Informacje:)

24.09.2018r.

Walczę z brakiem weny i czasu. Gdy tylko uda mi się stworzyć coś czadowego:P na pewno powrócę:D
Trzymajcie kciuki za szybki powrót:D Bo to na pewno nie koniec:D
Buziaki:*

27 września 2016

Rozdział 2

Hejka:)
Jak widać kiedy nie ciąży na mnie presja wystawienia notki w każdą niedziele idzie mi znacznie lepiej:)
Więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział miejmy nadzieję, że już niedługo. Na razie dziękuje za miłe słowa, bo bez nich moja wena idzie się paść gdzieś na pastwisko i nie chcę wrócić. 
Mam nadzieje, że i ten rozdział przypadnie wam do gustu i jak zwykle przepraszam za błędy.
Miłego czytania:)


W głębi serca
Część II

Przekroczyć granice 

Sanji patrzył na załogę jedzącą kolacje, złość już mu minęła i nie potrafił zrozumieć dlaczego ten idiota nie pojawił się na drugim posiłku dzisiaj, od kłótni nawet nie wyściubił nosa z poza tej jego siłowni. Od rozmowy z nim w łazience minął prawie tydzień, oboje byli już prawie zdrowi, popatrzył na swoją rękę z rezygnacją. Chopper powiedział, że to było bardzo poważne złamanie i ręka potrzebuje dłuższego odpoczynku ale jak wytrzymam to powinna być całkowicie, sprawna. Nie podobało mu się, że lekarz nie był w stu procentach pewny, że ręce nic nie będzie w końcu to były jego największe skarby. Popatrzył na swoją drugą dłoń, nie podobało mu się również, że dał się tak sprowokować. Naprawdę miał wrażenie, że glon się z nim droczy, było w tym też trochę jego winy. Odkąd wrócił nie potrafił przestać się nieco przy nim krępować. 
Popatrzył na swoją słodką Nami-chan, a może ona namówiła glona by go sprawdził a uznając, że to może być dobra zabawa, zgodził się. Może za mało dobitnie powiedział jej że nic nie zaszło w tamtym świecie. Sam wiedział, że nie było to całkiem prawdą a on nie potrafił wyrzucić z głowy wspomnień o gorących ramionach które go czule oplatały i tym...gorliwym pocałunku, który przeistoczył się w taki czuły już tu na stat...Ja pierdole o czym ja myślę. Potrząsnął głową by pozbyć się niewygodnych myśli i zaczął przysłuchiwać się rozmowie.
- Usopp, może pójdziesz sprawdzić czy wszystko z nim w porządku? - Nami nalała sobie herbaty to filiżanki.
- Dlaczego znowu ja?
- Ostatnio pomogłeś...
- Bo chodziło o coś innego... teraz to się trochę boje... - Usopp zrobił przerażoną minę.
- W tedy mówiłeś dokładnie to samo... - Luffy zaśmiał się.
Sanji zamrugał, nic z tego nie rozumiał.
- Od kiedy Usopp został zaklinaczem glonów? - Wtrącił się do rozmowy zwracając na siebie uwagę.
- W sumie to jak cię nie było... - Luffy ugryzł kawał mięcha.
- Tak? A co takiego się stało? 
- Był strasznie wkurzający... - Mruknęła Nami.
Sanji uniósł brwi dalej nic nie rozumiejąc przecież on zawsze jest wkurzający, Robin wstała i podeszła do niego.
- Powiesz nam co się stało w czasie kłótni?
- Wkurzył mnie...- Popatrzył na panią archeolog mierząc się z jej świdrującymi oczami. - Ale to nie powód by nie przychodzić na posiłki.
Wszyscy przy stole zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia jak by chcieli się porozumieć bez słów a kucharza znów nawiedziła myśl, że ukrywają przednim coś ważnego. 
- Masz rację - Nagle wstał Franky. - Wcześniej słyszałem jakieś hałasy dochodzące z góry, my tu gadu gadu a on tam może leżeć przygnieciony żelastwem. - Pośpiesznie wyszedł z kuchni, Sanji patrzył ja Chopper również wstaje i pośpiesznie wychodzi, licząc pewnie, że będzie potrzebna jego pomoc.
Kucharz westchnął, to wszystko wydawało mu się podejrzane, będzie musiał pogadać z glonem, może znowu się wściekał i chciał być po prostu wredny.
Odwrócił się do zlewu i odkręcił wodę, udał że nie zauważył jak po chwili wychodzi Usopp.


- O kurde...
- Rozpieprzył mi siłownie!
- Gdzie Chopper?
- Kazałem mu iść do gabinetu i poczekać, nie byłem pewny co tu zastaniemy...
- I dobrze...
- Ej stary! Mógłbyś na chwile przestać?
- Idzie sobie... - Zoro w ustach trzymał wielką sztangę a drugą jeszcze większą trzymał w rękach i machał w górę i w dół, musiał robić to już jakiś czas bo pot majestatycznie spływał po jego pół nagim ciele robiąc na podłodze coraz większą kałuże.
- Franky, przynieś gorzałę....i to najlepiej całą beczkę...
- Poważnie?
- Może nawet dwie...
Zoro słyszał jak zapewne Franky wychodzi a Usopp zaczyna nerwowo chodzić po pomieszczeniu.
- Idź sobie...
- Rozpieprzyłeś siłownie.
- Wiem...
- Możesz przestać i pogadać zemną?
- Nie chce o tym rozmawiać, nawet nie chce o tym myśleć, chce zostać sam...
- Powtórka z rozrywki?
Zoro odłożył sztangę a drugą wyciągnął z pomiędzy zębów by lepiej mu się mówiło.
- Gorzej...
- Mów, po prostu co się stało?
Szermierz rozejrzał się po pomieszczeniu, naprawdę narobił niezłego bałaganu swoim wybuchem złości.
- Na trzeźwo chyba nie dam rady...  - Nie był dumny z siebie ani zadowolony z tego co najchętniej by zrobił z blondynem.
Usopp zaśmiał się.
- Mogłem poprosić o trzy beczki...

Sanji kończył zmywać po kolacji w jadalnio kuchni siedziała z nim tylko Nami-chan która coś skrobała w dzienniku pokładowym. A on jeszcze raz na chłodno analizował dziwne zachowanie towarzysza które trwało co najmniej od tygodnia. Te przypadkowe muśnięcia w czasie ich codziennych kłótni z każdym dniem nabierały na sile tak jakby ten zielony pacan naprawdę robił to celowo i sprawdzał jego reakcje a on nie mógł już tego ignorować.
Przeszył go zimny dreszcz na samom myśl ich dzisiejszej kłótni i odruchowo potarł ucho by pozbyć się tego dziwnego uczucia które mu towarzyszyło, odkąd Zoro w nie chuchnął.
Odwrócił się do rudowłosej dziewczyny i popatrzył na nią uważnie zastanawiając się czy powinien oto pytać.

- Nami-chan możemy porozmawiać?


Siedzieli razem z Usopp'em na podłodze popijając wysoko procentowy napój a Franky naprawiał przyrządy do ćwiczeń klnąc pod nosem.
- To powiesz w końcu co się dzieje? Zachowywaliście się ostatnio normalnie, co zrobiłeś?
- Dmuchnąłem mu do ucha... - Zoro  dopił przed chwilą pierwszą beczkę i czół się nieco rozluźniony ale nie na tyle by się otworzyć, chyba nigdy nie będzie tak piany by przed kimś wylewać swoje żale czy co gorsza pojebane fantazje erotyczne..
- Dostałeś po gębie za coś takiego? - Usopp zamrugał i podrapał się po głowie nie rozumiejąc.
- Chyba tak...Było też parę nie miłych słów... W sumie to nie wiem dlaczego.
- Ale dlaczego to zrobiłeś?
- No wiesz...
- Stary tak się nie podrywa dziewczyn! - Do rozmowy wtrącił się Franky. - Sorry, facetów też się tak nie podrywa.
- Nie podrywałem go! - Zoro posłał mu piorunujące spojrzenie, nie mógł przecież przyznać, że najchętniej to by go zerżnął nie przejmując się niczym ani ich obecnością ani zapewne brakiem jego zgody.
- Może mu powiedz, że nagle zmieniłeś Suuper orientacje i że cię kreci...Zamiast wyżywać się na moim sprzęcie...
- Nie ma potrzeby by cokolwiek mu mówić, po prostu uporam się z tym sam...
- Albo go zgwałcisz, jak tak dalej pójdzie. - Przez drzwiczki w podłodze weszła Nami.
Dziewczyna ogarnęła spojrzeniem pomieszczenie krzywiąc się.
- Po coś przylazła? - Zoro nie był zadowolony z jej przyjścia zwłaszcza gdy usłyszał jej słowa które były tak prawdziwe.
- Trzymajcie mnie! Ja ci kryje dupsko a ty masz czelność jeszcze pyskować?
- O czym ty mówisz?
Dziewczyna podeszła do nich trzymając ręce na biodrach.
- O tym mój drogi, że gdyby nie ja to byłbyś głęboko w dup...
Usopp wstał i podstawił jej pod nos kubek z alkoholem.
- Może się dołączysz i na spokojnie wyjaśnisz o co ci chodzi?
Dziewczyna prychnęła rozgniewana w stronę Zoro ale przyjęła kubek i usiadła na kanapie.
- No więc ostatnio już nie mogłam wytrzymać i spytałam go czy coś się wydarzyło w tym drugim świecie...
- Mówiliśmy żebyś tego nie robiła! - Usopp wyglądał na rozgniewanego.
- Tak wiem i całe szczęście, że was nie posłuchałam, i nie przerywaj mi... - Dziewczyna upiła łyk z kubka. Franky usiadł przy nich na podłodze. 
- Bo po kolacji jak już reszta się rozeszła spytał się mnie czy to ja cię na niego nasłałam.
- Co? - Zoro zamrugał, nic z tego nie rozumiał.
- Kolejny idiota... - Westchnęła widząc jego minę i kontynuowała. - Jak go spytałam czy uprawiał seks w tamtym świecie... - Na te słowa Usopp wypluł swój napój i zaczął się krztusić. Franky poklepał go po plecach ratując przed uduszeniem. - Zaprzeczył, że cokolwiek się stało...Rozumiesz na razie?
- Mów dalej... - Szermierz próbował sobie wszystko poukładać w głowie.
- Na szczęście zbiegło to się z czasem z twoim dziwnym zachowaniem i próbami obmacywania go więc pomyślał że to ja cię jakoś przekonałam by go sprawdzić, bo nie wyglądałam na przekonaną.
- Co zrobiłaś?
- A jak myślisz bałwanie, powiedziałam że ma rację i to tylko taka zabawa by się upewnić... ale jak nie przestaniesz się do niego podwalać to sam się w końcu kapnie, nie jest idiotom.  
Szermierz miał ochotę przytulić się do dziewczyny, Kuk niczego się nie domyślił wiec mógł dalej udawać, że nic się nie zmieniło, tylko czy da radę pohamować samego siebie.
- Dzięki...
- Nie ma za co, teraz jest wściekły, że dałeś się namówić... - Dziewczyna pokazała mu język i dopiła to co miała w kubku. - Jeszcze proszę...

Rozmowa chwilowo toczyła się bez jego udziału, a on cieszył się że jednak nic się nie wydało. Wiedział, że dziewczyna ma rację i prędzej czy później jak się nie opanuje i nie przestanie go obmacywać z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, wszystko się wyda. Wiedział, że musi się na coś zdecydować, albo dać sobie całkowicie spokój albo spróbować go u...
- Czemu go kobieto w ogóle pytałaś czy tam coś zaszło? - Franky popijał sobie cole.
-  A bo jak dla mnie coś tu śmierdzi i tym razem nie jest to Zoro! - Zaśmiała się wesoło - No nie wmówi mi, że kompletnie nic się nie stało? Nie zachowywał by się tak dziwnie, jak by coś ukrywał!
Zoro wahał się przez chwile, ale w końcu może oni wpadną na pomysł jak to się stało, że blondyn tak nagle wrócił.
- Całowaliśmy się... - Powiedział nie pewnie ale nie zwrócono na niego uwagi więc westchnął i nalał sobie jeszcze alkoholu z beczki. - To pewnie przez to, że się całowaliśmy... - Powiedział głośniej i na chwile zaległa cisza.
- Co!? - Usopp z Nami krzyknęli prawie równocześnie, Franky zrobił tylko głupią minę. 
- Ten drugi mnie pocałował i coś się stało...Sam nie wiem co, pozwoliłem mu na to, nie przewidziałem że Kuk może wrócić  w taki sposób, nawet nie patrzył w te porąbane lustro...
- No w mordę... - Skomentował  Franky bo resztę zamurowało.
Zoro napił się, powoli zaczynało brakować im alkoholu.
- Nie wierze - Jęknęła Nami i usiadła bliżej szermierza. - Jak smakował? I czemu nie powiedziałeś wcześniej?! Teraz to ja już rozumiem... Czemu nie jesteś wstanie się mu oprzeć. - Mówiła figlarnym tonem głosu a oczy jej błyszczały radośnie - Chyba się teraz nie wycofasz? Myślisz, że się mu podobało?
- Raczej nie wnioskują, że z hukiem wypadł na pokład dziurawiąc przy tym mój statek. - Mruknął Franky i zaraz został obrzucony morderczym spojrzeniem nawigatorki.
Zoro popatrzył na Usopp'a który nerwowo przełknął ślinę, chyba dalej trawiąc informację.
- Co mu powiedziałeś? Bo chyba rozmawialiście o tym incydencie?
- Że to był wypadek... Chyba mi uwierzył bo dał temu spokój...
Usopp podrapał się po głowie intensywnie myśląc co pewnie sprawiało mu trudność przez wypity już alkohol.
- Może, mógłbyś spróbować ale na pewno nie tak jak do tej pory... Musisz wyluzować... I chyba potrzebne nam więcej alkoholu. 
- No pewnie! - Zawołała uradowana rudowłosa.
- A ja myślę, że to Suppper zły pomysł... - Wtrącił się Franky.
- Cicho bądź i przynieś nam Gorzałę! - Nami czknęła głośno i roześmiała się przytulając się bardziej do Zoro. - Ja tam myślę, że to świetny pomysł. - Popatrzyła na niego uśmiechając się znacząco - Zmiękczymy to jego heteroseksualne serce.



Sanji poczerwieniał ze złości a żyłka na skroni nerwowo pulsowała.
- Nie daruje! - Syknął gniewnie patrząc na całe to pobojowisko i jego słodką Nami-chan śpiącą w ramionach tego parszywego glona. Stał tam, tak wściekły że najchętniej rozerwał by go na strzępy, ale nie mógł bo obudził by dziewczynę. 
- Już rano? - Jęknął słabo Usopp który otworzył niemrawo oczy, leżał na kanapie.
- Tak, rano... - Kucharz podszedł do niego pewnym krokiem. - Wstawaj, dopłynęliśmy do wyspy...
- Wyspy... Akurat teraz? - Jęknął trzymając się za głowę i obrócił się na drugi bok
- Ja pierdole! Wstawaj albo ci nakopie! - Warknął jego irytacja sięgała już zenitu.
- Kto tak hałasuje? - Nami przeciągnęła się. - Sanji? To już pora na śniadanie?
- Wybacz mi o słodki Aniele za tą nie miłą pobudkę, ale dopłynęliśmy do wyspy... - Sanji patrzył jak dziewczyna potrząsa glonem by go obudzić.
- Ach, moja droga nie kłopocz sobie nim głowy... My go obudzimy... - Podał jej szarmancko dłoń, gdy ją złapała pomógł jej wstać z podłogi. 
- Cudownie... - uśmiechnęła się - Może w końcu zarobie trochę pieniążków. - Szybko opuściła pomieszczenie odprowadzana spojrzeniem blondyna.
Sanji poczekał aż wyjdzie i rzucił pogardliwe spojrzenie śpiącemu Marimo. Spał sobie spokojnie a na jego policzku był mały ale staranie założony opatrunek. Czyżby aż tak mocno go trzasnął by była mu potrzeba interwencja Chopper'a, pomyślał i kopnął go w bok.

Zoro poczuł uderzenie i poderwał się na równe nogi z myślą, że zostali zaatakowani. Jakie było jego zdziwienie gdy zobaczył przed sobą rozwścieczonego blondyna ciskającego w jego stronę gniewne spojrzenie.
- Jakim prawem!? - Warknął - Pytam się jakim prawem spałeś koło mojej słodkiej Nami-swan!
Zoro podrapał się po głowie, faktycznie dziewczyna wczoraj strasznie się do niego przytulała, wymyślając przy tym przeróżne i zboczone intrygi którymi mógłby przekonać kucharza do siebie. Wątpił czy kiedykolwiek skorzysta z jej pomysłów.
- A co ci do tego? - Powiedział sięgając po swoje katany. - Nie wiedziałem, że jest przez ciebie podpisana. - Warknął i zablokował cios wymierzony nogą.
- Ty parszywy gnojku! - Sanji kipiał ze złości i zaczął okładać go ciosami. Żaden z nich nie zwracał uwagi na przyglądającego się nim Usopp'a.
- Na nic lepszego cię nie stać blondasku? - Zablokował kataną jego cios wymierzony prosto w twarz. 
- Zabiję jak psa! 
- Ale się boje panienko...
 Walczyli tak chwile, rzucając w siebie przekleństwami gdy nagle oboje zostali trafieni z śmierdzącego jajka. Obrócili się i zobaczyli już tylko głowę Usopp'a wystającą z podłogi.
- Dajcie se siana i chodzie na dół... - Bąknął i szybko uciekł pewnie sam dziwiąc się swojej odwadze.

Sanji strzepał z siebie śmierdzącą, lepką maź warcząc pod nosem, że znów będzie się musiał wykąpać i przebrać.
Szermierz obserwował go uważnie, dalej nie podjął decyzji co zrobić z tą seksowną brewką.
- Dobrze się bawiłeś? 
Zoro zamrugał, nie rozumiejąc.
- Co?
- Nami-chan wszytko mi powiedziała, to w cale nie było zabawne glonie...
- Może dla ciebie... - Zoro zaśmiał się widząc gniewne spojrzenie towarzysza. Miał ogromną ochotę jeszcze się z nim podroczyć. - Wiesz, że bijesz jak baba?
- Zamknij się - Sanji prychnął obrażony, nie da się znowu podpuścić temu kretynowi. - Jak już skończyliście "mnie sprawdzać" to może wrócimy do normalności?
- Niech ci będzie pokręcona brewko... - Zoro pomacał się po policzku i zerwał opatrunek, Chopper pewnie opatrzył go jak spał ale po jaką cholerę. 
- Załóż go z powrotem... - Sanji zaśmiał się widząc jego twarz.
- Po co? 
- Bo wyglądasz jak by ci dała w pysk jakaś wściekła kobieta... - Lekko się zaczerwienił.
Zoro zmacał dokładnie swój policzek, zdobiły go trzy podłużne linie jak by od paznokci.
- Mówiłem, że bijesz jak baba...
- Zamknij się! - Sanji śmiejąc się wyszedł z siłowni.
Zoro dalej trzymając się za policzek odprowadził go wzrokiem, może jednak powinien spróbować? Przypomniał sobie ten cudowny smak jego ust, chciałby ich jeszcze kiedyś skosztować nawet jeśli później znów dostał by po mordzie...
- Idziesz glonie? Czy zapuszczasz korzenie?
- Idę, ero Kuku...


1 komentarz:

  1. Nami Ty dupo xD
    Jak zwykle pyknę kreatywny komentarz (bardzo co nie) i powiem tyle że czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń