Hmmm...Co mi szkodzi...Dodam kolejny rozdział osobiście bardzo go lubię wiec mam nadzieje że i wam się spodoba:)
Po drugiej stronie lustra
Nie potrafił dłużej spać więc to co rano ukazało się oczom Zoro'a na pewno musiało go zdziwić.
Zwłaszcza wspominając co stało się poprzedniego dnia i jak bezsensownie się zachował, wpadając w taki popłoch i robiąc tyle szumu w okuł swojej osoby.
- Nie stój tak bo wystygnie... - Sanji stał w kuchni, miał na sobie niebieski fartuszek w motylki a dookoła znajdowało się mnóstwo jedzenia.
- Co tu się stało?
- Musiałem pomyśleć... - Chłopak rozejrzał się dookoła, chyba faktycznie przesadził z gotowaniem, bo nawet on z Zoro'em nie zjedli by tego wszystkiego - Nie przejmuj się Luffy mówił, że przyjdzie...
Zoro usiadł w kuchni a blondyn czół na sobie jego intensywne spojrzenie, podniósł głowę znad brudnych naczyń i ich oczy się spotkały, wzdrygnął się więc znowu złapał patelnie i zaczął wrzucać na nią różne składniki, musiał się ogarnąć w końcu to był tylko głupi glon...Który wzrokiem przeszywał go na wylot.
- Chyba już wystarczy tego jedzenia...
- Nie...
- Ale...
- Żadnego ale...Nie życzę sobie więcej takich obrzydliwych żartów. - Kucharz zaczął przyprawiać jarzyny starał się mówić spokojnie i bez złości.. - Możesz mi nie wierzyć, trudno to twoja sprawa...Ja bym chciał tylko wrócić do swoich gdzie wszystko jest normalne a irytujący mnie zielony glon jest doprowadzającym mnie do szału zielonym glonem. - Sanji dorzucił mięso i więcej przypraw. - Nie chcę tu utkną na zawszę rozumiesz? Wiec najlepiej będzie jak będziemy się unikać szerokim łukiem... bym mógł wymyślić jakiś plan powrotu... - Sanji popatrzył na niego, glon wyglądał jak by nad czymś myślał, a on wyłożył właśnie kolejne skończone danie na talerz, ulżyło mu trochę widząc, że ten idiota myśli nad jego propozycją..
- Dam ci tydzień...
- Na co? - Sanji zamrugał.
- Dam ci tydzień na powrót do "domu" ale jeśli ci się nie uda, zabiorę cię do sypialni i uwierz mi, że nie skończy się tylko na głupim żarcie i paru malinka...
- Chyba kpisz... - Sanji przełknął ślinę skóra w miejscach gdzie glon zostawił swój ślad paliła go żywym ogniem.
-Nie. Dam ci spokój przez tydzień i informuję, że jeśli ci się nie uda to wezmę cię, za twoją zgodą lub bez niej... - Zoro wstał i odłożył pusty talerz do zlewu. - Było pyszne ale wybacz muszę już lecieć... - Blondyn w osłupieniu patrzył jak drugi mężczyzna zbiera się i po chwili wychodzi z mieszkania.
- Kurwa, skończyły mi się fajki...
- Naprawdę postawił ci taki warunek? - Nami pokręciła głową z niedowierzania.
- Tak... - Sanji palił już trzeciego papierosa z rzędu był wdzięczny, że ktoś miał dla niego czas i że nie był to tylko Luffy ale też śliczna Nami-san.
- Bardzo dobre... - Luffy właśnie pochłaniał kolejną porcję pyszności przygotowanych przez przyjaciela.
- Więc sami rozumie cię, muszę się stąd wynieść jak najszybciej...
- E tam, może nie będzie tak źle... - Luffy uśmiechnął się łobuzersko.
- Co ty w ogóle mówisz...
-Luffy chyba chce ci powiedzieć, że Zoro jest całkiem dobry w tych sprawach...wiesz cicha woda brzegi rwie...- Nami uśmiechnęła się dwuznacznie.
Sanji zarumienił się mimowolnie, sama myśl o Marimo w takich intymnych monetach zdawała się być nie na miejscu.
- Nie dotarło do was jeszcze, że wolę dziewczyny?
- To dlaczego czerwienisz się jak dojrzały pomidor? - Luffy wylizywał talerz śmiejąc się przy tym jak głupek.
- Bo...to krępujące...taki idiota i tak nie zrozumie... - Sanji usiadł obrażony o dziwo czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Nami roześmiała się wesoło. Luffy wziął kolejny pełny półmisek.
- Ale to w sumie jak mamy ci pomóc? - Dziewczyna napiła się herbaty z jasno żółtej filiżanki.
-Cóż... nie mam pojęcia - Chłopak westchnął smętnie, nie wiedział jak wrócić do domu a ślęczenie przed lustrem w muzeum nie dawało efektu i było bardzo ograniczone poza tym personel zaczął go już rozpoznawać więc w czasie przesiadywania przed zwierciadłem mógł napotkać miny typu "patrzcie to znowu ten dziwak" skierowane w jego osobę.
- To zostań z nami... - Wypalił nagle Luffy - Twoi przyjaciele na pewno zaopiekują się naszym Sanji'm a my zajmiemy się tobą...
- To miłe z twojej strony... - Blondyn popatrzył na niego łagodnie - Ale wolał bym wrócić do swojego świata... - Wstał i pozbierał puste talerze. Nigdy by nie przypuścił. że aż tak będzie tęsknił za całą tą wariacką załogą. Zaczął zmywać naczynia, tęsknił za tą magiczną beztroską atmosferą która na co dzień unosiła się na statku. Załoga pełna pasji i wyjątkowych marzeń do spełnienia, mimowolnie myśli uciekły mu do Zoro'a i pojedynku z jastrzębiookim nawet teraz nie potrafił pojąć dlaczego chłopak się w tedy nie cofnął wiedząc, że zaraz zginie. Potrząsnął głową by wyrzuci niechciane wspomnienia z głowy.
- Sanji...?
- Słucham - Popatrzył na Nami nie przerywając zmywania.
- Jaki jest ten twój Zoro?
-Nie mój...- Poprawił ją od razu - Jest inny...W sumie mało o sobie wiemy...Lubi pić i spać... Nie wiem co bym mógł więcej powiedzieć...
Nami milczała dając do zrozumienia blondynowi, że chętnie dowiedziała by się czegoś więcej.
- Dużo ćwiczy, jest arogancji, chamski i prostacki...- Oraz odważny, honorowy, dobry i troskliwy w stosunku do większości załogantów ale tego jakoś nie mógł wypowiedzieć na głos.
- Dobrze, chyba naprawdę się nie lubicie...
- Nie lubimy... - Powtórzył beznamiętnie wpatrując się w spienione naczynia. Tak mógł śmiało powiedzieć, że Zoro go nie lubi wręcz nie znosi wypominając jego ostanie zachowanie. Nie rozumiał czym zasłużył sobie na takie traktowanie i dlaczego było mu aż tak przykro z tego powodu.
Nami spojrzała na zegarek.
- Chodźmy do muzeum, może wpadnie nam jakiś pomysł do głowy.
Sanji ochoczo poparł ten pomysł, ożywiając się trochę spakował jedzenia Luffy'emu na drogę i niedługo później opuścili mieszkanie.
Blondyn ziewnął i przeciągnął się na kanapie, musiał przyznać, że spędził uroczę popołudnie razem z słodką Nami-san i Luffy'm. Chociaż na chwile zapomniał o trapiących go problemach o tęsknocie za domem i głupim Marimo i jego warunkach. Przykrył się kocem i wpatrywał się pustym spojrzeniem w telewizor. Cisza w mieszkaniu strasznie go przytłaczała przyzwyczaił się już do harmidru panującym na statku. Mógł śmiało stwierdzić, że nie lubi ciszy która przypominała mu o tych dniach spędzonych z dziadygą na małej wysepce. Westchnął, glon jeszcze nie wrócił a on sam nie bardzo wiedział co by mógł tu robić. Grzebanie po czyich szafkach nie było w jego stylu chyba, że chodziło o szafki kuchenne ale te już zdążył przejrzeć kilkukrotnie. Mógł by pooglądać ten dziwny telewizor, Nami-san mówiła mu, że można zobaczyć tam programy o gotowaniu. Sanji złapał pilota gdy nagle przy drzwiach usłyszał jakieś poruszenie.
- Nic mi nie jest Zolo...chlip...możesz mnie pościć...chlip
- Ta...jasne...
Sanji nieś miale zajrzał do przedpokoju a to co zobaczył wyglądało komicznie. Zoro trzymał jakaś dziewczynę za ramie i pomagał zdjąć jej buty.
- Sanji skarbie! - Dziewczyna chciała podejść do niego i wywinęła orła lądując pod jego nogami. Od razu rzucił się jej na pomoc i mógłby przysiąc, że już gdzieś widział tą dziewczynę.
- Kurwa, Kuina ogarnij się... - Zoro zdjął jej drugiego buta, nie wyglądał na zadowolonego.
- Jak ty się zwracasz do damy!? - Sanji już pomagał jej wstać co było bardzo trudne bo dziewczyna była pół przytomna.
- Damy nie zalewają się w trupa z byle pierdoły...
Dziewczyna objęła blondyna i zaczęła cicho łkać mocząc mu koszulę i mamrocząc, że Zoro jest dla niej niedobry.
- Ej...
- Czego? - Zoro zdejmował kurtkę i buty.
- Kto to właściwie jest? - Pierwszy raz przytrafiło mu się żeby obca piana dziewczyna szlochała mu w ramionach w normalnych okolicznościach byłby prze szczęśliwy ale w takowych się nie znajdował.
Zielonowłosy zmierzył go zmęczonym i zirytowanym spojrzeniem.
- Nie chce mi się tłumaczyć...połóż ją spać w salonie. - Zniknął za drzwiami łazienki.
Sanji'emu pojawiła się żyłka irytacji na czole ale wziął dziewczynę na ręce i zaniósł na kanapę. Przykrył ją kocem i odgarnął ciemne włosy z twarzy, już pamiętał wyglądała jak ta dziewczyna z Marynarki ale zdawało mu się, że u nich miała inaczej na imię i nosiła okulary.
- Dzięki skarbie...- Westchnęła cicho i usnęła wtulając się w miękką poduszkę.
Sanji przyniósł jej jeszcze małe wiaderko na wszelki wypadek jak by nie miała siły w nocy wstać a organizm domagał by się zwrotu wypitego alkoholu. Chłopak rozejrzał się dziewczyna zajęła kanapę więc gdzie on będzie teraz spać, mimowolnie skierował wzrok na drzwi prowadzące do sypialni. Zoro wyszedł z łazienki owinięty w ręcznik w pasie, z jego mokrych włosów ściekały jeszcze kropelki wody spływając po ładnie wyrzeźbionym ciele. Sanji mógłby przysiąc, że w tym świecie glon też oddaje się codziennym ćwiczeniom.
- Usnęła?
- Tak...Co właściwie się stało? - Sanji mimowolnie popatrzył na jego gołą klatę która nie była przyozdobiona w podłużną bliznę.
- Nie umie sobie znaleźć porządnego faceta...
Kucharz znów popatrzył na dziewczynę, współczuł jej ale na zawody miłosne nie znał lekarstwa obiecał sobie, że rano przygotuje jej odżywcze śniadanie.
- Idziemy spać?
- Co?
- Spać...Do łóżka chyba nie zamierzasz leżeć na podłodze?
- Spać razem...W twoim łóżku?
- Daj spokój, przecież dałem ci tydzień i dotrzymam słowa - Mężczyzna minął go i wszedł do sypialni.
Sanji wahał się przez chwile, aż w końcu uznał, że spanie w jednym łóżku na pewno będzie leprze niż na podłodze a jeśli głupi glon będzie próbował jakiś sztuczek to mu nakopie. Chłopak poszedł wziąć szybki prysznic i ubrać delikatną piżamę. Musiał przyznać, że ten drugi miał dobry gust, gdy był już gotowy upewnił się że dziewczyna słodko śpi, zgasił światła i wszedł do najbardziej tajemniczego pokoju w całym mieszkaniu. Ku jego zgrozie zielony pajac leżał już rozwalony na jednej połowie łóżka w samych gaciach i smacznie spał. Wzdrygnął się ale położył na skraju łóżka przykrywając pościelą po same ramiona, musiał przyznać, że było bardzo miękko i wygodne nawet nie zauważył kiedy zasnął.
Sanji próbował obrócić się na bok ale pewien ciężar uniemożliwiał mu to. W końcu otworzył oczy by sprawdzić co go tak przygniatało i momentalnie spiął się cały, leżał na plecach a ten idiota obejmował go w pasie przytulając się do niego całym ciałem. Chciał się uwolnić co spowodowało jeszcze mocniejszy uścisk. Starał się uspokoić w końcu nic złego się nie działo, tylko spał nic mu nie groziło. Blondynowi zrobiło się gorąco gdy poczuł kroczę mężczyzny na swoim udzie, ich ciała dzieliły tylko cienki materiał jego piżamy i gatki glona. Sanji odetchnął głęboko próbując uspokoić łomoczące serce, czół na szyi jego gorący oddech.Wirowało mu w głowie od nadmiaru emocji, nie chciał w środku nocy robić niepotrzebnego zamieszania zwłaszcza, że za drzwiami spała dziewczyna która miała swoje problemy i nie potrzebne były jej dodatkowe nocne zamieszanie. Jeszcze raz spróbował się od niego uwolni gdy już myślał, że mu się udało i odwrócił się na bok, coś a raczej ktoś przylgnęło do jego pleców i wtuliło się mocno.
- Kurwa...- Teraz czół jego spokojny oddech miedzy włosami a jego męskość, nawet nie chciał o tym myśleć gdzie i o co się ocierała. Co on właściwie robi? Dlaczego mu po prostu nie skopie dupska i tyle. 'Jest miłością twojego życia' huczał mu w głowie poważny głos Luffy'ego, Sanji schował czerwoną twarz w poduszkę, nie rozumiał dlaczego to ciało i on tak reagował na drugiego mężczyznę, nigdy by nawet nie pomyślał, że glon może emanować tak przyjemnym ciepłem a on sam gdyby tylko mógł to by utonął w tych silnych ramionach tak mocno go oplatających. Wyrwał się z jego objęć wkładając w to mnóstwo siły i wstał dysząc jakby przebiegł kilometr, glon obrócił się na drugi bok i dalej smacznie spał. Po cichu uciekł do łazienki zamykając za sobą drzwi, popatrzył w swoje odbicie, opłukał twarz lodowatą wodą i znów popatrzył w lustro, na jego bladej skurzę doskonale było widać szkarłatne rumieńce.
- Co się zemną dzieje... - Jęknął cicho i kucnął wplatając wilgotne palce w przykrótkie włosy. - Chyba zwariowałem...
Wcale się nie dziwię, że lubisz ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga czystym fuksem gdzieś na początku tygodnia. Miałam iść wcześniej spać, ale tak mnie wciągnęło, że od razu przeczytałam całość. No i bardzo się ucieszyłam, gdy wcześniej dodałaś nowy rozdział. Mam nadzieję, że ten w poniedziałek też się pokaże <3
Ostatnio strasznie mało opowiadanek, które można by było czytać na bierząco. Ciebie kojarzę z forum OnePieceLove. Fajnie, że założyłaś bloga z opowiadaniem i piszesz. Masz kolejną fankę do kolekcji ;) Stworzyłaś naprawdę wciągającą historyjkę miłosną i bardzo fajnie rozgrywasz perypetie chłopaków w innych światach. Podoba mi się, że to co się dzieje na statku jest opisywane z perspektywy Zoro, a to co w realnym świecie z perspektywy Sanjiego. Jestem ciekawa który pierwszy się przełamie i coś mi się zdaje, że będzie to Sanji. Z Zoro będzie chyba troszkę trudniej. Zoro z realnego świata rozwalił mnie warunkiem. Ciekawa jestem czy pozwolisz blondynowi wrócić do domu czy spędzić upojną noc z "nie swoim" Marimo :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę dużo weny i pomysłów!