Informacje:)

24.09.2018r.

Walczę z brakiem weny i czasu. Gdy tylko uda mi się stworzyć coś czadowego:P na pewno powrócę:D
Trzymajcie kciuki za szybki powrót:D Bo to na pewno nie koniec:D
Buziaki:*

26 października 2016

Rozdział 5

Jachu!!! 
Jestem taka szczęśliwa więc mam tu dla was słodką jak ciasto czekoladowe notkę:) 
Miłego czytania i przepraszam za wszystkie błędy.



W głębi serca
Przekroczyć granice

Zoro starał się skupić na czytanej książce ale pewna upierdliwa rudowłosa dziewczyna namolnie mu w tym przeszkadzała.
- I tylko wymasowałeś mu rękę? - Jęknęła zawiedziona, a szermierz zerknął na nią już rozumiał co miał namyśli Usopp mówiąc, że kobieta źle do tego podchodzi.
- Tak jak mówiłem...
- Boże, tak to wy się nigdy nie spikniecie...
- A co według ciebie miałem zrobić? - Odłożył książkę na bok bo w takich warunkach czytanie i tak było niemożliwe i popatrzył groźnie na przyjaciółkę. - Rzucić się na niego jak napalone dzikie zwierze i zgwałcić? Myślisz, że nie miałem na to ochoty? Otóż  miałem i to wielką ale co z tego jak potem musiałbym mierzyć się z jego nienawiścią...Więc łaskawie przestań mi truć za uszami i wynoś się... - Szermierz zamilkł gdy napotkał na pozór wściekłą minę nawigatorki tylko oczy ją zdradzał w których było widać współczucie i smutek. - Kurwa, przecież sama wiesz jak by się to skończyło...
Dziewczyna poklepała go po zielonych włosach i westchnęła uspokajająco.
- Już dobrze ty nasz cierpiętniku, martwię się tylko, że zbyt wolne tempo nie o tyle jest złe co naraża nas na twoją frustrację... - Zaśmiała się.
Zoro zamknął oczy, już nie wiedział kogo słuchać. Wszyscy chcieli pomóc i każdy miał inne pomysły od powolnego tempa przez wyznanie mu prawdy, co zaproponował mu Luffy któremu było to na rękę bo nie musiał by dochowywać już żadnej tajemnicy kończąc na szalonych pomysłach dziewczyny siedzącej obok niego.
A on? On miał ogromną ochotę zapomnieć o tym przyjemnym uczuciu które rozchodziło się po jego ciele kiedy kucharz był blisko niego. Czół, że traci swoja szanse po jakże przyjemnym masażu który mu zaprezentował i po uświadomieniu że on również zachowuje się dziwnie odkąd wrócił z tego drugiego świata, blondyn jak by wyluzował.
Zdawał sobie sprawę, że to nie było mądre posunięcie, jeśli już się zdecydował, że chce go zdobyć nie powinien ciągle zaprzeczać że jest mu obojętny. Nie może również od niego oczekiwać że się domyśli, bo samemu mu ciężko uwierzyć w swoje uczucia.
Popatrzył na rudowłosą dziewczynę która teraz czytała jego książkę, nie rozumiał skąd oni mają taką pewność, że blondyn odwzajemni jego poronione uczucia, to że jednorazowo okazał mu zainteresowanie po pijaku przecież nic nie znaczyło. Nie zrobił tego ani razu przed tym wydarzeniem i ani razu później.
Przypomniał sobie słowa kucharza o skołowaniu, był ciekaw co takiego wydarzyło się po tamtej stronie lustra.

- Sanji jestem głodny... - Jęknął Luffy kładąc głowę na blat.
- Przed chwilą był obiad. - Sanji zerknął na kapitana który był zrezygnowany, Nami-san nigdy nie pozwalała mu szaleć na pokładzie gdy na zewnątrz trwała ulewa.
- Chce coś słodkiego! - Jęknął znowu wgapiając się błagalnie w kucharza.
Sanji skrzywił się uznając, że ma zbyt miękkie serce i wyjął z lodówki kawałek ciasta czekoladowego.
- Masz żebraku... - Postawił przednim talerz i uśmiechnął się pod nosem gdy zobaczył to pełne szczęścia spojrzenie.
- Diezkii... - Powiedział z pełnymi ustami już cały umazany czekoladą po twarzy.
- Dobra już dobra... - Blondyn zaczął przyrządzać owocowy podwieczorek dla jego ukochanych dam by chodź trochę umilić im tę deszczową pogodę i sobie przy okazji też. Jego lewa ręka była już całkowicie zdrowa i w końcu mógł poszaleć w czasie gotowania. 
Uśmiechnął się do siebie słysząc, westchnienie Kapitana, tak jego cudowne ciasto czekoladowe nawet największych krytyków kulinarnych doprowadziło by do orgazmu spożywczego.
- Cudowne, ja chce więcej! - Mówił równocześnie wylizując talerz do czysta.
- Nie ma mowy! - Westchnął obierając mandarynki. - I gęba na kłódkę bo już mi Usopp coś napominał, że masz zakaz na słodkości. Jeśli poczekasz to później też dostaniesz owocową sałatkę...
- Ja chcę czekoladę!
- Nie...
- Jestem kapitanem!
- Nie!
- Ale ja chceee!
Jęk czarnowłosego był tak głośny, że pewnie słyszeli go wszyscy w promieniu 10 kilometrów.
- Rany...Straszny z ciebie upierdliwiec... - Warknął blondyn starannie układając owoce w szklanych miseczkach. - Dostałeś swój kawałek reszta ciasta jest dla załogi...
- Buuu! - Luffy zrobił naburmuszoną minę a zaraz później się uśmiechnął jak by wpadł mu do głowy genialny pomysł. - To zjem za Zoro on nie lubi słodyczy...
Sanji odwrócił się przodem do kapitana i popatrzył na niego krzywo.
- Mojego ciasta, nie da się nie lubić... - Powiedział pewny swego Sanji i zerknął w stronę otwieranych drzwi przez które wszedł nie kto inny jak przemoczony Marimo, odwrócił wzrok i wrócił do poprzedniej czynności którą było szykowanie słodkich owocowych deserów dla jego pięknych dam. 
Zoro minął ich kierując się prosto do lodówki w poszukiwaniu jego ulubionego trunku. Pot zmieszany z kroplami deszczu skapywał z jego napiętych mięśni na podłogę. Wyciągnął zimny napój i odkręcając go od razu napił się, pomimo chłodnego deszczu jemu było strasznie gorąco.
- Zolo mogę zjeść twój kawałek ciasta?
Szermierz zajrzał do jeszcze otwartej lodówki i faktycznie było w środku jakieś naruszone już ciasto. Rozejrzał się zawieszając na chwile wzrok na kucharzu a później niechętnie popatrzył na Kapitana który jeszcze na policzkach miał ślady czekolady.
- Żebyś znowu latał po pokładzie jak debil? - Zoro znów spojrzał na kucharza. - Nie dawaj mu więcej.
- Przecież wiem...- Prychnął i popatrzył na zielonowłosego a zaraz później odwrócił wzrok w stronę kapitana by nie patrzeć na drgające mięśnie Zoro które prawdopodobnie drżą z powodu kosmicznego wysiłku jakie im zaserwował.
- Ale ty nie lubisz! - Jęczał Luffy machając energicznie nogami.
- Boże, jak z dzieckiem... - Westchnął Sanji kończąc desery. - A ty glonie przestań wietrzyć tą lodówkę bo ci spuszczę łomot...
- Ta, bo dasz radę pokręcony kuku...- Prychnął i zamknął lodówkę.
Sanji złapał tace i już chciał wyjść ale mina kapitana mówiła mu wszystko, a dokładnie to, że jak tylko zamkną się za nim drzwi ciasto zniknie z powierzchni ziemi i pewnie nie tylko ono.
- Ty! - Wskazał palcem pijącego glona. - Masz tu być i pilnować lodówki dopóki nie wrócę. - Powiedział rozkazującym tonem głosu. - I przy okazji pościeraj tą wodę którą naniosłeś... - Wyszedł i od razu skierował się do dziewczyn.
Zoro popatrzył za blondynem i prychnął pod nosem, jakim prawem ten pokręcony seksowny debil mu rozkazuje?
Odchylając głowę na bok Luffy popatrzył na przyjaciela uważnie.
- Wymasować cię?! - Uśmiechnął się łobuzersko pokazując przy tym wszystkie zęby.
- Nie dzięki, nie mam zamiaru mieć połamanych wszystkich kości... - Zoro napił się sake. Ciało bolało go od szaleńczych ćwiczeń które ostatnio intensywnie nadużywał. Tylko one pozwalały mu jeszcze jakoś rozładować narastającą w nim żądze, bo na seks z obiektem westchnień nie miał co liczyć. To było frustrujące, mieć kogoś na wyciągnięcie ręki i nie móc nic zrobić bo idiota woli biegać po deszczu zanosząc słodkości dziewczyną które i tak go olewały.
Luffy zaczął chichotać w ogolę nie przejęty odmową i zaczął myszkować po kuchni.

- To może Sanji cie wymasuje? On na pewno będzie delikatniejszy!  Shishishi i ma takie zadbane dłonie...
- No ma, zupełnie jak dziewczyny... - Zaśmiał się ignorując narastający ból głowy i rozpalone ciało, a otwarta lodówka robiła taki przyjemy chłodek, pomyślał i trzepnął kapitana w głowę. - Nie tykaj - Skarcił go i oparł się o blat, musiał być już bardzo zmęczony bo Luffy mu się trochę rozmazywał. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnio spał twardym snem by zregenerować siły.
- Ale...
- Żadne ale, kucharz zabronił więc nic nie dostaniesz...Musisz poczekać. - Zoro zaśmiał się słysząc jęk kapitana który na pewno szybko sobie nie odpuści i dalej go będzie męczył chyba że... - Wiesz, widziałem jak Usopp cię rysował w tym twoim kapitańskim płaszczu... nie jesteś ciekawy jak... - Nawet nie musiał kończyć zdania widząc gwiazdki szczęścia w oczach tego gumiaka, nie minęło nawet kilka sekund a jego już nie było.
Zoro westchnął i usiadł za barem stawiają butelkę tuż obok swojej głowy którą również umiejscowił na chłodnym blacie.
Był zmęczony ale nie chciał zamykać oczu wiedział, że jak to zrobi jego umysł będzie podsyłał mu te cholerne sny z ero kukiem w roli głównej które jeszcze bardziej go nakręcały. Tak bardzo go pożądał ale czy naprawdę byłby wstanie zrobić z nim te wszystkie sprośne rzeczy?
Przeczesał dłonią włosy i westchnął cicho, nie rozumiejąc skąd biorą się w jego głowie takie dzikie pomysły i wiedząc na pewno że na większość blondyn się nigdy nie zgodzi a raczej na żaden z nich.

Sanji wszedł wesoło pogwizdując do kuchni, dziewczyny przyjęły jego deser, a słodka Nami-swan była szczególnie zadowolona bo akurat miała ochotę na mandarynki. Mina mu zrzedła widząc jak pewien zielonowłosy glon śpi w najlepsze rozwalony na jego barze jak najzwyklejszy pijak. Luffy'ego nigdzie nie było wiec od razu podszedł do lodówki by sprawdzić ile rzeczy zniknęło i o mało nie wywinął orła poślizgując się na kałuży przed lodówką.
- Jasny szlak! - Złapał się drzwi lodówki w ostatniej chwili i wracając do normalnej postawy zajrzał do środka. Ku jego zaskoczeniu niczego nie brakowało więc zamknął ją i z ciekawością popatrzył na szermierza.
Ostatnio był dla niego prawdziwą zagadką, czyżby próbował być miły dla niego? Może, było mu głupio za ten numer na który dał namówić się Nami-san albo chciał w taki sposób przeprosić za te okrutne słowa którymi uraczył go jeszcze zanim miał przygodę z lustrem.
Pogrążony w myślach zaczął szykować owocowy sałatkę dla chłopaków, nie tak staranie jak dla dziewcząt ale równie smaczną i pełną witamin.
Spokojny oddech szermierza go trochę irytował no bo kto normalny śpi w takiej pozycji, popatrzył na niego rozżalony był ciekaw czy w tedy mówił prawdę i naprawdę nie smakuje mu jego kuchnia.
Westchnął, czym on sobie w ogóle zaprząta głowę jak by ta Alga miała jakiekolwiek kubki smakowe.
Nabrał ochoty by sprzedać mu solidnego kopniaka i kazać się wynosić spać gdzie indziej i gdy już miał to zrobić coś go tknęło. 
Odgarniając mu kosmyki z czoła przyłożył mu chłodną dłoń do skóry a westchnienie ulgi jakie z siebie wydobył przyprawiły go o ciarki.
- Idiota! - Warknął co na śpiącym nie zrobiło wrażenia i zabrał dłoń, nigdy by się nie domyślił, że popapraniec ma gorączkę.
Miał jeszcze większą ochotę nakopać mu do dupy ale zamiast tego z półki wyciągnął czysty mały ręczniczek, namoczył go w zimnej wodzie i wycisnął. Po chwili położył mu okład na głowie znów słysząc to westchnienie ulgi, teraz już rozumiał czemu kretyn stał przy otwartej lodówce.
- To za masaż... - Powiedział chociaż dobrze wiedział, że i tak go nie usłyszy. - I na nic więcej nie licz... - Dodał już nieco ciszej zabierając się za swoją pracę.

Przyjemne dźwięki i zapachy rozchodziły się po pomieszczeniu, upajał się miłą atmosferą nie mając najmniejszej ochoty otwierać oczu. Jednakże jego żołądek chyba miał inne zdanie na ten temat.
- Teraz nasz drogi kapitanie, wszyscy dostaną kawałek ciasta a ponieważ ty swój już zeżarłeś... - Nastała chwila ciszy, Zoro otworzył oczy i podniósł się nieco. - Będziesz musiał obejść się smakiem. - Dokończył bardzo zadowolony z siebie kucharz, czego nie można było powiedzieć o kapitanie który wyglądał jakby nastał koniec świata. Zoro uśmiechał się pod nosem przyglądają się wesołej atmosferze.
- O nasza śpiąca królewna się już łaskawie obudziła... - Sanji uśmiechnął się zaczepnie mijając go z pustymi półmiskami.
- Jestem głodny... - Mruknął niby to obojętnie przemilczając słowa Kuka i mierząc go spojrzeniem, ale szybko mu przeszkodzono ponieważ właśnie Chopper zaczął koło niego skakać i wykonywać czynności których nie potrafił nawet opisać.
- Dziwne, nic mu nie jest...- Mały lekarz podrapał się pod czapką. - Jak się czujesz?
- A co by mi miało być? - Zoro nie rozumiał o co im chodziło, sięgnął po butelkę z sake ale blondyn go ubiegł.
- Następnym razem zdychaj sobie poza terenem kuchni... - Burknął kuk stawiając przednim talerz z jedzeniem i popatrzył na jego głowę gdzie dalej znajdował się chłodny okład.
Zoro prychnął w odpowiedzi i potarł dłonią włosy napotykając chłodny miękki materiał, skrzywił się, czyżby miał gorączkę? Zdjął go i od razu poczuł jak ktoś wskakuje mu z rozpędu na plecy.
- Zoro, błagam podziel się deserem!! - Kapitan wrzeszczał mu do ucha kołysząc nimi na boki. Irytacja w końcu wzięła górę a raczej chęć zjedzenia w spokoju posiłku.
- Przestań debilu! - Zoro zrzucił go z pleców a ten poleciał prosto na podłogę. Wszyscy wesoło się śmiali, tylko Nami kręciła głową na ich dziecinne zachowanie kiedy Luffy znów uczepił się tym razem nogi Szermierza. 
Sanji zaczął sprzątać po kolacji wsłuchując się w wesołe śmiechy i odgłosy przepychanki. Starał się nie zerkać na zielonowłosego który jeszcze jakiś czas temu był rozpalony jak jego piekarnik a teraz wesoło walczył z kapitanem o swój posiłek.
- Ale to ciasto jest takie pyszneeee! - Jęknął Luffy uczepiając się jego ramienia i prawie kradnąc mu ustami ostatni kawałek mięsa z przed nosa. Zoro przełknął wszystko i odłożył talerz napotykając spojrzenie blondyna który bacznie ich obserwował a zaraz potem potrząsnął głową i odwrócił się w stronę lodówki. 
Co to miało być? Pomyślał i znów zrzucił z siebie kapitana który prawdopodobnie nie miał bladego pojęcia co to jest przestrzeń osobista.
- Daj, że mi spokój i rób co chcesz ja i tak nie mam zamiaru zjadać tego cholernego... - Urwał bo coś chłodnego, miękkiego i zabójczo pysznego siłą zostało mu wepchnięte do ust.
- I po problemie... - Powiedział blondyn stojąc nad nim z groźną miną.
W pomieszczeniu na chwilę nastała cisza szybko przerwana przez jęk rozpaczy słomianego i chichoty dziewcząt. Do blondyna dopiero dotarło co właśnie zrobił i odwrócił się napięcie szybko powracając do zlewu. - A jak jeszcze raz nazwiesz moje jedzenie cholernym to osobiście cię zamorduję... - Dodał starając się zachować twarz.
Zoro przełknął boskie ciasto i oblizał usta zlizując czekoladę, czy ON właśnie minie nakarmi? Pomyślał i poczuł jak pieczę go twarz, jeszcze nigdy nikt go tak nie zawstydził.
- Zoro, wróciła ci gorączką? - Zawołał głośno Chopper na co inni wybuchnęli śmiechem, tylko kapitan miał obrażoną minę z braku otrzymania słodkiej przekąski.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre =D, no i Luffy sobie nie pojadł XD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałabym wcześniej ale głupia ja oczywiście zapomniała... I wiesz co zrobiłaś mi smaka ._. a moja kochana rodzinka zjadła mi sernika. Ból bardzo. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń .3.

    OdpowiedzUsuń
  4. hej świetne opowiadanie (cała czerwona ) liczę że będą sceny w czasie kąpieli:P czy to wannie czy pod prysznicem .... dobra wiem że to zabrzmiało trochę dziwnie ale ostatnio to mnie kręci ....
    przepraszam

    OdpowiedzUsuń