chcesz, kobieto?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Stanął przed nią i
przyjrzał się jej. W dobrze oświetlonym parku widział ją doskonale.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Piękne rozpuszczone długie blond włosy, duże błyszczące
zielone oczy przyozdobione w kaskadę gęstych rzęs. Ubrana w niebieską sukienkę
wyglądała jak dziewczyna nie z tego świata. Musiał przyznać, że nie brakowało
jej uroku osobistego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jesteś bezpośredni. -Zaśmiała się.- Nic nie chcę, po
prostu lubię pomagać tym o złamanym sercu. Jeśli byś zapragnął mojej pomocy,
mogłabym uleczyć twoją cierpiącą duszę...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ta akurat, jesteś naprawdę dziwna... - Zoro spiął się.
To, co mówiła ta kobieta, było naprawdę
niepokojące.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Może i tak... – Przeciągnęła się z gracją i spojrzała
mu prosto w oczy. - Ale czy nie byłoby cudownie popłynąć w dalszą podróż już
bez tych wszystkich ciążących ci uczuć? Nie powiesz mi chyba , że nie chciałbyś
przestać go kochać? Poczuć się znów szczęśliwy i wolny...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się... - Zoro cofnął się, nie chciał przyznać
nawet sam przed sobą , jak bardzo kusiły go jej słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ten słodki blondynek na pewno od chwili, gdy się
dowiedział , nie marzy o niczym innym. - Dziewczyna wstała, podchodząc do
szermierza bardzo blisko. - Mogę sprawić, że znowu będziesz wolny i już nigdy
nie będziesz cierpiał z miłości...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro popatrzył znów w jej hipnotyzujące zielone oczy. To,
co mówiła, było takie kuszące i naprawdę sporo by ułatwiło. Gdyby nie kochał
tej zakręconej brewki, mogliby spokojnie ruszyć dalej. O ile dziewczyna mówiła
prawdę. I co by chciała w zamian?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wszystko pięknie , o ile mówisz prawdę i muszę
uprzedzić, że nie mam pieniędzy... -
Zakpił, patrząc z góry na dziewczynę, która zaczęła błądzić palcem po jego
bicepsie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie jestem w stanie ci tego udowodnić, musiałbyś mi
zaufać. - Zaśmiała się. - A jeśli chodzi o cenę, to jakoś się dogadamy...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji patrzył w sufit. Już był spokojny i wcale się nie dziwił załodze,
bo gdy wszedł do pokoju i popatrzył w lustro, sam się przestraszył. Przeciągnął
się na łóżku i wtulił w miękką pościel. W pokoju stało jeszcze jedno, więc już
niedługo nawiedzi go któryś członek załogi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Powinienem więcej spać... - Mruknął do siebie i pomimo
to wstał. Nie czuł się zmęczony, chociaż było już późno. Zaczął krążyć po
pokoju, próbując odgonić niepożądane myśli, ale wcale mu to nie pomogło.
Dopiero gdy usłyszał jakieś hałasy dochodzące z korytarza, zatrzymał się i
zgasił papierosa w szklanej popielniczce. Podszedł do drzwi i wyjrzał
zaciekawiony usłyszanymi dźwiękami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jednak to, co zobaczył, było czymś, czego się w ogóle nie
spodziewał. Nie poruszył się , obserwując , jak piękna długowłosa blondyna
namiętnie całowała się z Zoro. I to z wzajemnością!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Oparta o drzwi rękami obejmowała go za szyję, a jej smukłe
nogi oplatały go w pasie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przełknął ślinę, gdy kobieta sięgnęła jedną dłonią do klamki i z cichym skrzypnięciem
otworzyła drzwi. Już po chwili oboje zniknęli w pomieszczeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Młody kucharz rozejrzał się po korytarzu. Czy to się
naprawdę dzieje?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jego oddech przyśpieszył gwałtownie, nie rozumiał,
dlaczego poczuł się tak źle. Przecież to tylko Marimo! Może kochać się z kim
chce! Byle nie z nim!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zamknął się w pokoju i popatrzył na swoje drżące dłonie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Kurwa!<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-67967288986892182202017-03-10T10:58:00.001+01:002017-03-10T10:58:56.840+01:00Rozdział 13<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">To znowu ja!:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Mamy oto rozdział 13, jest krótki ale mam nadzieje że się wam spodoba. Postaram się by kolejny rozdział był dłuższy:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Miłego czytania:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro pociągnął zdrowo z butelki, nie przejmując się gwarem
panującym w gospodzie. W tym momencie było mu to nawet na rękę, bo głośne
rozmowy i muzyka zagłuszały nieco chaos panujący w jego głowie. Jak on mógł się
wpakować w coś takiego?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Oparł policzek o dłoń i przyjrzał się swojemu odbiciu w
butelce. Nawet tam widział, jak żałośnie wyglądał. Westchnął smętnie i upił
kolejny łyk swojego ulubionego płynu. Nie potrafił się otrząsnąć z tego, co się
wydarzyło. W tej chwili naprawdę nie był sobą i naprawdę nie rozumiał, jak to
się stało, że zakochał się w tej pokręconej brewce. Jak mógł być taki głupi i
uwierzyć, że ma jakiekolwiek szanse by...odwzajemnił jego uczucia? Przecież to
Kuk! Samo to, że to ten irytujący padalec, powinno go od razu otrzeźwić. A to,
że ten wredny typek miał w sobie to coś, co sprawiało, że nie potrafił oderwać
od niego wzroku, to wcale go nie usprawiedliwiało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Musi z tym skończyć. Przestać się użalać nad sobą i w końcu coś
zrobić. Co z tego, że ból rozdzierał mu serce, przecież nie zmusi blondyna, by
się w nim zakochał. Jeśli nie chce rozmawiać, to nie będą tego robić! Przecież
wystarczy udawać, że nic się nie stało i płynąć dalej. Przecież potrafi
zapanować nad własną żądzą i nie myśleć o tym smukłym ciele, pachnących i
miękkich włosach i tym głębokim spojrzeniu, przez które przeszywały go dreszcze
wzdłuż kręgosłupa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To głupota... - Westchnął. Pozwolił, by zbyt wiele rzeczy
zaczęło mu się w nim podobać. Dlaczego
nie potrafił się ogarnąć?! Przecież doskonale wiedział, że tak to się skończy.
Czemu to tak przeżywa? Przecież jest piratem! Musi się wziąć w garść i po
prostu przestać kochać!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ukrywasz się? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro wzdrygnął się. To już była kpina, że nie zauważył Nami.
Naprawdę stracił czujność.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie. Siedzę i piję, jak widać...to wy gdzieś poleźliście.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Myśleliśmy, że będziecie rozmawiać na statku...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No to źle myśleliście... - Zoro popatrzył na nią z góry.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dalej jest zły?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I raczej nigdy nie przestanie być, ale to już nieważne...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jak to nieważne? Co ty znowu wymyśliłeś...?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro dopił to, co miał w butelce i mierzył ją poważnym
spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nic nie będę robić. - Westchnął. - I wy też. Przykro mi,
ale nie będzie happy endu. Po prostu popłyniemy dalej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Chyba żartujesz? Jak ty sobie to wyobrażasz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Normalnie, o ile ty z Usoppem też się pogodzicie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro rozejrzał się po barze, ale nie dostrzegł nikogo
znajomego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Gdzie w ogóle reszta załogi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Faceci...i ta wasza logika. - Rudowłosa dziewczyna
prychnęła rozgniewana. - Wynajęliśmy pokoje w małym pensjonacie. W sumie jak
już cię znalazłam, to możemy iść i nie martw się, tam też jest bar. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co za rozrzutność i troska, to na pewno ty? - Zoro
uśmiechnął się kpiąco. Rzadko kiedy zdarzało się, by nawigatorka wynajmowała
jakieś pokoje dla wszystkich.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie były drogie i nie myśl sobie. Będziecie musieli mi
oddać z odsetkami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Dziewczyna poklepała go po ramieniu, a on mógłby przysiąc,
że dostrzegł błysk Berri w jej oczach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie. Jednak to cała ty. – Wstał, upewniając się, czy jego
katany dalej są tam, gdzie powinny. - Możemy iść...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Pensjonat, o którym mówiła Nami, był naprawdę niedaleko i
już przy drzwiach dało się słyszeć ich kapitana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Weszli do środka i od razu do ich uszu doszedł straszny
harmider.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co ten idiota znów wymyślił! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro westchnął i wszedł głębiej do pomieszczenia, mijając
roześmianą recepcjonistkę. Jego oczom ukazał się średniej wielkości salon z
kilkoma małymi okrągłymi stolikami. Gdzieniegdzie stały bordowe kanapy, ale
najbardziej w oczy rzucał się dość obficie wyposażony bar. Oczywiście zaraz po
załodze na czele z kapitanem okupujących fortepian.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Yo hohohoho, Yo hohoho! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro uniósł brew. Byłoby dobrze, gdyby ich kapitan trafił w
chociaż jedną nutę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Je Je Okej! - Franky najwidoczniej się tym nie przejmował,
bo jak zwykle ruszył w tan. - Suuuperyyy!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I ja naprawdę należę do tej załogi... - Nawet przez chwilę
rozważał, czy nie podejść, ale jednak zrezygnował i udał się prosto do baru.
Musiał przyznać, że panował tu zupełnie inny klimat, niż w tamtym barze, dużo
bardziej przyjemny. Zamówił sobie piwo i patrzył jak nawigatorka drze się po
chłopakach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Może jakoś uda się im wrócić do normalności, jak ten pseudokucharzyna
im na to pozwoli. O co on tak właściwie się wścieka? Nie powiedział mu prawdy,
ale skoro i tak ma go gdzieś, to po co ta złość? Przecież nic mu tak naprawdę
nie zrobił. Mógłby go wtedy zerżnąć, ale nie zrobił tego. Nie zasłużył sobie na
takie traktowanie! Robin miała rację, przez cały czas myślał tylko o tym, by go
nie zranić, a on przy wszystkich wgniótł go w ziemię. Nawet się nie zastanowił,
tylko skopał leżącego. Nie był przecież jakimś zwierzęciem, które nad sobą nie
panuje. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Serce Zoro zaczęło szybciej bić, poczuł złość na samego
siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Bo przecież nie on zaczął to wszystko. Nie on twierdził,
że...kurwa, jak można mieć tak słabą głowę i nie pamiętać, co się komuś mówiło! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Obejrzał się w stronę fortepianu, bo zamiast pojedynczych i
źle dobranych dźwięków zaczął słyszeć ładną melodię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przy instrumencie siedziała młoda i naprawdę ładna
długowłosa blondynka. Oczywiście dookoła niej skakał Luffy, ciesząc się jak
dziecko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro przeszył dreszcz, bo stało się coś dziwnego. Kobieta
patrzyła prosto na niego, lekko się uśmiechając i przenikając na wylot dużymi
zielonymi oczami. W ogóle niewzruszona słomianym idiotą, zupełnie tak jakby
grała tylko dla niego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Otrząsnął się i odwrócił, to idiotyczne, chyba ponosiła go
wyobraźnia. Ta dziewczyna nie miała powodu, by patrzeć na niego, a tym bardziej,
by grać. Napił się jeszcze trochę piwa, próbując rozgonić niepożądane myśli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Czuję jedzenie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Dało się słyszeć okrzyk radości kapitana, który stracił
zainteresowanie muzyką i rzucił się w stronę recepcji, gdzie właśnie pojawili
się Usopp i Sanji obładowani torbami z jedzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro popatrzył w ich kierunku, zatrzymując wzrok na blond
czuprynie i aż poczuł skurcz w sercu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Odwrócił się i przełknął ciężko ślinę, próbując się
uspokoić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Bardzo by chciał nie czuć tego obezwładniającego go bólu.
Nie może pozwolić, by emocje z nim wygrały. Muszą przecież ruszyć dalej, a nie
może go przecież unikać!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Znów popatrzył w stronę recepcji, powtarzając sobie w
myślach, że czegokolwiek by blondyn nie zrobił, to on da radę. Patrzył jak ich
kapitan próbuje zeżreć zawartość toreb nawet ich nie otwierając, za co dostaje
kopa w łeb od kucharza i kazanie. Uśmiechnął się pod nosem widząc to. Tak, ich
kuk naprawdę miał temperament. Obserwował ich w ciszy, złość zniknęła znów
zastąpiona niepewnością. Nie może się tak na niego gapić…to chore. Jak na
zawołanie Sanji popatrzył w jego stronę, a ich oczy się spotkały. Zoro odwrócił
wzrok i napił się, by jakoś uspokoić swoje ciało i myśli. Jest w stanie znieść
wiele, ale nie sposobu, w jaki blondyn popatrzył na niego teraz. Już wolał
złość i pogardę niż współczucie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zielonowłosy szermierz pociągnął kolejny spory łyk z
butelki. Musiał wypić już naprawdę dużo, bo lekko szumiało mu w głowie. Co zbyt
często się nie zdarza, a raczej nigdy. Miał szczerą nadzieję, że alkohol tu wcale
nie jest tak drogi i rano, gdy nawigatorka zobaczy rachunek, to go żywcem nie
pogrzebie. Zaśmiał się w duchu, przynajmniej nie byłoby problemu z blondaskiem,
ani żadnego innego...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Starał się tam nie patrzeć, oczywiście gdy ich kapitan
zobaczył tyle żarcia, w trybie natychmiastowym rozkręcił imprezkę. Do której
bardzo szybko przyłączył się personel i goście pensjonatu. I tak z cichego i
spokojnego miejsca ich kapitan zrobił biesiadę. Na szczęście załoga dała mu
spokój i nie próbowała wciągnąć w wir zabawy. Chociaż nie potrafił oprzeć się
wrażeniu, że ktoś się na niego gapił. Wręcz był tego pewny, ale nie chciał się
odwracać i znów zobaczyć tę pokręconą brewkę. Nie teraz…myślał, że da radę. Rano
był nawet gotowy, by z nim porozmawiać i jakoś przekonać, że mogą płynąć dalej,
ale on znów go odepchnął a na dodatek to spojrzenie. Teraz wiedział, że już nigdy nie będzie tak
jak dawniej. On mu nie wybaczy i będzie patrzył jak na jakiegoś odmieńca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sprawdzasz, ile zmożesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro wzdrygnął się, gdy Brewka usiadł obok niego. Co jest?
Czego chciał? Znów go zwymyśla od najgorszych? Może nagle zachciało mu się
gadać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jak zawsze...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nie odwrócił się i nie spojrzał na niego, chociaż dobrze
wiedział, że on na niego patrzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Bo wiesz...- Zaczął nieśmiało kuk, ale szybko zostało mu
przerwane.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Szermierz już chciał odwrócić się do kucharza. Wyczuł w jego
głosie jakąś odmianę, ale ktoś położył mu dłoń na ramieniu i odwrócił się w
drugą stronę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Już chciał spytać "czego?", ale gdy zobaczył przed
sobą stojącą zielonooką piękność, która wcześniej grała na fortepianie, lekko
się zdziwił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Mam ochotę na spacer w świetle księżyca w miłym
towarzystwie i tak sobie pomyślałam, że wolałbyś spędzić ten wieczór ze mną
niż... - Tu spojrzała na blondyna wymownie, lekko się uśmiechając. - ze swoim
przyjacielem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Zoro przełknął ślinę, patrząc prosto w te hipnotyzujące
zielone oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Naprawdę poczuł, że to wcale nie jest taki zły pomysł. Z
pewnością przyda mu się trochę świeżego powietrza i to z dala od kucharza.<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; font-size: large;">- Chyba masz rację... – Wstał, nawet nie patrząc na blondyna
i najzwyczajniej w świecie pozwolił się wyprowadzić kobiecie z lokalu.</span><br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-21873997395728148202017-02-24T18:54:00.000+01:002017-02-24T18:54:23.292+01:00Rozdział 12 <div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">W głębi serca</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji zajrzał do środka kuchni, wyglądało na to, że Marimo
sobie poszedł. Czego on od niego oczekiwał? Naprawdę myślał, że usiądą przy
butelce sake i pogadają o tym, co się stało? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Chłopak wszedł do środka, zamykając cicho drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Nie miał zamiaru przeprowadzać tej rozmowy tak szybko, jeśli
w ogóle. Nie mogliby po prostu zostawić tego za sobą i wrócić do normalności?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Kurwa!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Popieprzony świat za lustrem! Wdarł się tu niezaproszony i
namieszał wszystkim w głowach! A szczególnie temu idiocie. Rozmawiać mu się
zachciało, nagle wylewny się zrobił, palant jeden.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Młody kucharz podszedł do lodówki i otworzył ją z rozmachem.
Musiał się odprężyć, a co najważniejsze, przestać myśleć w kółko o tym Glonie.
W końcu przestać doszukiwać się w tym wszystkim jakiegoś sensu. I na siłę
jakiegoś rozwiązania. To przez ten stres pewnie miał ten gówniany sen o tamtym
świecie. Musi w końcu się uspokoić. Co z tego, że Roronoa go kocha? Przecież to
nie jego problem? Niech sam się weźmie w garść i pogodzi z rzeczywistością. Bo
co on mógłby jeszcze dodać? Powiedział, a raczej wykrzyczał mu już wszystko! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Wyciągnął kilka rzeczy i rozłożył na blacie. I tak będą
musieli zrobić nowe zapasy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz, chciałbym mieć już to z głowy... - Blondyn
zaciągnął się papierosowym dymem i nałożył kolejną przepyszną potrawę na
półmisek. Nawet nie zwrócił uwagi, że minęło tyle czasu. Całkowicie dał się
pochłonąć gotowaniu, co doskonale ukazywał zapełniony pachnącymi potrawami
stół. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Popatrzył obojętnie na Usoppa, który wyglądał na spiętego. Gdy
zobaczył go wchodzącego do kuchni jakiś czas temu, uznał, że powinien to
zrobić. Dowiedzieć się czegoś więcej i pogadać, by zrzucić z siebie ten ciężar.
Bo czuł, że jak tego nie zrobi, w końcu oszaleje. A ich snajper nadawał się do
tego idealnie, wyglądał, jakby dużo wiedział o tym, co się działo na statku. On
na pewno pozwoli mu zrozumieć, co się stało i wcale nie będzie musiał rozmawiać
z Algą. Tak, to był świetny pomysł. On dowie się wszystkiego, czego chce, a
Marimo niech się męczy sam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Długo mam jeszcze czekać? Gadaj... - Sanji popatrzył na
towarzysza ponaglająco, unosząc swoją zakręconą brew.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Eeee...no a co konkretnie chciałbyś usłyszeć? - Młody
kucharz postawił kolejną potrawę na stole i westchnął, starając się zachować
spokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Już przecież powiedziałem, po prostu opowiedz wszystko od
początku. Chcę w końcu zrozumieć, dlaczego mnie okłamaliście.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Ale może powinieneś porozmawiać z Zoro, ja nie wiem
wszystkiego...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz wystarczająco dużo... - Syknął, a złość znów w nim
wezbrała, wrócił do swojej kuchni i znów zaczął szykować składniki na kolejną
potrawę. - Nie chcę rozmawiać z nim,
tylko z tobą. Rozumiesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dobra...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji dopalił papierosa w trybie natychmiastowym i wyciągnął
kolejnego, mierząc snajpera rozeźlonym spojrzeniem. Musiał skończyć z
gotowaniem, bo na stole i blatach nie było miejsca na kolejną potrawę. Więc
usiadł naprzeciwko niego i próbując zachować spokój, słuchał jego opowieści.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie sądziłem, że z ciebie taki artysta... - Zakpił,
opowieść Usoppa wiele wyjaśniała i musiał przyznać, że ich snajper ma gadane.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Usopp zaczerwienił się po czubki uszu, w duchu modląc się,
by Sanji nie skopał mu teraz tyłka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I ta głupkowata książka też była od ciebie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tak, zrozum, chcieliśmy mu jakoś pomóc w tych trudnych
chwilach...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Blondyn uniósł brew, ale nic nie odpowiedział. Powoli zaczął
rozumieć, jak w ogóle doszło to tej głupiej sytuacji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz, wróciłeś z tamtego świata i byłeś jakiś inny.
Myśleliśmy, że ty też coś poczułeś...i że się tego wstydzisz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Kucharz dopalił papierosa i westchnął zrezygnowany, naprawdę
się porobiło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Rozumiem, że upiliście mnie i podaliście na tacy Zoro, bo
uznaliście, że nagle zmieniłem orientację i jestem w nim zakochany. A seks z
nim pomoże mi odkryć swoje prawdziwe pragnienia?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To był pomysł Nami. - Usopp skrzywił się. - Próbowałem ją
przekonać, że to nie jest dobry plan, ale ona chyba zwariowała na waszym
punkcie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Cudownie. Pomysły, plany i konspiracje. - Mówił spokojnie,
ale jego słowa wręcz ociekały kpiną. - Jestem ciekawy, skąd ta pewność, że nic
mi nie zrobił? Ja nic nie pamiętam. A wątpię, że czatowaliście pod drzwiami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No wiesz!? On przecież nie jest taki! - Usopp wstał
rozeźlony. - Słuchałeś mnie w ogóle? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Dobra, uspokój się...rozumiem, Zoro to ideał wszystkich
cnót, wręcz rycerz w złotej zbroi i na białym koniu.- Prychnął z irytacją, ale
na jego policzki wkradły się zdradliwe rumieńce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Bardzo nie spodobała mu się postawa Zoro. Z góry założył, że
nie poradzi sobie z pijacką wpadką i z jego dziwnymi uczuciami. Później dał się
namówić do próby uwiedzenia jego osoby, nawet nie wierząc, że mu się to uda.
Przecież to nielogiczne! On naprawdę nie ma mózgu. - Myślisz, że on tak na
serio...się zakochał? - Pomyślał o swoim powrocie i o związanych z nim
emocjach. Tyle się wydarzyło i tam, i tu. Ta cholerna zmiana Marimo i te
wszystkie krępujące zdarzenia teraz nabrały sensu. Co on sobie w ogóle myśli?
Przecież On to On, a Glon to Glon, czy nikt nie widzi, jakie to irracjonalne?
Czy on tego nie widzi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Potarł dłońmi skronie, by choć trochę zebrać myśli. Co
powinien teraz zrobić?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Myślę, że tak... wątpię, że gdyby było inaczej dałby się
namówić na te wszystkie głupie rzeczy, jakie zrobił...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Wiesz... - Sanji popatrzył na niego zrezygnowany. - Może
jednak chodzi mu o tamtego mnie? Dobra, może zrobiłem coś głupiego po pijaku,
ale to wcale nie oznacza, że wtedy się zakochał. Przecież był na mnie wściekły,
a później pojawiła się ta Ciota i namieszała mu w głowie... - Zmierzył
przyjaciela poważnym i pełnym nadziei spojrzeniem. Bardzo chciałby, by przyznał
mu rację.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Raczej to wyglądało tak, jakby go nie lubił jeszcze
bardziej niż ciebie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To po cholerę dał mu się pocałować?! - Blondyn wsunął dłoń
we włosy. - Może lubi takie bezbronne sieroty, które trzeba na każdym kroku
ratować? Ja taki nie jestem! Nie potrzebuję wybawiciela! Co ja kurwa gadam!? W
ogóle nie potrzebuję faceta!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanji?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Powiedz, czy w tamtym świecie coś się stało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Młody kucharz zamrugał gwałtownie, przełykając ciężko ślinę.
Odkąd wrócił, z nikim nie rozmawiał o zdarzeniach z tamtego świata. Jak ktoś
pytał, to omijał najważniejsze szczegóły. Bo przecież to było takie krępujące.
Nie chciał do tego już nigdy wracać, ale niestety ciążyło to nad nim jak jakiś
omen.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Jednak gdy zaczął, reszta nie była już trudna. Opowiedział
wszystko to, co dotyczyło jego i Marimo. Zawiesił głos, gdy doszedł do końca
opowieści. Jego policzki pociemniały, a uszy zapiekły. Sam nie wierzył, że
wypowie te słowa na głos. Było mu tak wstyd. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No i on wtedy...zrozum, nie miałem siły, by go
odepchnąć...no i zaczął mnie całować... - Popatrzył na tępy wyraz twarzy
kolegi, co wcale nie pomniejszyło wstydu, jaki teraz czuł. - A zaraz potem,
trach i już byłem tutaj, i całowałem Marimo...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- O kurwa... - Usopp nie pohamował języka, był raczej osobą,
która nie używa wulgaryzmów. Chyba Sanji pierwszy raz słyszał przekleństwo
wypowiedziane z jego ust.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie wiem, co teraz zrobić... - Blondyn położył głowę na
kawałku wolnego od potraw stołu. Ich intensywne zapachy zaczęły mieszać się ze
sobą i zamiast kusić, drażniły nos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Może powinieneś porozmawiać...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jeśli powiesz, że z Zoro, to nakopię ci do dupy... -
Popatrzył na niego groźnie. - Nie chcę z nim o tym rozmawiać i jeśli myślisz,
że przyznam się przed nim do tego, co zaszło, to chyba cię porąbało. Już
wystarczająco mi wstyd za to głupie pijackie nieporozumienie! - Wstał
energicznie. Czuł, że jeśli czegoś nie zrobi, to oszaleje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Więc dlatego tak dziwnie się zachowywałeś...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- No raczej! Nieczęsto mi się zdarza być prawie przelecianym
przez jakąś morską Algę! Czy się z nią całować! Czy...do jasnej dupy...! -
Sanji popatrzył na przyjaciela, po jego minie domyślił się, że pewnie wygląda
jak wariat. - Ty rozumiesz!? To jest kurwa Zoro!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Tak, rozumiem, że całowałeś się z Zoro i... w dodatku z
oboma... - Snajper podrapał się po swoim długim nosie. Próbował usiedzieć na
krześle i nie uciec przed lekko rozchwianym emocjonalnie i nadludzko silnym
towarzyszem. Dlaczego to on musiał z nimi rozmawiać? Przecież to Robin jest tą
najmądrzejszą i na pewno by jej nie pobili w napadzie złości. - Nie zrozum mnie
źle...ale chyba nie rozumiem, dlaczego się tak złościsz? - Usopp zagryzł dolną
wargę, to co planował powiedzieć na sto procent skończy się jego śmiercią. - Jeśli
nic do niego nie czujesz, co oczywiście już nam wielokrotnie potwierdziłeś, to
w czym problem? Możecie porozmawiać, ustalić pewne rzeczy. Że nic się nigdy nie
wydarzy, Zoro pewnie zrozumie, chyba że...jednak ci się podobało? I nie możesz
się z tym pogodzić...?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji zdębiał, czy to naprawdę tak wyglądało? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Pojebało cię? Czy ja jestem jakiś nienormalny?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Przestań! Zoro też nie jest nienormalny, po prostu się
zakochał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jesteśmy piratami! Nie zakochujemy się!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- I mówi to ten, co nadskakuje każdej napotkanej pannie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To zupełnie co innego!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- To dokładnie to samo. Po prostu chciał, byś go polubił i
na pewno nigdy nie planował zrobić czegoś niewłaściwego. A ty potraktowałeś go,
jakby bóg wie co zrobił. Przecież cię nie zgwałcił ani do niczego nie zmuszał!
Więc zacznij w końcu myśleć i zastanów się, co teraz zrobić. Bo jak się nie
dogadacie, nie popłyniemy dalej! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Kucharz usiadł z powrotem na krzesło i odetchnął głęboko.
Usopp naprawdę go zadziwiał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Nie wiem, co bym miał mu powiedzieć. Myślisz, że mnie nie
jest źle, że taki antyspołeczny troglodyta zakochał się akurat we mnie? I to
przeze mnie? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Więc go przeproś i na pewno jakoś się dogadacie...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Matko, Zoro też tak doradzałeś? - Sanji przeczesał dłonią
włosy, robiło mu się coraz bardziej głupio i niezręcznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Co ty! Przy nim musiałem wypić morze wódki, by w ogóle coś
z niego wydobyć i się nie bać, że mnie pokroi. - Zaśmiał się, by choć trochę
rozładować sytuację i uspokoić trzęsące nogi. - Wszyscy zawaliliśmy i jesteśmy
sobie winni tego, co się dzieje. Możesz nam wybaczyć albo nie. Twoja decyzja,
ale jeśli chcemy ruszyć dalej, musisz odpuścić jemu...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Sanji przyjrzał się uważnie przyjacielowi i uniósł zakręconą
brew.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Mam mu odpuścić? Pogadać i przeprosić za coś, czego nawet
nie pamiętam? - Chłopak zacisnął usta, ta propozycja nie była taka zła, ale czy
Marimo naprawdę tak spokojnie się z tym pogodzi? No bo co z tego, że pogadają i
ustalą jakieś tam granice, jeśli on w dalszym ciągu będzie go...kochał? Będzie
się gapił tymi swoimi smutnymi oczami. Jak długo wytrzymają taką presję? W
końcu któryś z nich pęknie. Znowu go nawyzywa od najgorszych, raniąc jego
uczucia jeszcze bardziej, albo co gorsza tej Aldze strzeli coś głupiego do
głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Sanji?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">- Jest jeszcze coś... - Kucharz otrząsnął się z rozmyślań i
zamiast patrzeć w przestrzeń, skupił wzrok na towarzyszu. Jak już otworzył się
przed Usoppem, to nie było sensu czegokolwiek ukrywać. - Boję się...że mój
powrót nie odbył się poprawnie...<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">***</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Hej!</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Miałam tu coś napisać...</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Oczywiście dziękuje za wszystkie komentarze:)</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Jeśli chodzi o dodatek Law/Lu to się właśnie produkuje ale jeszcze trochę to potrwa:p</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Czy Law pojawi się w opowiadaniu po tej stronie lustra?</span><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;">Tak, jasne:) Ale niestety dopiero w czwartej części więc trochę poczekacie:p.</span><br />
<br /></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif; font-size: large;"><br /></span>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-20227562060558945872017-02-10T23:00:00.000+01:002017-02-10T14:17:04.190+01:00Rozdział 11 <div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">No to jedziemy z tym koksem:)</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba:)</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Więc miłego czytania życzę:)</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To chyba jakaś kpina! - Blondwłosy chłopak warknął
wściekły sam na siebie, podnosząc z ziemi kawałek suchej gałęzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nie potrafił sobie przypomnieć, co się stało tamtego
wieczoru. To doprowadzało go do szału. Czy on naprawdę próbował dobrać się do
tego zielonego imbecyla? Kapitan nie miał powodu, by go okłamywać, bo i tak nie
potrafił. Naprawdę jest idiotą, widział, że przez cały czas Luffy mu czegoś nie
mówi i aż dziw, że wytrzymał tak długo, zatajając prawdę. Gdyby tylko go trochę
przycisnął, już dawno wyśpiewałby mu prawdę. Oczywiście jedyną osobą, która
dokładnie wie, co się wtedy stało, jest ta ciemna Alga.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chciałbym obudzić się z tego koszmaru... - Oparł się o
drzewo i przymknął oczy, by zebrać myśli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Może po pijaku naszło go na jakiś okrutny żart, a ten
idiota źle to zinterpretował?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Kurwa! - Jaki pojeb zakochuje się w takich
okolicznościach? On naprawdę musi mieć coś nie tak z głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobra, Sanji, na spokojnie... - Mruknął do siebie i
odsunął się od drzewa, otwierając oczy. Pewnie wygląda jak idiota i to w
dodatku mówiący do siebie. Musi na chłodno przeanalizować całą tę sytuację.
Ruszył przed siebie, dalej zbierając gałęzie nadające się na rozpałkę. Równocześnie
próbując poskładać najważniejsze fakty do kupy. Niestety doszedł do wniosku, że
gdyby się nie upił, to nic by się nie stało. Gdyby chociaż pamiętał, co wtedy
zrobił. Teraz doskonale rozumiał, dlaczego Zoro był takim palantem. Nie
rozumiał tylko, dlaczego nic nie powiedział? Jakby sobie wszystko wyjaśnili na
początku, na pewno nie trafiłby na to cholerne lustro i nie udałby się do
innego świata. A już na pewno nikt nie wpadłby na pomysł swatania ich ze sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Znów się zatrzymał i wciągnął ze świstem powietrze,
próbując ignorować piekące uszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nigdy nie musiałby się z nim całować i w dodatku być
dłużnym uratowania życia, o czym wspominał Chopper.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Pieprzony rycerz... - Sanji popatrzył na dobrze mu
znany statek i westchnął smętnie. - Nie chcę, byś mnie kochał...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy wskoczył na statek, pozostawiając zwierzynę na dole,
i od razu namierzył smętnie wyglądającego Zoro.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nasz kapitan w końcu łaskawie się zjawił. — Warknęła
Nami. - Teraz to tylko brakuje Sanjiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zupełnie ignorując Nami, kapitan ruszył w stronę
szermierza, wesoło się uśmiechając i rozciągając swoje gumowe palce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Słuchasz ty mnie w ogóle? Masz szczęście, że logowanie
potrwa kilka dni, możemy tu zostać i trochę ochłonąć. Robin sprawdziła
miasteczko. Nie ma ani śladu Marynarki, a miejscowi nie wyglądają, jakby byli
na bieżąco z wiadomościami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Super! No to zrobimy sobie dzisiaj ognisko. - Kapitan
stanął przed swoim szermierzem, mierząc go według siebie surowym spojrzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dla Zoro bardziej wyglądał jak obrażony dzieciak. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Obaj jesteście kretynami. - Powiedział i
niespodziewanie wymierzył mu prawego sierpowego z taką siłą, że zielonowłosy
opuścił statek w trybie natychmiastowym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zwariowałeś?! – Ryknęła Nami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Shishishi, czuję się świetnie! - Luffy wesoło podszedł
do krawędzi statku i odszukał wzrokiem leżącego na trawie przyjaciela. - To na
opamiętanie! Wiesz, taki cios prosto z serca! - Chłopak założył na głowę swój
słomiany kapelusz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro popatrzył w niebo, trzeba przyznać, że ich kapitan
jest nieprzewidywalny i ma cios.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie powiem, że mnie nie cieszy ten widok...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Szermierz wzdrygnął się i popatrzył na stojącego nad nim
blondyna, trzymającego w dłoni papierosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie wątpię...- Nie spodziewał się, że wróci tak szybko
i że w ogóle. – Wiesz. Ja...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się. - Sanji wypuścił papierosowy dym z płuc,
patrząc na ich wariackiego kapitana, którego burczenie brzucha było słychać aż
tutaj. - Jestem tak wściekły, że nie mam najmniejszej ochoty z tobą gadać,
Marimo. Ej! Luffy, jeśli myślisz, że będę sam rozpalał ci to gówniane ognisko,
to chyba do reszty cię pogięło!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ja też was kocham, chłopaki! - Zawołał wesoło kapitan,
oglądając się na załogę. - Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Luffy, myślisz, że jednym ciosem załatwisz wszystko? -
Usopp podszedł do kapitana nadal nieco zdziwiony jego postępowaniem i popatrzył
w stronę chłopaków.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- W sumie to dwoma ciosami. - Luffy założył ręce za
głowę. - Kocham was wszystkich. Nawet jak czasem robicie głupie rzeczy. -
Zaśmiał się wesoło, niewzruszony minami towarzyszy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji spuścił zrezygnowany głowę, ich kapitan czasami
lekko przesadza z otwartością. Starał się nie patrzeć na zielonego glona, nie
był gotowy na rozmowę. Nie chciał usłyszeć więcej i jeszcze bardziej wszystkiego
komplikować. Zwłaszcza że to wszystko zaczęło się od niego. Musiał wszystko
przemyśleć, tak na spokojnie i sam. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Przyjemne ciepło ogniska grzało zielonowłosego
popijającego Sake prosto z butelki. Większość załogi już odpoczywała po obfitym
posiłku. Pomimo usilnych starań kapitana impreza przy ognisku była raczej
spokojna. To, że i tak udało się je zrobić, było wielkim osiągnięciem. Widział,
jak Nami stara się udobruchać blondyna, co udało się jej zadziwiająco szybko.
Zaśmiał się pod nosem, po prostu nie mógł lepiej trafić. Zakochać się w
najbardziej heteroseksualnym facecie pod słońcem. Popatrzył na statek, na który
wcześniej odprowadzał wzrokiem blondyna udającego się do kuchni. Jak to będzie
teraz wyglądać? Kucharz przez całe popołudnie nawet na niego nie spojrzał, a
Nami z Usoppem patrzyli na siebie spode łba, co było całkowicie niepotrzebne. Potrafił
zrozumieć chęć pomocy, ale kłótnie z ich powodu były już przesadą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Potarł obolałą twarz i zaśmiał się pod nosem. Tak, cios
prosto z serca. Znając siłę kapitana, gdyby został uderzony z pełną mocą,
straciłby większość zębów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Szermierz westchnął, wracając wspomnieniami do dnia, w
którym to wszystko się zaczęło. Kto by przypuszczał, że jedno wydarzenie wywoła
w nim tyle emocji, że nie będzie potrafił się ogarnąć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dla dobra wszystkich powinien zapanować nad sobą i po
prostu zapomnieć. Tak jak powinien zrobić od samego początku. Najlepiej zacząć
od razu i wtedy pozostawałby tylko jeden problem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wstał i podszedł do snajpera, który grzebał patykiem w
ognisku zapewne pogrążony we własnych myślach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ej... - Jak on nienawidził się produkować w takich sprawach,
ale jak mus to mus. Towarzysz wzdrygnął się i rozejrzał nerwowo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Boże, myślałem, że śpisz! Chyba dostałem zawału! -
Chłopak demonstracyjnie złapał się za serce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Przeproś rudą i miejmy już to z głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie, dopóki nie zrozumie, co narobiła...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro westchnął i kucnął przy nim nie bardzo zadowolony,
że będzie musiał przekonywać przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Rób, co chcesz, najwyżej Luffy wam też obije mordy. –
Czuł, jak przyjaciel spina się automatycznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Eee...no...może już zrozumiała...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Też tak myślę...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji wycierał ręce po wypucowaniu wszystkich naczyń. Co
oni do diabła wyprawiali? Czy ich kapitan naprawdę tak lekkomyślnie podchodzi
do ostatnich wydarzeń? Czy on sam przesadza, przejmując się tym? Co powinni
zrobić? Jeśli Luffy myśli, że tak po prostu ruszą w dalszą podróż, to chyba się
przeliczy. Przez cały wieczór czuł na sobie jego wzrok. Co sprawiło, że znowu
zaczął się denerwować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Oczywiście przyjął przeprosiny słodkiej Nami-swan, bo nie
mógłby postąpić inaczej. Niestety, nawet po jej żarliwych przeprosinach, wcale
nie odczuł ulgi. No bo…dlaczego ona to zrobiła? Przecież to było świństwo!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Blondyn westchnął i przeczesał włosy dłonią, za dużo
rozmyślał. Może przepływali po prostu przez jakieś niewłaściwe prądy morskie i
wszystkim tymczasowo padło na mózg.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sięgnął po papierosa, czując narastające pieczenie
policzków.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sam wcale nie był lepszy, myśli zaczęły kłębić się w jego
głowie, przypominając wszystkie żenujące zajścia, odkąd wrócił z drugiego
świata.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- I jeszcze to noszenie jak jakąś pannę... - Spuścił
głowę, równocześnie rozmasowując sobie skronie. Jak on mógł w ogóle dopuścić do
takiej sytuacji? Jak mógł być takim idiotą i nie domyślić się, co jest grane?
Tak, to było kompletnie niewiarygodne, ale tłumaczyło choć trochę zachowanie
glona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Kurwa! - Młody kucharz otrząsnął się i wyszedł z kuchni,
zapalając przy tym papierosa. Zrobił kilka kroków i oparł się o balustradę. Teraz
miał doskonały widok na obozowisko. Zaciągnął się swoim ulubionym papierosowym
dymem, obserwując, jak Marimo chyba rozmawia o czymś z Usoppem. Według planu
jutro mieli się udać do miasta, to byłby dobry moment, by porozmawiać z kimś z
załogi o tych wszystkich wydarzeniach. Najrozsądniej byłoby poprosić o rozmowę
Robin-chan. Sanji zagryzł dolną wargę, dalej obserwując towarzyszów. Ciekawe,
co ci dwaj znów knują? Pomyślał i sam zganił się za takie podejrzenia. Przecież
to całkowicie normalne, że przyjaciele rozmawiają ze sobą. Jego serce zaczęło
szybciej bić, a jego dłonie lekko drżeć ze zdenerwowania. Zgasił papierosa i
szybkim krokiem ruszył z powrotem do kuchni, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparł
się o nie i osunął się na podłogę ze spuszczoną głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Jak on ma im teraz zaufać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><b><i>Biegł po schodach do góry, jego ciało całe drżało ze
zmęczenia, a nogi były miękkie jak z waty. Poznawał to miejsce, ale nie potrafił
sobie przypomnieć, skąd je zna. Na pewno nie znajdował się na Sunnym. W końcu
dobiegł do drzwi i wpadł zdyszany do pomieszczenia. Poczuł niepokój, gdy
rozpoznał miejsce, w którym się znajdował. Przecież to niemożliwe! Wszedł głębiej
do mieszkania i popatrzył na stojącego na środku pokoju Zoro, który zmierzył go
tym swoim gorącym spojrzeniem.</i></b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><b>- Wiedziałem, że wrócisz...</b></i><o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><i><b><br /></b></i></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji poderwał się do siadu oblany zimnym potem. Co to
kurwa było? Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu, z ulgą stwierdzając, że
nadal jest na statku. To był tylko zły sen. Przecież zwierciadła się pozbyli i
już nigdy nie wróci do tamtego świata. A jeśli nie? Zacisnął dłonie na
spodniach, do powrotu nie było mu potrzebne lustro...boże, tylko nie to.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Drgnął, gdy do pomieszczenia ktoś wszedł. Oczywiście
musiał to być nie kto inny jak Marimo. Zmierzył go spojrzeniem, a gdy ich oczy
się spotkały poczuł, jak złość miesza się ze strachem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co jest? - Zoro wszedł do środka, kucharz wydał mu się
jakiś dziwnie spięty. A na pewno już bledszy niż zwykle. Miał nadzieję, że
wczoraj zdążył trochę ochłonąć i będą mogli dzisiaj pogadać. Zwłaszcza że
załoga już poszła do miasta, dając im taką możliwość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nic. Nie twoja sprawa. - Sanji wstał, starając się
zatuszować drżenie ciała. To był tylko głupi sen, powtarzał sobie w myślach. -
Czego chcesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Myślałem, że pogadamy...inni już poszli do miasta. -
Zoro doskonale widział, jak blondyn się wzdrygnął, gdy to powiedział.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie. - Zmierzył go spojrzeniem. - Nie dotarło do
ciebie, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? Jesteś głuchy czy nienormalny, że
nie wiesz, co się do ciebie mówi? - Sanji włożył marynarkę. Co to znowu za
podchody? Przecież rano mieli ustalić szczegóły i razem wybrać się do miasta, a
oni zostawili go tu samego z nim!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie pozwalaj sobie, pokręcona brewko! – Syknął,
krzywiąc się. Rozumiał, że może być zły, ale to nie znaczy, że pozwoli się tak
obrażać. Przecież chciał tylko pogadać i jakoś załagodzić całą tę sytuację.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Bo co mi zrobisz? Nie moja wina, że jesteś tępakiem. -
Blondyn ruszył w stronę drzwi. - A teraz się suń, bo ja też wychodzę...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zmierzył go uważnym spojrzeniem, trzymając swoje
katany w pogotowiu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie uważasz, że powinniśmy pogadać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Od kiedy toś się zrobił taki rozmowny? - Sanji stanął
przed nim i pewny siebie popatrzył mu prosto w oczy. Nie da się przytłoczyć tym
wydarzeniom. – Pogadamy, jak ja będę tego chciał i nie spodziewaj się usłyszeć
czegoś nowego. A teraz mnie przepuść, chyba że chcesz, bym przestawił ci
facjatę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> Zoro po chwili
mierzenia się na spojrzenia przepuścił kucharza, który szybko wyszedł.
Rozejrzał się po pustym pomieszczeniu i przejechał dłonią po swoim torsie. Znów
poczuł się tak, jakby wnętrzności wywróciły mu się na lewą stronę. A ból w
piersi stawał się nie do wytrzymania.<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-46036528247932508952017-01-30T09:00:00.000+01:002017-01-31T00:10:56.410+01:00Rozdział 10 <br />
<div style="text-indent: 0px;">
<div style="font-size: medium;">
<div>
<span style="font-size: large;">Heja wszyscy:D</span><br />
<span style="font-size: large;">Chcę tylko zaznaczyć, że ten rozdział różni się nieco od pozostałych i mam nadzieje, że też się wam spodoba.</span><br />
<span style="font-size: large;">Uwaga! Jeśli chodzi o Luffy'ego pamiętajcie, że jego mózg to jeszcze dziecko:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Dłuższy wywód na koniec rozdziału.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Rannyy. - Jęknął Luffy, siedząc po ciemku na dziobie w kształcie słoneczka i przyglądając się zarysowi wyspy. - I jak się tu cieszyć z nowej przygody?</span><br />
<span style="font-size: large;">Kapitan przeciągnął swoje gumowe ciało i westchnął, nie podobała mu się sytuacja panująca na statku. Zjadłby coś. Nie chciał patrzeć, jak przyjaciele się kłócą. Najlepiej mięsko. Gdyby wystarczyłoby obić im mordy, by wszystko wróciło do normy, nie wahałby się ani chwili. Dużo mięska. Niestety to jedna z takich sytuacji, w której nie pomoże rozwiązanie siłowe, podobno. </span><br />
<span style="font-size: large;">Nie rozumiał, dlaczego robili z tego zakochania taki cyrk? A może pieczoną rybkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przecież się lubią, czy to ważne, że oboje są facetami? Przecież, on też ich wszystkich bardzo kocha i jakoś nikt nie ma z tym problemu. Nie, jednak mięsko. Jak w ogóle Sanji mógł pomyśleć, że Zoro zrobiłby mu krzywdę? Jestem głodny. Ciekawe co Usopp miał na myśli mówiąc "po używać"? </span><br />
<span style="font-size: large;">Może to samo, co proponował mu w tedy kucharz? Też chyba mówił o używaniu czegoś...to było zabawne. Jeszcze nigdy nie widział Zoro'a takiego czerwonego.</span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy zamyślił się, patrząc w ciemność i drapiąc się intensywnie po głowie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale to wszystko głupie! - Burknął, wszyscy na statku byli w złym humorze, albo smutni. A on, chyba pierwszy raz nie wiedział co z tym zrobić. - Jestem głodny!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Wredne padalce. - Warknęła Nami, zagłębiając się w kąpieli z pianą. Nad ranem mieli przybić do brzegu kolejnej wyspy, odmówiła, ponieważ log pose jej nie pokazuje, ale jak zwykle została zignorowana. </span><br />
<span style="font-size: large;">I bądź tu człowieku miły dla innych! Westchnęła naburmuszona, patrząc przed siebie. Na cholerę Usopp wyjechał z tym upiciem? Przecież Sanji nie musiał wiedzieć, że to było zaplanowane. Poza tym głupi Zoro, jakby zrobili to, co trzeba po pijaku, na bank obu by się spodobało i nie byłoby problemu. Przecież gołym okiem widać, te chemie w powietrzu, tylko trzeba blondaskowi to uświadomić! Gdyby miał go kompletnie gdzieś, nie reagowałby takimi wypiekami na twarzy, tylko skopał mu tyłek!</span><br />
<span style="font-size: large;">Ale nie, jej nikt nigdy tu nie słucha. Zamiast jej genialnych pomysłów na podryw, wolał słuchać chrzanionego Usopp'a i czytać tę głupawą książkę dla panienek, która i tak w ogóle nie pomogła. Takimi tanimi sztuczkami mógłby uwieść nie jedną pannę, ale na boga nie ich kucharza! Któremu trzeba twardo wyjaśnić, czego chce, bo sam tego nie wie.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Usopp przewrócił się z boku na bok, próbując zasnąć. Po jaką cholerę się w to mieszał?</span><br />
<span style="font-size: large;">Współczuł Zoro nie ma to, jak uświadomić sobie, że podoba się mu ktoś całkowicie nie odpowiedni, nie dostępny, a jednak na wyciągnięcie ręki. Mógł mu powiedzieć, że ma rację i że to nie ma sensu i że powinien zapomnieć, byłoby to okrutne, ale na pewno nie tak jak teraz, gdy narobił sobie nadziei. Nie potrzebnie go nakręcali, robili mu tylko wodę z mózgu. Kazali wykorzystywać okazje w ogóle przestali myśleć o Sanji'm. Przecież powiedział, że to był koszmar w tamtym świecie, powinni pomyśleć, że jego zmieszanie i zakłopotanie ma zupełnie inny wymiar. A Nami, to w ogóle przegięła, na całe szczęście Zoro to naprawdę honorowy facet i nigdy by nikogo nie wykorzystał w taki sposób. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ciekawe co on w ogóle w nim widzi...? - Westchnął, ich kucharz miał spore branie, jeśli chodzi o dziewczyny, ale co takiego zobaczył w nim szermierz w tę noc, od której, to wszystko się zaczęło. Luffy powiedział im, że Sanji dość wymownie próbował namówić go na pewne rzeczy, ale czy takie coś wystarczyło, by kogoś pokochać?</span><br />
<span style="font-size: large;">I najważniejsze, czy ich kapitan wszystko dobrze zinterpretował? Naprawdę czasami wątpił czy, on w ogóle wie, co się dzieje na statku. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Franky siedział pod pokładem i wymachując miodkiem, zbijał deski ze sobą, i śpiewał pod nosem dość wesołym rytmem.</span><br />
<span style="font-size: large;">A ja, a ja.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wciąż im powtarzałem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Że to, że to. </span><br />
<span style="font-size: large;">Suuuupeeerryyy!</span><br />
<span style="font-size: large;">Zły pomysł...</span><br />
<span style="font-size: large;">Fanky przestał na chwilę uderzać młotkiem i zakrył sobie twarz dłonią, spod której zaczęły wypływać łzy prawdziwego twardziela.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale, to taka smutna historia...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zawył, zanosząc się płaczem i obficie mocząc drewnianą podłogę. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Czarnowłosa kobieta czytała książkę, co chwilę zerkając na towarzyszkę, która wściekła jak osa krzątała się po ich wspólnej kajucie.</span><br />
<span style="font-size: large;">To przykre.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kąpiel nie pomogła? - Zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wysłuchała spokojnie tyrady rudowłosej ognistej dziewczyny i westchnęła cicho, następnie odkładając książkę na półkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może się pomyliliśmy...</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna nie brała nawet pod uwagę takiej opcji, zwalając całą winę na Idiotę <Zoro>, Dupka <Sanji> i kolesia, któremu najchętniej urwałaby głowę <Usopp>.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może jednak naprawdę woli kobiety...</span><br />
<span style="font-size: large;">To smutne.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kolejna tyrada na temat tego, że przecież sam składał mu "niemoralne propozycję".</span><br />
<span style="font-size: large;">Robin doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale nie wszystko w życiu jest proste.</span><br />
<span style="font-size: large;">To irytujące.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zapominasz, że on tego nie pamięta. A to, co się stało, mogło być tylko głupim pijacki wygłupem...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Muszę być dzielnym mężczyzną. Powtarzał sobie w myślach młody lekarz, namiętnie ugniatając zioła w swoim gabinecie i co chwile pociągając nosem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Doskonale zdawał sobie sprawę, że uczucia są skomplikowane, ale wcale nie powinny takie być. Ludzie nie powinni cierpieć z miłości, a przyjaciele nie powinni ranić się nawzajem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Gdyby tylko był lepszym lekarzem i wynalazł jakieś lekarstwo na wszystkie troski, byłoby wspaniale.</span><br />
<span style="font-size: large;">Usopp mu powiedział, żeby się nie martwił i że wszystko się skończy dobrze. Przecież nasza przygoda trwa, a to, że trochę się pokłócili, to normalne wśród piratów i pewnie już niedługo znów będą słuchać ich codziennych kłótni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Usopp jest taki mądry... - Uśmiechnął się pod nosem, odpędzając od siebie wszystkie smętne myśli i próbując powstrzymać potok łez.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Omijając główny port, wpłynęli w głąb wyspy otoczony lasem. Płynęli dalej wąskim lejem, aż dotarli do małego naturalnego jeziorka. Zgodnie uznali, że to doskonałe miejsce, by zacumować tu Sanny'ego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przygoda! - Zawołał wesoło Luffy, licząc na jakieś żywsze poruszenie jego załogi. Ku jego zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobra, nie wiemy na jak długo możemy tu zostać więc proponuję, by iść do miasteczka, aby zdobyć jakieś informację...- I znów nikt jej nie słuchał. Patrzyła jak Zoro zeskakuje ze statku i bez słowa idzie prosto przed siebie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro! Nie idź sam! Poczekaj! - Wołała, ale nie zatrzymał się ani nie odwrócił, zagryzła dolną wargę, próbując nie wyjść z siebie. - Tylko pamiętaj, że jesteś poszukiwany! - Odwróciła się do reszty, wzdychając z irytacją. - Dobrze, Sanji-kun ty...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Też już poszedł. - Przerwała jej pani archeolog, która wskazała palcem na plecy oddalającego się blondyna w przeciwnym kierunku niż Zoro.</span><br />
<span style="font-size: large;">Na statku nastała cisza i pozostali skierowali wzrok na kapitana, który założył ręce za głowę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przejdzie im. - Uśmiechnął się beztrosko. - Jestem głodny, chodźmy coś zjeść. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Muszę uzupełnić leki. - Powiedział Chopper uśmiechając się nieco raźniej. Jak Luffy powiedział, że im przejdzie, to na pewno tak będzie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, dobrze... - Powiedziała Nami, nieśmiało się uśmiechając. - To idź razem z Usopp'em... - Popatrzyła na długonosa, który odwrócił wzrok, ale podszedł do lekarza i razem opuścili statek.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nawet nie zauważyła, kiedy Luffy zniknął a Franky też szybko zszedł ze statku twierdząc, że też potrzebuje różnych rzeczy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Robin czy mogłabyś zdobyć jakieś informację? Ja zostanę i popilnuję statku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Oczywiście, wrócę jak tylko się czegoś dowiem... - Położyła jej pocieszająco dłoń na ramieniu. - Nie martw się, pewnie muszą przemyśleć pewne sprawy w samotności.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pewnie tak... - Mruknęła smętnie i patrzyła jak przyjaciółka opuszcza statek, pozostawiając ją samą. Usiadła na pokładowej huśtawce i westchnęła smętnie. Cała wczorajsza wściekłość już dawno z niej uleciała. Pozostała tylko niepewność czy aby faktycznie nie przesadziła.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji usiadł pod konarem jednego z drzew, czuł się podle opuszczając statek w taki sposób.</span><br />
<span style="font-size: large;">Złość ciągle się w nim tliła. Jak oni mogli mu to zrobić? Sanji wzdrygnął się na samą myśl o tym, że ten głupi szermierz mógłby go dotykać, znowu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Całą noc starał sobie przypomnieć, co się stało tamtego wieczoru i niestety nie pamiętał nic prócz otaczającego go ciepła i tego, co stało się później.</span><br />
<span style="font-size: large;">Westchnął ciężko, przymykając oczy, musiał pomyśleć i wszystko dokładnie przeanalizować, sam.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pieprzony glon... - Mruknął do siebie, przypominając sobie te pozbawione blasku oczy. Dlaczego ma wyrzuty sumienia? Przecież ta parszywa gnida go okłamała i się nim bawiła? Co on w ogóle chciał osiągnąć? To przecież nie możliwe by naprawdę się w nim zakochał. To nieracjonalne i porąbane, a jeśli chciał się nim zabawić to, dlaczego nie wykorzystał tego, że był piany? Dlaczego załoga mu kibicowała i pomagała w tym absurdzie? Przecież oboje byli mężczyznami!</span><br />
<span style="font-size: large;">Skrzywił się, wiedział, że potraktował tego Glona naprawdę podle, wyzywając od najgorszych. O ironio zrobił dokładnie to, co Zeff robił tamtym dwóm. A ten pieprzony palant nawet się nie bronił, w każdych normalnych okolicznościach, nigdy nie pozwoliłby tak do siebie mówić. Powinien się wściec i bójką powinni roznieść pół statku a ten idiota stał i słuchał! Nie zrobił kompletnie nic a na dodatek zamknął się w swojej wierzy obrażony na cały świat. </span><br />
<span style="font-size: large;">W ogóle nie przypominał siebie, tępy idiota. Kucharz spiął się, nie rozumiał, dlaczego w ogóle o tym myśli.</span><br />
<span style="font-size: large;">Jednak jego zaduma nie trwała długo, bo z rozmyślań wyciągnęła go rzeczywistość. Gdy zobaczył jak ich słomiany kapitan biegnie w jego stronę, wesoło do niego wołając, to wydało mu się bardzo niepokojące i podejrzane.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Skręcił kolejny raz w prawo, a przednim rozciągał się gęsty las, przecież dobrze zapamiętał miejsce, gdzie zacumowali. Ruszył dalej, teraz dla odmiany skręcając parę razy w lewo, ku jego zdziwieniu krajobraz w ogóle się nie zmienił.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Cholera... - Warknął, jeszcze tego brakowałoby pomyśleli sobie, że stchórzył i uciekł. A kiedy on chciał tylko ochłonąć od tej napiętej atmosfery. Nie rozumiał, po cholerę wyskoczyli jeszcze z tym upiciem. Pewnie teraz blondy myśli, że wykorzystał okazje i zrobił mu coś, czego nie powinien. </span><br />
<span style="font-size: large;">To wszystko było przytłaczające, zdawał sobie sprawę, że tak właśnie to się skończy, ale dlaczego pozostali się kłócili? Czy tak to właśnie jest, że miłość niszczy przyjaźń? I sprawia, że wszyscy do o koła dzielą się na strony? Przecież on wcale tego nie chciał, nie potrzebował tego, by brali jego stronę, nie za cenę skłócenia całej załogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zgubiłeś się? </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro odwrócił się napięcie, słysząc spokojny i lekko rozbawiony głos Robi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie...i nie skradaj się za mną kobieto. - Zoro nienawidził, kiedy ona to robiła, zjawiała się gdzieś nieoczekiwana. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Byłam w miasteczku zdobyć informacje dla Nami...wrócisz zemną na statek, czy masz jeszcze ochotę pospacerować po tym pięknym lesie?</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro widział jej zatroskaną minę, nie chciał sprawiać więcej kłopotów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, wracajmy...</span><br />
<span style="font-size: large;">Robin obróciła się prawdopodobnie w odpowiednią stronę i ruszyła podziwiając bujną roślinność. Szermierz nie mając zbytnio innego wyboru, ruszył za nią. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak się czujesz? </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył na towarzyszkę zaskoczony. Co to w ogóle za pytanie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Normalnie. - Odpowiedział niechętnie. </span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna popatrzyła na niego, lekko unosząc brwi i przeszywając go wzrokiem. Nienawidził tego jeszcze bardziej od jej skradania się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozmowa o uczuciach nie jest czymś złym, bardzo pomaga... - Uśmiechnęła się zachęcająco. - Oczywiście może być też bardzo krępująca bądź żenująca, ale nikt nie będzie się z ciebie śmiał. - Zoro popatrzył na jej wyraz twarzy i zwątpił. Samowolnie delikatne rumieńce wkradły się na jego policzki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj mi spokój, nie jestem dziecko. Jak mówię, że wszystko jest w porządku, to tak jest. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozumiem. Czyli to, że Sanji wyrwał ci serce i zdeptał dosłownie na naszych oczach, w ogóle nie zrobiło na tobie wrażenia?</span><br />
<span style="font-size: large;">Mężczyzna zmierzył ją groźnym spojrzeniem, które i tak nie zrobiło na niej wrażenia.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powinniście przestać się wtrącać. Sama widzisz, do czego doprowadziły wasze dobre chęci i optymizm. - Warknął i przyśpieszył kroku. - Mnie nic nie będzie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie uważasz, że nawet najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo? - Kobieta wyprowadziła ich z lasu i obu ukazał się ich statek. Zoro patrzył na nią nie rozumiejąc do czego zmierza. Przecież nic dobrego nie wynikło z tego, że kucharz poznał prawdę, tylko wszystko wzięło w łeb. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Sanji! Kolacja mnie goni!! - Luffy prawie wpadł na drzewo, przy którym siedział jego kucharz i wyszczerzył się od ucha do ucha. Nie dało się nie zauważyć, że w ich kierunku biegło stado rozjuszonych dzików, robiąc niemały dym koło siebie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kolacja? - Spytał zdziwiony blondy i zaraz po tych słowach poderwał się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No! Będzie zabawa! - Zawołał podekscytowany czarnowłosy i z okrzykiem rzucił się na dziką zwierzynę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nie trwało to długo a dla niego nawet zbyt krótko, uśmiechnął się szeroko do kucharza, który pomógł mu uporać się ze zwierzętami, nie żeby potrzebował pomocy, ale to było zabawne.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pojebało cię do reszty?! Czemu uciekałeś? Jak zwykle nie pomyślałeś co by się stało, gdybyś natknął się na dziewczyny? Durna pało?! - Sanji wyzywał go, ale po chwili dał se spokój widząc, że na kapitanie w ogóle nie robi to wrażenia, tylko coraz bardziej się uśmiecha. - Co cię tak bawi bałwanie?!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Poprawiłem ci humor? - Luffy patrzył na jego głupi wyraz twarzy, ciesząc się coraz bardziej, jego załoga była taka fajna. - Zróbmy obóz i takie wielkie ognisko z pieczonym mięskiem!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rany, z tobą to jak z dzieckiem... - Sanji podrapał się po głowie krzywiąc się lekko. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co dzieje się na twoim statku? Wątpię, że ktokolwiek będzie miał ochotę na ognisko. Myślisz, że ja mam teraz ochotę bawić się z wami? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Rany... - Kapitan skrzyżował ręce na piersi. - Zoro cię kocha, wielki mi problem. - Zrobił minę obrażonego dziecka i zaczął tupać nogą, by podkreślić swoje niezadowolenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przestań on wcale się we mnie nie kocha! - Sanji zaczerwienił się mimowolnie. - Coś mu się pomieszało i jak widzę, tylko namieszał wam w głowie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie rozumiem... - Luffy zaczął palcem dłubać sobie w nosie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czego tu nie rozumiesz idioto? Twój szermierz oszalał i ubzdurał sobie, że mnie kocha, ale to przecież nie możliwe. - Blondyn warknął. Dlaczego nikt nie pojmował absurdu całej tej sytuacji?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dlaczego? Myślałem, że też jest ci bliski... - Luffy westchnął zniecierpliwiony. - Niby gadaliście a ty dalej nic nie czaisz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- O czym ty mówisz? - Sanji popatrzył na niego zdziwiony, trochę się obawiał usłyszeć kolejne rewelacje.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rany, Zoro nie chciał ci nic mówić...uważał, że jak się dowiesz o tym jak po pijaku chciałeś robić z nim różne rzeczy, to opuścisz załogę... Mówiłem mu, że to głupota, ale się uparł. - Kapitan patrzył na niego poważnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Że niby co chciałem z nim robić? O czym ty do mnie mówisz? - Blondyn spiął się, kapitan na pewno nie wspomina ostatniego upicia, czyli to by znaczyło, że tą głupią rzeczą...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chciałeś się z nim kochać... nie wszystko słyszałem, byłem tak nażarty po imprezie, że mi się przysypiało, ale na pewno się do niego przytulałeś i mówiłeś różne rzeczy, po których Zoro się czerwienił. Musiałbyś spytać Zoro bo on dokładnie wie co się w tedy stało. - Luffy podrapał się po głowie patrząc jak jego kucharz robi się biały jak papier. - No i o tym też wszyscy wiedzą...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji'ego zatkało, patrzył nie dowierzając na kapitana. Jak to...że niby on chciał...z nim? To przecież nie mogła być prawda! On taki nie jest! Nie lubi facetów i nie składa im żadnych propozycji nawet po pijaku! To nie mogła być prawda.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Che być sam... - Szepnął spięty i odwracając się tyłem do kapitana, chciał uciec jak najdalej. W tym momencie czół obrzydzenie do samego siebie, ale nie dane mu było zrobić nawet kroku. Ponieważ czyjaś gumowa pięść wbiła go w podłoże, robiąc na głowie ogromnego guza. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Pojebało cię!? - Sanji uniósł się trochę i zobaczył jak kapitan siada naprzeciwko niego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przepraszam. - Patrzył na niego z góry. - Nie ładnie zrobiliśmy, że cię okłamaliśmy. A Nami nie powinna cię upijać, to chyba niezdrowe...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji podniósł się do siadu, nie wiedział już, czy się złościć, czy śmiać z zachowania kapitana. Pomacał się po głowie, na pewno będzie miał wielkiego guza. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Czemu mnie bijesz idioto?!</span><br />
<span style="font-size: large;">- A bo już od dawna miałem ochotę wam przywalić byście zaczęli myśleć, ale nie chciałem się wtrącać. - Luffy przeciągnął się a jego brzuch dał o sobie znać głośnym burczeniem. - Chcę ognisko!</span><br />
<span style="font-size: large;">- A ja chcę, byś dał mi święty spokój!</span><br />
<span style="font-size: large;">- No to świetnie. - Luffy uśmiechnął się wesoło. - To ja wezmę zwierzynę, a ty pozbieraj drewno na ognisko. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Jesteś walnięty... </span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy wzruszył ramionami i podszedł do dzików, próbując zabrać jak najwięcej a najlepiej wszystkie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nikt nie oczekuje, że od razu przestaniesz się na nas gniewać, ale jeśli uciekniesz, zrobisz dokładnie to, co przewidział Zoro. </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji prychnął wściekły i znów pomacał się po obolałej głowie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie miałem zamiaru uciekać, idioto... </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">***</span><br />
<span style="font-size: large;">I już po:) Mam nadzieje, że było fajnie. A teraz odpowiem na kilka pytań:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Ayo: Masz rację, co do tego Pan/Pani robiłam tak ponieważ trudno oddać mi taką postać Jak Robin a to raczej była najprostsza rzecz która ją wyróżniała. Ale postaram się to zmienić:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Ma-chan: Na początku bardzo się cieszę, że jesteś:) Bardzo dziękuje za ciepłe słowa. Naprawdę się staram, nie jestem orłem w pisaniu a poprawa rozdziałów zajmuje dużo więcej czasu niż samo napisanie więc naprawdę mi miło, że doceniacie. </span><br />
<span style="font-size: large;">Jeśli chodzi o rozwinięcie niektórych wątków to mogę już oficjalnie powiedzieć, że takowe się pojawią. Pojawi się dodatek Law/Luffy który jest już pisany i będzie dość długi więc trochę to potrwa. Oraz jest w planach dodatek Zoro/Sanji po drugiej stronie lustra:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Jeśli chodzi o złość Sanji'ego na załogę. Początkowo miał się złościć jedynie na Zoro ale uznałem, że to by było za mało ze wzgląd jak bardzo reszta załogi namieszała i wtrąciła swoje trzy grosze.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">Dziękuje za uwagę:) Kocham was i do następnego rozdziału:) </span></div>
</div>
</div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-25348693432333981282017-01-18T06:00:00.000+01:002017-01-17T21:13:40.852+01:00Rozdział 9 <span style="font-size: large;">Wróciłam! </span><br />
<span style="font-size: large;">Ludziska Wszystkiego dobrego w nowym roku:*</span><br />
<span style="font-size: large;">Przepraszam za tę moją nieobecność i mam nadzieje, że choć trochę wam ją wynagrodzę nowym rozdziałem a jak nie tym to następnym:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Więc zapraszam do czytania:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Młody kucharz otworzył rozmachem drzwi, na całe szczęście nikt z załogi nie truł mu za uszami w czasie szykowania posiłku. Mógł skupić się na swoim zadaniu i chociaż na chwilę nie myśleć o dzisiejszym poranku. Ostatnie godziny spędził pod pokładem, próbując się uspokoić i jakoś dojść do siebie po usłyszanych rewelacjach. Dopiero gdy uświadomił sobie, że porzucił kuchnie na pastwę wiecznie głodnego kapitana, uznał, że lepiej będzie wrócić, nim zniknie reszta zapasów ze spiżarni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kolacja! - Zawołał stając w drzwiach, a następnie wrócił do pomieszczenia. </span><br />
<span style="font-size: large;">Pierwszy jak zwykle wpadł do środka Luffy, który z okrzykiem radości zajął swoje miejsce i zaczął się zajadać pieczoną rybą, dokładnie tak jakby poranny incydent nie miał miejsca. Pomijając naturalne zachowanie kapitana, kucharz i tak poczuł się dziwnie niepewnie, przełknął ślinę i zamieszał w garnku. Mógł przewidzieć, że jego poranny wybuch złości odbije się na załodze. Trudno, będzie musiał się jakoś wytłumaczyć, że po prostu Marimo oszalał. </span><br />
<span style="font-size: large;">W końcu do pomieszczenia wszedł Franky a zaraz za nim ku uldze blondyna Robin-chan.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobry wieczór Kuk-san. - Kobieta uśmiechnęła się słabo. - Nami nie jest głodna i położyła się wcześniej spać.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamrugał zdziwiony. Jak to nie jest głodna? Pomyślał i odwrócił smętny wzrok, przecież Nami-san nigdy nie opuszczała głównych posiłków.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozumiem...</span><br />
<span style="font-size: large;">Robin usiadła do stołu i uśmiechnęła się do niczym nieprzejmującego się kapitana, który pożarł właśnie wielki kawał mięsa. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdzie reszta? - Luffy oblizał usta i nie czekając na nadejście odpowiedzi, zaczął jeść gulasz, przyciągając do siebie całą wazę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Usopp siedzi z doktorkiem... - Mruknął Franky. - Strasznie przeżył to, jak nasz blondasek olał szermierza...delikatnie ujmując.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz drgnął i popatrzył na zebranych, nieco speszony. Czyżby przesadził? Ale niby jak inaczej miał zareagować na coś takiego? Patrzył jak Robin-chan posyła cieśli karcąco piorunujące spojrzenie. Kapitan wzruszył ramionami i przełknął to, co miał w buzi. Popatrzył na Sanji'ego z nietęgą miną, tak jakby się nad czymś zastanawiał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No w sumie, to było bardziej niemiłe niż zwykle. Chyba, bo nie wszystko zrozumiałem... - Podrapał się po głowie. - Co miałeś na myśli nazywając go:</span><span style="font-size: large;">"Uwstecznionym, popapranym i zakłamanym dupkiem, który ma florę zamiast mózgu?"</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył na zaciekawioną twarz kapitana, nawet nie pamiętał, że coś takiego powiedział.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Myślę, że on też tego nie zrozumiał...- Odpowiedział lekko zirytowany zachowaniem kapitana. Zachowywał się całkowicie normalnie, co było dziwne, bo jak nikt inny nienawidził, kiedy raniło się jego przyjaciół. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja od razu mówiłem, że to jest mega zły pomysł. - Franky przeciągnął się. - Dobrze, że Zoro to mega hiper twardy gostek, który na pewno jakoś przegryzie to odtrącenie...pewnie już się z tym pogodził. - Franky zupełnie ignorował gromiące go spojrzenia Robin-chan informujące by w końcu się zamknął.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji milczał i odwrócił wzrok, dalej był wściekły na zielonowłosego i wątpił, czy kiedykolwiek zdoła mu wybaczyć tę chorą intrygę by... no właśnie. Co on chciał osiągnąć, robiąc te wszystkie miłe rzeczy? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Będzie dobrze. - Kapitan przerwał ciszę swoim beztroskim stwierdzeniem i patrzył na niego uśmiechając się szeroko. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Lepiej pójdę sprawdzić co z Chopper'em...- </span><span style="font-size: large;">Sanji przykrył garnek pokrywką i wyłączył wszystkie palniki, bez słowa wyszedł. Od razu skierował się do gabinetu Chopper'a i bez ostrzeżenia wszedł do środka. </span><br />
<span style="font-size: large;">Usopp przerwał swoją wypowiedz i popatrzył na niego smętnie, Chopper pociągał nosem i płakał. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Dlaczego ryczysz? - Sanji stanął przed nimi i skrzyżował ręce na piersi.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<div>
<span style="font-size: large;">- No bo...bo...bo...wy...Zo...lo...wy...ty. - Młody kucharz patrzył jak renifer próbuje się wysłowić a żyłka zirytowania wyskoczyła mu na czole.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: large;">- Posłuchaj mnie uważnie... - Sanji kucnął przednim. - Rozumiem, że martwisz się o Zoro i że to, co zrobiłem i powiedziałem ja było bardzo niemiłe... </span></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: large;">- To...było...okropne! - Chopper pociągnął nosem, na co kucharz skrzywił się. </span></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: large;">- Myślisz, że nie wiem? - Sanji popatrzył na niego tak poważnie, że renifer przestał ronić łzy i odwzajemnił spojrzenie z przestrachem. - Myślisz, że mnie nie jest przykro? Właśnie się dowiedziałem, że odkąd wróciłem, to wszyscy mnie okłamywaliście. Każdy z was miał co najmniej ze sto okazji, by mi powiedzieć, że... ale dla was to i tak ja jestem ten zły?</span></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: large;">Chopper spuścił głowę a Usopp stał obserwując całą tę sytuację bez słowa. </span></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Myślisz, że miło było się dowiedzieć, że coś, co chciałeś zatrzymać tylko dla siebie, już dawno jest ujawnione? Albo, że gorliwe zapewnienia, że wszystko jest w porządku i nic się nie zmieniło, okazały się jednym wielkim kłamstwem?</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"> Jeśli uważasz, że jestem okropny, bo dałem się ponieść to twoja sprawa, ale na boga przestań ryczeć jak mała dziewczynka. Weź się w garść, w końcu jesteś mężczyzną. - Kucharz wstał i wyciągnął papierosa. - A teraz jazda zjeść kolację, bo nakopie wam do tyłków... - Uśmiechnął się niemrawo by rozładować nieco napiętą sytuację.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Chopper wytarł sobie nos i zeskoczył z kozetki.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Przepraszam. - Mruknął i wybiegł z gabinetu.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji? - Usopp popatrzył na niego przejęty.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Idź jeść... - Sanji odpalił papierosa. - Mnie nic...chce być sam.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jasne... - Usopp minął go ze spuszczoną głową.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zielonowłosy mężczyzna leżał wyciągnięty na miękkiej kanapie, obracając między palcami białą katanę. Nie miał pojęcia jak długo już tu siedzi, przytłaczająca cisza panująca na statku wcale mu nie pomagała rozeznać się w porze dnia i godzinie. Zwykłe i codzienne śmiechy załogi ucichły, jedyną osobę, którą dało się jeszcze usłyszeć to ich jakże nieugięty kapitan. Westchnął smętnie, </span><span style="font-size: large;">gdyby nie światło słoneczne czy blask księżyca wkradające się przez zamknięte okna nie wiedziałby nic.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Czy tak właśnie wygląda chandra? Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak, otępiały. Gdy umarła Kuina, cierpiał i to bardzo, ale było to inne cierpienie. Ono skłoniło go do działania, a teraz? Nie bardzo miał ochotę robić cokolwiek. Zaśmiał się w duchu, to było do niego takie niepodobne. Nigdy by nie pomyślał, że jego największym wrogiem będą jego własne uczucia i to jeszcze skierowane do kogoś takiego jak Kuk. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Westchnął, w tym momencie musiał wyglądać naprawdę żałośnie. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Usiadł niechętnie i wpuścił do pomieszczenia trochę świeżego powietrza, zaciągając się nim. Na dworze panował półmrok więc Zoro wiedział, że jego załoga pewnie teraz zajada się kolacją zmyślnie przygotowaną przez zakręconego blondyna.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Żołądek mężczyzny wywinął orła na wspomnienie towarzysza a tym bardziej na myśl o jego jedzeniu. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Tak, na pewno siedzę tu dłużej niż jeden dzień, pomyślał i przeciągnął się, napinając mięśnie. Jego brzuch głośno zaburczał, dopominając się jedzenia co sprawiło, że Zoro wstał niemrawo. Przecież nie będzie się głodził.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Wyjrzał jeszcze raz przez okno i dopiero teraz dostrzegł niedaleko coś, co wyglądało jak...</span></div>
- Wyspa.<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji zmywał naczynia po kolacji czując na sobie spojrzenia reszty załogi. Na posiłku pojawili się wszyscy, prócz tego zielonego kretyna. Co wcale go nie zdziwiło, bo nie wyściubił nosa ze tej swojej siłowni od trzech dni. Jednak większym zaskoczeniem było zachowanie jego słodkiej Nami-san, która była na niego wściekła co było widać gołym okiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Usopp może...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie pójdę po niego, jest już duży jak będzie chciał to sam przyjdzie...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Nami prychnęła rozgniewana i popatrzyła gniewnie na kucharza.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Pewnie znów nie wyjdzie nie wiadomo jak długo przez tego kretyna...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji zakręcił kran i zwiesił głowę, wzdychając ciężko, następnie wytarł ręce i odwrócił się do załogi.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nami-san czy ja zrobiłem coś złego? - Wszyscy popatrzyli na niego a rudowłosa dziewczyna wyglądała jak by miała dostać białej gorączki.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ty się jeszcze pytasz!- Krzyknęła wstając od stołu. - Jasne, że...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie. - Przerwał jej Usopp - Nie zrobiłeś nic złego Sanji...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jaja sobie robisz? Nie słyszałeś tych wszystkich okropnych rzeczy które mu powiedział?!</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Słyszałem doskonale i jedyny błąd jaki popełnił to obwijanie o to wszystko Zoro'a. Powinien się wściekać na nas a nie na niego. Uważam również, że Zoro pewnie jest wściekły na naszą dwójkę dlatego nie mam zamiaru tam iść i w jakikolwiek sposób nakłaniać do zejścia.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Kucharz zamrugał nie rozumiejąc. Dlaczego niby ten tępy glon miałby być wściekły niby na tą dwójkę? I on również?</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie zrobiłam nic złego. - Prychnęła rozgniewana dziewczyna.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jesteś idiotką jeśli tak myślisz! - Wrzasnął a Franky przyklasnął w dłonie, nawet Luffy patrzył na niego zdziwiony.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jakim prawem śmiesz się tak odzywać do Nami-san! - Sanji wyszedł za lady, nie bardzo rozumiał co się dzieje ale nikt nie będzie obrażał w jego towarzystwie kobiety. Usopp popatrzył prosto na niego, ostatnio widział go tak wściekłego kiedy pokłócił się z Luffy'm o Merry, zatrzymał się.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie broniłbyś jej gdybyś wiedział jakimi intrygami i chorymi pomysłami zasypywała Zoro'a...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zamknij się kretynie! - Nami cała czerwona po twarzy obiegła stół by następnie rzucić się na długonosa z pięściami.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie. Jeśli jesteś na tyle mądra by wszystkich obwiniać, to powiedz mu jak go specjalnie upiłaś by Zoro mógł sobie po używać... - Twarz Usopp'a znalazła się w talerzu a rozwścieczona nawigatorka trzymał go i przyciskała bardziej do porcelany.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Mówiłam żebyś się przymknął! Ty i ta twoja książka w cale nie jesteście lepsi...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji zamarł a serce podeszło pod same gardło, upili mnie specjalnie, pomyślał i zbladł automatycznie.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Spokojnie panie kucharzu, o ile mi wiadomo nie wykorzystał okazji... - Powiedziała spokojnie czarnowłosa kobieta przyglądając się z zażenowaniem na zaistniałą scenę przy stole.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nami! Przestań udusisz go!! - Wrzeszczał Chopper próbując odciągnąć nawigatorkę od Usopp'a który topił się w talerzu z zupą.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- No to kaszana...- Wtrącił Franky.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Luffy beknął głośno i westchnął głaszcząc się po brzuszku.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ale się nażarłem!</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji zastygł nie mogąc się poruszyć, właśnie do niego dotarło, że załoga nie tylko o wszystkim wiedziała ale również pomagała temu skretyniałemu szermierzowi go...no właśnie co oni chcieli by on mu zrobił? </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- A was to już do reszty powaliło?</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji odwrócił się w stronę drzwi i zobaczył tam Zoro'a ze zdziwieniem przyglądającemu się całemu zdarzeniu, serce mu przyśpieszyło gdy spojrzał na te jego ciemne oczy pozbawione blasku i dość widoczne cienie pod nimi. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zoro! - Luffy uśmiechnął się radośnie na jego widok i równie optymistycznie popatrzył na Nami topiącą Usopp'a. - I o co ta kłótnia sam przyszedł.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Przepływamy koło wyspy, zatrzymujemy się? - Zoro podszedł do stołu i jednym sprawnym ruchem odciągnął dziewczynę od snajpera. Chłopak upadł na podłogę ciężko dysząc i mamrocąc pod nosem, że właśnie skończyło się jego krótkie ale iście szalone i pełne przygód życie.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zoro? - Dziewczyna popatrzyła na niego ze łzami złości w oczach.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co ty wyprawiasz kobieto? - Zoro przeczuwał, że ominęło go coś ważnego, znowu.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji wszystko z tobą w porządku? - Luffy patrzył na niego przekrzywiając głowę na bok. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Blondyn złapał się za serce próbując się uspokoić i porządnie zaczerpnąć powietrze. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">No chyba sobie żartujesz! Warknął sam na siebie w myślach bo nie potrafił odpowiedzieć na pytanie ani przestać nerwowo drżeć. Uspokój się natychmiast kretynie! To nie czas na wpadanie w panikę! Nic ci nie jest! Odpowiedz! Powiedz coś kurwa! Oddychaj!</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro puścił dziewczynę, i popatrzył na kucharza który wyglądał jak wariat, przyjrzał mu się uważniej i dostrzegł, że jego twarz z bladej robiła się coraz bardziej sina i nie tylko on się zorientował bo Luffy właśnie z rozmachem wstał za stołu i podbiegł do niego.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ej, Sanji! Ej, co jest?! - Luffy zaczął go uderzać w plecy otwartą dłonią i potrząsać na zmianę.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji zaczerpnął powietrze do puc i z całej siły kopnął kapitana w brzuch który przeleciał przez pomieszczenie uderzając w ścianę.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Przestań debilu mną potrząsać! - Oddychając głęboko oparł się plecami o blat.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Za co...? - Jęknął kapitan podnosząc się z ziemi.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Chopper podbiegł do kucharza i zaczął skakać dookoła niego, wypytując co się dzieje i czy potrzebuje lekarza. </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji podniósł wzrok, teraz wszyscy się na niego patrzyli czekając na jakąś reakcje z jego strony, nawet Usopp pozbierał się z podłogi i obserwował go.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji-kun...? - Zaczęła nieśmiało Nami.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nic mi nie jest... - Odpowiedział chłodno. - Dajcie mi chwilę, właśnie mnie uświadomiliście, że chcieliście by ten zielonowłosy troglodyta mnie przeleciał i to w dodatku bez mojej zgody...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji czy to był... - Chopper popatrzył na niego zaskoczony i trochę przerażony. - </span><span style="font-size: large;"> Atak paniki? </span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ależ gdzie tam... - Syknął ciągle próbując uspokoić drżenie rąk i szaleńcze bicie serca. - To całkowicie normalne, że nie mogę zaczerpnąć powietrza. - Dodał jeszcze bardziej złośliwie, odetchnął głęboko a jego ciało w końcu przestało się trząść czego nie mógł powiedzieć o sercu. - Może nie wyraziłem się jasno, więc powtórzę a wy postarajcie się zapamiętać moje słowa. Nic mnie z nim nie łączy - Tu wskazał palcem Zoro - I chce by tak zostało, jeśli ktoś ma z tym problem to już nie moja sprawa.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jak możesz... - Warknęła Nami ale Zoro zakrył jej usta dłonią uciszając ją tak.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Daj już se spokój...- Powiedział najobojętniej jak potrafił chociaż czół jak pęka mu serce. Ten chłodny ton głosu blondyna był dziesięć razy gorszy niż wrzaski. - Luffy wyspa...</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Tak, przybijemy do brzegu... - Luffy patrzył jak jego kucharz wychodzi bez słowa trzaskając za sobą drzwiami.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro ogarnął wszystkich chłodnym i zrezygnowanym spojrzeniem zatrzymując wzrok na kapitanie.</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nadal uważasz, że tak jest lepiej?</span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
</div>
</span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<br />
<span style="background-color: white; font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><span style="font-family: "times new roman"; font-size: large; line-height: normal;"><span style="font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><span style="font-family: "times new roman"; font-size: large; line-height: normal;"><span style="font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><span style="font-family: "times new roman"; font-size: large; line-height: normal;"><span style="font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><span style="font-family: "times new roman"; font-size: large; line-height: normal;"><span style="font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><br /></span></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: "source sans pro" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 19px;"><span style="font-family: "times new roman"; font-size: large; line-height: normal;"><br /></span></span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-51309746245870758042016-11-23T21:00:00.000+01:002016-11-23T12:58:21.029+01:00Rozdział 8 <span style="font-size: large;">Hej wszystkim:) Udało się, mamy kolejny rozdział:) Mam nadzieje, że się cieszycie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Noto miłego czytania i jak zawsze z góry przepraszam za wszelakie błędy:P</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Wgłębi serca </span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Czuje mięcho! - Luffy wpadł do kuchni i wręcz rzucił się na stół zastawiony mnóstwem smakołyków. - Matko Sanji ile można spać? Ominąłeś trzy posiłki! - Wrzeszczał Luffy już z pełnymi ustami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zamknij się jełopie! Ciesz się, że w ogóle coś dostałeś! - Sanji zaciekle siekał warzywa. - Zdrzemnąłem się chwilkę, a ty wyżarłeś połowę zapasów ze spiżarni!</span><br />
<span style="font-size: large;">Młody kucharz mamrocząc pod nosem popatrzył na okrągły talerz po brzegi wyłożonym kulkami ryżowymi. Zagryzł dolną wargę i z lekkim wahaniem chwycił porcelanę, by już po sekundzie pewnym krokiem postawić ją na stole przy innych potrawach. Ledwie jego dłoń puściła talerz, a już gumowa ręka kapitana próbowała zwinąć smakołyk z radosnym okrzykiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji niewiele myśląc, uderzył Luffy'ego w dłoń tak, że onigiri wypadło mu spomiędzy palców, po czym sam je złapał, nim upadło na podłogę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mało masz miecha?! - Warknął, wpatrując się w zdziwione spojrzenie kapitana i dotarło do niego to, co właściwie zrobił.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zrobiłeś je dla Zoro'a? - Kapitan uśmiechnął się od ucha do ucha a Sanji aż się cofnął widząc wesołe iskierki w jego oczach.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na pewno nie dla ciebie... - Mruknął i wepchnął sobie kulkę do ust by choć trochę ukryć zażenowanie całą tą sytuacją. Wrócił do swoich garnków, wiedząc, że to co robił było niecodzienne ale pragnął się jakoś zrewanżować szermierzowi. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Gdy Zoro usiadł przy stole pierwsze co się mu rzuciło w oczy był talerz z jego ulubionymi Onigiri a jeszcze zadziwiający był fakt, że brakowało tylko jednej. Z lubością przybliżył do siebie talerz i zaczął jeść, wsłuchując się w wesołą atmosfer przy stole.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Luffy to moje, nawet nie próbuj! - Usopp właśnie próbował wyrwać spomiędzy zębów kapitana kawałek pieczeni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przestańcie debile! - Nami walnęła ich obu w głowę z pięści, na których wyrosły obfite guzy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zachowywalibyście się przy stole gówniane przybłędy... - Sanji usiadł w końcu przy stole razem z wszystkimi, na jego nieszczęście musiał siedzieć obok tego idioty, który właśnie zajadał się kulkami ryżowymi. Sanji musiał przyznać, że to było miłe uczucie, patrzeć jak inni jedzą jego dania z taką satysfakcją, sam nałożył sobie potrawkę z kraba.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kuk-san, masz na policzku ryż... - Robin siedząca naprzeciwko blondyna uśmiechnęła się delikatnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył w bok i dostrzegł małe ziarenko ryżu na twarzy kucharza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdzie? - Sanji puścił łyżkę z zamiarem pomacania się potwarzy, ale nie zdążył.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tutaj... - Zoro za pomocą palca zdjął mu ziarenko z twarzy i najzwyczajniej w świecie zjadł.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji'ego zatkało, Co To Kurwa Miało Być! Myślał gorączkowo i zerknął na pozostałych. Ze zdziwieniem stwierdził, że nikt zbytnio nie zareagował na to coś... Jak by to co zrobił właśnie zielonowłosy było czymś naturalnym. </span><br />
<span style="font-size: large;">- O i już nie ma. - Robin, wróciła do jedzenia swojej sałatki z owoców morza.</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn zaczął szybko jeść swoją potrawkę, próbując zatuszować tak swoje zażenowanie.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro przeciągnął się, po tak pysznej kolacji najlepszy będzie długi sen i nie ma bata, by wrobili go w nocną wachtę. Nagle czyjeś ręce wciągnęły go do pomieszczenia i ze zgrozą stwierdził, że w tym pokoju jeszcze nigdy nie był.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Muszę ci przyznać, że to było Boskie Zoro! - Szermierz patrzył, jak rudowłosa kobieta wesoło podskakuje, trzymając go mocno za ramie, tak jak by był jakąś grudką złota bądź drogocennym kamieniem. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Bardzo urocze... - Dodała Robin, odrywając się od lektury.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro podrapał się po głowie, musiał przyznać, że nie miał zielonego pojęcia, co miały na myśli dziewczyny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale co? - Zapytał niepewnie i patrząc, jak miny obu kobiet się zmieniają.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mówiłam, że zrobił to nieświadomie... - Robin westchnęła i powróciła do czytania swojej książki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Specjalnie czy nie akcja była przednia... - Mruknęła lekko poirytowana rudowłosa ale w dalszym ciągu szczęśliwa. - Myślałam, że wybuchnie i zacznie ... - Zachichotała.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro przysłuchiwał się rozmowie, ziewając i cały czas próbując zrozumieć, co właściwie się stało. Dlaczego dziewczyny są tak uradowane? Nawigatorka pewnie widząc konsternacje malującą się na jego twarzy, jeszcze bardziej się roześmiała.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak grochem o ścianę. Wiesz, normalnie ludzie nie ściągają z czyjejś twarzy jedzenia i nie zjadają go...no, chyba że są parą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Albo dążą do tego celu... - Dodała pani Archeolog.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Eeee... - Zoro zamyślił się. Czyli co? Jawnie go przy wszystkich podrywał? - I tym się tak jaracie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak. - Odpowiedziała wesoło Nami. - A jak już to zrobicie, poproszę o szczegółowy raport!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nami! - Starsza kobieta skarciła ją, chociaż sama nabrał rumieńców.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Po moim trupie... - Odgonił się od napalonych niewiast i wyszedł z pośpiesznie, trzaskając za sobą drzwiami. Z pomieszczenia doszły go jeszcze głośne śmiechy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Odetchnął i przeciągnął się chciał jak najszybciej udać się do łóżka.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co! Ty! Tam! Robiłeś!!!!!</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz odskoczył od drzwi i rozejrzał się, słysząc ten znajomy wkurwiony głos. Dostrzegł go, stał przy schodach i w błyskawicznym tempie dopalał papierosa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie widzisz? Wychodzę z pieczary smoczyc... - Zażartował, co tylko rozjuszyło już wściekłego Kuka.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak ty nazwałeś słodką Nami-san i rozkoszną Robi-chan?! - Blondyn podbiegł do niego i wymierzył mu cios prawą nogą, który od razu został sparowany jedną z katan.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zaczęli się tak okładać, robiąc mnóstwo hałasu, ale żaden z członków załogi nie przyszedł nawet sprawdzić, co się dzieje.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I co księżniczko? Musisz więcej ćwiczyć... - Zoro podciął mu nogi jednym ze swoich mieczy i patrzył, jak kucharz ląduje na miękkiej trawie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie mów tak do mnie gówniane Marimo...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak? Księżniczko? - Zoro uśmiechnął się pod nosem, chociaż oświetlało ich tylko światło księżyca to i tak doskonale widział, jak blondyn nabiera rumieńców ze złości.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Parszywy troglodyta...- Warknął i podniósł się z ziemi, otrzepując zaraz swoje ubranie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Obserwował, jak blondyn nerwowo wyciąga kolejnego papierosa i odpala go pośpiesznie. Patrząc tak na towarzysza wiedział, że nadszedł właśnie ten odpowiedni moment w którym powinien mu wszystko powiedzieć.</span><span style="font-size: large;"> Już miał otworzyć usta, by wyznać całą prawdę, ale kucharz go ubiegł.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powiesz mi, co ci takiego zrobiłem... Wtedy po pijaku? Mówiłeś, że zrobiłem coś głupiego...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zamrugał, takiego pytania się nie spodziewał usłyszeć, myślał, że towarzysz nie będzie wracał do tego tematu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jeszcze sobie nie przypomniałeś? - Zaśmiał się i schował miecze, które przez cały czas trzymał wyciągnięte, na wszelki wypadek gdyby kucharzowi zebrało by się jeszcze na walkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji skrzywił się, ta zielona pała irytowała go coraz bardziej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdybym pamiętał to bym cię o to nie pytał idioto. - Warknął i zaciągnął się dymem papierosowym.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz i tak miałem ci powiedzieć... - Zaczął, kątem oka dostrzegając jakiś cień na pokładzie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jestem głodny! - Jęknął Luffy, pół przytomnie kierując się w stronę kuchni.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył, jak blondyn się ożywia i mija go z zamiarem dogonienia kapitana, nim ten wyżre wszystko z lodówki. Zielono włosy złapał przyjaciela za ramie i zatrzymał. Już drugi raz chciał mu o wszystkim powiedzieć i jak na złość im przerwano.</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondy popatrzył na niego pytająco i odruchowo próbował wyrwać rękę, zdziwiło go, że jednak przyszło mu to z łatwością.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Porozmawiamy jutro...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Był zdenerwowany, tak to było najlepsze określenie tego, co właśnie działo się w jego głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Porozmawiamy jutro.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji niemal słyszał ten pewny siebie i zdecydowany ton głosu w swojej głowie to właśnie on nie dawał mu zasnąć w nocy. Tak samo jak te ciemne jak noc oczy, które w tamtej chwili przewiercały go na wylot.</span><br />
<span style="font-size: large;">Gdyby nie ten cholerny słomiany idiota, który z pewnością wyżarłby resztę zapasów, pociągnąłby tę rozmowę dalej, nie musiałby wtedy czekać.</span><br />
<span style="font-size: large;">Tak, był bardzo ciekawy, co usłyszy, obiecał sobie, że do czegokolwiek głupiego się przyzna ten zielony kretyn lub cokolwiek mu powie on zachowa spokój w końcu byli Nakama.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wszedł do siłowni i westchnął, akurat dzisiaj ten idiota musiał spać we wspólnej kajucie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- On tu chyba nigdy nie wietrzy... - Mruknął do siebie pod nosem i pootwierał wszystkie okna, wpuszczając do pomieszczenia światło słoneczne i dostawę świeżego powietrza.</span><br />
<span style="font-size: large;">Klęknął na kanapie i popatrzył na wschodzące słońce, dzień zapowiadał się na naprawdę ładny i ciepły, może dziewczyny postanowią się poopalać, a on będzie mógł przygotować im jakieś pyszne koktajle.</span><br />
<span style="font-size: large;">Tylko najpierw czekała go ta przeklęta rozmowa, zaciągnął się papierosem i rozłożył wygodniej na kanapie. Coś twardego uwierało go w tyłek. Co go strasznie zirytowało.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurde pewnie wsadził tam jeden z tych swoich ciężarków.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji wstał i dźwignął poduszkę o dziwo to, co tam zobaczy, wcale nie było żelastwem, tylko książką.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wyciągnął ją, a poduszkę ułożył z powrotem na miejsce, siadając już wygodnie na kanapie. Kto by się spodziewał, że znajdzie książkę w takim miejscu. Obejrzał dokładnie brązową okładkę i przeczytał napis. Żołądek w jednej chwili znalazł się gdzieś na wysokości gardła, a on sam zaczął przeglądać strony. Pomyślał, że to kiepski żart i że tak naprawdę znajdzie w środku jakiś schowek na alkohol, ale nic takiego się nie stało. Książka na dodatek nosiła ślady czytania, wyciągnął luźną kartkę złożoną na pół i z ciekawością się jej przyjrzał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rysunek? - Sanji rozłożył kartkę i zamarł.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył w górę, okna były pootwierane, czyżby blondyn postanowił na niego poczekać w siłowni. Wczoraj w nocy obiecał mu rozmowę, ale sam nie był pewny, co tak naprawdę chciał mu powiedzieć a raczej od czego powinien zacząć. Odetchnął głęboko i zaczął się wspinać na górę, jakoś to będzie, pomyślał i wszedł do środka.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Hej...- Zoro wyprostował się i popatrzył na siedzącego na kanapie blondyna, chciał się jeszcze odezwać, ale oniemiał, zobaczywszy, co towarzysz trzyma w rękach, a mianowicie była to jego jakże krępująca książka i rysunek przedstawiający blondyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powiesz mi łaskawie... Co to kurwa jest? - Syknął, równocześnie wstając i wyciągając w jego stronę ręce, by pokazać mu, obiekt swojej złości.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro obserwował mężczyznę, milcząc. Po minie Kuka wiedział, że jest bardzo źle i że za długo zwlekał z wyjaśnieniami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać... - Zaczął, ale poirytowane prychnięcie mu przerwało.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No ja nie wątpię...- Warknął, cały jego spokój poszedł się jebać. - Po co ten cały cyrk i te podchody? Jakaś kolejna chora gierka? Znowu chcecie się upewnić czy przypadkiem nie jestem gejem?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, uspokój się ja... - Zoro podszedł do niego i chciał złapać przyjaciela za ramiona, ale ten cofnął się gwałtownie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie dotykaj mnie! - Cisnął w niego książką, która odbiła się od jego mięśni i wylądowała na podłodze. - Nie wiem, co sobie ubzdurałeś w tej durnej główce ani w co zemną, pogrywasz, ale nie waż się do mnie więcej zbliżać a tym bardziej mnie dotykać... Ty chory pomyleńcu...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To nie tak jak myślisz... - Zoro znów zrobił krok w jego kierunku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A skąd wiesz, co ja myślę? - Sanji gniótł w dłoni ten głupi rysunek, mając ochotę rozszarpać go na małe kawałeczki. - Dobrze się bawiłeś podpuszczając mnie? Może mi jeszcze powiesz, że ten pocałunek gdy wróciłem też nie był przypadkowy?!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nikt się tobą nie bawił... - Zoro odwrócił wzrok i przełknął głośno ślinę. - Nie, nie był...</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz otworzył szerzej oczy, czy właśnie spełniał się najgorszy z jego scenariuszy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Żartujesz sobie, zemnie? - Popatrzył na książkę która leżała na podłodze, jego serce biło jak szalone, nie rozumiejąc co się właściwe działo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie... - Zoro patrzył na niego zdenerwowany, doskonale widział, jak blondyn trzęsie się ze złości.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie co? Nie żartujesz sobie zemnie? A ta książka to nie jest dowcip? - Sanji'emu coraz bardziej trzęsły się dłonie. - Może jeszcze mi powiedzieć, że się we mnie kochasz? - Zaśmiał się sztucznie, ale zaraz zamarł widząc ból w oczach towarzysza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chciałem ci... - Zaczął ale kolejny raz blondyn mu przerwał. Widział na jego bladej twarzy złość zmieszaną ze niedowierzaniem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie chce słuchać tych bzdur... Ty chyba oszalałeś... Nie będziemy rozmawiać na ten temat już nigdy więcej i nie warz się komukolwiek mówić...</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz jęknął w duchu, wiedział, że to, co zamierza powiedzieć, doprowadzi blondyna do szału.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wszyscy już wiedzą...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co?</span><br />
<span style="font-size: large;">- To, co słyszałeś, wszyscy już wiedzą myślisz, że skąd bym miał tę książkę czy rysunek... - Patrzył, jak blondyn blednie coraz bardziej. - Tak, o tym, że pozwoliłem się pocałować też wiedzą...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji przestał nad sobą panować i kopnął towarzysza prosto w twarz. Ku jego zadowoleniu nawet nie próbował się bronić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jakim prawem...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji usiadł zrezygnowany na jednej z beczek i przejechał dłonią po czole, obcierając je z kropelek potu. Chyba przesadził, przełknął ślinę, w tamtej chwili był tak wściekły, że przestał nad sobą panować, jeszcze nigdy nikogo tak nie zwyzywał. Jego wściekłe wrzaski, pewnie rozniosły się echem po całym statku, oznajmiając reszcie załogi, że już się dowiedział o tej małej intrydze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wszyscy wiedzą... - Powiedział sam do siebie i smętnie rozejrzał po ładowni. - Nie, wcale nie przesadziłem! Pieprzona gnida... - Warknął i wstał kolejny raz, by znowu zacząć chodzić w kółko.</span><br />
<span style="font-size: large;">Siedział tu już strasznie długo, próbując jakoś ochłonąć, sam nie wiedział, co bardziej doprowadziło go do szału, fakt, że Glon chciał mu uświadomić, że sprawdziły się jego najgorsze podejrzenia czy to, że wszyscy doskonale wiedzieli, jaka jest sytuacja i nikt mu nie powiedział, a co gorsze prawdopodobnie trzymali stronę tego idioty.</span><br />
<span style="font-size: large;">Z rozmachem kopnął beczkę, która stanęła mu na drodze, obiekt z łatwością uległ jego sile i rozpadł się na części, wysypując ze środka jabłka, które rozsypały się po ładowni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurwa!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Zoro zaczął zbierać z podłogi roztargany na kawałeczki rysunek, który dostał od Usopp'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tośmy sobie pogadali... - Mruknął smętnie, wybuch złości blondyna był tak wielki, że nawet nie dał mu dojść do słowa. Nawet mu się nie dziwił, każdy normalny facet o zdrowych zmysłach postąpiłby tak samo. Jeszcze nigdy nie widział kucharza w takim stanie i pomimo tych wszystkich okropnych słów, które wywrzeszczał dziś w jego kierunku, nie potrafił być na niego wściekły.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba zasłużyłem... - Wyrzucił kawałki zarysowanej kartki do kosza mając przed oczami jak rozwścieczony blondyn, targa rysunek na kawałeczki. - Ale czemu to tak strasznie boli...</span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-57705502967402937942016-11-18T03:00:00.000+01:002016-11-17T18:42:20.752+01:00Rozdział 7<span style="font-size: large;">Witam wszystkich i przepraszam za tak długą nieobecność.</span><br />
<span style="font-size: large;">Mam nadzieje, że rozdział się spodoba i nawet nie chcecie wiedzieć ile razy go przekształcałam:p</span><br />
<span style="font-size: large;">Z góry przepraszam za błędy i zapraszam do czytania:|)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji popatrzył na swoje odbicie w lustrze jego włosy zadziwiająco szybko odrosły i zakrywały jego oko i jedną z zakręconych brwi. Westchnął smętnie na wspomnienie dzisiejszego poranka i jak bardzo dzisiejszy dzień był paskudny. Jego słodka Nami-san ewidentnie była na niego zła, Robin-chan cały czas rzucała w niego jakieś podejrzliwe spojrzenia a reszta załogi, mało kto chciał z nim rozmawiać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czy zrobiłem coś nie tak? - Zaczął na spokojnie analizować wszystkie wydarzenia, odkąd wrócił z tego drugiego świata.</span><br />
<span style="font-size: large;">Patrzył w swoje odbicie i widział jak jego policzki, robią się czerwone na wspomnienie pocałunku, pokręcił głową, to był przypadek, że statek się zakołysał... A jeśli nie? Jeśli to nie był przypadek? Nie, nie, nie przecież nie miał powodu, by go okłamywać. Przecież to Zoro, jeśli powiedział, że nic się nie zmieniło, to pewnie tak jest, ale co z tym jego dziwnym zachowaniem? Dlaczego cały czas próbował być dla niego miły?</span><br />
<span style="font-size: large;">A do tego te dziwne stwierdzenie Robin-chan?</span><br />
<span style="font-size: large;">Nie był idiotą, widział to w jego oczach rano, gdy stali naprzeciwko siebie, ten Glon chciał mu coś powiedzieć, ale nie był przekonany czy chce tego wysłuchać i po prostu uciekł.</span><br />
<span style="font-size: large;">Do łazienki wpadł Luffy, wesoło pogwizdując nieznaną kucharzowi melodie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Skończyłeś już?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, możesz korzystać. - Sanji uśmiechnął się i ruszył w stronę wyjścia, w momencie w którym ich kapitan zaczął bez skrępowania zrzucać z siebie ubrania. - Ej Kapitanie, kto mi ściął włosy?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro... - Luffy zrzucił właśnie gatki i obrócił się napięcie, ale jego kucharza już nie było, gdy dotarło do niego zadane pytanie. - E tam, trudno...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji prychnął pod nosem, domyślał się, że to ta zielona menda maczała palce w ścięciu mu włosów, ale dlaczego wszyscy to przednim ukrywali, miał już tego serdecznie dosyć. Otworzył z rozmachem drzwi do kuchni, chciał poczytać i już nie myśleć o tym parszywym dniu i tępym glonie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji-kun! - Nami złapała go za rękę i pociągnęła go do stołu. - Napijesz się z nami?</span><br />
<span style="font-size: large;">Serce mu prawie wyskoczyło z klatki piersiowej ze szczęścia a w oczach, pojawiły się różowe serduszka, pieprzyć czytanie, pomyślał i siląc się na swój szarmancki urok.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Och, Nami~swan!</span><br />
<span style="font-size: large;"></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro leżał na kanapie w swojej siłowni i wpatrywał się w rysunek narysowany przez Usopp'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak ja mam ci to wszystko wyjaśnić? - Szermierz przejechał palcem po narysowanej zakręconej brwi. - Trochę cię okłamałem, będziesz wściekły... - Zoro złożył kartkę i zamknął oczy, trochę to mało powiedziane. Luffy miał rację, mógł mu powiedzieć od razu albo zrezygnować, a nie dawać się pocałować tej pokręconej brewce...</span><br />
<span style="font-size: large;">Dotknął palcami dłoni swoich ust i westchnął smętnie, wiedział, że spieprzył to na całej linii.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nagle klapa w podłodze otworzyła się i wszedł przez nią Usopp. Szermierz popatrzył na niego i po jego minie od razu zorientował się, że coś było nie tak.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co jest?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Lepiej chodź do kuchni...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Coś się stało? - Zoro usiadł, schował książkę razem z rysunkiem pod jedną z poduszek kanapy i złapał swoje katany.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Szkoda gadać, sam zobaczysz...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro uniósł brew, ale nie pytając więcej, poszedł za towarzyszem na dół a później do kuchni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O, jesteś! - Nami uśmiechnęła się radośnie z błyskiem w oku.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro wzdrygnął się i rozejrzał po pomieszczeniu, od razu rzucił mu się w oczy kiwający na boki kucharz stojący przy blacie kuchennym i próbujący zapewne coś przyrządzić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Coś ty zrobiła kobieto?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chciałyśmy, Ci zrobi przyjemność i upiłyśmy Sanji'ego, to nie było trudne, nie odmówiłby nam a do tego, ma strasznie słaby łeb...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro znów popatrzył w kierunku kucharza, który obserwował ich, próbując zachować równowagę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co ten burak tu robi... - Czknął głośno i zakołysał się niebezpiecznie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Robin zaśmiała się i wstała spokojnie podchodząc do drzwi.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz popatrzył na obie kobiety ze zgrozą, zupełnie nie rozumiał, co tym babom chodziło po głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I co ja niby mam według was zrobić?</span><br />
<span style="font-size: large;">- A rób, co tam tylko chcesz... - Nami zaśmiała się złowieszczo a jej oczy błyszczały wesoło, również musiała wypić sporo. - Pewnie i tak nic nie zapamięta, a ty też zasłużyłeś sobie na trochę przyjemności.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro był w szoku, nim zdążył wymyślić jakąś ciętą ripostę </span><span style="font-size: large;">dziewczyny zniknęły zabierając ze sobą Usopp'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">Patrzył na kucharza, który pociągnął spory łyk sake prosto z butelki, podszedł do niego i zabrał mu trunek z ręki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tobie już wystarczy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pff... - Sanji powiódł dłonią za butelką. - Oddawaj!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie... - Zoro był wściekły, co oni sobie myśleli?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie lubię cię...chik... Jesteś głupi...chik... Odciąłeś mi włosy mendo... - Kucharz potknął się o własną nogę i uderzył twarzą w tors towarzysza, szermierz szybko odłożył butelkę na blat i złapał go za ramiona, by nie upadł na podłogę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kto ci powiedział? - Zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi, za to poczuł jak dłonie blondyna, zaciskają się lekko na jego koszulce i jak gorący oddech, który przebijał się przez cienki materiał jego ubrania, muska jego rozgrzaną skórę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Był oszołomiony tą bliskością, pragnienie, które nabrzmiewało z sekundy na sekundę w jego spodniach, przyćmiewało zdrowy rozsądek, który wręcz krzyczał, że robi źle i to bardzo źle.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zsunął dłonie z jego ramion na plecy i zaczął czule błądzić po materiale swoimi palcami delektując się bliskością blondyna. W końcu dotarł jedną dłonią do krawędzi jasnoniebieskiej koszuli i wsunął dłoń pod cienki materiał, opuszkami palców dotykając chłodnej skóry kucharza. Jego serce zaczęło bić jak szalone, gdy błądził dłonią w górę i w dół po plecach upojonego towarzysza. Drugą dłoń w sunął w miękkie złote kosmyki i odchylił mu głowę do tyłu, by móc zobaczyć twarz kucharza.</span><br />
<span style="font-size: large;">Jego męskość drgnęła, gdy spojrzał na te rozchylone lekko usta, zaczerwienione na pewno przez alkohol policzki i zamglone spojrzenie. Zjechał ręką kolejny raz w dół, ale tym razem nie zatrzymał się na krawędzi spodni, tylko wysunął dłoń z pod jego ubrania i położył ją na jego pośladku, przybliżając go do siebie. Jego ciało było spragnione dotyku drugiego człowieka, chciał go pchnąć na blat rozebrać i pieprzyć się z nim jak zwierze dając upust nagromadzonym frustracją i dzikim fantazją, które były podsycane przez niektórych członków załogi, przez te kilka tygodni i pewnie by to zrobił, gdyby nie zamglone spojrzenie ciemno niebieskich oczu </span><span style="font-size: large;">które sprawiało, że jeszcze kontaktował z rzeczywistością.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro... O czym ona mówiła... - Mruknął, przymykając oczy, nie bardzo wiedział, co się dzieje, był tak bardzo zmęczony, że wtulił się w to przyjemne ciepło które przy nim stało i zaciągnął się znanym mu zapachem. - Ładnie pachniesz...</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz zaczerwienił się, to była najmilsza rzecz jaką kiedykolwiek od niego usłyszał.</span><br />
<span style="font-size: large;">Objął go w pasie i wtulił twarz w jego cudowne włosy, czekając na chwile kiedy kuk zaśnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kiedy uznał, że blondyn już smacznie śpi w jego ramionach, wziął go na ręce i zaniósł na kanapę, która stała przy ścianie i ułożył go na niej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O niczym ważnym...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">To było takie przyjemne, ogarniające go ciepło i gorący język błądzący po jego skórze. Oddech drugiego mężczyzny w okolicy sutków. Podniecenie było wręcz namacalne gdy przejechał smukłą dłonią po umięśnionej klacie. A po chwili siedział okrakiem na zielonowłosym towarzyszu i wpatrywał się w jego zaskoczone oczy. Gorąco dalej się w nim tliło gdy oblizywał lubieżnie swoje usta i pochylał się nad towarzyszem chcąc skosztować jego ust. Zupełnie ignorując to, że szermierz chce mu coś przekazać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji...?</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kucharz poderwał się do siadu, oddychając szybko i płytko próbując zrozumieć co się właściwie dzieje. Jego nabrzmiała męskość wcale mu nie ułatwiała starcia się z rzeczywistością. W pomieszczeniu było ciemno, pamiętał, że dziewczyny zaprosiły go, by razem z nimi się napił, a później... Musiał usnąć. Dotknął dłonią wypukłości między nogami, a twarz wraz z uszami zaczęły go piec żywym ogniem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co jest... - Bez zastanowienia rozpiął sobie spodnie i wsunął dłoń pod cienki materiał bielizny, </span><span style="font-size: large;">by choć trochę sobie ulżyć, ściskając swojego nabrzmiałego już członka.</span><br />
<span style="font-size: large;">Żar palił go w środku gdy pieścił się w swój ulubiony sposób i na próżno </span><span style="font-size: large;">próbując wymazać z pamięci powód swojego podniecenia.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wgryzł się lekko w rękę by zagłuszyć jakiekolwiek jęki i pieścił się dalej </span><span style="font-size: large;">zastępując mężczyznę obrazami ze słodką Nami-swan i Robin-chan. Już po chwili poczuł ciepły i lepki płyn na swojej dłoni. w drugą rękę wgryzł się mocniej, by nie było słychać jego jęku, gdy dochodził. Jak już minęło uniesienie, podniósł się powoli do siadu. Strasznie go suszyło, a głowa to robiła sobie z niego jeden wielki żart, bo chciała eksplodować.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba mnie popierdoliło... - Jęknął i opadł z powrotem na kanapę. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wskoczył na swoje łóżko, musiał przyznać, że już dawno tu nie spał razem ze wszystkimi. Ułożył mokre włosy na poduszkę i zamknął oczy. Lodowaty prysznic w tym przypadku sprawdził się doskonale by ochłodzić jego ciało, jak i myśli. Nie chciał zaspokajać się sam, wiedząc, że będzie myślał tylko i wyłącznie o blondynie, obawiał się, że jeśli się złamie i to zrobi, już nigdy nie przestanie, co nie było zbyt kuszącą perspektywą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro, to ty?</span><br />
<span style="font-size: large;">- No...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co z Sanji'm?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Śpi... - Zoro słyszał, jak ich kapitan pochrapywał na łóżku pod nim.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czy ty...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasne, że nie... Ale jeśli ona wpadnie jeszcze raz na tak absurdalny pomysł, to ją osobiście uduszę... - Zoro warknął, był wściekły na rudowłosą nawigatorkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pewnie jutro będzie miał nieziemskiego kaca... - Mruknął długonosy, a w jego głosie dało się usłyszeć wyraźną ulgę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mam nadzieję....</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Nigdy więcej... - Jęknął i kolejny raz zwymiotował do kibla. Po chwili wątpliwej przyjemności odsunął się od muszli i przymknął powieki. Obrazy ze snu mignęły mu przed oczami, sprawiając, że żołądek zrobił fikołka o 180 stopni.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sam nie wiedział, jakim cudem dał rade przygotować wszystkim śniadanie. Po obudzeniu się drugi raz jego żołądek świrował od nadmiaru wypitego alkoholu i dziwnej przygody w nocy z jego penisem w roli głównej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Brewka?</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn jęknął, a jego żołądek znów wywinął orła, nie musiał się odwracać, bo dobrze wiedział, kto się za nim znajduje, znów zwymiotował.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro stał tak nad nim, nie bardzo wiedząc co zrobić, ten widok był trochę żałosny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idź sobie... - Jęknął słabo, gdy w końcu przestał wymiotować, nie miał siły, a nawet nie chciał się do niego odwracać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pić, to ty nie umiesz... - W pierwszej chwili chciał spełnić jego prośbę i iść sobie w siną dal, ale jakoś nie potrafił, stał się miękki, pomyślał i podszedł do blondyna, kucając przy nim. - Dobra, wstawaj zakręcona brewko. Chopper na pewno coś ci da na te twoje dolegliwości... - Zaśmiał się cicho, gdy pomagał towarzyszowi wstać z podłogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mówiłem, idź sobie gówniane Marimo...-Mimo słów o braku chęci do otrzymywania od niego pomocy, dał się postawić na nogi i oparł się o jego ramie. Czół jak ręka towarzysza oplata go w pasie, wywołujac u niego dreszcze, więc spuścił głowę, by nie było widać wypieków na jego twarzy, które na pewno się tam pojawiły.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dasz radę iść sam? Czy mam cię nieść jak księżniczkę? - Musiał przyznać sam przed sobą, że jest wredny, ale patrzenie na takiego bezradnego kuka sprawiała mu straszną radochę. Odganiał od siebie smętne myśli, że już nigdy nie pozwoli mu się tak zbliżyć, jak mu o wszystkim powie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Menda, nienawidzę cię obcinaczu włosów... zostaw mnie tutaj...- Próbował się odsunąć, ale nogi mu się trzęsły co najmniej tak jak Usopp'owi, kiedy trzeba toczyć z kimś walkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Luffy się wygadał? Wiązał te włosy w jakiś taki śmieszny kucyk, wyglądałeś komicznie, uwierz mi, sam byś je ściął, gdybyś się widział... - Patrzył, jak blondyn stawia nieporadne kroki, klnąc pod nosem w jego kierunku. - Wiec jednak na księżniczkę...</span><br />
<span style="font-size: large;">Poczuł, jak nogi odrywają się od podłoża i cały się unosi, by zaraz potem znaleźć się w ramionach tego zielonego imbecyla. Który niósł go jak jakąś panienkę, czy tam pannę młodą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Puszczaj mnie debilu! - Zaczął się wyrywać, w odpowiedzi usłyszał tylko wesoły i nieco kpiący śmiech, który sprawił, że spłonął ze wstydu. - Jak zaraz mnie nie postawisz na ziemi, to cię obrzygam...</span><br />
<span style="font-size: large;">- A rzygaj sobie, ciekawe czy będziesz taki mądry, jak będzie to trzeba wszystko posprzątać... - Zoro skrzywił się, nie poluźnił uchwytu ani nie zatrzymał się, dalej idąc prosto przed siebie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zagryzł wargę i zrezygnowany oparł czoło o ramie towarzysza, to wszystko było takie kłopotliwe. Kolejny raz nic nie pamiętał z poprzedniego wieczoru, tylko ten cholerny sen krążył mu po głowie, nie dając spokoju. Przymknął oczy, wsłuchując się w kroki i wdychając ten specyficzny zapach Algi morskiej, nie miał siły szamotać się z towarzyszem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro idziemy do gabinetu Chopper'a? - Mruknął, nie patrząc na niego tylko przymykając powieki. </span><br />
<span style="font-size: large;">- No...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idziemy w złym kierunku pacanie...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji przykrył się cienką pościelą po sam czubek głowy, dziękując niebiosom, że nie natknęli się na żadną osobę z załogi, pomimo tego, że glon zgubił się ze trzy razy nim dotarli na miejsce.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ten parszywy glon... - Zagryzł wargę i zamknął oczy, tak go zawstydził.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wszedł do jadalni, gdzie reszta załogi w wesołej atmosferze spożywała posiłek, ledwie postawił stopę za progiem i już napadła go naburmuszona rudowłosa dziewczyna, wyzywając od ignorantów i idiotów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz... - Zoro przerwał jej i uśmiechnął się złośliwie, krzyżując ręce na piersi. - Blondyn właśnie zarzygał łazienkę, więc jak doprowadziłaś go do takiego stanu, to szoruj po nim posprzątać...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co!? Chyba cię pogrzało!? - pomachała mu pięścią przed twarzą, mamrocząc pod nosem jakieś obelgi. Luffy zaczął się śmiać, równocześnie wpychając sobie kawał mięsa do gęby.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz miną wściekłą dziewczynę ignorując całkowicie jej wściekłe wrzaski i usiadł przy stole, musiał przyznać, że strasznie mu się podobało zawstydzenie kucharza, a to, że pozwolił mu się nieść, sprawiło, że znowu poczuł to śmieszne przyjemne uczucie w brzucho. Tak, to było o wiele przyjemniejsze niż wykorzystywanie kogoś, kto ledwie kontaktuje z rzeczywistością.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Widzę, że ty w końcu w dobrym humorze? - Kapitan wyszczerzył się od ucha do ucha.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No jakoś tak... - Sięgnął po jakieś resztki ze śniadania, które jeszcze jakimś cudem oparły się zjedzeniu przez kapitana.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Lepiej pójdę, sprawdzić jak się czuje...- Chopper wstał pośpiesznie od stołu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jest w twoim gabinecie... - Mruknął Zoro z pełnymi ustami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O jak słodko... - Robin oparła policzek o swoją dłoń i uśmiechając się wesoło, świdrowała go swoim przenikliwym wzrokiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj se siana głupia babo... - Szermierz poczerwieniał nieco zawstydzony, co sprawiło większy ubaw całej załodze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kucharz uchylił powieki, słysząc dźwięk otwieranych drzwi i wesoły głos Chopper'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak się czujesz?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak kupa łajna... - Zdjął z siebie pościel i popatrzył na renifera, znów było mu niedobrze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jesteś zielonkawy po twarzy... Potrzebny ci lekarz! - Wrzasną i złapał się za głowę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przecież nim jesteś idioto! - Zakrył sobie usta dłonią, bo żołądek zrobił sobie w jego brzuchu dyskotekę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A, to zaraz ci pomogę... - Mały lekarz zaczął szybko szykować jakiś lek i już po chwili podstawił mu pod nos kubek z zielonkawym płynem. - Wypij, podłącze ci jeszcze kroplówkę, bo pewnie się odwodniłeś.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji popatrzył smętnie na kubek, wcale nie miał ochoty tego pić, ale mówi się trudno.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na zdrowie... - Wypił wszystko jednym chełstem, by jak najmniej się torturować paskudnym smakiem. - Ohydne...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie marudź... - Chopper podpiął mu kroplówkę do ręki, dalej uśmiechając się wesoło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Coś ty taki wesoły? - Sanji musiał przyznać, że pomimo obrzydliwego smaku poczuł się o wiele lepiej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro wydaje się być weselszy niż zwykle... A właśnie, podobno zarzygałeś łazienkę, to jak się tu znalazłeś? Dałeś rade tu dojść w takim stanie?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji odwrócił wzrok zażenowany.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ta głupia Alga pomogła mi się tu dostać... Menda miała, zemnie niezły ubaw nie dziwota, że ma dobry humor... - Położył się z powrotem, unikając spojrzenia lekarza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To miłe z jego strony...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji skrzywił się, to było podejrzane, powinien zostawić go tam na podłodze, a nie przynosił na własnych rękach do gabinetu małego lekarza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji, chcesz pogadać o czymś?</span><br />
<span style="font-size: large;">Chłopak popatrzył wprost zatroskane oczy renifera, może powinien z nim pogadać? </span><span style="font-size: large;">Pomyślał, rozważając możliwość intensywnie. Nie, nie ma o czym rozmawiać, przecież nikt nie robił nic nienormalnego tylko on zaczął świrować a podświadomość zaczęła mu podsuwać jakieś nienormalne opcje co do tego co działo się z marimo i dlaczego zaczął się tak zachowywać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie...wszystko w porządku, jestem tylko trochę zmęczony...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasne, śpij sobie dobrze...</span><br />
<div>
<br /></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-56072048001914986242016-11-03T20:00:00.000+01:002016-11-03T12:09:56.974+01:00Rozdział 6 <span style="font-size: large;">Heja!</span><br />
<span style="font-size: large;">Bez zbędnego gadania zapraszam was na nowy rozdzialik:)</span><br />
<span style="font-size: large;">I niech moc będzie z wami!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji opłukał twarz zimną woda spłukując resztki pianki po goleniu i odetchnął głęboko. Ziewnął zaspany, wizja wczorajszego wieczoru nie pozwalała mu długo zasnąć. Nadal nie rozumiał dlaczego postąpił tak absurdalnie, wiadomo wkurzył się bo znów ten cholerny glon obrażał jego dzieła kulinarne nawet ich nie próbując.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wytarł twarz w ręcznik i westchnął cicho, na statku panowała głucha cisza bo wszyscy jeszcze smacznie spali.</span><br />
<span style="font-size: large;">Popatrzył w miejsce gdzie wczoraj szermierz spędził pół dnia i zagryzł dolna wargę. Jeszcze nigdy nie widział go tak...Zawstydzonego? Przecież to nie było nic wielkiego, chwilę wcześniej Luffy prawie mu wyjadał mięso z ust.</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn potrząsnął głową odrzucając nie pożądane myśli i zaczął sprzątać po porannym goleniu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Musze wrócić do normalności... - Mruknął sam do siebie zabierając się po chwili za szykowanie śniadania. - I po prostu go olać...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> </span><span style="font-size: large;">Zoro ćwiczył co chwile zerkając jak Luffy przegląda jego książkę, był to bardzo niecodzienny widok.</span><br />
<span style="font-size: large;">Z trudem zrobił kolejną pompkę, mięśnie mu drgały z wysiłku i przemęczenia. Ostatnio było mu naprawdę ciężko, kiedy tylko próbował podejść jakoś brewkę robił z siebie tylko idiotę albo zostawał całkowicie zignorowany.</span><br />
<span style="font-size: large;">Miał tego serdecznie dość, chyba nadszedł czas by dać sobie spokój. </span><br />
<span style="font-size: large;">- O, jednak Usopp dał ci ten rysunek... - Kapitan przyglądał się kartce którą Zoro schował w książce po wizycie Nami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No dał... - Szermierz zrobił kolejną pompkę naprężając mięśnie do granic możliwości, tylko ćwiczenia przynosiły mu nieco ulgi. Dzięki nim udawało mu się jakoś nie myśleć jak żałosnym jest człowiekiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy westchnął i nie ostrzeżenie wskoczył mu na plecy sprawiając, że Zoro padł na podłogę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie podoba mi się, że się katujesz... - Powiedział krzyżując ręce na piersi i dalej siedząc szermierzowi na plecach. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nikt się nie katuje imbecylu i spierdzielaj z moich pleców... - Warknął i spróbował się podnieść stwierdziwszy, że nie ma na to siły przeturlał się na plecy zwalając z nich upierdliwego kapitana.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy zaśmiał się i przeturlał po podłodze robiąc fikołki i również zatrzymując się na plecach spoglądając w drewniany sufit. </span><br />
<span style="font-size: large;">- A co robisz? - Luffy wyglądał na zaniepokojonego, Zoro westchnął smętnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Podejmuje decyzje, czas skończyć się wygłupiać i wrócić do spraw ważnych...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To też jest ważne! - Patrzył jak Luffy siada i patrzy na niego gniewnie. - Powiedz mu, przecież cię lubi...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro nabrał powietrze w puca i odetchnął głęboko, mięśnie drgały mu okropnie chyba naprawdę przeholował z ćwiczeniami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jakoś w to wątpię. - Prychnął podnosząc się z podłogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wyjaśnij mu wszystko, na pewno zrozumie i ...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie przeszło ci przez głowę, że jak się dowie to nie będzie chciał z nami płynąć dalej? - Popatrzył na kapitana smętnie, chcąc nie chcąc on myślał o tym przez cały czas.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wyolbrzymiasz całą tą sytuację. - Luffy wzruszył ramionami. - On nie jest taki...Będzie zły, że go okłamałeś ale nie może obwiniać ciebie, że się w nim zakochałeś, to głupie...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zaczerwienił się, pierwszy raz ktoś wypowiedział jego uczucia nagłos, nawet on jeszcze tego nie zrobił, to było dziwne.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Skąd wiesz? Może nie chcieć płynąć na jednym statku z takim odmieńcem jak ja...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przestań się tak nazywać! - Luffy zrobił poważną minę. - Nikt o tobie tak nie myśli i jak byś nie zauważył wszyscy cię wspierają.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nikt was o to nie prosił przez </span><span style="font-size: large;">te wasze złote rady wychodzę na jeszcze większego kretyna. - Popatrzył zły na kapitana. - Całe szczęście, że Robin i Franky nie zaszczycają mnie swoimi dobrymi radami bo już bym dawno nie wytrzymał i sam wyniósł się ze statku...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co? - Luffy popatrzył na niego zszokowany.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram... - Podszedł do okna i otworzył je by wpuścić trochę świeżego powietrza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A to w porządku... - Słomiany przeciągnął się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pada śnieg... - Zoro zaciągnął się mroźnym powietrzem i uśmiechnął pod nosem. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Serio? - Luffy podbiegł uradowany do niego i wychylił się, na dworze było już ciemno i prószył błyszczący śnieg. - Chodź ulepimy bałwana!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Po ciemku? - Zoro patrzył jak ich kapitan wręcz podryguje z podniecenia a oczy mu wesoło błyszczą. - No dobra, niech ci będzie...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji przewrócił stronę książki kucharskiej i westchnął, było już późno i każdy poszedł w swoją stronę a on mógł trochę poczytać i pomyśleć. Tak, pomyśleć nad wyczynami pewnego glona. Jego zachowanie było naprawdę dziwne, cały czas próbował go zaczepiać chcąc być dla niego miłym albo prowokował do bójki i sprzeczki. Starał się go ignorować i omijać bo dalej było mu trochę głupio gdy przypominał sobie jak wpychał mu ciasto do ust, nie chciał o nim myśleć i próbować ustalić dlaczego zielonowłosy zachowuje się tak dziwnie.</span><span style="font-size: large;"> Przewrócił kolejną stronę i zagryzł dolną wargę.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurwa... - Mruknął i zatrzasnął książkę odchylając głowę do tyłu i układając się wygodniej na kanapie. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że swoim zachowaniem sprawia mu przykrość. Dlaczego taki troglodyta jak on przejmuję się jego zachowaniem? Przecież zawsze był mu całkowicie obojętny a teraz jego spojrzenie nie było takie jak kiedyś tylko bardziej przypominało tego drugiego zielonego glona.</span><br />
<span style="font-size: large;">Coraz częściej zaczynał myśleć, że gdy jego nie było to tu na prawdę coś się stało. Może temu tępakowi spodobał się ten drugi on? </span><br />
<span style="font-size: large;">Zaśmiał się, gdy dotarł do niego sens jego własnych myśli, to było tak absurdalne, że aż śmieszne. Pewnie on wszystko wyolbrzymia i tak naprawdę Marimo nie jest smutny, tylko zachowuje się normalnie a on sobie coś ubzdurał. </span><br />
<span style="font-size: large;">Młody chłopak zaciągnął się powietrzem i wypuścił je ze świstem powoli zasypiając na miękkiej kanapie.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wszedł do kuchni by wziąć swoją ulubioną sake i wypić zanim spróbuje zasnąć. Musiał przyznać, oglądanie przygłupiego kapitana który turlał i tarzał się w zimnym śniegu bez żadnego grubszego odzienia, poprawiło mu nieco humor. </span><br />
<span style="font-size: large;">Nigdy nie rozumiał co ma w sobie takiego Luffy, że pomimo swojego beztroskiego zachowania i tak mu wszyscy ufali, nawet on. </span><br />
<span style="font-size: large;">- A ty znowu śpisz w kuchni... - Mruknął pod nosem i podszedł do blondyna który leżał na kanapie przytulony do swojej książki kucharskiej. Przyglądał się jego spokojnemu wyrazowi twarzy i uśmiechnął się. Był ciekaw czy on zawsze wyglądał tak spokojnie gdy śpi. Wyciągnął dłoń mając ochotę dotknąć tych blond włosów był ciekaw jakie są w dotyku. Jednak cofnął rękę, zdjął płaszcz który ubrał przed zabawą z Luffy'm i przykrył go delikatnie w miarę możliwości otulając szczelnie. </span><br />
<span style="font-size: large;">Na szczęście kucharz się nie obudził a on zabierając butelkę z trunkiem szybko wyszedł nie oglądając się za siebie.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji westchnął cicho, było mu tak przyjemnie ciepło a znajomy miły zapach sprawiał, że czuł się tak bezpiecznie. Otulił się szczelniej a coś zsunęło się z niego i upadło na podłogę. Chłopak nawet nie zwrócił na to uwagi zastanawiając się kiedy już czół się tak miło. Nie miał najmniejszej ochoty wstawać tylko jak najdłużej cieszyć się tym przyjemnym ciepłem </span><span style="font-size: large;">ale niestety dochodzące do jego uszu krzątanie po pomieszczeniu utwierdzało go w tym, że już jest rano i najwyższy czas ruszyć dupę i zacząć szykować śniadanie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz usiadł niechętnie a ciepłe okrycie które okazał się być kurtką zsunęło mu się na kolana. W pomieszczeniu było jasno i panował chłód, przetarł zaspane oczy i popatrzył na ciemno zielony płaszcz który spokojnie przykrywał jego nogi. </span><br />
<div>
<span style="font-size: large;">- Jak się spało Cook-san?</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Sanji drgnął przytomniejąc już całkiem, popatrzył na kobietę siedzącą przy stole i uśmiechającą się do niego łagodnie oraz trzymającą kubek parującej kawy w dłoniach..</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">- Robin-chan, przepraszam już szykuje śniadanie. - Powiedział i wrócił spojrzeniem na kurtkę, przecież ona należała do Zoro. Kiedy zdał sobie sprawę, że przed chwilą otulał się jego własnością i wdychał przyjemny dla siebie zapach uszy go zapiekły ze wstydu, od kiedy niby zapach glona mu się podoba? I dlaczego spał przykryty jego płaszczem?</span><br />
<span style="font-size: large;">- W nocy musieliśmy przepływać koło zimowej wyspy... - Odezwała się kobieta a Sanji miał wrażenie, że czyta mu w myślach. - Pewnie nie chciał byś zamarzł... - Dodała dalej uśmiechając się łagodnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji wstał i odłożył płaszcz na oparcie kanapy, to wszystko było dziwne, krępujące i trochę go przerastało.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przywołał na swoją zaspaną twarz sztywny uśmiech i szybkim krokiem ruszył by jak najszybciej znaleźć się w swoim królestwie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Więc na co miała byś ochotę moja droga? Może naleśniki? - Kucharz zaczął wyciągać składniki, starając się ignorować niepokój jaki go ogarniał i mając nadzieje, że Robin-chan nie będzie drążyć tematu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie uważasz, że to miłe z jego strony? - Robin jednak nie dała za wygraną i obserwowała go czujnie siedząc przy stole z parującą kawą w kubku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Myślę, że to... Dziwne, poza tym on w ogóle dziwnie się zachowuje...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dziwnie?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamyślił się by dobrać odpowiednie słowa i nie wyolbrzymić niczego, nie słysząc sprzeciwu kobiety zaczął mieszać ciasto na naleśniki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak jak by próbował się zaprzyjaźnić... - Powiedział w końcu stał tyłem do dziewczyny więc nie wiedział jaką ma minę. - Albo za coś przerosić. - Dodał po chwili namysłu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To wale nie jest dziwne. - Odpowiedziała mu nie ukrywając wesołości. - Przypuszczam, że cieszy się z twojego powrotu odniosłam </span><span style="font-size: large;">wrażenie, że nie polubił twojego drugiego wcielenia.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji przestał na chwile oddychać i popatrzył zdziwiony na Robin-chan, mierzył ją spojrzeniem nie wiedząc jak zareagować a niepokój wzrósł jeszcze bardziej, miał wrażenie że w okół niego dzieje się coś niemożliwego i niebezpiecznego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Odniosłem odmienne wrażenie... - Powiedział w końcu i wrócił do mieszania ciasta.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czasami zauważamy kogoś dopiero kiedy zniknie... </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji słysząc to zagryzł dolną wargę, co ona mu usiłowała powiedzieć? Przecież podobno nic się nie zmieniło, wyciągnął patelnie i zaczął ją rozgrzewać starając się odgonić natłok myśli który powstał właśnie w jego głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro stanął przed drzwiami do kuchni, dopiero rano dotarło do niego co właściwie zrobił i jak jawnym przejawem sympatii to było. Przełknął ślinę wsłuchując się wesołe śmiechy, co się z nim działo przecież nie był tchórzem a właśnie tak się zachowywał bojąc się wejść do środka i spojrzeć mu w twarz. Przecież postanowił, że da sobie spokój? Powinien zostawić go tam by zmarzł jak debil nie potrafi się ciepło ubrać. Mógł chociaż przykryć go kocem a nie własną kurtką którą z pewnością rozpozna.</span><br />
<span style="font-size: large;">Co on mu powie jak go zapyta dlaczego to zrobił? Mógł go przecież obudzić? Nie powie mu przecież, że zrobił to bo go kocha i nie chciał by mu było zimno. Przecież to idiotycznie brzmi nawet w jego własnej głowie a co dopiero gdyby miał powiedzieć to nagłos. Może liczyć tylko na to, że nie zapyta o co mu właściwie chodzi i dlaczego ostatnio tak mu nadskakiwał, myśląc o tym poczuł się jak prawdziwy idiota. Przełknął głośno ślinę i nachylił się by otworzyć drzwi i w tedy stało się coś niespodziewanego, otworzyły się same i to z wielkim rozmachem uderzając go prosto w twarz.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurwa! - Cofnął się wpadając plecami na barierkę i zasłonił twarz dłonią.</span><br />
<span style="font-size: large;">Za drzwi wychylił się Sanji który popatrzył na zielonowłosego zaskoczony. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Co tu tak stoisz? - Blondyn zamknął drzwi i popatrzył jak kropelka krwi wypływa z pomiędzy palców towarzysza i skapuje na podłogę. - Ej, nic ci nie jest? - Wyciągnął dłoń by sprawdzić co się stało ale została odtrącona.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie umiesz otwierać drzwi pacanie? - Warknął i stając już prosto wytarł ręką krew z pod nosa rozmazując ją nieco po twarzy.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- A kto ci kazał za nimi stać? - Sanji skrzywił się widząc to, wyciągnął chusteczkę z kieszeni i podał mu. - Masz wytrzyj się bo tylko rozmazałeś...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, dzięki. - Odwrócił się i zaczął iść, żołądek podchodził mu do gardła i już całkiem stracił ochotę na jedzenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji miał ochotę kopnąć go w jaja za te kretyńskie zachowanie, sam nie rozumiał dlaczego krew w nim zawrzała. Przecież nie uderzył go specjalnie tymi drzwiami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdzie idziesz? Przecież przyszedłeś na śniadanie? - Ruszył za nim chociaż wiedział, że to głupie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie jestem głodny... - Zbiegł po schodach mając nadzieje, że blondyn go zostawi, nie chciał na niego patrzeć i utwierdzać się w przekonaniu, że jest parszywym tchórzem który nie potrafi się zdecydować czego chce.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- Poczekaj, chce pogadać... - Sanji zbiegł za nim po schodach, nie rozumiał dlaczego ten przygłup przednim uciekał. Był na niego zły? A może to przez tą kurtkę...</span><br />
<span style="font-size: large;">-Ale ja nie chcę, daj se siana...</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zatrzymał się i patrzył na oddalające się plecy zielonego przygłupa. Co jest kurwa...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To ty możesz być dla mnie miły a mnie już nie wolno? - Warknął i z satysfakcją patrzył jak Zoro się zatrzymuje a następnie odwraca w jego stronę. Zadowolenie szybko minęło gdy zobaczył to spojrzenie, takie pełne, wstydu i zakłopotania jak by myślał, że zrobił coś złego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, po prostu wyszło... - Zdjął bandanę i wytarł sobie nią świeżą krew z pod nosa, patrząc na te zaskoczone spojrzenie. Powiem mu, pomyślał i zrobił krok do przodu, powiem po mordzie i tak już dostałem...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dalej leci ci krew... Zawołam Chopper'a - Sanji odwrócił się i wbiegł szybko po schodach a serce waliło mu jak oszalałe. Co się z nim kurwa działo, czemu przyznał, że chce być dla niego miły?</span><br />
<span style="font-size: large;">Wszedł do kuchni trzaskając drzwiami co wzbudziło zainteresowanie grupy, minął ich i stanął przy zlewie podwijając rękawy koszuli.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji-kun coś się stało? - Czół na sobie spojrzenie przyjaciół co wcale nie pomagało mu się uspokoić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chopper możesz iść do tego kretyna? Bo chyba złamałem mu nos... - Powiedział najspokojniej jak tylko potrafił a w pomieszczeniu zapadła dzieżka cisza.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">Mały doktor szybko wybiegł z kuchni by nieść pomoc potrzebującym.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co się stało? - Luffy wstał również kierując się do wyjścia, blondyn popatrzył na jego poważny wyraz twarz i nie rozumiał dlaczego wszyscy tak nagle patrzyli na niego wilkiem z tak błahego powodu. Przecież nie stało się nic strasznego, nie zrobił tego specjalnie a wielokrotnie już zdarzało im się pobić i nabić nie jednego guza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie moja wina, że tępak stał za drzwiami... </span><span style="font-size: large;"></span><br />
<br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro usiadł na miękkiej trawie, widział jak mały lekarz biegnie w jego kierunku. Westchnął i popatrzył w niebo, wszelkie oznaki tego, że wczoraj mijali zimowa wyspę</span><span style="font-size: large;"> zniknęły a na dworze robiło się przyjemnie ciepło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro, Zoro nic ci nie jest? - Chopper zdjął z pleców mały plecak i zaczął w nim grzebać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nic mi nie jest... - Wytarł krew z pod nosa. - Nie potrzebuje pomocy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale Sanji mówił, że złamał ci nos...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To się pomylił, idiota... - Zoro prychnął i popatrzył na kapitana który zatrzymał się przy nich. - Co jest?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Oboje jesteście kretynami... - Luffy kucnął i podrapał się zniecierpliwiony po głowie. - Wiesz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powiem mu... - Zoro skrzyżował ręce na piersi, pozwalając lekarzowi zając się jego twarzą. - Tylko potrzebuję trochę czasu...</span><br />
<span style="font-size: large;">- No to, okej! - Luffy rozpromienił się i poczochrał Zoro po włosach, renifer mruknął, że faktycznie nos nie jest złamany i również się uśmiechnął. </span><br />
<span style="font-size: large;"></span>
<span style="font-size: large;">- Nakopać ci? - Zoro skrzywił się czując jak kapitan czochra go wesoło po włosach.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przymknął powieki kiedy mały doktor zakładał mu opatrunek teraz był pewny, że musi mu wszystko powiedzieć bo nie da rady ciągnąc tego w nieskończoność a odkochać się jakoś nie potrafił.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wiedział, że jak wszystkie fakty ujrzą światło dzienne blondyn będzie wściekły i raczej mu nigdy nie wybaczy ale musiał to zrobić, miał tylko nadzieje, że nie postanowi opuścić załogi.</span><br />
<br /></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-81525849866323301982016-10-26T06:00:00.000+02:002016-10-25T21:29:54.448+02:00Rozdział 5 <span style="font-size: large;">Jachu!!! </span><br />
<span style="font-size: large;">Jestem taka szczęśliwa więc mam tu dla was słodką jak ciasto czekoladowe notkę:) </span><br />
<span style="font-size: large;">Miłego czytania i przepraszam za wszystkie błędy.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro starał się skupić na czytanej książce ale pewna upierdliwa rudowłosa dziewczyna namolnie mu w tym przeszkadzała.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I tylko wymasowałeś mu rękę? - Jęknęła zawiedziona, a szermierz zerknął na nią już rozumiał co miał namyśli Usopp mówiąc,</span><span style="font-size: large;"> że kobieta źle do tego podchodzi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak jak mówiłem...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Boże, tak to wy się nigdy nie spikniecie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- A co według ciebie miałem zrobić? - Odłożył książkę na bok bo w takich warunkach czytanie i tak było niemożliwe i popatrzył groźnie na przyjaciółkę. - Rzucić się na niego jak napalone dzikie zwierze i zgwałcić? Myślisz, że nie miałem na to ochoty? Otóż miałem i to wielką ale co z tego jak potem musiałbym mierzyć się z jego nienawiścią...Więc łaskawie przestań mi truć za uszami i wynoś się... - Szermierz zamilkł gdy napotkał na pozór wściekłą minę nawigatorki tylko oczy ją zdradzał w których było widać współczucie i smutek. - Kurwa, przecież sama wiesz jak by się to skończyło...</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna poklepała go po zielonych włosach i westchnęła uspokajająco.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Już dobrze ty nasz cierpiętniku, martwię się tylko, że zbyt wolne tempo nie o tyle jest złe co naraża nas na twoją frustrację... - Zaśmiała się.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zamknął oczy, już nie wiedział kogo słuchać. Wszyscy chcieli pomóc i każdy miał inne pomysły od powolnego tempa przez wyznanie mu prawdy, co zaproponował mu Luffy któremu było to na rękę bo nie musiał by dochowywać już żadnej tajemnicy kończąc na szalonych pomysłach dziewczyny siedzącej obok niego.</span><br />
<span style="font-size: large;">A on? On miał ogromną ochotę zapomnieć o tym przyjemnym uczuciu które rozchodziło się po jego ciele kiedy kucharz był blisko niego. Czół, że traci swoja szanse po jakże przyjemnym masażu który mu zaprezentował i po uświadomieniu że on również zachowuje się dziwnie odkąd wrócił z tego drugiego świata, blondyn jak by wyluzował.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zdawał sobie sprawę, że to nie było mądre posunięcie, jeśli już się zdecydował, że chce go zdobyć nie powinien ciągle zaprzeczać że jest mu obojętny. Nie może również od niego oczekiwać że się domyśli, bo samemu mu ciężko uwierzyć w swoje uczucia.</span><br />
<span style="font-size: large;">Popatrzył na rudowłosą dziewczynę która teraz czytała jego książkę, nie rozumiał skąd oni mają taką pewność, że blondyn odwzajemni jego poronione uczucia, to że jednorazowo okazał mu zainteresowanie po pijaku przecież nic nie znaczyło. Nie zrobił tego ani razu przed tym wydarzeniem i ani razu później.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przypomniał sobie słowa kucharza o skołowaniu, był ciekaw co takiego wydarzyło się po tamtej stronie lustra.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Sanji jestem głodny... - Jęknął Luffy kładąc głowę na blat.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przed chwilą był obiad. - Sanji zerknął na kapitana który był zrezygnowany, Nami-san nigdy nie pozwalała mu szaleć na pokładzie gdy na zewnątrz trwała ulewa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chce coś słodkiego! - Jęknął znowu wgapiając się błagalnie w kucharza.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji skrzywił się uznając, że ma zbyt miękkie serce i wyjął z lodówki kawałek ciasta czekoladowego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Masz żebraku... - Postawił przednim talerz i uśmiechnął się pod nosem gdy zobaczył to pełne szczęścia spojrzenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Diezkii... - Powiedział z pełnymi ustami już cały umazany czekoladą po twarzy.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobra już dobra... - Blondyn zaczął przyrządzać owocowy podwieczorek dla jego ukochanych dam by chodź trochę umilić im tę deszczową pogodę i sobie przy okazji też. Jego lewa ręka była już całkowicie zdrowa i w końcu mógł poszaleć w czasie gotowania. </span><br />
<span style="font-size: large;">Uśmiechnął się do siebie słysząc, westchnienie Kapitana, tak jego cudowne ciasto czekoladowe nawet największych krytyków kulinarnych doprowadziło by do orgazmu spożywczego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Cudowne, ja chce więcej! - Mówił równocześnie wylizując talerz do czysta.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie ma mowy! - Westchnął obierając mandarynki. - I gęba na kłódkę bo już mi Usopp coś napominał, że masz zakaz na słodkości. Jeśli poczekasz to później też dostaniesz owocową sałatkę...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja chcę czekoladę!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jestem kapitanem!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale ja chceee!</span><br />
<span style="font-size: large;">Jęk czarnowłosego był tak głośny, że pewnie słyszeli go wszyscy w promieniu 10 kilometrów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rany...Straszny z ciebie upierdliwiec... - Warknął blondyn starannie układając owoce w szklanych miseczkach. - Dostałeś swój kawałek reszta ciasta jest dla załogi...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Buuu! - Luffy zrobił naburmuszoną minę a zaraz później się uśmiechnął jak by wpadł mu do głowy genialny pomysł. - To zjem za Zoro on nie lubi słodyczy...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji odwrócił się przodem do kapitana i popatrzył na niego krzywo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mojego ciasta, nie da się nie lubić... - Powiedział pewny swego </span><span style="font-size: large;">Sanji i zerknął w stronę otwieranych drzwi przez które wszedł nie kto inny jak przemoczony Marimo, odwrócił wzrok i wrócił do poprzedniej czynności którą było szykowanie słodkich owocowych deserów dla jego pięknych dam. </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro minął ich kierując się prosto do lodówki w poszukiwaniu jego ulubionego trunku. Pot zmieszany z kroplami deszczu skapywał z jego napiętych mięśni na podłogę. Wyciągnął zimny napój i odkręcając go od razu napił się, pomimo chłodnego deszczu jemu było strasznie gorąco.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zolo mogę zjeść twój kawałek ciasta?</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz zajrzał do jeszcze otwartej lodówki i faktycznie było w środku jakieś naruszone już ciasto. Rozejrzał się zawieszając na chwile wzrok na kucharzu a później niechętnie popatrzył na Kapitana który jeszcze na policzkach miał ślady czekolady.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Żebyś znowu latał po pokładzie jak debil? - Zoro znów spojrzał na kucharza. - Nie dawaj mu więcej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przecież wiem...- Prychnął i popatrzył na zielonowłosego a zaraz później</span><span style="font-size: large;"> odwrócił wzrok w stronę kapitana by nie patrzeć na drgające mięśnie Zoro które prawdopodobnie drżą z powodu kosmicznego wysiłku jakie im zaserwował.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale ty nie lubisz! - Jęczał Luffy machając energicznie nogami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Boże, jak z dzieckiem... - Westchnął Sanji kończąc desery. - A ty glonie przestań wietrzyć tą lodówkę bo ci spuszczę łomot...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ta, bo dasz radę pokręcony kuku...- Prychnął i zamknął lodówkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji złapał tace i już chciał wyjść ale mina kapitana mówiła mu wszystko, a dokładnie to, że jak tylko zamkną się za nim drzwi ciasto zniknie z powierzchni ziemi i pewnie nie tylko ono.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty! - Wskazał palcem pijącego glona. - Masz tu być i pilnować lodówki dopóki nie wrócę. - Powiedział rozkazującym tonem głosu. - I przy okazji pościeraj tą wodę którą naniosłeś... - Wyszedł i od razu skierował się do dziewczyn.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył za blondynem i prychnął pod nosem, jakim prawem ten pokręcony seksowny debil mu rozkazuje?</span><br />
<span style="font-size: large;">Odchylając głowę na bok Luffy popatrzył na przyjaciela uważnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wymasować cię?! - Uśmiechnął się łobuzersko pokazując przy tym wszystkie zęby.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie dzięki, nie mam zamiaru mieć połamanych wszystkich kości... - Zoro napił się sake. Ciało bolało go od szaleńczych ćwiczeń które ostatnio intensywnie nadużywał. Tylko one pozwalały mu jeszcze jakoś rozładować narastającą w nim żądze, bo na seks z obiektem westchnień nie miał co liczyć. To było frustrujące, mieć kogoś na wyciągnięcie ręki i nie móc nic zrobić bo idiota woli biegać po deszczu zanosząc słodkości dziewczyną które i tak go olewały.</span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy zaczął chichotać w ogolę nie przejęty odmową i zaczął myszkować po kuchni.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span>
<span style="font-size: large;"></span>
<br />
<span style="font-size: large;">- To może Sanji cie wymasuje? On na pewno będzie delikatniejszy! Shishishi i ma takie zadbane dłonie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- No ma, zupełnie jak dziewczyny... - Zaśmiał się ignorując narastający ból głowy i rozpalone ciało, a otwarta lodówka robiła taki przyjemy chłodek, pomyślał i trzepnął kapitana w głowę. - Nie tykaj - Skarcił go i oparł się o blat, musiał być już bardzo zmęczony bo Luffy mu się trochę rozmazywał. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnio spał twardym snem by zregenerować siły.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Żadne ale, kucharz zabronił więc nic nie dostaniesz...Musisz poczekać. - Zoro zaśmiał się słysząc jęk kapitana który na pewno szybko sobie nie odpuści i dalej go będzie męczył chyba że... - Wiesz, widziałem jak Usopp cię rysował w tym twoim kapitańskim płaszczu... nie jesteś ciekawy jak... - Nawet nie musiał kończyć zdania widząc gwiazdki szczęścia w oczach tego gumiaka, nie minęło nawet kilka sekund a jego już nie było.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro westchnął i usiadł za barem stawiają butelkę tuż obok swojej głowy którą również umiejscowił na chłodnym blacie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Był zmęczony ale nie chciał zamykać oczu wiedział, że jak to zrobi jego umysł będzie podsyłał mu te cholerne sny z ero kukiem w roli głównej które jeszcze bardziej go nakręcały. Tak bardzo go pożądał ale czy naprawdę byłby wstanie zrobić z nim te wszystkie sprośne rzeczy?</span><br />
<span style="font-size: large;">Przeczesał dłonią włosy i westchnął cicho, nie rozumiejąc skąd biorą się w jego głowie takie dzikie pomysły i wiedząc na pewno że na większość blondyn się nigdy nie zgodzi a raczej na żaden z nich.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji wszedł wesoło pogwizdując do kuchni, dziewczyny przyjęły jego deser, a słodka Nami-swan była szczególnie zadowolona bo akurat miała ochotę na mandarynki. Mina mu zrzedła widząc jak pewien zielonowłosy glon śpi w najlepsze rozwalony na jego barze jak najzwyklejszy pijak. Luffy'ego nigdzie nie było wiec od razu podszedł do lodówki by sprawdzić ile rzeczy zniknęło i o mało nie wywinął orła poślizgując się na kałuży przed lodówką.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasny szlak! - Złapał się drzwi lodówki w ostatniej chwili i wracając do normalnej postawy zajrzał do środka. Ku jego zaskoczeniu niczego nie brakowało więc zamknął ją i z ciekawością popatrzył na szermierza.</span><br />
<span style="font-size: large;">Ostatnio był dla niego prawdziwą zagadką, czyżby próbował być miły dla niego? Może, było mu głupio za ten numer na który dał namówić się Nami-san albo chciał w taki sposób przeprosić za te okrutne słowa którymi uraczył go jeszcze zanim miał przygodę z lustrem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Pogrążony w myślach zaczął szykować owocowy sałatkę dla chłopaków, nie tak staranie jak dla dziewcząt ale równie smaczną i pełną witamin.</span><br />
<span style="font-size: large;">Spokojny oddech szermierza go trochę irytował no bo kto normalny śpi w takiej pozycji, popatrzył na niego rozżalony był ciekaw czy w tedy mówił prawdę i naprawdę nie smakuje mu jego kuchnia.</span><br />
<span style="font-size: large;">Westchnął, czym on sobie w ogóle zaprząta głowę jak by ta Alga miała jakiekolwiek kubki smakowe.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nabrał ochoty by sprzedać mu solidnego kopniaka i kazać się wynosić spać gdzie indziej i gdy już miał to zrobić coś go tknęło. </span><br />
<span style="font-size: large;">Odgarniając mu kosmyki z czoła przyłożył mu chłodną dłoń do skóry a westchnienie ulgi jakie z siebie wydobył przyprawiły go o ciarki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idiota! - Warknął co na śpiącym nie zrobiło wrażenia i zabrał dłoń, nigdy by się nie domyślił, że popapraniec ma gorączkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Miał jeszcze większą ochotę nakopać mu do dupy ale zamiast tego z półki wyciągnął czysty mały ręczniczek, namoczył go w zimnej wodzie i wycisnął. Po chwili położył mu okład na głowie znów słysząc to westchnienie ulgi, teraz już rozumiał czemu kretyn stał przy otwartej lodówce.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To za masaż... - Powiedział chociaż dobrze wiedział, że i tak go nie usłyszy. - I na nic więcej nie licz... - Dodał już nieco ciszej zabierając się za swoją pracę.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Przyjemne dźwięki i zapachy rozchodziły się po pomieszczeniu, upajał się miłą atmosferą nie mając najmniejszej ochoty otwierać oczu. Jednakże jego żołądek chyba miał inne zdanie na ten temat.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Teraz nasz drogi kapitanie, wszyscy dostaną kawałek ciasta a ponieważ ty swój już zeżarłeś... - Nastała chwila ciszy, Zoro otworzył oczy i podniósł się nieco. - Będziesz musiał obejść się smakiem. - Dokończył bardzo zadowolony z siebie kucharz, czego nie można było powiedzieć o kapitanie który wyglądał jakby nastał koniec świata. Zoro uśmiechał się pod nosem przyglądają się wesołej atmosferze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O nasza śpiąca królewna się już łaskawie obudziła... - Sanji uśmiechnął się zaczepnie mijając go z pustymi półmiskami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jestem głodny... - Mruknął niby to obojętnie przemilczając słowa Kuka i mierząc go spojrzeniem, ale szybko mu przeszkodzono ponieważ właśnie Chopper zaczął koło niego skakać i wykonywać czynności których nie potrafił nawet opisać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dziwne, nic mu nie jest...- Mały lekarz podrapał się pod czapką. - Jak się czujesz?</span><br />
<span style="font-size: large;">- A co by mi miało być? - Zoro nie rozumiał o co im chodziło, sięgnął po butelkę z sake ale blondyn go ubiegł.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Następnym razem zdychaj sobie poza terenem kuchni... - Burknął kuk stawiając przednim talerz z jedzeniem i popatrzył na jego głowę gdzie dalej znajdował się chłodny okład.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro prychnął w odpowiedzi i potarł dłonią włosy napotykając chłodny miękki materiał, skrzywił się, czyżby miał gorączkę? Zdjął go i od razu poczuł jak ktoś wskakuje mu z rozpędu na plecy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro, błagam podziel się deserem!! - Kapitan wrzeszczał mu do ucha kołysząc nimi na boki. Irytacja w końcu wzięła górę a raczej chęć zjedzenia w spokoju posiłku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przestań debilu! - Zoro zrzucił go z pleców a ten poleciał prosto na podłogę. Wszyscy wesoło się śmiali, tylko Nami kręciła głową na ich dziecinne zachowanie kiedy Luffy znów uczepił się tym razem nogi Szermierza. </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zaczął sprzątać po kolacji wsłuchując się w wesołe śmiechy i odgłosy przepychanki. Starał się nie zerkać na zielonowłosego który jeszcze jakiś czas temu był rozpalony jak jego piekarnik a teraz wesoło walczył z kapitanem o swój posiłek.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale to ciasto jest takie pyszneeee! - Jęknął Luffy uczepiając się jego ramienia i prawie kradnąc mu ustami ostatni kawałek mięsa z przed nosa. Zoro przełknął wszystko i odłożył talerz napotykając spojrzenie blondyna który bacznie ich obserwował a zaraz potem potrząsnął głową i odwrócił się w stronę lodówki. </span><br />
<span style="font-size: large;">Co to miało być? Pomyślał i znów zrzucił z siebie kapitana który prawdopodobnie nie miał bladego pojęcia co to jest przestrzeń osobista.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj, że mi spokój i rób co chcesz ja i tak nie mam zamiaru zjadać tego cholernego... - Urwał bo coś chłodnego, miękkiego i zabójczo pysznego siłą zostało mu wepchnięte do ust.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I po problemie... - Powiedział blondyn stojąc nad nim z groźną miną.</span><br />
<span style="font-size: large;">W pomieszczeniu na chwilę nastała cisza szybko przerwana przez jęk rozpaczy słomianego i chichoty dziewcząt. Do blondyna dopiero dotarło co właśnie zrobił i odwrócił się napięcie szybko powracając do zlewu. - A jak jeszcze raz nazwiesz moje jedzenie cholernym to osobiście cię zamorduję... - Dodał starając się zachować twarz.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro przełknął boskie ciasto i oblizał usta zlizując czekoladę, czy ON właśnie minie nakarmi? Pomyślał i poczuł jak pieczę go twarz, jeszcze nigdy nikt go tak nie zawstydził.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro, wróciła ci gorączką? - Zawołał głośno Chopper na co inni wybuchnęli śmiechem, tylko kapitan miał obrażoną minę z braku otrzymania słodkiej przekąski.</span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-760042763856369692016-10-17T07:00:00.000+02:002016-10-16T22:09:07.774+02:00Rozdział 4<span style="font-size: large;">Witajcie:) </span><br />
<span style="font-size: large;">Tym razem w niedziele, rozdział jest krótki ale bardzo uroczy więc mam nadzieje, że się wam spodoba:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Rozdział dedykuje Aku za to że jest:P</span><span style="font-size: large;"> </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji zaciągnął się dymem papierosowym i popatrzył na lekarza z góry.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gotowy? - Renifer zerknął na niego niepewnie. - Może trochę boleć...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasne, że gotowy zdejmuj już to... - Sanji obserwował jak Chopper powoli przygotowuję się do zdjęcia gipsu który usztywniał mu prawie całą lewą rękę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To trochę potrwa... - Lekarz był bardzo skupiony nad wykonywanymi czynnościami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Więc w tym czasie możesz mi opowiedzieć jak do tego doszło... - Blondyn zaciągnął się, w końcu miał okazję kogoś porządnie wymaglować jeśli chodzi o ten temat.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Eeee, nie opowiadali ci?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wszyscy się jakoś migają z dokładną opowieścią, co dziwne nawet Luffy...a Usopp w ogóle wymyśla jakieś niestworzone rzeczy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No właśnie, poco do tego wracać zaraz i tak będzie po wszystkim? - Zaśmiał się sztucznie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja przypuszczam, że z tamtym musieliście się obchodzić jak z jajkiem ale to już jestem ja. Cokolwiek by się nie stało jakoś to przeżyje... - Uśmiechnął się do niego zachęcająco i patrzył jak renifer pęka.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No dobrze już, to co chcesz wiedzieć?</span><br />
<span style="font-size: large;">- No opowiedz, jak to było...Dokładnie ze szczegółami.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył jak lekarz się zastanawia, w dalszym ciągu uwalniając jego rękę z opatrunków.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No więc... Zaatakowali nas inni piraci, mieli taki ogromny statek i było ich cała chmara a ich kapitan był wielki i straszny.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nami kazała mu zostać w kuchni ale jej nie posłuchał i włączył się do walki, co było głupie bo nie był w tym dobry.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To akurat mnie nie dziwi...- Sanji przypomniał sobie jak w tamtym ciele czół się bezbronny i słaby.</span><br />
<span style="font-size: large;">- W tedy ten ich paskudny kapitan upatrzył sobie Nami i chciał sobie ją zabrać jako niewolnice więc ruszył jej z pomocą ale... - Chopper przerwał i popatrzył na przyjaciela niepewnie. - Wiesz, to było straszne uderzył cię taką ogromną maczugą z kolcami to musiało być potężne uderzenie bo wyleciałeś za burtę jak szmaciana lalka...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji obserwował Chopper'a uważnie, trochę zaczął żałować, że kazał wracać przyjacielowi do nieprzyjemnych wspomnień, mógł wypytać kogoś innego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro strasznie się wściekł, zabił go jednym ciosem, słyszałem jak Nami krzyczała, że nie wypływa z wody więc Zoro wskoczył do morza...Nastał chaos, Luffy zaczął szaleć i wszystko zaczął rozwalać w drobny mak...No i w tedy złapał tą wielką armatę która była na ich statku i cisnął ją z taką siłą, że rozwalając sporą część statku tamtych piratów wpadła do wody i ...</span><br />
<span style="font-size: large;">Chopper przerwał by zdjąć już cały gips z ręki kucharza, Sanji tak się wsłuchał w opowieść, że przestał obserwować poczynania doktora.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Trafił w nas? Znaczy w nich?</span><br />
<span style="font-size: large;">- W Zoro. - Odpowiedział z przerażoną miną. - Zdążył cię puścić nim armata do was dotarła i uderzyła. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Czemu nikt mi nie powiedział? - Sanji patrzył na oswobodzoną rękę i poruszył delikatnie palcami, poczuł nieprzyjemny ból.</span><br />
<span style="font-size: large;">Więc sprawca tego wszystkiego leżał już martwy gdzieś na dnie oceanu zabity przez jego towarzysza, pomyślał i poczuł nieprzyjemny ucisk w sercu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- W porządku?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, dlaczego mnie boli?</span><br />
<span style="font-size: large;">Chopper dokładnie ją zbadał i uśmiechnął się szczęśliwy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jest całkowicie zdrowa, musisz ją tylko trochę rozruszać, najlepiej jakimiś lekkimi ćwiczeniami i na pewno wszystko wróci do normy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No dobra... - Sanji zeskoczył z kozetki zdając sobie sprawę, że nie dostał odpowiedzi na pytanie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czemu robiliście z tego taką tajemnice?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro, nie chciał byś się dowiedział... </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji skrzywił się na te słowa, zupełnie przestał rozumieć tego idiotę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Głupi glon... - Mruknął pod nosem. - Dzięki Chopper, za wszystko jesteś niesamowity...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zamknij się idioto! - Mały lekarz zrobił dziwną minę czerwieniąc się cały, co świadczyło, że bardzo się cieszy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zaśmiał się wesoło i wyszedł cicho zamykając drzwi, przeklęty Marimo, pomyślał i opierając się o barierkę popatrzył w górę w stronę siłowni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co ty sobie wyobrażasz... - Mruknął pod nosem i dopalił kolejnego papierosa.</span><br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: large;">Zoro podnosił ciężką sztangę równocześnie obserwując kręcącego się po siłowni kucharza. Od razu rzuciło mu się w oczy, że nie miał już gipsu na ręce. </span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn podniósł jedną z jego ciężarków i przełorzył do lewej dłoni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie radzę... - Mruknął nie przerywając ćwiczeń.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Niby czego? - Sanji popatrzył na towarzysza który w samych spodnia i cały pokryty potem ćwiczył. Mimowolnie przesunął wzrokiem bo jego długiej bliźnie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Jeśli chcesz rozluźnić rękę i trochę poćwiczyć nie radze brać takiej ciężkiej... - Zoro odstawił sztangę i wytarł pot z czoła swoją czarną bandanom. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Pffi... - Kucharz prychnął i zabrał ten ciężarek który trzymał. - O mnie się nie martw, parszywy glonie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie zamierzałem... - Szermierz wrócił do ćwiczeń w myślach przeklinając tą bezużytecznie głupią książkę, po chwili słysząc jak przyjaciel wychodzi. - Będziesz żałować...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Nic się nie stało! - Zawołał Sanji podnosząc kolejny raz łyżkę z podłogi która jeszcze parę sekund temu upadła z brzękiem na podłogę. Odłożył ją na blat i spojrzał na drżącą lewą rękę, przypomniał sobie słowa tego zielonego idioty i złość w nim wezbrała. Mięśnie dłoni tak go bolały po intensywnych ćwiczeniach, miał wrażenie, że zaraz wykręcą się na lewą stronę. Odwrócił się do stołu by popatrzeć jak załoga wesoło pałaszuję przyrządzony przez niego obiad i napotkał spojrzenie szermierza które mówiło, nie wręcz śmiało się z tego, że miał rację. Przeklęte Marimo, pomyślał i odwrócił się z powrotem do palnika na którym gotowała się zupa z mięsem na wypadek gdyby ich kapitan nie miał dość.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro śmiał się w duchu patrząc na plecy blond kucharza, któremu co jakiś czas trzęsła się ręka.</span><br />
<span style="font-size: large;">Cierp ciało jak ci się chciało, pomyślał i napił się saki prosto z butelki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To było pyszne Sanji-kun... - Powiedziała Nami lekko się przeciągając. - Dobrze, trzeba skorzystać z pięknej pogody...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dziękuje ci o bogini...- Zawołał Sanji a w jego oczach pojawiły się serduszka. - Czy jeszcze sobie czegoś życzysz? Na przykład mojego serca podanego na srebrnej tacy?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idiota. - Mruknęła pod nosem rudowłosa i spojrzał na Robin - Idziesz zemną?</span><br />
<span style="font-size: large;">Ta się uśmiechnęła i wstała od stołu, Luffy wybiegł z jadalni wesoło się śmiejąc.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Usopp zagrajmy w piłkę! - Zawołał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja też chcę! - Zawołał Chopper wybiegają za kapitanem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył jak wszyscy zaczęli szybkim tempem się ulatniać wiec złapał za ścierę i rzucił prosto wstającego Marimo trafiając go w twarz.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O nie, sam tego wszystkiego nie będę sprzątał... - Warknął i podszedł do zlewu starając się ignorować narastający ból mięśni. W odpowiedzi usłyszał tylko jakieś przekleństwo ale zielonowłosy zabrał się za sprzątanie. Już po chwili stali razem przy zmywaku jak zwykle on zmywał a szermierz wycierał talerze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro... - Sanji wyciągnął w jego stronę talerz który wyślizgnął się spomiędzy jego drżących palców i z trzaskiem rozbił się o podłogę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurwa! - Warknął blondyn i kucając zaczął sprzątać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A nie mówiłem... - Zoro zaśmiał się obserwując jak kucharz zbiera kawałki porcelany z niecierpliwością czekał by móc wypowiedzieć te słowa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spierdalaj, gówniany Marimo...- Warknął i wrzucając kawałki porcelany do kosza popatrzył na świdrujące go oczy. - I co się gapisz?</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro wytarł ręce do ścierki, nie odrywając od niego natarczywego spojrzenia, musiał przyznać że takie droczenie się z towarzyszem coraz bardziej go kręciło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Podaj rękę...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spadaj. - Sanji skrzywił się i wsadził dłonie do wody z pianą by wyjąć kolejny talerz.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Uparty kretyn...Powiedziałem byś podał mi rękę, pomogę... - Szermierz patrzył jak mięśnie w lewej ręce całe drgają aż się prosiły by im ulżyć.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nikt nie prosi o twoją pomoc. - Prychnął przypominając sobie opowieść Chopper'a. Nie patrząc na towarzysza wyciągnął kolejny talerz i podał mu.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro złapał go za nadgarstek i wyjął z dłoni mokry talerz wrzucając go z powrotem do wody. Nie rozumiał sam siebie, co on widział w tym upartym, wrednym blond pierdole?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz co, wyszczekany ero Kuku, mam gdzieś czy pozwolisz sobie pomóc... - Przyciągnął go nieco bliżej i złapał za biceps napotykając gładki materiał koszuli a pod nim spięte twarde mięśnie. - Wyciągnij rękę z ubrania. - Rozkazał i popatrzył jak brwi kucharza unoszą się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba cię popierdoliło... - Dobrze wiedział do czego zmierza szermierz ale nie bardzo mu to odpowiadało, nie że był to zły pomysł, nawet bardzo dobry ale nie podobało mu się kto go chciał wykonać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozbieraj się albo porwę ci tą koszule, eleganciku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Troglodyta. - Warknął rozważając szybko w głowie za i przeciw wyciągnięcia ręki z koszuli. W końcu, po chwili namysłu uznał, że nie jest przecież bachorem i powinien przyjąć pomoc od towarzysza...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro przyglądał się jak blondyn powoli rozpina guziki swojej kremowej koszuli i wyciąga rękę z rękawa ukazując przy tym blade ramie i ładnie umięśnione ciało. Mężczyzna starał skupić się jednak na jego ręce by zbytnio się nie napalić. Więc bez słowa tylko z uśmiechem triumfu na twarzy zaczął sprawnie rozmasowywać obolałe mięśnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie pomaga... - Mruknął obrażonym tonem, odruchowo napinając wszystkie mięśnie. Strasznie go irytował uśmiech triumfu na twarzy towarzysza a dodatkowo jego dotyk przypominał mu wszystkie złe wspomnienia z świata za szklanym odbicie. Musiał przyznać sam przed sobą, że był strasznie skołowany i już nie potrafił, co wkurwiało go jeszcze bardziej, myśleć o tym zielonym glonie jak dawniej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To się rozluźnij durna brewko... - Zoro bacznie obserwował reakcje kucharza, który spinał się przy nim, nie wiedział tylko czy to dobrze czy źle.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Łatwo ci mówić... - Prychnął i odwrócił wzrok wlepiając go w stół przy którym jeszcze przed chwilą wszyscy siedzieli, czół na sobie świdrujące spojrzenie towarzysza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz, twierdzisz, że to my zachowujemy się dziwnie a sam się zmieniłeś... - Zoro nie przerywał masowania patrząc teraz w te ciemno niebieskie oczy które intensywnie nad czymś myślały.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jestem trochę skołowany, nic więcej... - Odpowiedział niepewnie i sam zdziwił się prostocie tej sytuacji. Wiedział, że ten cholerny Marimo ma racje i że reszta załogi też zauważyła jego dziwne zachowanie. Ale przecież był już w domu, tutaj ani on ani ta durna zielona pała która o dziwo dość sprawnie rozmasowywała mu mięśnie w ręce, nie byli gejami i nie czuli do siebie nic więcej niż, koleżeństwa. A to, że uratował mu życie i nie chciał o tym mówić, pewnie gdyby był na jego miejscu również by zachował to dla siebie w końcu byli mężczyznami i towarzyszami broni. Rozluźnił się nieco pozwalając dalej masować się tym ciepłym dłonią.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A jednak potrafisz. - Zaśmiał się, od razu wyczuł jak mięśnie blondyna zaczęły się rozluźniać co sprawiło mu dużo satysfakcji.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spadaj...- Mruknął. - W sumie to jesteś w tym całkiem niezły, kto by się spodziewał, że potrafisz robić coś więcej niż wywijać tymi swoimi patykami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Uznam to za komplement... - Delektował się dotykiem gładkiej i chłodnej skóry blondyna, powstrzymując się tylko siła woli by nie pchnąć obiektu pożądania na meble kuchenne i nie zacząć namiętnie całować i zachłannie dotykać jego ciała. Poczuł narastający ucisk w spodniach, co utrudniało mu zebranie myśli w głowie powtarzał sobie tylko słowa Usopp'a o powolnym tępię.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył na skupioną twarz zielonowłosego, na jego policzku nie było już śladu po zadrapaniach które powstały na skutek spotkania się jego twarzy z jego drogocenną dłonią i nie mógł się nadziwić jak szybko się na nim wszystko goiło. No bo przecież tak niedawno oberwał z armaty a po uszkodzeniu ciała nie było już śladu. Nieświadomie wgapiał się w podłużną bliznę którą można było zobaczyć z łatwością bo jak zwykle jej właściciel chodził z rozpiętą koszulą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Lepiej? </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamrugał i napotkał zdziwione spojrzenie ciemnych oczu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak...Możesz już przestać. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Co się mówi? - Uśmiechnął się łobuzersko i puścił blond kucharza który pośpiesznie się ubrał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spierdalaj gówniany Marimo? - Uśmiechał się wrednie doskonale widząc zawód w jego oczach, nie rozumiał dlaczego chciał być dla niego miły.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A mówicie, że to ja jestem nie wychowany... - Skrzywił się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie marudź tylko łap za ścierę bo mamy robotę do dokończenia...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro prychnął obrażony i złapał za ścierkę czekając na talerz, zaczynał podejrzewać, że to co poczuł do kucharza to tylko jakieś durne zauroczenie wywołane spotkaniem tego drugiego bardziej nieporadnego blondyna, które najprawdopodobniej szybko minie mając do czynienia z tym parszywym dupkiem stojącym obok niego. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro... - Sanji wyciągnął talerz w jego stronę a zielonowłosy przyjął go nawet na niego nie patrząc, zagryzł wargę nie wierząc że rozważa użycia tego słowa. - Dzięki... - Mruknął cicho i zajął się szorowaniem srebrnego garnka ignorując fakt palących go uszu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz w pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał ale gdy zobaczył lekko rumianą twarz blondyna i jak namiętnie szorował garnek poczuł coś na kształt motyli w brzuchu i uśmiechnął się pod nosem. Może jednak ma szanse, pomyślał i wrócił do prostych czynności jakie było wycieranie talerzy...</span><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<span style="font-size: large;">- Nie ma sprawy.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">***<br />A tu mini dodatek.</span><br />
<span style="font-size: large;">Uwaga!</span><br />
<span style="font-size: large;">Napisany przez mojego męża który dorwał się do mojego laptopa w czasie obiadu.</span><br />
<span style="font-size: large;">On wie tylko, że jest to opowiadanie na podstawie OP i że jest o dwóch facetach.</span><br />
<span style="font-size: large;">Hahahaha!</span><span style="font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-size: large;">Wsadził mu delikatnie luloka miedzy pośladki i zaczął pieszczotliwie poruszać się do przodu po czym rzekł mu: Ty bedziesz moją Wenus a ja będę twoim Aresem. </span><br />
<span style="font-size: large;">Wyciągnął penisa i zaczął go szmerać nim po uchu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wenus rzekła:</span><br />
<span style="font-size: large;">Niestety nici z figli mam te dni czyli sraczka mnie dopadła.</span><br />
<span style="font-size: large;">A on na to:</span><br />
<span style="font-size: large;"> Spoko mam stoperan i procto-hemolan na hemoroidy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Koniec.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-53445463374640770472016-10-10T18:00:00.000+02:002016-10-10T09:20:30.819+02:00Rozdział 3<span style="font-size: large;">Hejka skarby jeśli tam jesteście:)</span><br />
<span style="font-size: large;">No to udało się stworzyć kolejny rozdzialik który mnie się podoba:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Mam nadzieje, że wam też przypadnie do gustu:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Miłego czytania i przepraszam za wszelkie błędy.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Część II</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<br />
<span style="font-size: large;">Sanji przechadzał się po targu, szukając odpowiednich i najlepszych towarów. Mógł zaszaleć, Nami-swan była w tak dobrym humorze po sprzedaży zwierciadła, że dała mu większe kieszonkowe na zakupy. Westchnął i obejrzał się na zielonego idiotę wlekącego się za nim. Za jakie grzechy znowu musiał robić za jego niańkę. Rozumiał, że imbecyl potrafił się zgubić na prostej drodze i trzeba było go pilnować ale dlaczego ON? Równie dobrze opieką nad niedorozwojem mógł przejąć Usopp a jemu w zakupach mógł pomóc Fanky. Przypomniał sobie jak Nami-swan słodko prosiła by miał na niego oko a jego serce zadrgało radośnie. Ach, ta kobieta jest taka zmysłowa. Pomyślał i podszedł do kolejnego stoiska tym razem z owocami.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro przyglądał się blondynowi jak wybiera jakieś wymyślne owoce. Przysiadł na krawędzi drewnianego wózka do którego pakowali wszystko co kupił kucharz. </span><br />
<span style="font-size: large;">Rozejrzał się po targu przypominając sobie słowa rudowłosej dziewczyny. Po cholerę miałby zaczepiać jakieś obce dziewczyny i jeszcze z nimi rozmawiać? Nie ogarniał jej dziwnych pomysłów, jak by to miało niby pomóc przekonać do siebie zakręconą brewkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wrócił spojrzeniem do stoiska i stwierdził, że blondyna już tam nie było, zaczął się rozglądać próbując go wypatrzyć. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kucharz tak pochłonięty zakupami przechadzał się pomiędzy stoiskami aż w końcu stwierdzając, że siatki które trzymał w ręce są zbyt ciężkie i warto by było się od nich uwolnić. Odwrócił się za siebie przekonany, że zobaczy tam Zoro z wózkiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O cholera... - Westchnął i zaczął się nerwowo rozglądać. - Nami-chan mnie zabije... - Jęknął i zaczął wracać w miejsce gdzie ostatni raz go widział. Stanął przy stoisku z owocami, ale glona już tam nie było.</span><br />
<br />
<span style="font-size: large;">Szermierz dojechał wózkiem aż na sam środek targu gdzie znajdowała się również nie duża fontanna. Zoro popatrzył na nią, kamienna fontanna której środek zdobił wazonu z którego szczytu tryskała woda. </span><br />
<span style="font-size: large;">- I to ja się niby gubię... - Westchnął i kolejny raz się rozejrzał wypatrując blond czupryny. Zamiast niego rzuciły mu się w oczy dwie kobiety z dzieckiem. Jedna z długimi brązowymi włosami, w jednej ręce trzymała na oko roczne dziecko, w drugiej siatkę wypchaną zakupami. A druga dziewczyna, była na pewno młodsza i miała średniej długości blond włosy. Zoro nie wiele myśląc podszedł do nich.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przepraszam, panie... - Sam nie wierzył, że to robi. - Nie widziałyście może takiego blondyna z dziwnymi zakręconymi brwiami? Gdzieś mi się zgubił...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji szybko szedł między straganami wypatrując tego idioty, miał szczerą nadzieje, że jeszcze nie opuścił targu i gdzieś go tu znajdzie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Dotarł do fontanny i wskoczył na jej murek by popatrzyć na okolice z nieco wyższej perspektywy. W końcu dostrzegł zieloną czuprynę w tłumie chciał od razu do niego podbiec i nakopać do dupy ale zdał sobie sprawę, że jego towarzysz nie stoi sam.</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn uniósł brwi widząc jak te zielone Marimo rozmawiał z pięknymi kobietami, które wydawały się być zadowolone z takiego towarzystwa.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zeskoczył z fontanny i podszedł do nich przepychając się przez tłum. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdzieś ty polazł? - Zapytał wkładając zakupy do wózka i nawet nie patrząc na niego ukląkł przed dziewczynami i zaczął całować je po rączkach a w jego oczach pojawiły się różowe serduszka. - Dziękuje wam moje piękne panie, że znalazłyście tego kretyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">Brunetka zachichotała i lekko się zarumieniła, dopiero teraz zauważył, że kobieta trzymała małe dziecko.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Podobno to ty się zgubiłeś? - Blondynka zabrała swoją rękę, nie zaszczycając kucharza spojrzeniem tylko uśmiechała się figlarnie do Zoro. Sanji'ego zatkało, co to w ogóle miało być popatrzył rozgniewany na Roronoa'e którego dziewczyna teraz złapała pod ramie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To jak już znalazłeś swojego kolegę to przejdziecie się z nami na kawę?</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zbluzgał w myślach sam siebie za tą głupią sytuację w jakiej się znalazł, a mina rozwścieczonego kucharza skierowana prosto na niego sprawiała, że czół się coraz bardziej głupio. Delikatnie oswobodził się z uścisku kobiety i uciekł spojrzeniem na śmiejące się do niego dziecko.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przykro nam, ale dziś odpływamy i mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia... - Zaczął mając nadzieję, że kucharz pomimo złości podchwyci temat i nie będzie chciał spędzić z kobietami więcej czasu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji skrzywił się ale musiał przyznać, że Zoro ma tym razem rację, muszą dokończyć zakupy. Westchnął i zaczął skakać wokół kobiet przepraszając je aż nadto, że nie mają czasu by z nimi iść. Małe dziecko zaczęło się śmiać widząc go a blondynka nie wyglądała na zadowoloną.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To może wieczorem nim odpłyniecie? - Teraz dziewczyna patrzyła tylko na Zoro. Jej przyjaciółka zachichotała i włożyła znajomej zakupy do rąk.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wybaczcie nam, my też pójdziemy. - Pożegnała się i pociągnęła blondynek ze sobą.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył smętnie jak dziewczyny się oddalają a potem gniewnie popatrzył na Zoro.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie zgub się tym razem...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To ty gdzieś polazłeś! - Zoro złapał wózek i zaczął iść prosto przed siebie, ciesząc się, że kobiety sobie poszły i że ma ta głupią sytuacje już za sobą.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji prychnął gniewnie i zrównał się z nim krokiem obserwując go uważnie.</span><span style="font-size: large;">- Wiesz podobałeś się tej dziewczynie... - Wyciągnął i zapalił papierosa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zauważyłem... - Zoro uniósł brew i popatrzył na kucharza ciekawy do czego zmierza. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Mogłeś skorzystać z zaproszenia... - Sanji zaciągnął się dymem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie lubię blondynek... </span><br />
<span style="font-size: large;">- A co jest nie tak z blondynkami? - Kucharz popatrzył zaskoczony na towarzysza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Są puszczalskie, głupie i puste w środku, a do tego jeszcze kojarzą mi się z tobą... - Odpowiedział bez zastanowienia nawet nie zerkając na przyjaciela.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamrugał i zatrzymał się gwałtownie przetwarzając to co właśnie usłyszał. Krew się w nim zagotowała ze złości.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty wredna mendo... </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro odwrócił się i zatrzymał kiedy zobaczył wściekłego kucharza, nie rozumiejąc co zrobił znów źle i o co się wścieka tym razem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co brewko? - Przemyślał swoją wypowiedź i olśniło go, naprawdę był idiotą ale trudno teraz nie może się już cofnąć. - Sam przecież skaczesz z kwiatka na kwiatek...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji nie odpowiedział ale cała twarz i uszy piekły go ze wściekłości. Miał ochotę poprzestawiać mu wszystkie kości ale nie mógł. Mieli ważniejsze sprawy na głowie a te zakupy trwały stanowczo za długo musiał skupić się na zrobieniu zapasów a nie myśleć o tym...gnojku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Troglodyta! - Warknął i przyśpieszył kroku.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył na jego plecy, pomyślał że to będzie długie i męczące popołudnie. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Roronoa popatrzył jak blondyn wchodzi na pokład nie zaszczycają go nawet jednym spojrzeniem. Wiedział, że jest wściekły bo nie odezwał się do niego już ani jednym słowem tylko patrzył z mordem w oczach. Westchnął i zaczął wnosić jedzenie na statek, był zły na samego siebie, nie potrafił inaczej się zachowywać a nazwanie go puszczalskim idiotom wcale nie ociepli ich stosunków, może powinien się ugiąć i jednak go przeprosić, myślał gdy na drodze stanęło mu rude dziewczę. </span><br />
<span style="font-size: large;">- I jak było? - Nami patrzyła na niego uśmiechając się a jej oczy błyszczały wesoło. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj mi spokój... - Warknął próbując ją wyminąć.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zrobiłeś to co ci kazałam? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, i jest jeszcze gorzej... - Popatrzył na nią wściekle dziwiąc się z jej radosnego uśmieszku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spoko, wszystko będzie dobrze... </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie wydaje mi się. - Skrzywił się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie dramatyzuj, chyba że coś spieprzyłeś?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj mi spokój - Roronoa minął ją w końcu, nie miał najmniejszej ochoty teraz na jakiekolwiek rozmowy. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji wszedł do kuchni i trzasnął za sobą drzwiami, co wystraszyło siedzącego tam Chopper'a. Blondyn dudrał coś pod nosem, zły na siebie że słowa tego idioty tak go dotknęły.</span><br />
<span style="font-size: large;">Czym ja się w ogóle przejmuje, pomyślał odkładając siatki z przyprawami na blat. Przecież to tylko ten idiota z mięśniami zamiast mózgu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Miał wrażenie, że cała ta wyprawa na tamtą stronę lustra psychicznie go osłabiła, nawet wspólna kąpiel z chłopakami w gorących źródła które okazały się być najlepszą rozrywką na tej małej wyspie, sprawiała, że czół się skrępowany i spięty.</span><br />
<span style="font-size: large;">To wszystko było niedorzeczne i w dodatku nie potrafił wyrzucić z pamięci pocałunku ani tego porąbanego snu z głowy który przyśnił mu się jeszcze w tamtym świece. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji w porządku? - Chopper pociągnął przyjaciela za koszule.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Boli mnie ręka... - Kucharz otrząsnął się z rozmyślań, zdając sobie sprawę, że stał tam tak i wgapiał się bezczynnie w torby z zakupami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jeszcze kilka dni... - Odpowiedział zatroskany lekarz. - Przygotuje ci coś przeciwbólowego...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Co to jest?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak byś nie wiedział to książka, w środku są takie małe literki które się czyta i ...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiem, co to jest! - Warknął mierząc Usopp'a wściekłym spojrzeniem i patrząc na wyciągniętą w jego stronę ręką trzymającą książkę. - Ale poco mi to dajesz?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Żebyś dla odmiany poćwiczył mózg zamiast mięśni... - Usiadł przednim maskując tak drżenie nóg. - Bo umiesz chyba czytać?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chcesz dostać po mordzie?- Zoro zrobił jedną ze swoich groźnych min i z uciecha patrzył jak przyjacielowi trzęsą się nie tylko nogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spokojnie chce pomóc...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przez to wasze pomaganie, jest jeszcze gorzej. - Zoro odchylił głowę kładąc ją na siedzenie kanapy i popatrzył w drewniany sufit.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz, nie powinieneś słuchać Nami ona nie podchodzi do tego z dobrej strony... - Usopp obserwował go trzymając dalej książkę w ręce.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A ty niby podchodzisz z dobrej? - Zoro uniósł brew widząc zakłopotanie na twarzy długonosa. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja w przeciwieństwie do tej napalonej rudowłosej, nie miałbym ochoty natknąć się na was w jakiejś sytuacji intymnej jak by już do czegoś doszło... - Szermierz patrzył jak towarzysz zaczyna nabierać rumieńców, zapowiadała się cholernie krepująca rozmowa. - Nie żebym widział w tym coś złego ale sam rozumiesz? - Popatrzył na zielonowłosego wymownie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba wiem do czego zmierzasz... - Odwrócił wzrok, zdawał sobie sprawę, że to co czół nie było czymś normalnym jak zwykłe uczucia którymi można obdarzyć kobietę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Poza tym, tylko ja z całej załogi wiem co znaczy być naprawdę zakochanym, dlatego uważam że pomysł z zazdrością nie był trafiony...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jaką zazdrością? - Zoro zamrugał nie rozumiejąc.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No, Nami kazała ci porozmawiać z jakimiś dziewczynami by sprawdzić czy będzie zazdrosny.</span><br />
<span style="font-size: large;">Roronoa roześmiał się kiedy dotarło do niego jakie to wszystko było absurdalne.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba nie poszło po jej myśli... - Zoro opowiedział mu całe zajście na targu a gdy skończył przyjaciel wręcz rzucił w niego książką.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak dalej będziesz taki wredny to nigdy się w tobie nie zakocha, masz to przeczytać... - Założył ręce na piersi i patrzył na niego pewnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz obejrzał książkę w brązowej twardej okładce i przeczytał napis: "Jak drobnymi gestami sprawić przyjemność ukochanej osobie."</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba sobie żartujesz? Jak to niby ma pomóc? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Normalnie, jest tam kilka dobrych pomysłów które możesz wykorzystać jak nadarzy się okazja... - Usopp podrapał się pogłowie myśląc nad czymś intensywnie. - Wiesz, wyobraź sobie Sanji'ego jako dzikie zwierze które trzeba oswoić...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co ty pieprzysz? - Zoro znowu nic z tego nie rozumiał, poco by miał oswajać dzikie zwierze które można ciachnąć a później zjeść.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jesteś beznadziejnym przypadkiem... - Usopp przewrócił oczami. - No to powiedz mi z jakim zwierzęciem kojarzy ci się kucharz?</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zaczął się zastanawiać, było to dziwne pytanie ale wkurzało go że przyjaciel ma go za kompletnego kretyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba z kotem... - Westchnął w końcu bo nie umiał wymyślić nic innego. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Świetnie, a spotkałeś kiedyś dzikiego kota na swojej drodze?</span><br />
<span style="font-size: large;">- No może, kurde Usopp o czym ty w ogóle mówisz? - Roronoa popatrzył na niego krzywo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Próbuje ci wytłumaczyć, że jeśli będziesz zbyt nachalny tak jak ostatnio, spłoszysz go. Tak samo jak byś nagle zaczął być dla niego przesadnie miły. Musisz znaleźć coś pomiędzy rozumiesz? - Usopp patrzył na jego tępy wyraz twarzy więc kontynuował. - Musisz zachowywać się tak jak zawsze, ale od czasu do czasu zrobić w stosunku do niego jakiś miły gest albo chociażby porozmawiać bez tych waszych kłótni...Tak na początek.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I myślisz, że to pomoże? - Popatrzył na niego krzywo, powoli zaczynał mieć dość tej sytuacji. Po części cieszył się, że miał wsparcie w załodze, ale nie potrafił wyzbyć się myśli co się stanie jeśli kucharz nie zrozumie jego uczuć.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Myślę, że w jednym Nami miała rację. Obserwowałem go ostatnio i faktycznie ma dziwne myki, zwłaszcza przy tobie. - Usopp założył ręce za głowę i westchnął cicho. - Tak jak by się przy tobie krępował...Może to przez sposób w jaki wrócił albo przypomniał sobie pijacką wpadkę, mogło też faktycznie stać się coś po drugiej stronie lustra, tego nam raczej nie powie ale za to ty możesz wykorzystać jego skołowanie... Jeśli oczywiście tego chcesz?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chce... - Odpowiedział krótko i otworzył książkę zastanawiając się kiedy ich strachliwy towarzysz umie tak pięknie i przekonywająco mówić. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Ale się nażarłem! Sanji to było wspaniałe! - Luffy rozłożył się wygodnie pokazując wszystkim swój wielki brzuch i bekając głośno.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zachowywał byś się idioto w towarzystwie dam! - Warknął Sanji podając Nami deser. - A to dla ciebie moja piękna. - Jego ciało zaczęło falować a w oczach pojawiły się różowe serduszka. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Debil - Zoro przewrócił oczami widząc co wyczynia kucharz, musiał przyznać, że strasznie go wkurzało kiedy tak nadskakiwał dziewczyną. Jednak Sanji mu nie odpowiedział tylko odwrócił się i wrócił z powrotem do kuchni teraz radośnie nadskakując Robin siedzącej przy barze. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Cook-san?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji popatrzył słodko na kobietę, która trzymała w ręce filiżankę herbaty i świdrowała go spojrzeniem. Starał się skupić całkowicie na Robin, by nie patrzeć na tego zielonego tępaka, który próbował go sprowokować.</span><br />
<span style="font-size: large;">Gotując kolację, myślał że całkowicie przeszła mu złość ale gdy </span><br />
<span style="font-size: large;">Nami-swan przyszła oznajmić z wielkim uśmiechem, że jakaś dziewczyna przyszła się pożegnać z tym glonem wściekł się znowu a potem jeszcze bardziej na siebie bo od kiedy go to w ogóle interesowało.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdybyś mógł być zwierzęciem to jakim chciałbyś zostać? - Popatrzyła na niego z swoim lekkim uśmiechem w ogóle nie wzruszona, że Usopp zaczął się krztusić sokiem. </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamyślił się, to pytanie było dziwne, ale ich kochana Robin-chan zawsze była nietypową kobietą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Łabędziem... - Odpowiedział w końcu wzbudzając nie tylko zainteresowanie dziewczyny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Interesujące. - Mruknęła uśmiechając się łagodnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czemu akurat łabędziem? - Nami usiadła obok Robin.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Eee no, są czyste, piękne a do tego potrafią i latać i pływać...</span><br />
<span style="font-size: large;">- I łączą się w pary na całe życie! - Zawołał głośno uradowany Luffy grzebiąc sobie w nosie co wywołało śmiech u reszty załogi. </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji nabierając nieco czerwonego koloru na twarzy, odruchowo popatrzył na Zoro nie spodziewając się, że na potka jego rozbawione spojrzenie. Zawstydzony zdjął buta i rzucając nim w kapitana trafił go prosto w głowę tak, że czarnowłosy spadł z krzesła z głośnym trzaskiem. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty to pewnie byłbyś małpom, idioto!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja chciałbym być Dinozaurem! - Zawołał Franky wywijając tyłeczkiem. </span><br />
<span style="font-size: large;">- A ja żółwiem - Powiedział Usopp drapiąc się po nosie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja bym mogła być lisem. - Nami uśmiechnęła się złowieszczo.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro śmiał się wesoło i popatrzył na Chopper'a który napotkał jego spojrzenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No wiesz ja już jestem reniferem!</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz zrobił tępy wyraz twarzy i dopił piwo z kufla.</span><br />
<span style="font-size: large;">- W sumie racje... - Mruknął co wywołało kolejne salwy śmiechu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A ty Zoro? - Nami odwróciła się do niego przodem obserwując uważnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja tam wole być człowiekiem...</span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy leżał w dalszym ciągu na podłodze razem ze swoim okrągłym brzuchem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- E tam, gadaj!</span><br />
<span style="font-size: large;">- On by raczej nie mógł by być zwierzakiem bo i tak już jest Algą morską. - Sanji podał dziewczyną drinki które zrobił w między czasie i spojrzał wyzywająco na Marimo.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro prychnął i otworzył sobie butelkę sake i popatrzył zaciekawiony na Robin. Miał wrażenie, że kobieta podsłuchiwała ich popołudniową rozmowę. Nigdy by nie wpadł na to by porównać kucharza do łabędzia.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zróbmy imprezkę! - Zawołał nagle Luffy który od razu został skarcony przez nawigatorkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idioto ledwie odbiliśmy od brzegu!</span><br />
<span style="font-size: large;">- E tam, zawsze jest czas na imprezkę!</span><br />
<span style="font-size: large;">Nami przewróciła oczami i wstała uśmiechając się figlarnie do blondyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja tam idę się położyć, Sanji skarbie jestem tak padnięta obejmiesz dziś nocną wartę? - Zatrzepotała rzęsami i prawie widziała jak serce kucharza ze szczęścia wyskoczyło z piersi.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył na to gotując się w środku, nie wiedział czy bardziej wkurzała go dziewczyna wdzięcząca się do Jego brewki czy ten kretyński kucharz który cały w skowronkach zrobił by dla kobiety wszystko o co poprosi.</span><br />
<br />Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-18052568804127808472016-09-27T05:30:00.000+02:002016-09-26T20:50:28.126+02:00Rozdział 2<span style="font-size: large;">Hejka:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Jak widać kiedy nie ciąży na mnie presja wystawienia notki w każdą niedziele idzie mi znacznie lepiej:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział miejmy nadzieję, że już niedługo. Na razie dziękuje za miłe słowa, bo bez nich moja wena idzie się paść gdzieś na pastwisko i nie chcę wrócić. </span><br />
<span style="font-size: large;">Mam nadzieje, że i ten rozdział przypadnie wam do gustu i jak zwykle przepraszam za błędy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Miłego czytania:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Część II</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji patrzył na załogę jedzącą kolacje, złość już mu minęła i nie potrafił zrozumieć dlaczego ten idiota nie pojawił się na drugim posiłku dzisiaj, od kłótni nawet nie wyściubił nosa z poza tej jego siłowni. Od rozmowy z nim w łazience minął prawie tydzień, oboje byli już prawie zdrowi, popatrzył na swoją rękę z rezygnacją. Chopper powiedział, że to było bardzo poważne złamanie i ręka potrzebuje dłuższego odpoczynku ale jak wytrzymam to powinna być całkowicie, sprawna. Nie podobało mu się, że lekarz nie był w stu procentach pewny, że ręce nic nie będzie w końcu to były jego największe skarby. Popatrzył na swoją drugą dłoń, nie podobało mu się również, że dał się tak sprowokować. Naprawdę miał wrażenie, że glon się z nim droczy, było w tym też trochę jego winy. Odkąd wrócił nie potrafił przestać się nieco przy nim krępować. </span><br />
<span style="font-size: large;">Popatrzył na swoją słodką Nami-chan, a może ona namówiła glona by go sprawdził a uznając, że to może być dobra zabawa, zgodził się. Może za mało dobitnie powiedział jej że nic nie zaszło w tamtym świecie. Sam wiedział, że nie było to całkiem prawdą a on nie potrafił wyrzucić z głowy wspomnień o gorących ramionach które go czule oplatały i tym...gorliwym pocałunku, który przeistoczył się w taki czuły już tu na stat...Ja pierdole o czym ja myślę. Potrząsnął głową by pozbyć się niewygodnych myśli i zaczął przysłuchiwać się rozmowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Usopp, może pójdziesz sprawdzić czy wszystko z nim w porządku? - Nami nalała sobie herbaty to filiżanki.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dlaczego znowu ja?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ostatnio pomogłeś...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Bo chodziło o coś innego... teraz to się trochę boje... - Usopp zrobił przerażoną minę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- W tedy mówiłeś dokładnie to samo... - Luffy zaśmiał się.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamrugał, nic z tego nie rozumiał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Od kiedy Usopp został zaklinaczem glonów? - Wtrącił się do rozmowy zwracając na siebie uwagę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- W sumie to jak cię nie było... - Luffy ugryzł kawał mięcha.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak? A co takiego się stało? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Był strasznie wkurzający... - Mruknęła Nami.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji uniósł brwi dalej nic nie rozumiejąc przecież on zawsze jest wkurzający, Robin wstała i podeszła do niego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powiesz nam co się stało w czasie kłótni?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wkurzył mnie...- Popatrzył na panią archeolog mierząc się z jej świdrującymi oczami. - Ale to nie powód by nie przychodzić na posiłki.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wszyscy przy stole zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia jak by chcieli się porozumieć bez słów a kucharza znów nawiedziła myśl, że ukrywają przednim coś ważnego. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Masz rację - Nagle wstał Franky. - Wcześniej słyszałem jakieś hałasy dochodzące z góry, my tu gadu gadu a on tam może leżeć przygnieciony żelastwem. - Pośpiesznie wyszedł z kuchni, Sanji patrzył ja Chopper również wstaje i pośpiesznie wychodzi, licząc pewnie, że będzie potrzebna jego pomoc.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz westchnął, to wszystko wydawało mu się podejrzane, będzie musiał pogadać z glonem, może znowu się wściekał i chciał być po prostu wredny.</span><br />
<span style="font-size: large;">Odwrócił się do zlewu i odkręcił wodę, udał że nie zauważył jak po chwili wychodzi Usopp.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- O kurde...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozpieprzył mi siłownie!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gdzie Chopper?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kazałem mu iść do gabinetu i poczekać, nie byłem pewny co tu zastaniemy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- I dobrze...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ej stary! Mógłbyś na chwile przestać?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idzie sobie... - Zoro w ustach trzymał wielką sztangę a drugą jeszcze większą trzymał w rękach i machał w górę i w dół, musiał robić to już jakiś czas bo pot majestatycznie spływał po jego pół nagim ciele robiąc na podłodze coraz większą kałuże.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Franky, przynieś gorzałę....i to najlepiej całą beczkę...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Poważnie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może nawet dwie...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro słyszał jak zapewne Franky wychodzi a Usopp zaczyna nerwowo chodzić po pomieszczeniu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idź sobie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Rozpieprzyłeś siłownie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiem...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Możesz przestać i pogadać zemną?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie chce o tym rozmawiać, nawet nie chce o tym myśleć, chce zostać sam...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powtórka z rozrywki?</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro odłożył sztangę a drugą wyciągnął z pomiędzy zębów by lepiej mu się mówiło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gorzej...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mów, po prostu co się stało?</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz rozejrzał się po pomieszczeniu, naprawdę narobił niezłego bałaganu swoim wybuchem złości.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na trzeźwo chyba nie dam rady... - Nie był dumny z siebie ani zadowolony z tego co najchętniej by zrobił z blondynem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Usopp zaśmiał się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mogłem poprosić o trzy beczki...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji kończył zmywać po kolacji w jadalnio kuchni siedziała z nim tylko Nami-chan która coś skrobała w dzienniku pokładowym. A on jeszcze raz na chłodno analizował dziwne zachowanie towarzysza które trwało co najmniej od tygodnia. Te przypadkowe muśnięcia w czasie ich codziennych kłótni z każdym dniem nabierały na sile tak jakby ten zielony pacan naprawdę robił to celowo i sprawdzał jego reakcje a on nie mógł już tego ignorować.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przeszył go zimny dreszcz na samom myśl ich dzisiejszej kłótni i odruchowo potarł ucho by pozbyć się tego dziwnego uczucia które mu towarzyszyło, odkąd Zoro w nie chuchnął.<br />Odwrócił się do rudowłosej dziewczyny i popatrzył na nią uważnie zastanawiając się czy powinien oto pytać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nami-chan możemy porozmawiać?</span>
<span style="font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Siedzieli razem z Usopp'em na podłodze popijając wysoko procentowy napój a Franky naprawiał przyrządy do ćwiczeń klnąc pod nosem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To powiesz w końcu co się dzieje? Zachowywaliście się ostatnio normalnie, co zrobiłeś?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dmuchnąłem mu do ucha... - Zoro dopił przed chwilą pierwszą beczkę i czół się nieco rozluźniony ale nie na tyle by się otworzyć, chyba nigdy nie będzie tak piany by przed kimś wylewać swoje żale czy co gorsza pojebane fantazje erotyczne..</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dostałeś po gębie za coś takiego? - Usopp zamrugał i podrapał się po głowie nie rozumiejąc.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba tak...Było też parę nie miłych słów... W sumie to nie wiem dlaczego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale dlaczego to zrobiłeś?</span><br />
<span style="font-size: large;">- No wiesz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Stary tak się nie podrywa dziewczyn! - Do rozmowy wtrącił się Franky. - Sorry, facetów też się tak nie podrywa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie podrywałem go! - Zoro posłał mu piorunujące spojrzenie, nie mógł przecież przyznać, że najchętniej to by go zerżnął nie przejmując się niczym ani ich obecnością ani zapewne brakiem jego zgody.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może mu powiedz, że nagle zmieniłeś Suuper orientacje i że cię kreci...Zamiast wyżywać się na moim sprzęcie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie ma potrzeby by cokolwiek mu mówić, po prostu uporam się z tym sam...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Albo go zgwałcisz, jak tak dalej pójdzie. - Przez drzwiczki w podłodze weszła Nami.</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna ogarnęła spojrzeniem pomieszczenie krzywiąc się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Po coś przylazła? - Zoro nie był zadowolony z jej przyjścia zwłaszcza gdy usłyszał jej słowa które były tak prawdziwe.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Trzymajcie mnie! Ja ci kryje dupsko a ty masz czelność jeszcze pyskować?</span><br />
<span style="font-size: large;">- O czym ty mówisz?</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna podeszła do nich trzymając ręce na biodrach.</span><br />
<span style="font-size: large;">- O tym mój drogi, że gdyby nie ja to byłbyś głęboko w dup...</span><br />
<span style="font-size: large;">Usopp wstał i podstawił jej pod nos kubek z alkoholem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może się dołączysz i na spokojnie wyjaśnisz o co ci chodzi?</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziewczyna prychnęła rozgniewana w stronę Zoro ale przyjęła kubek i usiadła na kanapie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No więc ostatnio już nie mogłam wytrzymać i spytałam go czy coś się wydarzyło w tym drugim świecie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mówiliśmy żebyś tego nie robiła! - Usopp wyglądał na rozgniewanego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak wiem i całe szczęście, że was nie posłuchałam, i nie przerywaj mi... - Dziewczyna upiła łyk z kubka. Franky usiadł przy nich na podłodze. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Bo po kolacji jak już reszta się rozeszła spytał się mnie czy to ja cię na niego nasłałam.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co? - Zoro zamrugał, nic z tego nie rozumiał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kolejny idiota... - Westchnęła widząc jego minę i kontynuowała. - Jak go spytałam czy uprawiał seks w tamtym świecie... - Na te słowa Usopp wypluł swój napój i zaczął się krztusić. Franky poklepał go po plecach ratując przed uduszeniem. - Zaprzeczył, że cokolwiek się stało...Rozumiesz na razie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mów dalej... - Szermierz próbował sobie wszystko poukładać w głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na szczęście zbiegło to się z czasem z twoim dziwnym zachowaniem i próbami obmacywania go więc pomyślał że to ja cię jakoś przekonałam by go sprawdzić, bo nie wyglądałam na przekonaną.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co zrobiłaś?</span><br />
<span style="font-size: large;">- A jak myślisz bałwanie, powiedziałam że ma rację i to tylko taka zabawa by się upewnić... ale jak nie przestaniesz się do niego podwalać to sam się w końcu kapnie, nie jest idiotom. </span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz miał ochotę przytulić się do dziewczyny, Kuk niczego się nie domyślił wiec mógł dalej udawać, że nic się nie zmieniło, tylko czy da radę pohamować samego siebie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dzięki...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie ma za co, teraz jest wściekły, że dałeś się namówić... - Dziewczyna pokazała mu język i dopiła to co miała w kubku. - Jeszcze proszę...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Rozmowa chwilowo toczyła się bez jego udziału, a on cieszył się że jednak nic się nie wydało. Wiedział, że dziewczyna ma rację i prędzej czy później jak się nie opanuje i nie przestanie go obmacywać z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, wszystko się wyda. Wiedział, że musi się na coś zdecydować, albo dać sobie całkowicie spokój albo spróbować go u...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czemu go kobieto w ogóle pytałaś czy tam coś zaszło? - Franky popijał sobie cole.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A bo jak dla mnie coś tu śmierdzi i tym razem nie jest to Zoro! - Zaśmiała się wesoło - No nie wmówi mi, że kompletnie nic się nie stało? Nie zachowywał by się tak dziwnie, jak by coś ukrywał!</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro wahał się przez chwile, ale w końcu może oni wpadną na pomysł jak to się stało, że blondyn tak nagle wrócił.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Całowaliśmy się... - Powiedział nie pewnie ale nie zwrócono na niego uwagi więc westchnął i nalał sobie jeszcze alkoholu z beczki. - To pewnie przez to, że się całowaliśmy... - Powiedział głośniej i na chwile zaległa cisza.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co!? - Usopp z Nami krzyknęli prawie równocześnie, Franky zrobił tylko głupią minę. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ten drugi mnie pocałował i coś się stało...Sam nie wiem co, pozwoliłem mu na to, nie przewidziałem że Kuk może wrócić w taki sposób, nawet nie patrzył w te porąbane lustro...</span><br />
<span style="font-size: large;">- No w mordę... - Skomentował Franky bo resztę zamurowało.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro napił się, powoli zaczynało brakować im alkoholu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie wierze - Jęknęła Nami i usiadła bliżej szermierza. - Jak smakował? I czemu nie powiedziałeś wcześniej?! </span><span style="font-size: large;">Teraz to ja już rozumiem... Czemu nie jesteś wstanie się mu oprzeć. - Mówiła figlarnym tonem głosu a oczy jej błyszczały radośnie - Chyba się teraz nie wycofasz? Myślisz, że się mu podobało?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Raczej nie wnioskują, że z hukiem wypadł na pokład dziurawiąc przy </span><span style="font-size: large;">tym mój statek. - Mruknął Franky i zaraz został obrzucony morderczym spojrzeniem nawigatorki.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro popatrzył na Usopp'a który nerwowo przełknął ślinę, chyba dalej trawiąc informację.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co mu powiedziałeś? Bo chyba rozmawialiście o tym incydencie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Że to był wypadek... Chyba mi uwierzył bo dał temu spokój...</span><br />
<span style="font-size: large;">Usopp podrapał się po głowie intensywnie myśląc co pewnie sprawiało mu trudność przez wypity już alkohol.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może, mógłbyś spróbować ale na pewno nie tak jak do tej pory... Musisz wyluzować... I chyba potrzebne nam więcej alkoholu. </span><br />
<span style="font-size: large;">- No pewnie! - Zawołała uradowana rudowłosa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A ja myślę, że to Suppper zły pomysł... - Wtrącił się Franky.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Cicho bądź i przynieś nam Gorzałę! - Nami czknęła głośno i roześmiała się przytulając się bardziej do Zoro. - Ja tam myślę, że to świetny pomysł. - Popatrzyła na niego uśmiechając się znacząco - Zmiękczymy to jego heteroseksualne serce.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poczerwieniał ze złości a żyłka na skroni nerwowo pulsowała.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie daruje! - Syknął gniewnie patrząc na całe to pobojowisko i jego słodką Nami-chan śpiącą w ramionach tego parszywego glona. Stał tam, tak wściekły że najchętniej rozerwał by go na strzępy, ale nie mógł bo obudził by dziewczynę. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Już rano? - Jęknął słabo Usopp który otworzył niemrawo oczy, leżał na kanapie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak, rano...</span> <span style="font-size: large;">- Kucharz podszedł do niego pewnym krokiem. - Wstawaj, dopłynęliśmy do wyspy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wyspy... Akurat teraz? - Jęknął trzymając się za głowę i obrócił się na drugi bok</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja pierdole! Wstawaj albo ci nakopie! - Warknął jego irytacja sięgała już zenitu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kto tak hałasuje? - Nami przeciągnęła się. - Sanji? To już pora na śniadanie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wybacz mi o słodki Aniele za tą nie miłą pobudkę, ale dopłynęliśmy do wyspy... - Sanji patrzył jak dziewczyna potrząsa glonem by go obudzić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ach, moja droga nie kłopocz sobie nim głowy... My go obudzimy... - Podał jej szarmancko dłoń, gdy ją złapała pomógł jej wstać z podłogi. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Cudownie... - uśmiechnęła się - Może w końcu zarobie trochę pieniążków. - Szybko opuściła pomieszczenie odprowadzana spojrzeniem blondyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poczekał aż wyjdzie i rzucił pogardliwe spojrzenie śpiącemu Marimo. Spał sobie spokojnie a na jego policzku był mały ale staranie założony opatrunek. Czyżby aż tak mocno go trzasnął by była mu potrzeba interwencja Chopper'a, pomyślał i kopnął go w bok.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro poczuł uderzenie i poderwał się na równe nogi z myślą, że zostali zaatakowani. Jakie było jego zdziwienie gdy zobaczył przed sobą rozwścieczonego blondyna ciskającego w jego stronę gniewne spojrzenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jakim prawem!? - Warknął - Pytam się jakim prawem spałeś koło mojej słodkiej Nami-swan!</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro podrapał się po głowie, faktycznie dziewczyna wczoraj strasznie się do niego przytulała, wymyślając przy tym przeróżne i zboczone intrygi którymi mógłby przekonać kucharza do siebie. Wątpił czy kiedykolwiek skorzysta z jej pomysłów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A co ci do tego? - Powiedział sięgając po swoje katany. - Nie wiedziałem, że jest przez ciebie podpisana. - Warknął i zablokował cios wymierzony nogą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty parszywy gnojku! - Sanji kipiał ze złości i zaczął okładać go ciosami. Żaden z nich nie zwracał uwagi na przyglądającego się nim Usopp'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na nic lepszego cię nie stać blondasku? - Zablokował kataną jego cios wymierzony prosto w twarz. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Zabiję jak psa! </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale się boje panienko...</span><br />
<span style="font-size: large;"> Walczyli tak chwile, rzucając w siebie przekleństwami gdy nagle oboje zostali trafieni z śmierdzącego jajka. Obrócili się i zobaczyli już tylko głowę Usopp'a wystającą z podłogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dajcie se siana i chodzie na dół... - Bąknął i szybko uciekł pewnie sam dziwiąc się swojej odwadze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji strzepał z siebie śmierdzącą, lepką maź warcząc pod nosem, że znów będzie się musiał wykąpać i przebrać.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz obserwował go uważnie, dalej nie podjął decyzji co zrobić z tą seksowną brewką.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobrze się bawiłeś? </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zamrugał, nie rozumiejąc.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nami-chan wszytko mi powiedziała, to w cale nie było zabawne glonie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może dla ciebie... - Zoro zaśmiał się widząc gniewne spojrzenie towarzysza. Miał ogromną ochotę jeszcze się z nim podroczyć. - Wiesz, że bijesz jak baba?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zamknij się - Sanji prychnął obrażony, nie da się znowu podpuścić temu kretynowi. - Jak już skończyliście "mnie sprawdzać" to może wrócimy do normalności?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Niech ci będzie pokręcona brewko... - Zoro pomacał się po policzku i zerwał opatrunek, Chopper pewnie opatrzył go jak spał ale po jaką cholerę. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Załóż go z powrotem... - Sanji zaśmiał się widząc jego twarz.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Po co? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Bo wyglądasz jak by ci dała w pysk jakaś wściekła kobieta... - Lekko się zaczerwienił.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zmacał dokładnie swój policzek, zdobiły go trzy podłużne linie jak by od paznokci.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mówiłem, że bijesz jak baba...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zamknij się! - Sanji śmiejąc się wyszedł z siłowni.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro dalej trzymając się za policzek odprowadził go wzrokiem, może jednak powinien spróbować? Przypomniał sobie ten cudowny smak jego ust, chciałby ich jeszcze kiedyś skosztować nawet jeśli później znów dostał by po mordzie...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idziesz glonie? Czy zapuszczasz korzenie?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idę, ero Kuku...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-32487736342614241562016-09-21T08:00:00.000+02:002016-09-20T23:13:35.659+02:00Rozdział 1<span style="font-size: large;">Witajcie:) </span><br />
<span style="font-size: large;">Pora zacząć drugą część tego zrytego opowiadanka.</span><br />
<span style="font-size: large;">Więc jeśli chcecie to uroczyście zapraszam do czytania moje skarby:)</span><br />
<span style="font-size: large;">I oczywiście przepraszam za błędy:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W głębi serca </span><br />
<span style="font-size: large;">Część II</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Przekroczyć granice</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wyszedł z kajuty i spojrzał w zachmurzone niebo, dzień nie zapowiadał się na zbyt ładny. Musiał przyznać, że wczorajsza impreza była udana a zawody z rudowłosą też okazały się sukcesem. W pewien sposób podziwiał jej mocną głowę i sam musiał przyznać, że niewiele brakowało a przegrał by z nawigatorką. Ziewnął przeciągle i ruszył w stronę kuchni wodzony przez cudowne zapachy rozchodzące się po wszystkich zakamarkach statku. Jakie było jego zaskoczenie widząc załogę stojącą przed drzwiami do jadalni. Podszedł do nich i nim zdążył się odezwać powitała go uśmiechnięta twarz Robin.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Musi naprawdę cieszyć się z powrotu. - Szepnęła i ruchem dłoni wskazała na otwarte drzwi. </span><br />
<span style="font-size: large;">Uniósł brew patrząc na nawigatorkę która siłą chyba powstrzymywała głośny śmiech, stanął za Luffy'm który o dziwo jeszcze nie rzucił się na pachnące jedzenie i zajrzał do środka prowadzony ciekawością.</span><br />
<span style="font-size: large;">Jego oczom ukazał się nie kto inny jak ich kucharz, który uśmiechał się od ucha do ucha i .... śpiewał....</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie wracaj do snu, na jawie mi mów...lalalala...Że kochasz mnie...lalalala...</span><br />
<span style="font-size: large;">Nie potrafił się powstrzymać, zaśmiał się ten widok był tak niecodzienny, że aż skrajnie fantazyjny. Nie był wczoraj przekonany czy postąpił słusznie ale ten widok rekompensował mu wszystko. Jak wcześniej trafiał go szlak gdy widział jego uśmiechniętą gębę to teraz mógłby na nią patrzeć bez przerwy. Zwłaszcza gdy nabierała szkarłatnych rumieńców, ze wstydu, nagle poczuł czyjąś pięść na głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I coś narobił kretynie, tak fajnie śpiewał... - Nami zaczęła się głośno śmiać co sprawiło, że policzki kuka jeszcze bardziej ściemniały. Wszyscy naraz wpakowali się do środka, Luffy od razu usiadł do stołu i wszyscy prócz Robin poszli w jego ślady.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Jak we śnie tę samą masz postać, nawet uśmiech... - Wzdrygnął się gdy usłyszał głośny śmiech. Tak się zapomniał, że nawet nie zauważył jak cała załoga wstała, policzki zaczęły go strasznie piec, no pięknie, pomyślał i utopił zażenowane spojrzenie w garnkach, słysząc słodki śmiech Nami-san.</span><br />
<span style="font-size: large;">Ledwie wrócił i tak się zbłaźnił, nie rozumiał dlaczego nie potrafił wyrzucić tej piosenki z głowy, był tak szczęśliwy, że miał ochotę tańczyć i śpiewać cały czas...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kuk-san? - Robin usiadła za blatem<barem></span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak słodki Aniele - Sanji uśmiechnął się radośnie starając nie myśleć o piekących go uszach.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co to za śliczna piosenka, którą śpiewałeś?</span><br />
<span style="font-size: large;">Nie potrafił pozbyć się tego uciążliwego pieczenia policzków a śmiechy chłopaków wcale mu nie pomagały.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Eeee, to nic takiego... Usłyszałem ją w tamtym drugim świecie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To taka miłosna piosenka... - Kobieta uniosła znacząco brew a Sanji'ego uszy zapiekły jeszcze bardziej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Uuuuchuuu nasz kucharz się zakochał! - Zawył Franky, tańcząc w kółeczko na co wszyscy a raczej prawie wszyscy ryknęli śmiechem. Skrzyżował spojrzenie z Zoro'em który uśmiechał się z wymalowaną kpiną. Koło Robin usiadła podekscytowana Nami i uśmiechała się podejrzliwie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Czyżby jakaś niewiasta skradła ci tam serce, czy może... - Blondyn patrzył jak dziewczynie lubieżnie błyszczą oczy aż się wzdrygnął. - Jakiś Zielono włosy frajer jest tam zupełnie inny...</span><br />
<span style="font-size: large;">Robin odchrząknęła znacząco i spiorunowała rudowłosą karcącym spojrzeniem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nami chciała spytać jak się tam miałeś? Jesteśmy ciekawi czy miałeś tam jakieś przygody? </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji podał dziewczyną śniadaniowe koktajle, próbując uspokoić się na tyle by twarz przestała go palić. Zachowanie Nami-san było trochę podejrzane ale nie chciał zaprzątać sobie tym głowy tylko pozostawić tą przygodę za sobą i dalej cieszyć się z powrotu. Popatrzył jak chłopaki zajadają się śniadaniem które przygotował a jego wzrok zawiesił się najpierw na Kapitanie a potem na Marimo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To była najgorsza rzecz jaka mnie spotkała w życiu... - Przeniósł wzrok na zdziwione twarze dziewczyn. - Poważnie mówię, tam było tak...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gejowo? -Nami wyrwała podekscytowana nawet chłopaki przestali jeść, Sanji popatrzył na nią z góry ogarnęła go chęć zapalenia ale co było dziwne nie znalazł jeszcze swoich papierosów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No cóż, lepiej bym tego nie ujął... Ale nie mówmy o tym... Była tam nasza słodka Vivi-chan - Sanji uznał, że bezpiecznie będzie zmienić temat. Zaczął opowiadać najmilsze wydarzenia związane z podróżą którą odbył po drugiej stronie lustra. Nie mógł się nadziwić, że znalazł aż tyle miłych wspomnień, głównie dzięki Luffy'emu. Wszystkich wciągnęła jego przygoda, Usopp wyglądał na bardzo szczęśliwego gdy wspomniał o klubie Going Merry, do którego go zabrali. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Czyli ta piosenka jest z filmu który ci puścili? - Nami wyglądała na zawiedzioną.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dokładnie tak, jakoś nie mogę wyrzucić jej z głowy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- To naprawdę śliczna piosenka. - Robin spoglądała na kucharza spod gęstych rzęs. - A ty nie jesteś ciekaw co tu się działo pot twoją nieobecność?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji popatrzył znów na Zoro, mógłby przysiąc, że w jego oczach spostrzegł przejęcie ale nie potrafił rozszyfrować z jakiego powodu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może paru rzeczy...Ale myślę, że na to przyjdzie jeszcze czas. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Luffy wstał i zrobił coś niespotykanego, wszedł do kuchni i włożył talerz do zlewu. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobrze, że już wróciłeś... Tęskniliśmy. - Wyszczerzył się i ukradł większy kawałek ciasta które leżało schowane pod blatem za co dostał kopniaka w tyłek i z hukiem wyleciał za drzwi odprowadzony przekleństwami kucharza.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Minęło kilka dni odkąd kucharz do nich wrócił i Zoro musiał przyznać, że naprawdę wszystko pozornie wróciło do normy. Wspólnie uznali, że zwierciadła pozbędą się na najbliższej wyspie a Nami już zaczęła przeliczać pieniądze które pewnie za nie dostaną.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zrobił kolejną pompkę a pot lśnił na jego skórze. Cieszył się, że renifer w końcu pozdejmował mu bandaże i pozwolił na normalne ćwiczenia. Potrzebował fizycznego wysiłku, bo ze zgrozą stwierdzał, że ogarniała go coraz większa frustracja. Bardzo podobało mu się że z Kukiem przekomarzał się jak dawniej ale każde bliższe zetkniecie się z jego ciałem sprawiało, że pragnął więcej. </span><br />
<span style="font-size: large;">Odetchnął głęboko i położył się na podłodze, po przygodzie z magicznym lustrem została tylko jeszcze niesprawna ręka kuka i przykrótkie blond włosy. Wciągnął powietrze przez nos i z przykrością stwierdził, że strasznie śmierdzi i przydała by mu się kąpiel. Wstał i wyjrzał przez okno, mięśnie jeszcze drgały od wysiłku domagając się jakiejkolwiek formy rozluźnienia. Uznał, że jest już późno i łazienka powinna być wolna. </span><br />
<span style="font-size: large;">Przewiesił sobie ręcznik przez ramie i udał się prosto do łazienki, zdziwiło go palonce się tam światło i głośne przekleństwa. Zajrzał po cichu do środka a to co zobaczył wywołało uśmiech na jego twarzy.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji szarpnął się kolejny raz i warknął głośno w powietrze. Już dłuższą chwile próbował zdjąć koszulkę która zaczepiła się o usztywniony opatrunek na jego lewej ręce i tak się zakręcił, że z pewnością wyglądał jak idiota w rozpiętych spodniach spuszczonych do kolan i z koszulką zasłaniającą głowę. Modlił się w duchu by nikt go tak nie zobaczył. Poczuł na nagim brzuchu zimny powiem powietrza i przeklną jeszcze raz, szarpnął się próbując kolejny raz zdjąć koszulkę. Wiedział, że zakładanie zwykłej czarnej podkoszulki źle się skończy. Słyszał jak ktoś do niego podchodził i był już pewny kto to był jęknął w duchu. Wyczuł zapach spoconego ciała które stanęło bardzo blisko niego. W tym momencie cieszył się, że ma na głowie koszulkę i nie widać jego zażenowania, przeszył go dreszcz gdy poczuł rozgrzane palce na swojej skórze. Poruszył się niepewnie tak jak by chciał strzepać dłoń która sunęła po jego zdrowej ręce aż do łokcia.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie szarp się... - Zoro z trudem powstrzymał się od dalszego zmacania blondyna i oswobodził go z podkoszulki.</span><br />
<span style="font-size: large;">Z rozbawieniem patrzył na zarumienione policzki kuka, potarganą fryzurę i gęsią skórką na ciele.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dzięki... - Sanji patrzył na spocone ciało przyjaciela który stał blisko, nawet zbyt blisko jego. Bardzo się cieszył z powrotu ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jednak coś się zmieniło. Chociaż Zoro zachowywał się całkowicie normalnie, i codziennie utwierdzał go swoim zachowaniem, że tak naprawdę nic strasznego się nie dzieje i nadal jest kompletnym idiotą to reszta załogi zachowywała się co najmniej dziwnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Długo się tak będziesz na mnie gapił? - Zoro uśmiechnął się perfidnie - Czy może przy kąpieli też potrzebujesz pomocy?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poczerwieniał ze złości, chciał zrobić zamach i zdzielić go kopniakiem ale zapomniał o spuszczonych spodnia i jak długi wylądował na podłodze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kurwa...</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro zaśmiał się nigdy nie sądził, że kucharz może być tak słodko nieporadny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak ty masz zamiar się tu tak wylegiwać to ja w tym czasie skorzystam z wanny. - Rozebrał się i szybko wskoczył do gorącej wody którą na pewno przyszykował sobie blondyn.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty śmierdzielu! - Sanji podniósł się do siadu a żyłka na jego skroni pulsowała gniewnie. - Najpierw zanieczyszczasz powietrze a teraz kradniesz mi kąpiel!</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie moja wina, że nie potrafisz się nawet rozebrać. - Zoro rozłożył się w wannie tyłem do niego by nie patrzeć na jego prawie nagie ciało. Cieszył się, że przyszykował sobie kąpiel z pianą bo przynajmniej nie było widać narastającego w nim podniecenia.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Parszywy Glon...- Sanji klną pod nosem i owinął się puchatym szlafrokiem, czół się dziwnie skrępowany paradując przed szermierzem w samych gaciach chociaż nigdy wcześniej nie miewał takich problemów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co, wstydzisz się? - Zoro zadrwił, zerkając jak blondyn siada na krześle. - Będziesz tu tak siedział i patrzył jak się kąpię zboczeńcu? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, nie wstydzę się. - Skłamał otulając się bardziej szlafrokiem. - Na zewnątrz jest zimno więc nigdzie się nie wybieram.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Możesz się dołączyć jak chcesz... - Zoro odwrócił się do niego i obserwował uważnie. Miał wrażenie, że blondyna coś trapiło i że naprawdę się go wstydzi. Zmarszczył brwi próbując odgadnąć jego myśli, może jednak coś się stało po tej drugiej stronie lustra. Na samą myśl, że tamten drugi on próbował dobrać się do jego kucharza wzbierała w nim złość. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie kąpie się z śmierdzielami. - Prychnął, czół na sobie świdrujące spojrzenie towarzysza i nie mógł się oprzeć wrażeniu, że dokładnie wie o czym myśli.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ej Kuk...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji wzdrygnął się i popatrzył w te zamyślone oczy które zachłannie go obserwowały. Nigdy wcześniej nie wzbudzał u niego takiego zainteresowania.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czego? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Co się dzieje? - Zoro nie odrywał od niego oczu, najchętniej wyszedł by z tej wanny podszedł do niego i z dziką żądzą zerżnął na podłodze.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji przełknął ślinę i odwrócił wzrok zastanawiając się czy akurat z nim powinien o tym rozmawiać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mam wrażenie, że odkąd wróciłem to wszyscy się jakoś dziwnie zachowują... Zwłaszcza Nami-chan i Luffy. - Blondyn nie patrzył na niego, teraz żałował że sobie nie poszedł od razu.</span><br />
<span style="font-size: large;">Szermierz przygryzł wargę, nie wiedział co powinien mu teraz powiedzieć nie był dobry w takich rzeczach.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Trzeba przyznać, że twoje zniknięcie i pojawienie się tego drugiego wprowadziło nieco zamieszania na statku... - Zoro westchnął i zaczął się myć ignorując palący problem między nogami. - Poza tym wszyscy zwłaszcza dziewczyny się napaliły, że w tym drugim świecie...no że oni są parą... - Popatrzył na towarzysza który teraz wyglądał strasznie blado i uporczywie wpatrywał się w podłogę. - I pewnie sobie coś ubzdurali, nie ma się czym przejmować... - Zoro spłukał sobie piane z włosów i odetchnął głęboko. - A teraz z łaski swojej podaj mi ręcznik...Chyba, że mam przed tobą paradować całkiem na golasa?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji wstał powoli złapał jeden z ręczników wiszących na haczyku i podszedł do wanny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Obejdzie się - Podał mu ręcznik patrząc w bok - A ty? Co o tym wszystkim myślisz?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mało mnie to obchodzi, bo sprawa mnie nie dotyczy...- Zoro starał się by wszystko zabrzmiało przekonywując. Wziął od niego ręcznik i okrył się tak by blondyn nie zauważył jego sterczącej męskości gdy stawał przednim. - Możesz spytać Luffy'ego, że nawet dostałem po mordzie za stwierdzenie, że wszystko jedno który z was z nami popłynie... Bo w końcu kucharz to kucharz...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Blondyn zamrugał, nie wiedział czy się wściekać czy cieszyć z zachowania tego zielonego glona. Naprawdę wyglądał jak by miał to wszystko głęboko tam gdzie słońce nie dochodzi ale żeby aż tak? Coś w środku go strasznie zabolało na te słowa ale nie miał czasu głębiej przeanalizować tego uczucia bo z siłą został pociągnięty do przodu i z pluskiem wpadł do wanny, od razu się wynurzył i łapczywie nabrał powietrze do puc. Zoro wkładał już szlafrok będąc poza zasięgiem jego nogi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Idiota! - prychnął a w odpowiedzi usłyszał tylko głośny śmiech przeklętego Marimo a zaraz później ciche zamknięcie drzwi. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji jedną ręką właśnie dekorował swoje nowe danie, czół na sobie spojrzenie rudowłosej dziewczyny co bardzo go cieszyło i krepowało równocześnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Słucham moja bogini? - Odwrócił się do niej przodem a jego ciało przeszyły ciarki widząc przenikliwe nieco diabelskie spojrzenie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Reszta załogi twierdziła, że nie powinnam pytać ale jakoś nie mogę się powstrzymać... - Nawigatorka oblizała lubieżnie usta na widok czego kucharzowi stanęło serce. - Czy ty tam, no wiesz... Robiliście to? Uprawiałeś z nim seks?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zamrugał nerwowo, czyli to dlatego przez te ostatnie kilka dni wszyscy tak dziwnie się zachowywali, byli ciekawi czy on tam....</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nigdy! Dlaczego bym miał? - Z trudem powstrzymał się by nie użyć niecenzuralnych słów, w końcu rozmawiał z damą.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To nie było w końcu twoje ciało, mogłeś po eksperymentować. - Nami uśmiechała się do niego jak by to co mówiła było najzwyklejszą rzeczą pod słońcem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie miałem zamiaru! Co z tego, że nie moje ciało? - Sanji postawił przed nią pięknie ustrojony deser próbując się uspokoić. - Wybacz jeśli cię rozczaruje o piękna ale moje serce bije tylko dla kobiet...i nie wracajmy do tego tematu już nigdy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nawigatorka westchnęła i skosztowała deseru.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Cudowne...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Cieszę się. - Sanji widział, że dziewczyna jest niezadowolona z jego odpowiedzi ale trudno. Glon miał racje mówiąc, że coś sobie ubzdurali, miał tylko nadzieje że dadzą sobie niedługo spokój i zapomną o tych całych wydarzeniach z lustrem.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro usiadł z rozmachem na kanapę w jego siłowni, co on kurwa chciał zrobić. Miał nadzieje, że brewka nie domyślił się jakie były jego prawdziwe zamiary. To wszystko już za długo trwało, czuł że zaraz oszaleje. Nie potrafił uwierzyć, że tak bardzo zaczął go pragnąć i nawet ćwiczenia nie przynosiły ulgi. Odetchnął głęboko by jeszcze raz przemyśleć całe zdarzenie. Zwykła sprzeczka, parę niegroźnych ciosów, ostra wymiana zdań, wszystko wyglądało by normalnie gdyby powstrzymał się w odpowiednim momencie. Zamknął oczy próbując zrozumieć co się stało.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kilka kwadransów wcześniej:</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Coś ty powiedział kretynie?!</span><br />
<span style="font-size: large;">- To co słyszałeś ero kuku! </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty! - Sanji wymierzył w towarzysza kolejny cios nogą który z łatwością został zablokowany. Wymieniali się tak ciosami chwile, reszta załogi jak by ucieszona, że wszystko wróciło do normy nawet nie próbowała im przeszkadzać już w trzeciej kłótni dzisiejszego dnia. </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro z satysfakcją blokował ciosy kuka i wymierzał własne spychając go coraz bardziej na ścianę tuż koło schodów.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poczuł coś za swoimi plecami i zdał sobie sprawę, że nie może się już cofnąć. Uniósł nogę i zablokował zielonowłosego kładąc mu buciora na klatę, czół tylko jak mężczyzna hamuje wciskając go w drewnianą ścianę i widząc jak jedna z jego katan wbija się w ścianę tuż obok jego głowy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przegrałeś. - Uśmiechał się z wyższością a oczy mu dziwnie błyszczały, Sanji wzdrygnął się gdy Zoro przycisnął go tak mocno, że jego kolano znajdowało się tuż pod brodą. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Odwal się! - Kucharz zdrową ręką wyciągnął papierosa z ust i dmuchnął prosto dymem w twarz rozjuszonego Zoro'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przyznaj, że przegrałeś... - Szermierz puścił jedną katanę i złapał blondyna za brodę zaglądając z trumfem głęboko w oczy. Serce waliło mu jak szalone a wszystko stało się tak niewiarygodnie podniecające. Tak jak by ten kucharzy na robił to specjalnie, uwodził, kusił, doprowadzał do szaleństwa. Zapragnął znów posmakować tych miękkich ust ale tym razem bardziej, zatopić się w nich bez pamięci.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba śnisz! - Syknął, krew go zalała nie rozumiał dlaczego ta bliskość z glonem mu przeszkadzała, czół jego gorący oddech na twarzy i uznał że ostatnio zbytnio sobie pozwala. Tak jak by chciał wyczuć na ile może sobie pozwolić w droczeniu się z nim. Odwrócił głowę w bok by na niego nie patrzeć.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Raczej nie... - Zoro przyglądał się reakcją blondyna i niewiele myśląc nachylił się do niego jeszcze bliżej i dmuchnął mu lekko w ucho.</span><br />
<span style="font-size: large;">Włoski na skórze kucharza stanęły dęba, tego już było za wiele. Wypuścił z pomiędzy palców papierosa i trzasnął go z liścia prosto w twarz, zostawiając na jego skurzę podłużne ślady paznokci. Zaraz później wykorzystując fakt zaskoczenia, kopniakiem zwalił go z nóg.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pojebało cię wieśniaku?! To nie jest zabawne! - Zgasił nogą papierosa i zachowując spokój zaczął go mijać. - I to ja wygrałem! - Dodał na odchodne wychodząc bardziej na statek i skręcając zaraz na schody. Był wściekły, na tą morską Algę, co on sobie w ogóle wyobrażał, tak perfidnie go podpuszczając? Nie powinien z nim w tedy rozmawiać, droczy się z nim od tego czasu. Jak by sprawdzał czy coś się zmieniło a przecież nic takiego się nie stało.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zatrzasnął za sobą drzwi kuchni i odetchnął głęboko, zostając sam ze swoimi myślami.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro dotknął jeszcze szczypiącego policzka i odetchnął, wiedział że pewnie doprowadził kucharza do szału on przecież nigdy nikogo nie bił rękami. Wstał i złapał najcięższą sztangę jaką posiadali zaczynając ćwiczyć. Musiał go wyrzucić z głowy, bo oszaleje albo go zgwałci. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span>Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-40781345968910312612016-09-10T08:30:00.000+02:002016-09-09T23:55:33.565+02:00Rozdział 20<span style="font-size: large;">W głębi serca</span><br />
<span style="font-size: large;">Po drugiej stronie lustra</span><br />
<span style="font-size: large;">Epilog</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji leżał wyciągnięty na brzuchu i gładził ukochanego po policzku. Już dłuższy czas wpatrywał się w śpiącego Zoro'a nie mogąc nacieszyć się tak nagłym powrotem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Trochę się zdziwił gdy prawie siłą został zaciągnięty do ich wspólnej sypialni ale szybko uległ przyjemnym pieszczotą za którymi tak tęsknił.</span><br />
<span style="font-size: large;">Patrząc na swoje za siniaczone ramiona stwierdzał, że jego ukochana Alga pewnie nie uwierzyła drugiemu Sanji'emu w ani jedno słowo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pewnie dał ci popalić... - Mruknął i westchnął cicho próbując sobie wszystko poukładać w głowie. Dowiedział się, że w tamtym świecie strasznie ubóstwia kobiety tak jak on tu kiedyś a do tego niezłe z niego ziółko, więc pewnie odganiał się od zielonowłosego dwumetrowym kijem. </span><br />
<span style="font-size: large;">Cieszył się jednak, że Zoro nadal pomimo wszystko był tu z nim, na statku najbardziej obawiał się tego, że jeśli uda się mu wrócić do domu to jego już nie będzie. Przechodzili ciężki okres w swoim życiu ciągnąc swój związek na cienkich nitkach które w każdej chwili mogły się urwać. A tu rzeczywistość jebła ich w twarz czymś takim. Dla niego dobrze, ta krótka rozłąka otworzyła mu oczy i sprawiła, że na pozór ich ciężkie problemy są zwykłymi błahostkami które można z łatwo pokonać. Ale dla niego, popatrzył na śpiącą twarz, to już zupełnie inna bajka...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Wstał po cichu i założył na siebie swoje bokserki i koszulkę kochanka chcąc jak najdłużej cieszyć się jego zapachem, wyszedł z sypialni i oniemiał rozglądając się po mieszkaniu. W pierwszym momencie pomyślał czy nie mieli włamania, zrobił parę niepewnych kroków do przodu a jego oczom rzuciło się ich wspólne zdjęcie leżące rozbite na podłodze. Podniósł je i przyjrzał się zniszczonej ramce, bardzo lubił to zdjęcie, przypominało mu o tych dobrych czasach kiedy był jeszcze tak naprawdę sobą. Dostrzegł kontem oka, że coś porusza się na kanapie, podszedł jeszcze bliżej i od razu poznał tą czuprynę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Poklepał przyjaciela po policzku by go obudzić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Luffy, co tu robisz? Dlaczego nie jesteś u siebie? - Patrzył jak czarnowłosy otwiera zaspane oczy i spogląda na niego półprzytomnie, zastanawiał się czy był tu całą noc jak oni szaleli w sąsiednim pokoju.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przecież Law'a nie ma... - Odpowiedział słabo.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak to nie ma? To gdzie jest?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji, czy to ty? - Luffy zamrugał kilkakrotnie, coraz bardziej się rozbudzając.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No ja, a kto inny miał by być... Co się stało z mieszkaniem?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie wiem, jak wróciłem to już tak było... - Chłopak rozejrzał się i z powrotem popatrzył na blondyna. - Wróciłeś! - Poderwał się i wskoczył na przyjaciela prawie zwalają go z nóg.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja też się ciesze, że cię widzę głupku... </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji popatrzył uradowany na głównie swoje dzieło, mieszkanie aż lśniło czystością a porozwalane rzeczy wróciły na swoje miejsca. Luffy zaoferował mu pomoc w sprzątaniu ale głównie to kręcił się w kółko i cały czas coś opowiadał. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Więc jednym słowem stwierdzasz, że był fajny? - Przerwał mu wypowiedz siadając na fotelu. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Za bardzo to upraszczasz - Luffy zaśmiał się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiem, ale jestem nieco zmęczony... - Kucharz przymknął oczy i odetchnął, nie wiedząc czemu miał wielką ochotę zapalić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zostawił ci list...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kto? - Blondyn nie chętnie otworzył oczy, miał nadzieje że zdąży się jeszcze chwilę zdrzemnąć nim Zoro wstanie, musiał z nim porozmawiać i wszystko jakoś wyjaśnić.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji... Napisał go gdy usłyszał waszą historie. - Luffy wyciągnął białą kopertę z plecaka.</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz otworzył szerzej oczy, rozbudzając się nieco.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Opowiedziałeś mu? - Wziął kopertę od przyjaciela.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Na początku nie był chętny ale sprawy się nieco skomplikowały więc chciał zrozumieć co się dzieje.</span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył niepewnie na białą kopertę aż w końcu zdecydował się ją otworzyć i wyjąć zapisaną kartkę.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;"><i>Cześć</i></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;"><i>Jakkolwiek bym nie zaczął pisać tego listu, wiedz że w momencie kiedy postanowiłem to zdobić straciłem do ciebie cały szacunek. Chodź od początku było go niewiele. Nie nauczono cię, że o ludzi się nie zakłada? Nawet jeśli ich nie znosisz. A tajemnice zawsze wychodzą na jaw? Wiedz, że gdybym był na miejscu tego zielonego idioty rzucił bym cie w diabły i jeszcze nakopał w tę twoją kościstą dupę na pożegnanie. Z nieznanych mi powodów jednak tego nie zrobił, pewnie dlatego że miłość jest ślepa, nawet taka pomiędzy dwoma facetami.</i></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;"><i>Nikt nigdy nie powiedział ci, że jesteś cipą? Jak nie to ja ci to właśnie mówię a raczej piszę bo na moje szczęście nigdy się nie spotkamy.</i></span><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">Jesteś idiotą, jeśli już tworzycie ten porąbany związek, to znaczy, że pewnie jest coś na rzeczy. To nie ważne, że żaden z was nie powiedział tego nigdy głośno. W końcu nie jesteście ckliwymi pannami.</span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">Nie wierzę, że to mówię ale po tym zielonym pacanie gołym okiem widać że cię... kurwa sam wiesz.</span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">Rozumiem, że narobiłeś mnóstwo głupot i nawarzyłeś sobie piwa ale najwyższy czas je wypić i być w końcu prawdziwym mężczyzną. </span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">Nie kłopocz się tym by wyjaśnić cokolwiek temu zielonemu kretynowi, zapewne ci nie uwierzy a kolejne "problemy" nie są wam potrzebne. Najzdrowiej będzie zachowywać się jak by to był tylko ciekawy sen...</span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">A ty do cholery zrób coś ze swoim ciałem, jesteś słaby i stanowczo zbyt chudy, nie wiem co cię tak wykańcza ale niech przestanie.</span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">To chyba tyle...</span></i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;">Ps. </span></i><i style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; font-size: x-large;">Twój telefon mnie strasznie wkurwiał więc "rozłożyłem" go na części i wrzuciłem pod kanapę.</i><br />
<i><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: large;"><br /></span></i>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><i><span style="font-size: large;"> Brak wyrazów </span><span style="font-size: large;">szacunku</span></i></span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><i><span style="font-size: large;"> Mr. Prince</span> </i></span><br />
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Blondyn zaśmiał się czytając już drugi raz list, popatrzył na Luffy'ego który tylko czekał aż coś powie.</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- Myślisz, że jestem cipą?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Słucham? - Luffy uniósł zdziwiony brwi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pytam cię czy zachowuje się jak Cipa bo już druga osoba mnie tak nazywa... - Sanji podał mu list do przeczytania, musiał przyznać sam przed sobą, że bardzo się zmienił i naprawdę zachowywał się idiotycznie. Patrzył jak przyjaciel czyta list z głupkowatym wyrazem twarzy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No wiesz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiem, chyba naprawdę jestem cipą...</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji zeskoczył z niewysokiego murku śmiejąc się od ucha do ucha. - Mówię ci to było dziecinnie proste, ona sama...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobra już przestań się chwalić swoimi podbojami lowelasie... - Ace prychnął siadając na ławce, obserwował jak inni uczniowie rozchodzą się każdy w swoją stronę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co ja mogę za to, że żadna nie potrafi się mi oprzeć... - Blondyn usiadł obok przyjaciela zakładając nogę na nogę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak zwykle pewny siebie...- Czarnowłosy sprzedał mu kuksańca w tył głowy.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No ba, jestem wstanie zdobyć każde serce! - Sanji pokazał mu język wesoło chichocząc. - Nie martw się na ciebie też jakaś w końcu poleci.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A wypchaj się sianem, pierdoło. - Zaczęli się tak chwilę przekomarzać puki ktoś z wielkim impetem w nich nie uderzył przewracając tak całą ławkę.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Luffy, debilu! - Wrzasnął Ace wstając z podłogi.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- shi shi shi sorki...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Imbecyl. - Sanji zaczął otrzepywać swój mundurek z kurzu klnąc pod nosem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Możemy razem z Usopp'em iść razem z wami?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji i Ace popatrzyli krytycznie na najnowszego przyjaciela Luffy'ego który podrygiwał nerwowo jak by się bał, że zaraz ktoś mu nakopie do dupy.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No nie wiem, nie jesteście zasmarkać by z nami się szlajać? - Mówił Ace stawiając ławkę na swoje miejsce ale jego młodszy braciszek już go nie słuchał wydzierając się na całe gardło i machając jak wariat.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zoro! Chodź z nami!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji jęknął i kopnął przyjaciela w zadek tak, że ten poleciał jak długi na chodnik. Jednak było już za późno zielonowłosy bałwan już szedł w ich kierunku.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jezu za co... - Jęczał Luffy rozmasowując sobie obolały policzek. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Za bycie kretynem. - Zmierzył się z groźnym spojrzeniem Zoro'a który stanął tuż przednim.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czego zakręcona brewko?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Niczego, jak byś nie zauważył to nie ja cię wołałem zielonowłosy półgłówku... - Prychnął a następnie uchylił się przed nadlatującym ciosem. Zaczęli się bić nie zważając na przechodniów.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Widzisz co narobiłeś Luffy? - Ace pomógł mu wstać z chodnika. - Dobrze wiesz, że oni nie mogą przebywać razem w jednym... - Chłopak przerwał i popatrzył jeszcze raz na przepychających się przyjaciół, uśmiechnął się perfidnie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nagle oboje wylądowali na ziemi z wielkimi guzami wyrastającymi im z głów.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Matko kochana, dajcie sobie siana... - Rudowłosa dziewczyna złapała blondyna za ucho i wykręcają kucnęła obok niego. - Jeszcze raz będziesz podrywał moje koleżanki i łamał im serca Romeo to naprawdę mnie popamiętasz...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jesteś cudowna kiedy się złościsz o moja piękna bogini miłości... - W oczach blondyna pojawiły się różowe serduszka. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dziewczyna przewróciła oczami i puściła jego ucho które zrobiło się bardzo czerwone.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro łypał na nich groźnie mamrocząc coś pod nosem, Luffy z Ace'm ustalali już gdzie by mogli pójść tym razem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chodźmy do centrum - Zaproponowała jedyna dziewczyna. - Blisko do jedzenia... - Popatrzyła zachęcająco na Luffy'ego. - A po sklepach będzie się kręcić mnóstwo dziewczyn... - Obejrzała się na Sanji'ego puszczając mu oczko.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- No to do centrum! - Zawołał Luffy i pociągnął za sobą Usopp'a i nadal wściekłego Zoro'a.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dziewczyna pokręciła głową i poszła za nim.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Ace popatrzył na Sanji'ego z lekkim uśmiechem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chodźmy blondasku...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji zamrugał nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał, wszyscy rozeszli się po centrum handlowym, oni jednak zostali przy Fontanie na środku.</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Rzucam ci wyzwanie, sam powiedziałeś że jesteś w stanie zdobyć każde serce...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ty zdajesz sobie sprawę, że to jest facet i w dodatku ten zidiociały zielonowłosy kretyn który mnie nienawidzi, z wzajemnością zresztą...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czyli co, wymiękasz? - Ace uniósł brew i uśmiechnął się łobuzersko prowokując przyjaciela.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nigdy w życiu... - Sanji sam nie wierzył, że się w to pakuje.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Świetnie, no to masz miesiąc by rozkochać w sobie Zoro i zdobyć jego pocałunek ale nie jakieś tam cmoknięcie tylko porządny namiętny...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Dobra, zamknij się już! - Sanji zaczerwienił się i wyciągnął w jego stronę rękę. - Zakład stoi...</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Z sypialni wypadł Zoro w samych gaciach i rozejrzał się nerwowo.</span><br />
<span style="font-size: large;">Od razu mu ulżyło kiedy zobaczył blondyna w salonie razem z Luffy'm. Gdy obudził się sam w łóżku wystraszył się, że jego ukochany uciekł, w końcu ostatnio strasznie dziwnie się zachowywał. Ta noc była cudowna, niby z początku się opierał, ale później...Mógł śmiało przyznać, że już dawno nie było im tak dobrze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Widzę, że posprzątaliście mieszkanie... - Po wczorajszym chaosie pozostały tylko zdjęte drzwiczki z uszkodzonej szafki i zniszczona ramka która znowu stała na komodzie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co właściwie się stało? - Sanji schował list do koperty zabierając go najpierw dyskretnie Luffy'emu.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie jestem pewien, ale chyba je zdemolowałeś... Nie pamiętasz? - Zoro podszedł do nich zaciekawiony białą kopertą i martwiąc się czy aby na pewno nie popełnił błędu gdy postanowił o nie zabieraniu kochanka do lekarza. - Twierdziłeś, że to głupie lustro zniknęło, a potem... - Zoro urwał widząc uśmiechniętą gębę Luffy'ego. - A ty zboczeńcu byłeś tu całą noc? Mogłeś przecież iść do domu...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Daj spokój przecież was nie podglądałem i nie ja jestem zboczeńcem, tylko wy! - Zaśmiał się wesoło a jego brzuch głośno zaburczał dając o sobie znać. Luffy odwrócił się do przyjaciela by prosić o śniadanie ale Sanji już smacznie spał wtulony w fotel i z błogim uśmiechem na ustach.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro podszedł i przykrył go kocem, zerknął na kopertę którą kucharz przytulał do piersi. Luffy przeciągnął się i wstał by zajrzeć pod kanapę w poszukiwaniu telefonu blondyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chyba źle zrobiłem, od razu powinienem zabrać go do lekarza...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Myślę, że już jest wszystko dobrze... - Czarnowłosy wyciągnął kilka części telefonu i już domyślił się co miało znaczyć "rozłożyłem", patrzył na rozbity ekran telefonu. - Wiesz nie zabieraj go teraz nigdzie bo wygląda jak byś go pobił...- Znacząco popatrzył na za siniaczone ramiona blondyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Może trochę przesadziłem...Wczoraj szarpał się jak głupi, myślałem, że oszalał...</span><br />
<span style="font-size: large;">- A później? - Luffy uśmiechnął się figlarnie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Uspokoił się - Zoro odwrócił wzrok na wspomnienie dzisiejszej namiętnej nocy. To wszystko było dziwne, już nie nadążał za zachowaniem swojego kochanka, nie podobało mu się to i wiedział że muszą w końcu poważnie porozmawiać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zoro w porządku? - Czarnowłosy popatrzył na swojego przyjaciela równocześnie próbując złożyć telefon w jedną całość. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak...</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro patrzył na pudełko ze śniadaniem znajdujące się przed jego oczami a później na osobę która je trzymała. Musiał przyznać że blondyn bardzo dziwnie się od kilku tygodni zachowywał. kłócili się dalej ale już nie był tak wrogo do niego nastawiony. Nie miał nic przeciwko jak włóczył się razem z nimi a nawet parę razy z nim normalnie porozmawiał.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nie miał nic przeciwko takiej odmianie nie ukrywał przed sobą że blondyn fizycznie mu się strasznie podobał a jego zadziorny charakterek sprawiał że miał ochot się zapomnieć. Niestety nie był typem człowieka który lekką ręką przestaje nad sobą panować. Poza tym ten koleś wolał dziewczyny, obnosił się z tym przez cały czas ale ostatnio był jakiś inny. Tak naprawdę tylko jego przyjaciółka Kuina wiedziała o jego upodobaniach i raczej z nikim innym nie zamierzał się tym dzielić. Nie chciał być w związku albo się zakochać takie rzeczy po prostu nie były dla niego.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ej bierzesz czy nie? Nie mam zamiaru tak tu przed tobą sterczeć pół dnia... </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Biorę. - Zoro wyciągnął rękę i złapał pudełko tak, że ich palce stykały się przez chwilę, widział jak policzki kolegi czerwienią się delikatnie. Nie, to mu się chyba śni pomyślał i wyjął mu pudełko z rąk. Luffy siedział obok nich i już od jakiegoś czasu pałaszował swoje jedzenie nie zwracając na nich uwagi. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji usiadł obok nich pod drzewem i sam zaczął jeść, myśląc gorączkowo nad swoim zachowaniem. Policzki piekły go teraz od wstydu, miał tylko tydzień by zakończyć ten głupi zakład a on sam zaczął dziwnie reagować na tego glona. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Sanji, co robimy po szkole? - Luffy szturchnął go lekko w ramie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Musze pojechać do restauracji, stary piernik musi dać mi wolne jeśli chcemy urządzić imprezę...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To pojedziemy z tobą! - Luffy odwrócił się do Zoro'a - To taki straszny facet, ale fajny bo uratował Sanji'ego i ...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zamknij się! - Blondyn zatkał mu usta swoją kulką ryżową czym zbudził zainteresowanie zielonowłosego. - Nie musisz wszystkim rozgadywać... - Wstał i popatrzył na nich z góry. - Spoko możecie zemną iść... - Odwrócił się napięcie i oddalił w stronę grupki chichoczących dziewczyn. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie wiem co się tak wkurza przecież uratował mu życie...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Życie? Jak to? - Zoro popatrzył na młodszego z zainteresowaniem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak byliśmy dzieciakami to Sanji zgubił się w lesie, szukali go przez dwa tygodnie...Cud, że nic go tam nie zeżarło... Tak przynajmniej twierdziły nasze opiekunki gdy Zeff go odnalazł i przyprowadził do sierocińca.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro popatrzył na blondyna który teraz jak idiota skała wokół dziewczyn wyznając każdej po kolei miłość. Uśmiechnął się pod nosem, musiał przyznać, że ta zakręcona brewka zaskakiwała go coraz bardziej. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Zoro popatrzył na Luffy'ego z uniesionymi brwiami, nie wiedział co go bardziej dziwi. Dochodzące z kuchni wrzaski i dźwięki rzucanych przedmiotów czy to, że klientów w ogóle to nie dziwiło.</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Spoko oni tak zawsze, mówiłem że to straszny facet...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dźwięki ustały a na sale wyszedł nie kto inny jak szef kuchni Zeff który skierował się prosto do ich stolika. Luffy przełknął głośno ślinę a Zoro zmierzył go spojrzeniem. Musiał przyznać, że facet wyglądał naprawdę groźnie. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ty mały co zawsze wszystko rozwalasz...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Pana też miło widzieć... - Luffy uśmiechnął się.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co to za impreza? - Zeff zmierzył ich spojrzeniem i zawiesił wzrok na zielonych włosach. - I co to za idiota z kretyńską fryzurą?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tylko kilka osób, przyjeżdża mój starszy brat Sabo, będziemy bardzo grzeczni a to jest Zoro kolega z szkoły... -</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zeff patrzył na nich przez chwilę jak by się nad czymś zastanawiał. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ten blondas w cylindrze, no dobra ale macie nie rozwalić mieszkania szczyle i być cicho bo i tak o wszystkim się dowiem...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tak jest! - Luffy zasalutował i zrobił poważną minę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ten gówniarz pewnie wyszedł tyłem więc też już spieprzajcie... - Odwrócił się i wrócił do kuchni zostawiając ich samych. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Poderwali się i wyszli na zewnątrz, Zoro miał nadzieje że już nigdy nie będzie musiał mieć styczności z tym wariatem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji siedział na ławeczce przed restauracją i palił papierosa pomachał im jak wyszli.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zgodził się! - Zawołał wesoło Luffy zatrzymując się przy swoim blond przyjacielu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Świetnie. - Sanji wstał unikając spojrzenia zielonowłosego. - To zrobimy dzisiaj zakupy i rano wszystko przygotuję... - Nagle poczuł jak czyjaś gorącą dłoń odgarnia mu grzywkę ukazując kilka plastrów na czole i skroni.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co to? - Zoro zagotował się w środku miał ogromną ochotę tam wrócić i skopać temu przeklętemu dziadydze dupsko. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Plastry, nie widzisz idioto, nie zdążyłem się uchylić i oberwałem z patelni. - Dmuchnął w niego dymem z papierosów i przez chwile mierzyli się tak spojrzeniami. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy zagwizdał i roześmiał się jak to miał w zwyczaju.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czuję napięcie seksualne...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji zachłysnął się powietrzem a na jego policzki wkradły się zdradliwe rumieńce. Zoro obserwował to uważnie i w końcu zabrał dłoń z czoła blondyna.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Coś ci się chyba pomieszało idioto... Ja spadam, nie mam zamiaru się włóczyć z wami po sklepach.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Okej, no to nie zapomnij jutro na czwartą adres ci napisałem! - Luffy pomachał mu na pożegnanie.</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji czół cudowny zapach miętowej herbaty unoszący się w powietrzu, musiał przyznać że uwielbiał ten napój zawsze go uspokajał. Otworzył oczy i rozejrzał się spokojnie, zdejmując z siebie koc. Na stoliku przed nim leżał kubek z parującym płynem i jego telefon. Przeniósł wzrok na zielonego idiotę siedzącego na kanapie i drzemiącego z lekko uchylonymi ustami i zaślinionym ramieniem. Nie mógł spać długo ponieważ herbata była jeszcze ciepła. Blondyn wstał cicho i podszedł do ukochanego siadając na nim okrakiem co od razu go obudziło.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co robisz? - Zoro zamlaskał i popatrzył pytająco na swojego kochanka już od jakiegoś czasu nie okazywali sobie takich czułości.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dziękuje ci... - Sanji pocałował go czule w policzek i uśmiechnął figlarnie zachęcając do dalszych pieszczot. </span><br />
<span style="font-size: large;">Poczuł na swoich biodrach gorące ręce i pozwolił się przewrócić na miękko kanapę. Patrzył prosto w te ciemne oczy, w których można było dostrzec teraz pożądanie i nutkę niepewności. Wiedział, że muszą sobie dużo wyjaśnić, nie mogą tego dalej tak ciągnąć a przynajmniej nie w taki sposób. Odwzajemnił gorący pocałunek z głuchym jękiem. Było mu tak cudownie, naprawdę jest największym idiotą na świecie, że nie potrafił tego doceni i przez te lata zamiast się cieszyć swoim szczęściem zamartwiał się pierdołami. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Chłopaki przecież macie sypialnie...</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji objął zielonowłosego za szyje by go powstrzymać od odsunięcia się. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Luffy, idź do domu... - Sanji starał się być opanowany chociaż miał ochotę jęczeć z przyjemności.</span><span style="font-size: large;"> </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie chce tam siedzieć sam...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spadaj! - Zoro wykręcił się blondynowi i rzucił w natręta poduszką.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zadzwonię do ciebie później! - Zawołał Sanji, tuż zanim drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To na czym skończyliśmy? - Zoro oblizał lubieżnie usta.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sam dobrze wiesz... - Sanji zaśmiał się, uznał że rozmowa może jeszcze trochę poczekać.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji wyłożył na stół kolejne przekąski, zabawa trwała w najlepsze, popatrzył na zegar zawieszony na ścianie i westchnął cicho. Dochodziła osiemnasta a tego zielonkawego przygłupa jeszcze nie było. Wrócił do swojej kuchni i popatrzył na roześmianą twarz Ace'a, miał ogromną ochotę zdzielić go po twarzy. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jak ci idzie? Myślałem że wykorzystasz imprezę by go omotać?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Ja też. - Oparł się o blat. - Luffy wczoraj palnął coś głupiego, chyba nie przyjdzie...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Ace uniósł brwi i popatrzył na młodszego brata który ciągle był uwieszony Sabo.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co zrobił?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- A nie ważne, muszę zajarać - Sanji wyciągnął paczkę papierosów z szuflady i podszedł do uchylonego okna. Zapalił i zaciągnął się dymem, popatrzył na ulice a to co tam zobaczył sprawiło że mimowolnie się uśmiechnął. - Rany co za tępak... - Mruknął do siebie i opuścił szybko mieszkanie. Przebiegł kilka pięter w dół dalej trzymając papierosa w ręce i zatrzymał się przed drzwiami do klatki schodowej. Odetchnął głęboko i namierzył swój cel, który trzymając małą kartkę w ręce rozglądał się po okolicy. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Wyszedł z klatki i opierając się nonszalancko o poręcz zagwizdał głośno by zwrócić na siebie uwagę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Podziałało to doskonalę, parę sekund później zielonowłosy stał już przy nim.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zabłądziłeś? - Blondyn uśmiechnął się wrednie zaciągając się dymem papierosowym. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie. - Warknął Zoro mierząc się z blondynem na spojrzenia.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jasne... - Sanji zaśmiał się. - Ciesz się, że zobaczyłam cie z okna głuptasie...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro zamrugał kilka razy myśląc czy aby się nie przesłyszał.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Głuptasie? </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Tak, chodźmy lepiej na górę już i tak się spóźniłeś... - Sanji uciekł do klatki schodowej, gdyby mógł, strzelił by sobie ze wstydu w łeb. Nie powinien zgadzać się na ten zakład z Ace'm na litość boską to był przecież facet. Musiał się z tego jak najszybciej wyplątać nim będzie za późno.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Nagle Zoro złapał go za ramie i pociągnął na półpiętro popychając lekko na ścianę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co do cholery...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- To ja się pytam w co ty grasz? - Zoro stanął bardzo blisko niego przypierając blondyna do ściany.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- W nic nie gram... - Sanji popatrzył mu prosto w oczy i zagryzł wargę. A chrzanić etykę, najwyżej mnie zabije pomyślał i zarzucił koledze ręce na szyje. Uniósł się lekko na palcach i pocałował go w usta, zamykając przy tym oczy i czekając na odepchnięcie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Zoro oniemiał, ten ero kucharzy na który odkąd go poznał uganiał się za spódniczkami teraz całował właśnie jego. Zdusił chęć odepchnięcia drugie mężczyzny i odwzajemnił pocałunek z cichym westchnieniem. Usta blondyna były wilgotne i miękkie a smakowały słodkimi ciastkami i papierosami. Objął go w pasie i przyciągnął bliżej pogłębiając zarazem pocałunek.</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji jęknął mu w usta gdy poczuł gorący jeżyk Zoro'a w sobie. Nie przypuszczał, że to będzie takie przyjemne, poczuł jak drugie ciało ociera się o niego i sam zapłonął w środku. Oderwał się od niego przerywając pocałunek i popatrzył w te migoczące ciemne oczy. </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Chcesz z tond iść?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jasne...</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji wszedł do mieszkania, było już bardzo późno więc miał szczera nadzieje, że goście się rozeszli nie miał najmniejszej ochoty się tłumaczyć dlaczego zniknął z imprezy odbywającej się w jego mieszkaniu. Już i tak wystarczająco huczało mu w głowie od nadmiaru wydarzeń. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Cały wieczór spędził razem z Zoro'em w pobliskim parku, całując się i dotykając. Jeszcze teraz czół na sobie jego dotyk, to było takie inne i musiał przyznać sam przed sobą, że jeszcze nigdy nie był tak podniecony jak dziś.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Westchnął i zamknął za sobą drzwi opierając na nich czoło a na jego policzki wpełzły zdradliwe rumieńce.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Gdzieś ty był! - Luffy wyjrzał za rogu i patrzył na przyjaciela z wymalowanym na twarzy uśmiechem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Co? A na spacerze... - Sanji odwrócił się napięcie i poszedł do niego zerkając do salonu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- W czasie imprezy? - Czarnowłosy zrobił głupkowatą minę.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji minął go bez słowa i usiadł obok Ace'a i Sabo na kanapie.</span><br />
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Opowiadaj stary jak się tam miałeś? - Sanji usiadł wygodnie i słuchał opowieści przyjaciela. Jednak przez cały czas czół na sobie łobuzerskie spojrzenie Ace'a.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Cześć, skarbie! - Rudowłosa dziewczyna objęła go mocno. - Luffy dzwonił do mnie już wszystko wiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poczekał aż go wyściska i odsunął jej krzesło by usiadła przy stoliku. </span><br />
<span style="font-size: large;">- On też za chwile powinien przyjść... - Kelner przyniósł dziewczynie mrożoną herbatę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Już zamówiłeś - Spróbowała płynu i uśmiechnęła się - Moja ulubiona...Ale mniejsza z tym, Luffy mi mówił że wywaliliście go z mieszkania bo byliście zbyt zajęci sobą. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Ty jak zawsze walisz prosto z mostu...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Za to mnie wszyscy kochacie, to co między wami już dobrze?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiesz, jeszcze nie zdążyliśmy pogadać... - Sanji podrapał się zakłopotany po włosach co wywołało tylko uśmiech na ustach dziewczyny.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zboczeńce - Zaśmiała się żartobliwie i napiła herbaty.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Hej... - Luffy przysiadł się do nich, nie emanował szczęściem jak miał to w zwyczaju.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Po twojej minie widać, że Law jeszcze nie wrócił... - Nami westchnęła i popatrzyła na obu. - Na pewno wróci, musisz trochę wyluzować...A ty słodki blondasku, co było tak ważne, że nas tu ściągnąłeś?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, sami rozumiecie trochę mnie nie było a poza tym gdy przeglądałem telefon znalazłem dziwną wiadomość, bodajże sprzed trzech dni... - Podał ów przyrząd dziewczynie która przeczytała wiadomość na głos.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">" Miałeś rację, wróć do restauracji"</span><br />
<span style="font-size: large;">Zeff.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">- O kurde! - Luffy krzyknął akurat w tedy kiedy kelner przyniósł mu wielkie ciasto czekoladowe.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To nie do pana... - Zaczął szybko Sanji gdy zobaczył niepewną minę kelnera - Dziękujemy bardzo...</span><br />
<span style="font-size: large;">Kelner oddalił się profesjonalnie zostawiając ich samych, blondyn spojrzał na przyjaciela lekko się denerwując.</span><br />
<span style="font-size: large;">Chłopak opowiedział im ze szczegółami co się stało w restauracji Zeff'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ja nie mogę... - Nami popijała zaciekawiona swoją mrożoną herbatkę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie obraź się Sanji ale to było niesamowite...Cały czas się upierał że nie są przyjaciółmi, że się nawet nie lubią. Strasznie przeżywał jak twój zielony zboczeniec próbował się do niego dobierać. A tam u Zeff'a był wściekły i bronił go tak jak ty...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tego nigdy nie robiłem... - Sanji dokończył za niego, nastała niezręczna cisza, przerywana gwarem dochodzącym z ulicy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I co teraz? - Zapytała niepewnie dziewczyna.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobrze się stało, już dawno powinienem to zrobić...Jeszcze jakieś rewelacje? - Sanji odetchnął głęboko myśląc jak teraz powinien wszystko rozegrać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Paliłeś jak smok i gapiłeś się mi na cycki - Zaśmiała się Nami by trochę rozluźnić atmosferę. </span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy trochę się rozchmurzył opowiadając ze szczegółami, co się działo pod jego nieobecność pomijając wszystko to co przekazał mu już wczorajszego dnia.</span><br />
<span style="font-size: large;">- A ty jak się tam miałeś? - Dziewczyna przeciągnęła się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tam było tak magicznie, spodobało by ci się Luffy...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak wiem, Sanji mi wszystko poopowiadał naprawdę byłem gumowy? </span><br />
<span style="font-size: large;">- No ba... A ich statek potrafił wzbić się w powietrze...</span><br />
<span style="font-size: large;">Rozmawiali tak jakiś czas, śmiejąc się wesoło. Sanji cieszył się że udało mu się wrócić i znów może tak beztrosko cieszyć się razem z przyjaciółmi.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Dzięki wam, że znaleźliście dla mnie trochę czasu... - Młody kucharz uśmiechnął się - Ale będę musiał lecieć, mam mnóstwo rzeczy do załatwienia...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dla ciebie zawsze skarbie...Mam jeszcze trochę czasu, Luffy pójdziesz zemną na zakupy. - Rudowłosa dziewczyna wstała i uściskała blondyna. </span><br />
<span style="font-size: large;">Luffy nie protestował, Sanji pomyślał, że to dobry pomysł i że przyjaciel nie chce być sam. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Śmiało wracaj dziś do nas, zrobię ci na kolację coś co lubisz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobra tylko się nie gzijcie znowu na kanapie - Zaśmiał się a ślinka mu pociekła już na samą myśl o kolacji.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie obiecuje... - Pożegnał się z nimi jeszcze raz i wyszedł z kawiarni.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji odetchnął by nieco się uspokoić, teraz żałował że nie zabrał ze sobą paczki papierosów które znalazł w mieszkaniu. Popatrzył na restaurację, należącą do tego starego pryka, minął główne wejście obszedł restaurację i wszedł do środka tylnymi drzwiami. Nie widział go nigdzie na kuchni więc od razu udał się do małego gabineciku w którym prawdopodobnie siedział Zeff. Nie wzruszony obserwującymi go oczami chwycił za klamkę i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi z lekkim trzaskiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Chciałeś pogadać? - Stał pewnie patrząc na mężczyznę siedzącego za biurkiem w gotowości na unik przed nadlatującymi w jego stronę przedmiotami.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Siadaj dzieciaku...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dzięki, postoję mów co chciałeś... - Sanji przełknął ślinę, wiedział że musi być silny, dla nich.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gówniarz - Zeff zaczął się denerwować.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sam sobie takiego gówniarza przygarnąłeś, stary pierdzielu... </span><br />
<span style="font-size: large;">- I powinieneś być wdzięczny! - Zeff uderzył pięścią w stół, Sanji patrzył na niego z góry.</span><br />
<span style="font-size: large;">- I jestem... - Powiedział siląc się na spokój. - Ale nie przestanę kogoś kochać bo tobie się to nie podoba... Jest dobry, nawet za dobry dla mnie i co najważniejsze kocham go, czy fakt że jest facetem naprawdę ci tak przeszkadza? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie zrozumiesz tego szczeniaku... - Zeff nie patrzył na niego tylko nerwowo stukał palcami w blat biurka. Sanji obserwował go, wydał mu się taki bezradny i stary jak by myślał nad jego słowami. W sumie pierwszy raz wyznał mu, że kocha Zoro'a był szczęśliwy że przyszło mu to z taką łatwością.</span><br />
<span style="font-size: large;">Nagle go olśniło, nie licząc kucharzy był jego jedyną rodziną, nie nienawidził Zoro'a od tak sobie ledwie co go znał, przez jego podejście widzieli się może z dwa razy na samym początku gdy odważył mu się przyznać do związku z facetem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Powiedz, o co tak naprawdę chodzi?</span><br />
<span style="font-size: large;">- W poniedziałek przyjdziesz do roboty szczylu?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Stary pierdziel... - Żyłka na jego skroni zaczęła nerwowo pulsować. - Przyjdę jeśli powiesz o co chodzi...</span><br />
<span style="font-size: large;">- O...wnuki... </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji'ego zatkało, mógł się domyślić już dawno ale puki tego nie usłyszał na własne uszy nie wierzył w taki błahy powód. Usiadł i roześmiał się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie uważasz, że jestem za młody na dzieciaka? </span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasne, że jesteś szczylu... Ale sam wiesz...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, nie wiem - W tym momencie miał ochotę zapalić jeszcze bardziej. - Sam mnie przygarnąłeś, możemy zrobić to samo...Kiedyś tam...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ale czy ten twój... Facet będzie chciał?! - Sanji widział grymas na jego twarzy i zdusił w sobie śmiech.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zapytam w twoim imieniu... Dziadku - Parsknął śmiechem i uchylił przed nadlatującym zeszytem.</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro dostał z bambusowego miecza prosto miedzy oczy, zachwiał się lekko i upadł na deski.</span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dziewczyna stanęła nad nim i oparła dłonie na biodrach, pusząc się z kolejnej wygranej.</span><br />
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">
</span></span>
<br />
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="font-size: large;">- Dziś to było dziecinnie proste, tak jak zabranie dziecku lizaka... - Zaśmiała się cicho. - Powiesz mi co cię tak rozkojarzyło Zoro?</span></span></span></div>
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">
</span></span>
<br />
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="font-size: large;">- Kuina... - Mężczyzna rozejrzał się po pustej sali treningowej by po chwili pozbierać się z twardych desek. Unikał badawczego spojrzenia swojej przyjaciółki, nie był pewny czy powinien dzielić się z kimś tak intymnymi rzeczami. </span></span></span></div>
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">
</span></span>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><span style="font-size: large;">- Jesteś jakiś podejrzany, zakochałeś się czy jak? - Zaśmiała się z kpiną ale widząc minę przyjaciela od razu przestała. - O jasna cholera! - Złapała go za ramie i pociągnęła w stronę ławek. - Teraz to już musisz mi wszystko opowiedzieć...</span></span></span></div>
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Młody kucharz chował właśnie resztki jedzenia do lodówki, Luffy już smacznie spał na rozłożonej kanapie a Sabo poszedł się odświeżyć do łazienki. Wszystko było by cudownie gdyby nie Ace i jego głupkowaty uśmieszek.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co się tak głupkowato cieszysz?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Czekam aż zaczniesz się chwalić...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Niby czym? - Blondyn popatrzył na niego badawczo, miał bardzo złe przeczucia.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- No wygranym zakładem! - Ace wyciągnął z kieszeni telefon i pomachał mu wyświetlonym zdjęciem przed oczami. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji'ego zatkało, gdy wpatrywał się w zdjęcie zrobione zaledwie kilka godzin temu, kiedy to na klatce schodowej namiętnie całował się z Zoro. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Weź to skasuj! - Sanji próbował zabrać mu telefon.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- O co ci chodzi przecież wygrałeś... - Czarnowłosy chłopak cofnął się i popatrzył na niego badawczo. - Zrobiło ci się go żal?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Wsadź sobie tą wygraną w dupę! I kasuj to zdjęcie popaprańcu! - Trzasnął drzwiami od lodówki by podkreślić swoje słowa. Patrzył na przyjaciela ogarnięty furią. To co zrobił było okropne, na odkręcenie zakładu było już za późno ale wiedział, że Zoro nigdy nie może się dowiedzieć.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Ace uniósł brew i uśmiechnął się krzywo.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jeszcze raz nazwiesz mnie popaprańcem to wyśle to zdjęcie do wszystkich znajomych... - Czarnowłosy zamachał telefonem na znak, że nie żartuje i zdziwił się ogromnie kiedy ktoś wyciągnął mu go z ręki.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sabo... - Sanji lekko blady patrzył jak trzeci chłopak w samym ręczniku patrzy na zdjęcie. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zawsze wiedziałem że twoje podejście do dziewczyn jest jakieś przesadne... - Blondyn zaśmiał się i skasował zdjęcie ku uldze kucharza. - To wyjaśnicie mi co tym razem zmalowaliście? </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span><span style="font-size: large;">- Czyli chcesz mi powiedzieć, że ten blondasek z twojej klasy, ten z którym strasznie się kłóciłeś i tyle na niego narzekałeś...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Wiem jak to wszystko brzmi, sam jestem w szoku ale coś się zmieniło jakiś czas temu...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie wyolbrzymiasz sytuacji? Zawsze obracał się wśród dziewczyn.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Dziewczyno, co mam wyolbrzymiać? To on pocałował mnie... - Zoro westchnął, wydarzenia z wczorajszego wieczora miał jeszcze bardzo wyraźnie przed oczami.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Czyli co teraz jesteście parą? - Dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie i poklepała przyjaciela po zielonych włosach.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Eeee...Nie mam pojęcia...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">- Czyli mieszkasz tu sam? - Zoro próbował się skupić ale siedzący na nim blondyn utrudniał.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Prawie, Luffy bardzo często tu przesiaduje... - Sanji siedział na Zoro'u okrakiem i bawił się jego kolczykami.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- A przyjdzie dzisiaj? - Wsunął mu dłonie pod koszulę i zaczął błądzić palcami po plecach.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie, dziś nie... - Westchnął cicho, czując jak w zastraszającym tempie narasta w nim podniecenie. Zagryzł wargę by nie jęknąć jak zielonowłosy przejechał gorącym i wilgotnym językiem po jego szyi. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro uśmiechnął się pod nosem, bardzo mu się podobało jak blondyn reagował na jego dotyk, minęły już dwa tygodnie od ich pierwszego pocałunku a oni jeszcze nie posunęli się dalej.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zrzucił z siebie zaskoczonego blondyna i przygwoździł do kanapy.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co robisz? - Popatrzył na niego niepewnie rumieniąc się lekko. Dalej nie mógł uwierzyć, że to prawda, jego serce biło jak szalone próbując wyskoczyć z klatki piersiowej a w spodniach robiło mu się coraz ciaśniej. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Czyli teraz będziesz tylko mój na własność?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji'emu zawirowało w głowie a uszy go paliły ze wstydu i podniecenia. Nie rozumiał jak mogło do tego dojść. Jak ktoś kogo jeszcze parę tygodni wcześniej ledwie trawił, stał mu się tak bliski. To było nienormalne i szalone ale chciał tego tak bardzo jak nic przedtem.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Tak... - Szepnął i zatracił się w pocałunku.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-family: "times new roman"; font-size: large;">Blond włosy chłopak otworzył drzwi do mieszkania trzymając w rękach kilka siatek z zakupami. Od razu usłyszał dźwięk włączonego telewizora. Wszedł głębiej do domu zatrzaskując nogą drzwi.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Już jestem, wybaczcie że tak późno miałem mnóstwo spraw do załatwienia. - Przeszedł przez salon i wszedł prosto do kuchni odstawiając siaty na blat. Chłopaki oglądali sobie telewizor a razem z nimi siedziała Kuina. Dziewczyna wstała i podeszła do niego by się przywitać.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Witaj piękna, co tam u ciebie? </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nic nowego... Faceci to gnidy, bez urazy chłopcy.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Spoko. - Zaśmiał się Luffy, popijając coś z kubka.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro wstał i podszedł do lodówki wyciągając z niej piwa, jedno podał przyjaciółce a drugie zostawił dla siebie. Zmierzył spojrzeniem blondyna który zaczął szykować kolację.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Gdzie byłeś tak długo?</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- U starego i na uczelni... - Mimowolnie zaczął się uśmiechać na wspomnienie rozmowy z Zeff'em. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- I co wyjaśnił o co mu chodziło? - Luffy oderwał wzrok od telewizora i włączył się do rozmowy.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Dziewczyna pomagała Sanji'emu w szykowaniu kolacji, robiąc drobne czynności typu umycie warzyw. Każdy kto znał blondyna dobrze wiedział, że nie lubi on gdy ktoś przeszkadzał mu wy gotowaniu.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji kiwnął twierdząco głową, starając się powstrzymać śmiech.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro zmarszczył brwi, nie rozumiał co go tak strasznie bawiło.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Czego chciał? I co cię tak cieszy? - Zoro nie czekając na odpowiedź napił się piwa prosto z butelki. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Był ciekawy czy będziemy mieli kiedyś dzieciaka... - Powiedział ze śmiechem na ustach. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro zakrztusił się napojem a pozostałej dwójce opadła szczeka, kucharz śmiał się nie przerywając swoich czynności.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">Luffy poklepał przyjaciela po plecach, by ten się nie udusił i również zaśmiał się.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Ale jak to? </span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Stary mnie nie pytaj, sam co dopiero trawię tą informację nie mogę uwierzyć, że ten stary pierdziel był taki okropny przez coś takiego... - Blondyn pokręcił głową i zaczął przyprawiać danie.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- A zamierzacie mieć kiedyś dzieci? - Dziewczyna patrzyła na nich zaciekawiona. Sanji zamrugał i popatrzył na głupkowaty wyraz twarzy swojego ukochanego glona. </span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Wiecie co... Lepiej zmieńmy temat bo Zoro zaraz dostanie zawału... - Zaśmiał się, jego ukochanego całkowicie zatkało. Nigdy nawet nie rozmawiali o dzieciach czy nawet o dalekiej przyszłości. Oboje unikali tego tematu, zapewne bojąc się, że takowej nigdy wspólnej nie będą mieli.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span><span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">Zoro przełknął ślinę, patrzył w tą uśmiechniętą gębę swojego kochanka i nie potrafił odgadnąć co tak naprawdę myśli. Ostatni czas był ciężki, przestało im się układać nawet ich przyjacielskie przepychanki zamieniły się w prawdziwe kłótnie. Nie potrafili się dogadać a on naprawdę myślał, że to już koniec i że ich związek się wypalił, jeszcze ten pieprzony zakład i to że w dalszym ciągu nie powiedział mu o nowej pracy. Musiał przyznać, że był wściekły, kiedy cała sprawa wyszła na jaw, dolała tylko oliwy do ognia.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">Nigdy nie rozumiał co taki heteryk w nim zobaczył, naglę zwrócił na niego uwagę a on tak głupio się zakochał. Był z nim te kilka lat, na początku kiedy jeszcze ukrywali ich związek było im naprawdę cudownie. Pierwsze problemy pojawiły się kiedy postanowili się ujawnić, w tedy do niego dotarło że jego ukochany najprawdopodobniej wstydził się tego, że jest z drugim mężczyzną. </span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">A teraz stali w kuchni razem z przyjaciółmi i rozmawiali o dzieciach, kiedy jeszcze parę dni temu dziwnie się zachowywał i wręcz brzydził się do niego zbliżyć. </span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Zoro? - Dziewczyna pomachała mu ręką przed twarzą.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Co? - Zaschło mu w gardle więc się napił.</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Kretynie, wypowiesz się jakoś na ten temat?</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Niby na jaki? - Otrząsnął się i popatrzył na partnera który już się nie śmiał tylko obserwował go uważnie z zatroskaną miną. Jego serce drgnęło, coś w zachowaniu Sanji'ego się zmieniło i była to miła odmiana. </span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">- Może już sobie pójdziecie?</span></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-size: large;">Sanji zamrugał intensywnie a na jego policzki wkradły się zdradliwe rumieńce. Jego serce biło bardzo szybko mierząc się z tym intensywnym spojrzeniem ciemnych oczu.</span></span><span style="font-size: large;">- Idioto, właśnie zrobiłem kolację!</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Luffy przewrócił oczami a Kuina zachichotała co sprawiło, że blondyn zaczerwienił się jeszcze bardziej.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zboczeńce! - Zawołał Luffy i wrócił do oglądania filmu, reszta skomentowała jego zachowanie śmiechem.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Blond włosy kucharz zmierzył swojego kochanka krytycznym spojrzeniem.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie rozumiem dlaczego chcesz rzucić szkołę... - Położył kolorowa sałatkę na stole i wyciągnął z kieszeni papierosy. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Bo nie widzę w tym sensu i tak się dziwie że udało mi się skończyć trzecia klasę... i mógłbyś nie palić w mieszkaniu? Nie dość że potem wszystko śmierdzi to jeszcze nie da się oddychać... </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Moje mieszkanie, mogę sobie robić w nim to co żywnie mi się podoba... - Sanji jak na złość odpalił papierosa i zaciągnął się dymem. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Mam już załatwione praktyki, jeśli wszytko pójdzie dobrze za jakiś czas będę miał już normalną prace... - Zoro skrzywił się, nienawidził kiedy blondyn stwierdzał że to jego terytorium a on nie jest na nim mile widziany. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł ale jeśli tego chcesz... - Sanji podrapał się po głowie. - To twoja sprawa...A teraz jedź</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro westchnął i usiadł na kanapie patrząc jak jego ukochany idzie do okna, nienawidził kiedy robił się taki obojętny na wszystko.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Blondyn stanął przy oknie i kolejny raz zaciągnął się dymem papierosowym. Popatrzył w dół na ulicę i przypomniał sobie dzień w który to wszystko się zaczęło. Jak ten zielony idiota nie potrafił trafić do jego mieszkania a on w akcie łaski postanowił go poratować. Minął już cały rok szkolny i kończyły się wakacje a jemu zdawało się jak by to było zaledwie wczoraj.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Będziesz jadł? - Zoro obserwował go z kanapy, był ciekawy nad czym teraz blondyn się zastanawia i czy po kolacji czeka go kłótnia i samotnie spędzona noc w domu Kuiny. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Zamieszkaj zemną... - Sanji zgasił niedopałek w popielniczce stojącej na parapecie i popatrzył na swój obiekt westchnień. - Ja będę albo w szkole albo w restauracji staruszka jeśli zamierzasz zrezygnować ze szkoły i iść do pracy nie będziemy mieli się kiedy spotykać... - Serce mu drżało gdy patrzył na tępą minę swojego chłopaka który pewnie trawił jego słowa. - Wiec wprowadź się tutaj... - Stał przy oknie i czekał na jakąkolwiek reakcje swojego partnera a cisza która zapadła powoli stawała się nie do wytrzymania. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro w końcu wstał i szybkim krokiem podszedł do partnera, jednym płynnym ruchem zarzucił go sobie na ramie.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co ty robisz kretynie!? Ja pytałem poważnie! - Sanji zaczął wymachiwać nogami w powietrzu i tłuc partnera pięściami po plecach jednak ten niewzruszony ruszył do sypialni blondyna i kopniakiem otworzył drzwi. Wszedł do środka i z łatwością rzucił rozwścieczonego ukochanego na miękkie łóżko.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Teraz to będzie Nasze Łóżko...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<br /></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji zaczekaj! Powinniśmy jechać na pogotowie! - Zoro wpadł do ich mieszkania zaraz za blondynem.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Młody kucharz minął zaskoczonego Luffy'ego i dopadł lodówki z której wyciągnął mrożonkę owijając ją w cienką szmatkę przyłożył do obolałego i zakrwawionego oka. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Matko co się stało? Napadli was? - Czarnowłosy zeskoczył z kanapy i podbiegł do przyjaciela.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji nie odpowiedział tylko tępo wpatrywał się w podłogę. Nigdy nie widział Zeff'a tak wściekłego a to co wygadywał było okropne i takie prawdziwe. Przymknął zdrowe oko bo robiło mu się słabo i niedobrze równocześnie.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- To ten porąbany dziadyga! Powiedzieliśmy mu o wszystkim a on się wściekł i nie dość, że nas powymyślał to... - Zoro urwał widząc jak Sanji robi się coraz bledszy. Był wściekły, że jego partner ani raz nie bronił ich związku kiedy jego przybrany ojciec obrażał ich na różne sposoby, tylko stał i cierpliwie słuchał tej tyrady. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Luffy zabierz mnie na pogotowie... - Odezwał się słabo przerywając cisze. Miał ogromną ochotę zapalić ale w domu nie było ani jednego papierosa od kiedy ugiął się pod namowami partnera i postanowił w końcu rzucić. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ja cię zabiorę. - Zoro podszedł do nich i wyciągnął w stronę ukochanego dłoń która została odtrącona.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie chcę! - Sanji popatrzył w końcu na zielonowłosego, był wściekły czuł się tak jakby ten głupkowaty idiota powoli mu wszystko odbierał. Złapał Luffy'ego za rękę i mijając zaskoczonego Zoro'a wyszli z mieszkania.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">- I jak się wam układa? - Nami popatrzyła na przyjaciela bawiąc się małą parasolką z mrożonej herbaty. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Różnie... - Sanji napił się kawy i popatrzył na swoją piękną przyjaciółkę.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Tak to wiele mi powie... - Prychnęła rozgniewana.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Moja kochana... - Jęknął nie miał najmniejszej ochoty teraz o tym myśleć już wystarczy, że w domu ciągle się kłócili. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji martwimy się, myślisz że nie widać jak ostatnio schudłeś? Nie powinieneś dusić wszystkie w sobie to niezdrowe... - Dziewczyna patrzyła na niego współczująco.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie układa się nam... - Sanji westchnął zrezygnowany. - Ciągle się kłócimy, o wszystko a jeszcze do tego odkąd Luffy się przeprowadził do tego swojego lekarza ciągle mi insynuuje że my też powinniśmy się wyprowadzić z tego mieszkania...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie chcesz?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Oczywiście że nie, jest moje a on już i tak zabrał mi zbyt wiele... Poza tym już niedługo zaczynam pierwszy rok studiów nie w głowie mi jakieś przeprowadzki, tylko dlatego, że zielonemu idiocie nie podoba się to, że dostałem mieszkanie od Zeff'a.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Wiesz, oboje jesteście bardzo uparci... - Westchnęła dziewczyna i napiła się słodkiego płynu. - Ale kochasz go jeszcze?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Na policzki Sanji'ego wpełzły rumieńce a on wbił wzrok w swoją filiżankę.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Przecież wiesz... - Odpowiedział cicho a w zamian dostał tylko rozbawiony śmiech dziewczyny.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji opadł na kanapę, przymykając oczy, minęło już kilka dni a jemu tak naprawdę jeszcze nie udało się porozmawiać z Zoro'em. Miał mnóstwo spraw do załatwienia, nie obecność na uczelni nie była wskazana na pierwszym roku, przez te całe zamieszanie z Zwierciadłem narobił sobie niezłych zaległości. Popatrzył na zegar wiszący na ścianie i westchnął, dochodziła 21 a Zoro'a jeszcze nie było co znaczyło, że albo trening z Kuina'om się przeciągnął albo siedzi razem z Tym gościem.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Przeciągnął się leniwie, Luffy'ego również nigdzie nie było więc może jednak wrócił dziś na noc do swojego domu. Żal mu było zostawiać go samego, Law ciągle nie wracał a jego przyjaciel chodził jak struty. Wiedział, że Luffy nienawidzi bezsilności i był przekonany, że gdyby tylko wiedział gdzie jego ukochany się znajduje pojechał by zanim nie bacząc na nic. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Wstał i zaczął szykować lekką kolację, musiał w końcu porozmawiać z Zoro'em i zamknąć ten nieudany rozdział za nimi, jeśli tego nie zrobią nigdy nie pójdą naprzód a ich związek się rozpadnie.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji siedział w salonie skupiając się nad tekstem w książce i równocześnie słuchając swojego partnera.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Chyba przyjmę tę pracę, jest lepiej płatna, będę robił to co lubię i może w końcu będziemy mogli się przeprowadzić...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Blondyn uniósł wzrok i popatrzył zrezygnowany na kochanka.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Ty znowu o przeprowadzce, mówiłem ci że nie mam zamiaru się stąd na razie wyprowadzać...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Wiadomo... - Zoro skrzywił się - Nie rozumiem jak możesz ciągle pomagać temu staremu pierdzielowi w restauracji skoro...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Po prostu mogę! - Sanji z trzaskiem zamknął podręcznik. - Czyli co? Chcesz przyjąć pracę tą co już któryś raz proponował ci ten koleś, jak mu tam było...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Mihawk...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- No, właśnie... - Blondyn zmierzył swojego partnera wściekłym spojrzeniem. Widział tego mężczyznę parę razy jak kręcił się wokół jego zielonego idioty. Miał złe przeczucia co do tego człowieka a w dodatku czół zazdrość widząc jakim szacunkiem i podziwem darzy go Zoro.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Nie chce byś przyjmował tę prace...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co, dlaczego? - Zoro zdziwił się, przecież to było nie logiczne ze strony blondyna. Myślał, że się ucieszy, gdy mu powie o nowej pracy, mało kiedy trafia się taka okazja by ktoś bez szkoły mógłby dobrze zarabiać.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Bo nie chce! - Warknął i wstał - Mógłbyś chociaż tyle dla mnie zrobić... - Powiedział z wyrzutem zbierając książki ze stolika. - A teraz wybacz jutro mam sprawdzian i nie mam ochoty na kolejną kłótnie.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył jak jego ukochany zamyka za sobą drzwi od sypialni, nie wiedział czy jest bardziej wściekły czy smutny. Przecież robił dla niego wszystko, nawet mieszkał w mieszkaniu jego "Ojca" który go nienawidził. Znosił jego humory i wieczne wonty o coś. Ale teraz zachowywał się absurdalnie. </span><span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji szedł ulicą niosąc siatki pełne zakupów, był zmęczony po całym dniu spędzonym na uczelni ale miał bardzo dobry humor więc wziął sobie za punkt honoru by pogadać ze swoim zielonkawym idiotą i jakoś załagodzić sytuacje. Wiedział, że ostatnio był dla niego okropny a na samo wspomnienie o przeprowadzce albo Imienia na literę M. trafiał go szlak. Zatrzymał się gdy za szyby baru mignęła mu zielona czupryna. Przyjrzał się uważnie i był już pewny, że to jego chłopak siedział przy barze. W pierwszej chwili chciał wejść do środka ale zamarł bez ruchu gdy zobaczył jak obcy facet poklepał go po ramieniu. Patrzył tak przez chwilę jak dwaj mężczyźni wesoło o czymś rozmawiają a serce biło mu coraz szybciej. Odwrócił się napięcie od wielkiego okna i puścił się biegiem przed siebie.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro napił się piwa prosto z butelki i zaśmiał wesoło gdy Usopp kończył opowiadać swoją zmyśloną historyjkę. Reszta przyjaciół również się śmiała.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Możecie nie wierzyć niedowiarki ale tak właśnie było! - Zawołał obrażony chłopak wymachując przy tym rękami.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Tak, tak, na pewno - Powiedziała rudowłosa dziewczyna podnosząc ramkę stojącą na komodzie. Zoro bardzo lubił to zdjęcie które Nami zrobiła im w trzej klasie. I podarowała w pierwszą rocznice ich związku. Popatrzył katem oka na kochanka który w kuchni wesoło rozmawiał z Kuina'ną doskonale udawał, że wszystko jest w porządku. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro wiedział, że coś się zmieniło blondyn był dla niego oschły jak nigdy do tond, nawet przestał się z nim kłócić a każdą poważną rozmowę kończył stwierdzając że nie ma czasu bo musi się uczyć. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji patrzył na wesołą gromadkę w jego salonie, już dawno nie widzieli się wszyscy razem, nawet Sabo przyjechał w odwiedziny ku uciesze Luffy'ego i Ace'a. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Czół na sobie spojrzenie Zoro'a, uśmiechał się wesoło do wszystkich udając że wszystko jest w porządku, chociaż jego serce było porwane na strzępy. Nie potrafił porozmawiać z Zoro'em przez cały czas widział go z tym obcym przystojnym mężczyzną w barze. Dodatkowy klin wbił sobie sam gdy kilka dni później dowiedział się że jego ukochany przyjął jednak tę prace nic mu o tym nie mówiąc i cały czas ukrywał ten fakt. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jak ci idzie na studiach? - Kuina uśmiechała się wesoło również popijając piwo prosto z butelki.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Fantastycznie! - Młody kucharz uśmiechnął się ucieszony że w końcu ktoś zapytał i zaczął opowiadać ile zdążył się już nauczyć.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Jaki zakład? </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Sanji przerwał swoją opowieść i popatrzył w głąb pokoju słysząc uniesiony głos Zoro'a.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">- Pytam się, co miałeś na myśli mówiąc, że jesteśmy razem przez zakład? - Zoro piorunował podpitego już Ace'a wzrokiem, w pokoju nastała wyczekująca cisza a prawie wszystkie oczy były skierowane na tę dwójkę. Tylko Sabo patrzył na coraz bardziej blednącego blondyna.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Ace zaśmiał się wesoło był już w takim stanie, że nie był do końca świadomy tego co robił.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- No założyliśmy się, że cię zdobędzie i udało mu się! Czy to nie cudowne...</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Zoro odstawił piwo na stolik i wstał powoli.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Muszę wyjść na chwilę... - Roronoa wyszedł z mieszkania nawet nie odwracając się w stronę kuchni gdzie stał jego partner.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;">Sanji'emu trzęsły się ręce, wpatrywał się w punk gdzie jeszcze przed chwilą siedział jego ukochany i nie potrafił się ruszyć.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- A temu co się stało? - Ace pociągnął zdrowo z butelki gdy czyjaś dłoń uderzyła go w tył głowy.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Coś ty zrobił kretynie... - Sabo patrzył na brata gniewnie, co wywołało u innych jeszcze większe zdziwienie. Mało kiedy blondyn dawał się ponosić złości, uchodził raczej za opiekuńczego starszego brata.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Co tu się dzieje Sabo? On chyba nie mówił prawdy?</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Mówił. - Odezwał się słabo Sanji i wrócił do szykowania przekąsek próbując uspokoić drżenie rąk, wiedział że powinien pobiec za nim i próbować to jakoś wyjaśnić ale nie potrafił ruszyć się z miejsca.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Wyrzyscy patrzyli na niego w osłupieniu, w końcu Nami podbiegła do niego i zdrowo trzasnęła go w głowę.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Sanji, ogarnij się!</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">Blondyn popatrzył na dziewczynę oszołomiony a trybiki w jego głowie zaczęły się obracać w zastraszającym tempie.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;">- Za chwilę wrócę. - Mruknął i wybiegł z mieszkania jak strzała.</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif; font-size: medium;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-size: medium;">
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif;">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Dolał sobie wina do kieliszka i smutno popatrzył na jedzenie które tak starannie przygotował. Zerknął na pęknięty telefon by po raz kolejny upewnić się, że nie dostał żadnej wiadomości, dochodziła już północ a tego zielonego palanta jeszcze nie było.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">W końcu doczekał się dźwięku przekręcania kluczyków w drzwiach i usłyszał jak ktoś niezgrabnie wchodzi do mieszkania.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Zaraz potem zielonowłosy mężczyzna wszedł do salonu prowadzony niewielkim światłem dochodzącym z kuchni w której siedział Sanji.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Jeszcze nie śpisz? - Zoro podszedł do niego - Czekałeś na mnie?</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Blondyn od razu wyczuł woń alkoholu i męskich perfum nie należących do zielonowłosego, nie odpowiedział tylko wstał i zaczął sprzątać kolację chowając wszystko do lodówki.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Ej, mówię do ciebie! - Zoro złapał go za ramie i przyciągnął do siebie. - Nie ignoruj mnie...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Blondyn popatrzył mu prosto w oczy, był wściekły chciał mu dzisiaj tyle wyjaśnić a ten kretyn się spił. Zoro nigdy się nie upijał ale nie mógł również powiedzieć, że alkohol w ogóle na niego nie działał.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Jedzie od ciebie na kilometr, wódką i nie wiadomo czym jeszcze... - Warknął nie mogąc się powstrzymać.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- No i co z tego? </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- To, że nie mam najmniejszej ochoty dziś z tobą rozmawiać zielonkawy pacanie, więc mnie łaskawie puszczaj...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Pokręcona brewka. - Warknął drugi mężczyzna puszczając partnera. - Wiesz ty jesteś jakiś nienormalny! Raz zachowujesz się tak, innym razem zupełnie inaczej jak jakiś schizofrenik! A ostatnio to w ogóle byłeś jak pojebany! Czego ty w ogóle o demie chcesz? Mam się wynieść? Jak tak to powiedz to prosto z mostu a nie pogrywaj zemną w te swoje gierki!</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Żyłka na skroni blondyna pulsowała intensywnie, mężczyzna patrzył tępo na swojego kochanka, tego już było za wiele. Odetchnął głęboko zastanawiając się jak by zacząć rozmowę.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Oczywiście, to ja jestem tym złym. - Założył ręce na biodra niczym wojownicza kura domowa karcąca swojego męża. - Więc Roronoa spójrz na siebie, to nie ja wróciłem do domu śmierdzący alkoholem i obcymi perfumami. - Mówił spokojnie i z lekkim wyrzutem nie odrywając od ukochanego wzroku. - W dodatku przyjąłeś tę prace, chociaż prosiłem cię byś tego nie robił i jeszcze przez cały ten czas ukrywałeś to przede mną...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Zoro zbladł lekko, wyglądał jak by właśnie dostał od Sanji'ego w policzek.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Od kiedy...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Od samego początku, nie jestem idiotą domyśliłem się...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Czemu nie powiedziałeś, że wiesz? - Zoro był lekko zdezorientowany, nie przypuszczał że jego chłopak wiedział o wszystkim od samego początku.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Ja ci miałem powiedzieć?! - Sanji patrzył na niego jak na idiotę. - Nie uważasz, że ty powinieneś poinformować mnie, że zmieniłeś pracę? Kto tu się zachowuje jak nienormalny? - Blondyna zalewała krew, nie pojmował jak można być takim imbecylem.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- No jak już się domyśliłeś to mogłeś powiedzieć, że wiesz... - Zoro wyglądał tak jak by to co mówił było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Z kim piłeś? Bo na pewno nie była to Kuina, śmierdzisz męskimi perfumami. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Z Mihawk, to co nie wolno mi już wypić z kolegą? Ty ciągle oglądasz się za tymi głupimi babami...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Wiesz co... Musiałeś wypić bardzo dużo bo już bredzisz... - Sanji nie miał siły ciągnąć tej rozmowy dalej, ten głupi Glon wszystko zepsuł. - Bliski musi być ten twój znajomy, że jedziesz jego perfumami, wiesz jak chcesz się wynieść to proszę bardzo, ty zawsze o tym wspominasz...Niech cię ten "Twój Kolega" przygarnie jak taki chętny by spędzać z tobą czas!</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Zoro zamrugał i zagryzł wargę, w głowie mu szumiało od wypitego alkoholu, wcale nie chciał się kłócić, było im od kilku dni naprawdę wspaniale, wiedział że od razu powinien mu powiedzieć o pracy w szkole dojo. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Skarbie... - Zielonowłosy zrobił niepewny krok w stronę mężczyzny, czyżby był zazdrosny o Mihawk. Myślał gorączkowo trawiąc każde słowo blondyna. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Teraz to skarbie... - Prychnął - Jestem wściekły, możemy pogadać rano? </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Mów teraz... Chce mieć to z głowy...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">- Tak? No to proszę bardzo, powiem ci co dziś na ciebie czekało żebyś miał to z głowy... - Warknął, nie mogąc już wytrzymać. - Już od kilku dni chciałem z tobą pogadać ale ciągle coś nam przeszkadzało... Więc wykopałem Luffy'ego i przyszykowałem kolację, chciałem ci powiedzieć... Że cię kocham idioto i wcale się nie gniewam, że przyjąłeś tę pracę tylko nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałeś.</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;"> Chciałem przeprosić, za całą tą akcję z zakładem, na początku bałem się, że mnie zostawisz a później nie widziałem już sensu by do tego wracać. - Sanji'emu powoli głos się załamywał ale kontynuował swoją wypowiedz patrząc prosto w oczy partnera. - Chciałem również ci powiedzieć, że dobrze wiem, jak nienawidzisz tego mieszkania i że jestem gotowy na przeprowadzkę, byśmy mieli NASZ własny dom...</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;"> A ty! Wracasz do domu w środku nocy i cuchniesz obcym facetem! Jestem wściekły, obwiniasz o wszystko mnie a sam prowokujesz kłótnie! Ciągle dajesz mi do zrozumienia, że nie wierzysz w to, że cię kocham a sam nigdy tego nie powiedziałeś. - Sanji mówił bardzo szybko starając się opanować drżenie rąk i głosu. - Może i na początku był to tylko zakład, głupia zabawa ale na litość boską jesteśmy ze sobą już kilka lat! Rzuciłem palenie i zrezygnowałem z kobiet bo cię kocham...A ty dupku!? Mówisz mi, że chcesz mieć taką poważną rozmowę z głowy. </span></div>
<div style="font-family: georgia, 'times new roman', serif;">
<span style="font-size: large;"></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;">Więc proszę bardzo już po wszystkim! - Krzyknął i minął oniemiałego Zoro'a, trzaskając za sobą drzwiami od sypialni. </span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;"> ***</span></div>
<div style="font-family: 'Times New Roman';">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Czyj to był pomysł!? - Rozwścieczona Kuina podeszła do Ace'a i szarpnęła go za koszulkę wytrącając mu piwo z ręki.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Opanuj się kobieto! No mój ale... - Czarnowłosy próbował zrozumieć co się właściwie stało. - Czyli co? Jeszcze mu nie powiedział?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Matko a ja myślałam, że tylko Luffy jest tępakiem - Jęknęła Nami łapiąc się za głowę i również zaczęła opieprzać piegowatego.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Luffy wyszedł po cichu z mieszkania i zbiegł po schodach na dół, wyszedł z klatki i usiadł koło przyjaciela szturchając go w ramie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Sanji, gdzie Zoro?</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Odpowiedziała mu głucha cisza, szturchnął przyjaciela mocniej i powtórzył pytanie. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Nie złapałem go... - Odpowiedział zachrypniętym głosem i uniósł nieco głowę. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Spoko, przemyśli wszystko i wróci... - Luffy poklepał go pocieszycielko po ramieniu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Luffy, on kogoś ma... - Sanji jęknął a łzy cisnęły mu się do oczu.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Zoro? Przestań opowiadać głupoty, przecież cię kocha. - Czarnowłosy popatrzył w zachmurzone niebo, wiedział dobrze co zielonowłosy czuje do Sanji'ego tak samo dobrze jak to, że Zoro nie jest facetem który zdradza.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Jakoś nigdy tego nie powiedział...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Zoro patrzył na plecy blondyna, który siedział na kanapie pochylony nad książkami. Po felernej imprezie, oczywiście wrócił do mieszkania ale nie chciał rozmawiać ze swoim partnerem. Czół się jak by to wszystko co do tej pory przeżyli było jakimś wielkim kłamstwem czy porąbaną grą prowadzoną przez kucharza.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Musiał wszystko na spokojnie przemyśleć.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">- Wychodzę - Mruknął sucho i zabierając swoje katany wyszedł z mieszkania.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Sanji popatrzył za nim i westchnął smętnie, cisza panująca miedzy nimi stawała się nie do zniesienia. Pomyślał, że chyba musiał by zdrowo przy grzmocić w głowę by Zoro chodź na chwilę zapomniał o tym wszystkim i chciał z nim porozmawiać albo wspólnie skorzystać z ich łóżka. Podniósł wibrujący telefon i odebrał, słuchając uważnie rozmówczyni.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Do Muzeum? Oczywiście, że z tobą pójdę o słodka Vivi-chan...</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"> ***</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro czół przyjemne ciepło i że czyjaś dłoń gładzi go po włosach, po wczorajszych rewelacjach chciał wszystko przemyśleć i zapewne usnął na kanapie w salonie. Uchylił lekko powieki i zobaczył Sanji'ego który z zamkniętymi oczami głaskał go po głowie. Było to bardzo przyjemne, myślał że po wczorajszej kłótni kucharz przestanie się do niego odzywać albo na prawdę w końcu go zostawi, najwidoczniej kolejny raz się pomylił. Nigdy nie myślał o tym w taki sposób, bardzo go kochał ale po prostu nie potrafił się otworzyć w stu procentach. Myśl, że blondyn zwrócił na niego uwagę tak naglę nigdy go nie opuszczała a gdy poznał już prawdę nie był zadowolony. Do tego dochodziła zazdrość, teraz rozumiał dlaczego blondyn prosił by nie przyjmował tej pracy. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Przepraszam... - Szepnął i poczuł jak blondyn drgnął.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie ma sprawy. Chcesz kawę?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji... Kocham cię - Zoro patrzył na pochylonego nad nim blondyna z jego ud miał doskonały widok na te niebieskie oczy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Wiem głuptasie. - Kucharz przysunął się jeszcze bardziej i pocałował go lekko w usta, jego serce przyjemnie zadrgało na te słowa.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Więc chcesz być zemną dalej? - Odezwał się zaraz po zakończeniu pocałunku. - Chociaż jestem takim kretynem? </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;">- No wiesz... - Blondyn zaśmiał się wesoło. - Kocha się pomimo wszystko...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"> Koniec:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Dziękuje wam za dotarcie do końca epilogu, matko mam wrażenie, że pisałam ten rozdział wiecznie, przepraszam za to.</span><br />
<span style="font-size: large;">Mam szczerą nadzieje, że spodoba się wam ta historia i że co nieco się powyjaśniało. Za wszelkie nieścisłości was przepraszam i Fanów Ace'a też, że zrobiłam z niego takiego bufona...</span><br />
<span style="font-size: large;">Jeśli chcecie bym coś jeszcze kiedyś napisała o tej dwóje proszę śmiało pisać w komentarzach to samo tyczy się Law'a i Luffy'ego jeśli bylibyście ciekawi ich historii.</span><br />
<span style="font-size: large;">Tak więc kończę rozdział "Po drugiej stronie lustra" i zapowiadam że już niedługo pojawi się kolejna część mojego opowiadania:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
</span></span></div>
Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2662003642519352030.post-35407143193085804702016-08-22T05:00:00.002+02:002016-08-21T20:15:19.206+02:00Rozdział 19<span style="font-size: large;">No dobrze, obiecałam rozdział w niedziele i oto on:) Miłego czytania:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><i>Po drugiej stronie lustra</i></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Blond włosy chłopak usiadł na kanapie, w napadzie złości i bezsilności zdemolował mieszkanie. Dosłownie zdemolował bo wszędzie walały się papiery, książki i wszystko co było do wywalenia z półek. Nawet kuchnia oberwała bo jedne drzwiczki zwisały trzymając się tylko na dolnym zawiasie. Ramka z ich zdjęciem z czasów szkolnych które do tej pory stało bezpiecznie na komodzie, roztłuczone leżało na podłodze w towarzystwie albumów. Oczy go piekły od bezsilnego płaczu którego nie potrafił powstrzymać przez długi czas. Dyszał ciężko zmęczony całą tą rozróbą, już zawszę zostanie w tym słabym, bezużytecznym ciele. Trzęsącymi dłońmi odpalił sobie papierosa licząc, że może to przyniesie mu ulgę i chodź trochę pozwoli się opanować.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co tu się kurwa stało?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji podniósł energicznie głowę, nawet nie usłyszał jak ten glon wchodzi do mieszkania.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nic... - Odpowiedział ochrypłym od wrzasków głosem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro położył plecak na podłodze i ostrożnie podszedł do niego mijając ich wspólne zdjęcie na podłodze.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pytam się, co się stało? - Patrzył na niego z góry.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji poderwał się, był wystarczająco wściekły żeby dać się ponieść emocją i tak nie było sensu dalej się powstrzymywać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gówno! Co cię to w ogóle obchodzi, mówiłem ci że nie jestem tym kim myślisz....I radzę ci, żebyś się z tym pogodził bo tamten już nigdy nie wróci! - Sanji'emu znowu popłynęły łzy po policzku, było mu wszystko jedno czy glon go zobaczy czy nie, i tak wszystko się skończyło, jego marzenia i przyjaciele już nigdy ich nie zobaczy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Spokojnie... </span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył w te pełne niepewności i zmartwienia oczy które skierowane były prosto na niego. Zapragnął uciec przed tym czułym wzrokiem, który tak nie pasował do tego glona. Poczuł ogromny wstyd, że kolejny raz dał się ponieść wzburzonym emocją, ruszył do łazienki byle tylko zostać samemu i uciec przed tym świdrującym go spojrzeniem od którego miękło mu serce.</span><br />
<span style="font-size: large;">Poczuł jak silna dłoń łapie go za ramię i z siłą zatrzymuje.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Puszczaj mnie! - Krzyknął próbując się wyrwać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie, nie schowasz się tym razem w łazience ani nigdzie indziej. </span><br />
<span style="font-size: large;">Głos glona był bardzo stanowczy, jeszcze raz się szarpnął ale w rezultacie został popchnięty na ścianę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zostaw mnie! - Sanji podniósł głowę i popatrzył zielonowłosemu prosto w oczy, wzdrygnął się gdy zdał sobie sprawę jak blisko siebie są. Mężczyzna trzymał go mocno za ramiona i przyciskał do ściany, był tak zmęczony swoim wybuchem złości, że nie miał nawet siły go odepchnąć. Mimo to zaczął się szarpać co sprawiło że uścisk na ramionach stawał się coraz silniejszy.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Uspokój się...i powiedz co się stało...</span><br />
<span style="font-size: large;">Kucharz złapał go za skraj koszulki i spuścił głowę, nie miał już siły prowadzić tej bezsensownej szamotaniny. Tak bardzo pragnął znów zobaczyć ich piękny statek i całą załogę, nawet tego głupiego glona z tym swoim drwiącym uśmieszkiem.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Zwierciadło opuściło Japonię... Już nigdy nie wrócę do domu... - Głos mu się złamał, a serce łomotało jak szalone, już nawetnie próbował się szarpać czując za sobą chłodną ścianę a przed sobą gorącego Zoro'a</span><br />
<span style="font-size: large;">- Więc zostań zemną...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie chce...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji, Kocham cię...</span><br />
<span style="font-size: large;">Blondyn podniósł głowę, już chciał mu powiedzieć, że jest idiotom, i wcale go nie kocha bo jego ukochany jest w jego świecie i już nigdy go nie spodka ale nie mógł. Poczuł jak gorące usta, dotykają jego własnych, całując go mocno i namiętnie. Nogi się pod nim ugięły, nie potrafił nic zrobić, stał jak sparaliżowany czując gorące ciało przylegające do niego i wciskającego go w ścianę. Zacisnął mocno powieki czując, że drugi pogłębia pocałunek nie pozwalając nawet zaczerpnąć powietrza.</span><br />
<span style="font-size: large;">"BŁAGAM NIE"</span><br />
<span style="font-size: large;"></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji'emu wirowało w głowie tak bardzo, że aż zrobiło mu się niedobrze. Poczuł ból rozchodzący się po całym ciele i kumulujący się w lewej ręce. Nie czół już za sobą chłodnej ściany ani miażdżących mu ramion silnych dłoni. Wzdrygnął się gdy zdał sobie sprawę, że pocałunek też był inny i o zgrozo to on kogoś całował. Nie rozumiejąc co się dzieje otworzył oczy i cofnął się gwałtownie o dziwo nie uderzając w ścianę. Popatrzył przed siebie i zobaczył tego zielonego przygłupa z lekko zaczerwienionymi policzkami i zmieszanym spojrzeniem. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Co to Kurwa znaczy! - Warknął i z całej siły kopnął drugiego mężczyznę w brzuch z taką siłą, że ten wyleciał przez sufit tworząc w nim sporych rozmiarów dziurę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zaczął się rozglądać i nie wierzył własnym oczom, od razu poznał ich cudowny statek i wielkie magiczne zwierciadło stojące pod ścianą. Pomijając ból poczuł się cudownie w własnej skórze. Nie rozumiał co się właściwie stało, zrobił parę kroków i niepewnie przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze, radość w jego sercu szybko zmieszała się z wściekłością. Rozumiał już skąd się wziął ten ból, poczerwieniał ze złości i wybiegł z pomieszczenia.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wylądował na deskach pokładu wzbudzając tym zainteresowanie reszty załogi. Nie rozumiał co się stało, pozwolił się pocałować, co naprawdę sprawiło mu większą przyjemność niż sądził. A później te zdziwione niebieskie oczy i precyzyjnie wymierzony cios. Usiadł gwałtownie gdy dotarły do niego fakty. Rozjuszony blondyn wpadł właśnie na pokład nerwowo się rozglądając. Widział jak wściekłe oczy namierzają jego pozycje i piorunują nienawiścią. Podbiegł do niego i zaczął kopać bosą stopą prosto w brzuch.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co wyście mi kurwa zrobili! - Uczucie gniewu powoli ustępowało gdy coraz bardziej docierało do niego, że w końcu jakimś cudem wrócił do domu. Ale jakoś nie potrafił przestać kopać towarzysza czując jeszcze jego gorące ust na swoich. Nie wierzył, że ten krety pozwolił się pocałować. - Ty parszywy gnojku, chamie, idioto...</span><span style="font-size: large;"> I dlaczego się nie bronisz pojebie! - Wymierzył kolejny cios który tym razem został zatrzymany. Poczuł silne dłonie na swojej kostce i jak z siłą zostaje powalony na deski. Nie zabolało go to bardzo ale na tyle, że pozwoliło mu się uspokoić. Zaczął się śmiać gdy dotarło do niego jak komicznie musiała wyglądać ta scena, uczucie gniewu ustępowało wypierane przez ogarniające go szczęście.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył na pokładającego się ze śmiech blondyna i aż ścisnęło go coś w środku gdy był już pewny, że to naprawdę on.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Sanji! - Luffy podbiegł do niego i zaczął go ściskać. - To naprawdę ty!</span><br />
<span style="font-size: large;">Reszta załogi również podbiegła by objąć lub poklepać przyjaciela.</span><br />
<span style="font-size: large;">Jedyną osobą która podeszła do niego był Chopper który z rozmachem podniósł mu koszulkę by na pewno sprawdzić jak się mają jego rany. Po jego minie i po uporczywym szczypaniu i bólu stwierdził, że wcale nie jest dobrze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji pozwolił się po obściskiwać a gdy Nami-san i Robin-chan go objęły był tak szczęśliwy, że całkowicie zapomniał w jakiej sytuacji się znalazł zaraz po powrocie. Sam nawet nie potrafił opisać jak bardzo był teraz szczęśliwy. Zerknął na zielonego przygłupa i nie umknęło jego uwadze, że liczne bandaże na brzuchu w który tak intensywnie go kopał zaczęły przesiąkać krwią.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Dobra, kto nam tak skopał tyłki? - Ogarnął wszystkich spojrzeniem upewniając się czy jego kochanym damom nic nie jest, całe szczęście kobiety na pierwszy rzut oka wyglądały na całe i zdrowe czego nie mógł powiedzieć o sobie i tym przeklętym Marimo. - Dlaczego tylko my wyglądamy jak by spadła na nas wielka armata? Dlaczego mam tak idiotyczną fryzurę i gdzie są kurwa moje buty?</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył jak ich kapitan śmieje się głupkowato a reszta załogi jak by straciła nim zainteresowanie, kontem oka dostrzegł też jak Chopper siłą zaciąga Marimo do gabinetu lekarskiego.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mam przynajmniej nadzieję, że dobrze was karmił... - Sanji odetchnął głęboko, teraz wiedział, że już wszystko będzie dobrze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył jak blondyn przegląda się w łyżce z kwaśną miną.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Czyli twierdzicie, że sam to zrobił?</span><br />
<span style="font-size: large;">Nami razem z Usopp'em pokiwali głowami, Luffy patrzył w przeciwną stronę i gwizdał nerwowo. Szermierz przełknął nerwowo ślinę widząc wzrok kucharza skierowany prosto w kapitana.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Luffy głąbie...Czy oni mówią prawdę?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Tak... - Chłopak spocił się i poczerwieniał na twarzy, Zoro pomyślał że Kuk nigdy im nie uwierzy w taką ściemę.</span><br />
<span style="font-size: large;">Tak jak się spodziewał, blondyn podszedł do Luffy'ego siedzącego ze wszystkimi przy stole a smukłe palce zacisnął na jego policzku.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gadaj jak było naprawdę... - Patrzył jak brewka coraz bardziej ściska i naciąga policzek kapitana. Luffy jęknął żałośnie, na jego szczęście szybko przyszło wybawienie w postaci Usopp'a.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ależ Sanji spokojnie... Czemu byśmy mieli cię okłamywać? On był zupełnie inny niż ty... - Usopp złapał go za ramiona odciągając delikatnie od kapitana i okrążając stół prowadząc z powrotem do jego kuchni. - A my tak bardzo tęskniliśmy za tobą i martwiliśmy się...Lepiej opowiedz jak się tam miałeś i w jaki sposób udało ci się wrócić niż rozpamiętywać coś przy czym nawet cię nie było, włosy odrosną...A ręka się zagoi.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył jak twarz kucharza zmienia się z każdym słowem ich towarzysza. </span><br />
<span style="font-size: large;">Również się zastanawiał jak to w ogóle możliwe że wrócił, w końcu nie patrzył w zwierciadło bo byli zajęci "podziękowaniami". Napotkał dziwnie skołowane spojrzenie blondyna wpatrujące się w niego, miał przeczucie, że myślą o tym samym. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji odwrócił wzrok, dobrze wiedział, że tego przeklętego zwierciadła nie było nawet w pobliżu kiedy wrócił, tylko te głupie Algi...O nie,nie,nie...Nikt nigdy nie może się dowiedzieć...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Kłamca... - Strzepał z ramion ręce Usopp'a - To może jeszcze mi powiecie, że sam się tak poturbowałem? Czy to ten niedorozwinięty zielony plankton minie tak urządził? - Rzucił groźne spojrzenie Zoro'u i zaczął sprzątać swoją kuchnie, stwierdzając, że nie dość że ktoś zostawił tam burdel to jeszcze prawie nic nie leżało tam gdzie powinno.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie no, po prostu mieliśmy kłopoty i jak prawdziwy rycerz rzucił się mi na ratunek... </span> <span style="font-size: large;">- Nami wstała i również podeszła do blondyna poklepując go lekko po ramionach. - Nie gniewaj się na nas Sanji...To stało się tak szybko, że nikt nie zdążył nawet zareagować. - Dodała melodyjnym głosem próbując go udobruchać i zaczęła głaskać jego ranną lewą rękę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Ach najsłodsza Nami-san! - W oczach kucharza pojawiły się małe serduszka a serce ciepło zadrgało, wiedział że to tylko próba odciągnięcia go ot tematu ale i tak było to miłe. - Oczywiście, że nie będę się gniewał - Uradowany zaczął skakać w okuł dziewczyny - Jak tylko tu ogarnę to przygotuje wam pyszną kolację...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Imprezka! - Zawył kapitan.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Pomożemy ci. - Robin zaczęła sprzątać bałagan który wcześniej pozostawiły razem z Nawigatorką.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro patrzył jak atmosfera zaczyna się rozluźniać, kucharz jak by całkowicie zapomniał o złości, dawał się czule głaskać lub poklepywać dziewczyną. Musiał przyznać, że dobrze to rozegrały, przynajmniej tymczasowo uratowały mu skórę. Był też wdzięczny że żadna nie wspomniała o jego heroicznej misji ratunkowej, nie chciał by blondyn myślał, że jest mu coś dłużny. Po za tym, wróciło do niego wspomnienie pocałunku, nie spodziewał się, że jego usta będą takie miękkie i gorące. Pozwolił się pocałować, miał nadzieje, że mu się nie spodoba a teraz miał o zgrozo ochotę na więcej, nie tylko na te słodkie usta. </span><br />
<span style="font-size: large;">- Wszystko wróci do normy, zobaczysz... - Usopp usiadł obok niego, uśmiechał się łagodnie, jak by dokładnie wiedział o czym teraz myśli.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No jasne! - Luffy jak małe dziecko wskoczył na stół i zaczął swoje dziwne tańce wygi bańce.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wszyscy zaczęli się śmiać, a impreza rozkręciła się na dobre.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zabawa trwała w najlepsze, dzięki pomocy dziewczyn szybko uporał się z przekąskami i przenieśli się na świeże powietrze. Do radosnych tańców kapitana dołączył również Usopp i Chopper a Franki przygrywał im na małej gitarce</span><span style="font-size: large;">.</span><br />
<span style="font-size: large;">Siedział na schodkach i palił papierosa podziwiając tą magiczną scenę, tak bardzo za tym tęsknił i chciałby cieszyć się z całego serca z powrotu ale nie potrafił. Skierował wzrok na glona siedzącego przy wszystkich i wesoło popijającego sake prosto z butelki. Dlaczego dał się mu pocałować, to przecież chore musi być jakieś proste wytłumaczenie, dlaczego go nie odepchnął i nie skopał mu dupska za próbę zrobienia czegoś takiego... - Potrząsnął głową, dopalił papierosa a niedopałek wyrzucił za burtę, ciesząc się wspaniałą pogodą i cudownym zapachem morza za którym również bardzo tęsknił.</span><br />
<span style="font-size: large;">Wstał i udał się do kuchni bo powoli zaczynało brakować przekąsek.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro stwierdził ze smutkiem, że skończył mu się alkohol, wiec wstał lekko szturchając podpitą nawigatorkę. Musiała bardzo ucieszyć się z powrotu Kucharza bo sobie zaszalała również popijając sake prosto z butelki. Popatrzyła na niego intensywnie i uśmiechnęła się.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jak już idziesz to mnie też przynieś...Zrobimy sobie zawody.</span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro skrzywił się ale nic nie powiedział, w końcu świętowali i to jej problem jak jutro nie dość, że obudzi się z kacem to jeszcze pokonana w piciu. Ruszył do kuchni po upragniony napój nie zauważając nawet, że nigdzie nie było kucharza. Wszedł do kuchni i zobaczył jak blondyn szykuje kolejne jedzenie, stwierdził że jedną ręką dawał sobie doskonale rade.</span><br />
<span style="font-size: large;">Rozejrzał się ale nikogo innego nie zauważył, minął go bez słowa i wyciągnął kilka pełnych butelek z półki. Chciał jak najszybciej wrócić do reszty.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">- Musimy pogadać... - Sanji odwrócił się w jego stronę i oparł o blat kuchenny. Nie mógł dłużej ignorować tego co prawdopodobnie się stało a byli teraz sami więc mogli na spokojnie porozmawiać.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Niby o czym? - Silił się na obojętny ton ale tego się własnie obawiał.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie udawaj kretyna większego niż jesteś...I słuchaj uważnie bo nie zamierzam powtarzać - Blondyn starał się mówić spokojnie i dobrać odpowiednie słowa by ten kretyn na pewno go zrozumiał. - Reszta załogi może wciskać mi kit w który i tak nie uwierzę, pomijając już fakt mojego opłakanego wyglądu z którym podobno nie masz nic wspólnego, możesz mi łaskawie powiedzieć dlaczego dałeś się mu pocałować? </span><span style="font-size: large;">- Sanji patrzył prosto w te ciemne oczy w których na szczęście nie dostrzegał jakiś głębszych uczuć lecz intensywne myślenie. - Bądźmy szczerzy, przed całym tym zajściem z lustrem o coś się na mnie strasznie wkurwiałeś. Rozumiem, że mnie nie lubisz ale wyjaśnij, to miał być jakiś rodzaj dopieczenia mi? Chciałeś się zemnie nabijać jak już wrócę? Bo jak tak to powiem ci, że jesteś popaprany...</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro mierzył się z tym intensywnym spojrzeniem, wiedział że nie ominie ich ta rozmowa ale nie sadził, że nastąpi tak szybko i że blondyn będzie go podejrzewał o takie okropne rzeczy.</span><br />
<span style="font-size: large;">Teraz wszystko zależało od niego, może mu powiedzieć całą prawdę i zmierzyć się z konsekwencjami jak prawdziwy mężczyzna albo skłamać i udawać, że wszystko jest tak jak dawniej.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nigdy nie powiedziałem, że cię nie lubię... - Zoro odstawił butelki na blat i odetchnął głęboko. - Byłem wściekły ponieważ... Zrobiłeś po pijaku coś strasznie głupiego, ale teraz myślę że zachowywałem się naprawdę głupio. Jeśli chodzi o ten pocałunek to, to był tylko przypadek...</span><br />
<span style="font-size: large;">- Przypadkowo się całowaliście? - Teraz jemu robiło się głupio, nie spodziewał się tak spokojnej i wylewnej wypowiedzi.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Nie całowaliśmy, tylko on pocałował mnie przez przypadek...To była taka ciapa, że aż żal się człowiekowi robiło... - Zoro podrapał się po głowie. - Po prostu rozmawialiśmy gdy statek się zakołysał i wpadł na mnie. - Patrzył na niepewną minę kucharza - Wiesz raczej nie jarają mnie pokręcone brewki a tym bardziej mazgajowate ciapy... Myślę, że mam lepszy gust.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Mazgajowata ciapa... - Sanji uniósł brew. - Więc to był przypadek i ja w to mam uwierzyć?</span><br />
<span style="font-size: large;">- Gówno mnie obchodzi czy uwierzysz, matko co oni ci tam zrobili chyba nie myślisz, że chciałbym się z tobą c... - Zoro udał rozgniewanego, to była ostatnia szansa by ta pokręcona brewka mu uwierzyła i dała sobie spokój, dla ich dobra.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Jasne, że nie! - Sanji przerwał mu szybko i zaczerwienił się lekko, jak mógł w ogóle pomyśleć że ta Alga zrobiła by coś takiego. Naprawdę ten pobyt po drugiej stronie lustra namieszał mu w głowie.</span><br />
<span style="font-size: large;">- No właśnie... - Szermierz odetchnął w duchu, zaczął zbierać flaszki z alkoholem.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji patrzył na rozpiętą koszulę towarzysza a raczej na skrupulatnie zawiązane bandaże pod nią.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Co właściwie Ci...Nam się stało? - Kucharz próbował wydobyć jakieś konkrety od reszty załogi ale nikt nie chciał podać mu żadnych szczegółów.</span><br />
<span style="font-size: large;">- To co zawsze... - Odpowiedział wymijająco i ruszył do wyjścia, w zupełności już mu wystarczyło tych wyjaśnień na dzisiaj.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji zmarszczył brwi, obiecał sobie w duchu, że wyciągnie z kogoś co tak naprawdę się stało i kto miał czelność urządzić tak jego rękę.</span><br />
<span style="font-size: large;">- Poczekaj...weź to...- Kucharz wyciągnął w jego stronę pełny półmisek. </span><br />
<span style="font-size: large;">Zoro podszedł do niego, przełożył butelki do jednej reki i przyjął półmisek wypełniony jedzeniem, nie mógł się oprzeć by niby przypadkiem nie musnąć jego palców u dłoni swoimi.</span><br />
<span style="font-size: large;">Przeszył go przyjemny dreszcz gdy przez ten ułamek sekundy poczuł jego chłodną skórę.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sanji zabrał rękę, gdy poczuł rozpaloną skórę towarzysza, nie rozumiał jak można być aż tak gorącym. Odwrócił się do zielonowłosego plecami i zaczął szykować jeszcze jeden półmisek jedzenia. Odetchnął gdy usłyszał jak szermierz wychodzi z kuchni i pozostawia go samego z swoimi myślami. Bardzo się cieszył, że tak naprawdę to wszystko jedno wielkie nieporozumienie. Oczywiście dalej był ciekawy jak to się stało, że tak nagle wrócił ale przynajmniej wiedział, że nic się nie zmieniło. Sanji zamyślił się nad tym co powiedział Zoro, prawdą było to że nigdy nie powiedział, że go nie lubi, jakaś część jego bardzo się ucieszyła na te słowa. Zastanawiał się również co mógł takiego zrobić po pijaku że wkurzył aż tak tego przygłupiego szermierza, wiedział że będzie musiał kiedyś go spytać o ten drobny szczegół ale w tym momencie nie miało to znaczenia.</span><br />
<span style="font-size: large;">Sanji uśmiechnął się szeroko gdy patrzył na pięknie ustrojony półmisek. Teraz mógł już cieszyć się na całego.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zoro wciągnął świeże powietrze głęboko do puc i szybko dołączył do reszty załogi. Luffy od razu rzucił się na jedzenie zabierając cały półmisek przekąsek dla siebie. </span><br />
<span style="font-size: large;">- No ile można czekać! - Rudowłosa dziewczyna podniosła się i podeszła do niego wyjmując mu jedną butelkę z ręki i uśmiechając się wyzywająco. - Przyjmujesz wyzwanie gołąbeczku?</span><br />
<span style="font-size: large;">- No jasne... - Zoro otworzył butelkę, to był bardzo dobry pomysł, musiał się rozluźnić i chodź na chwilę zapomnieć.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">***</span><br />
<span style="font-size: large;">Hej!</span><br />
<span style="font-size: large;">Mam nadzieję, że się wam podobało bo mnie owszem:)</span><br />
<span style="font-size: large;">Żarcik. </span><br />
<span style="font-size: large;">Bardzo dziękuje za te wszystkie miłe słowa i obiecuję, że jak uda mi się napisać szybciej to notka pojawi się przed niedzielą:)</span><br />
<br />Muzahttp://www.blogger.com/profile/08485862447320357339noreply@blogger.com4