Cześć i czołem:)
Oto kolejny rozdział:) Mam nadzieje, że umili wam dzień:)
Jeśli ktoś ciekawy rozdziały od 1 do 6 są już poprawione i zaktualizowane:)
Miłego czytania:)
W głębi serca
Przekroczyć granice
Sanji przeczesał swoje blond włosy, lekko się denerwując.
Niepotrzebnie zrzucił na barki
towarzysza swoje obawy co do powrotu do tamtego świata. Teraz Usopp co chwilę
zerkał na niego zupełnie tak, jakby miał
nagle zniknąć. Oczywiście zabronił mu mówić komukolwiek, po co wprowadzać jeszcze większe zamieszanie. I tak
mieli wystarczająco wiele zmartwień, chociaż w tym momencie nie było tego
widać. Rozejrzał się po salonie i uśmiechnął pod nosem. Ich kapitan był
naprawdę niesamowity, a jego pogoda ducha działała na innych. Nawet ludzie z
miasteczka przyłączyli się do jego zabawy, wesoło tańcząc i śpiewając. Jego
wzrok zatrzymał się przy barze , a dokładnie na takim jednym zielonowłosym
typku, który chciał przyprawić go o zawał. Cały wieczór zbierał się w sobie, by
do niego podejść i w końcu pogadać. Usopp miał rację, musi zacząć myśleć i
jakoś to załatwić.
- Luna, zagraj coś jeszcze! - Zawołał kapitan, wesoło krążąc
wokół fortepianu.
- Dałbyś jej w końcu spokój, idioto! - Nami popatrzyła
groźnie na kapitana, a później na
uśmiechniętą kobietę. - On tak zawsze...
- Nic nie szkodzi, naprawdę lubię grać, a już dawno nie
miałam tak wesołych słuchaczy... - Uśmiechnęła się ponownie i zaczęła grać
kolejny utwór, tym razem nieco spokojniejszy.
Sanji przyjrzał się jej, była naprawdę śliczna i taka
delikatna...zupełnie inna niż Nami-san czy Robin-chan. Doskonale prezentowała
się w zwiewnej sukience, która zasłaniała wszystko, co trzeba. Kuk zatrzymał
się wzrokiem gdzieś na okolicach jej biustu , jednak to, co przykuło jego
uwagę, wbrew pozorom było czymś innym. Jej Naszyjnik był naprawdę ładny,
srebrny z jasnoniebieskim kamieniem w środku.
Westchnął i przeciągnął się na miękkiej kanapie. Nie
powinien się rozpraszać jeszcze bardziej. Niechętnie znów popatrzył na zielonowłosego,
zastanawiając się, jak powinien zacząć rozmowę. Wiedział, że powinien rozegrać
to na spokojnie, ewentualnie jakoś przeprosić za ten pijacki wybryk, ale tylko
za to.
Sanji wstał i wyszedł z lokalu, od razu zapalając
papierosa. Było już ciemno, a zapalone latarnie
oświetlały uliczki. Odetchnął głęboko, paląc papierosa zadziwiająco
długo.
- Co się denerwujesz , idioto? Po prostu to zrób, to
przecież tylko Marimo...
Blondyn zamrugał zdziwiony tym, co właściwie się przed
chwilą stało. Cały czas siedział odwrócony w stronę recepcji, którędy wyszedł
Marimo w towarzystwie niebiańskiej dziewczyny. Dlaczego taka cudowna dziewczyna
zaczepia tego idiotę? A nie jego? Dlaczego z nią poszedł? Tak po prostu i to
właśnie wtedy , kiedy zdecydował się z nim porozmawiać. Jakoś załagodzić
sytuację. Rozmowa z Usoppem dała mu dużo do myślenia. Kurwa, chciał go nawet
przeprosić! A on!
Olał go! Tak bez słowa, po prostu go olał! I to dla
takiej pięknej panienki, jaką była Luna-chan! Co ten parszywy Glon sobie
wyobraża? Niby taki biedny, zakochany...
Czekaj!
O czym on w ogóle myśli? Przecież to bardzo dobrze, że go
olał i poszedł gdzieś z tym aniołem. To by znaczyło, że nie jest gejem i to
wszystko mu się wydawało. Oczywiście byłoby lepiej , jakby ta cudna anielica
podeszła do niego. Ten tępy glon na pewno nie wie , jak zająć się tak delikatnym ciałem. Troglodyta!
Prychnął, dalej wpatrując się w ten sam punkt.
To, że razem wyszli, wcale nie znaczyło, że do czegoś
dojdzie.
To spojrzenie dziewczyny przewierciło go na wylot, poczuł
się dziwnie niespokojny. To wymowne spojrzenie, tak jakby już nie zamierzała mu oddać Zoro.
Oddać...mu...zwariował? O czym on kurwa myśli?! Niech
sobie go zabiera i robi z nim, co chce! On ma to gdzieś!
- Sanji?
- Hmm? - Odwrócił się i rozejrzał, by namierzyć osobę, która do niego mówiła. Na
końcu popatrzył w dół i zobaczył ich małego doktora z tym swoim zatroskanym
wyrazem pyszczka.
- Co jest?
- Czy wszystko w porządku? Dlaczego Zoro wyszedł z Luną?
Bardzo zbladłeś, źle się czujesz? Potrzebny ci lekarz? Poszukam jakiegoś!
- Z Luną... - Kucharz popatrzył uważnie na Choppera.
Nie rozumiał, dlaczego się tak
denerwuje. - Ty jesteś lekarzem...
- A faktycznie! To pomogę. Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz przewrócić. Coś cię boli?
- Nie...czuję się naprawdę świetnie.
- Wow! Sanji , umarłeś? Powiedz, że nie umarłeś! Bo
wyglądasz, jakbyś umarł! - Luffy zaczął
skakać wokół niego, robiąc trochę zamieszania.
- Idioto, nie uważasz, że martwi wyglądają nieco
inaczej...
- Trudno się nie zgodzić... - Do rozmowy dołączyła
Robin-chan, pojawiając się znikąd. Delikatnie złapała go za nadgarstek. -
Biorąc jednak pod uwagę twój odcień skóry, lekko podkrążone oczy i chłodną w dotyku
skórę, można by się pomylić...wyczuwam jednak tętno, co potwierdza, że jednak
nie umarłeś.
- No i to, że gada! - Luffy poczochrał go przyjacielsko
po włosach i rozejrzał się dookoła. - A Zoro gdzie wywiało?
- Przed chwilą wyszedł z Luną. - Odezwał się Chopper. -
Może zatrułeś się czymś? Boli cię brzuch?
- Ej idioci i ty , Robin, czemu znów robicie zamie...boże
, Sanji , co się stało? - Nawigatorka popatrzyła na niego wystraszona.
Sanji popatrzył na wszystkich lekko zażenowany całą tą
sytuacją. O co im chodziło, przecież czuł się fantastycznie. Marimo wyszedł
właśnie z piękną damą o jeszcze piękniejszym imieniu i na pewno nie myśli teraz
o nim. To powód do świętowania! Wszystko wróci do normy...
- Podobno Zoro wyszedł z Luną... - Sanji patrzył na
wymowne spojrzenie, jakie Robin-chan posłała Nami-san, przez co poczuł się
jeszcze głupiej.
- A ty co? - Nami uniosła brew, mierząc go lekko kpiącym
spojrzeniem. - Zły, że taka ślicznotka wybrała Jego zamiast Ciebie , czy
zazdrosny, że z nią poszedł? - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, patrząc
wyzywająco.
- Nami...
- No co , Robin? Zoro jest przystojniakiem , to normalne,
że oglądają się na niego dziewczyny.
- Masz rację , Nami-swan... - Odezwał się słabo Sanji i
wstał. - Chyba już mówiłem, że jest mi całkowicie obojętny. Mało mnie
interesuje, gdzie chodzi i z kim. Może robić, co chce jak każdy z nas. A teraz
, jeśli pozwolicie, pójdę się położyć,
bo jednak źle się czuję... - Kucharz wyminął ich i wyszedł z salonu, kierując
się na piętro, gdzie znajdowały się ich wynajęte pokoje.
Zoro szedł koło blondynki, nie odzywając się. Świeże powietrze nieco go otrzeźwiło i naprawdę
zaczął się zastanawiać, dlaczego zgodził się wyjść z nieznajomą. Zwłaszcza że
brewka chyba chciał pogadać.
- Nie ma czego żałować. Po co kolejny raz wysłuchiwać tego, że cię nie
kocha?
Zoro zatrzymał się gwałtownie, mierząc dziewczynę groźnym
spojrzeniem. Ta jednak nie wyglądała na przejętą, tylko uśmiechnęła się
delikatnie.
- Spokojnie, nie czytam ci w myślach, po prostu twoi
przyjaciele nie są zbyt dyskretni. - Zaśmiała się dziewczęco. - Poza tym czuć
od ciebie złamanym sercem.
- Nic sobie nie złamałem... - Mruknął trochę zawstydzony
i zły na resztę. Niczego nie potrafili zachować dla siebie. Banda debili.
- Jesteś uroczy. Cóż, to
jego strata, że nie widzi, jak bardzo mógłbyś go uszczęśliwić. -
Dziewczyna wzruszyła ramionami. – To co,
idziemy dalej? Z chęcią pokażę ci okolicę, wieczorami jest tu naprawdę
pięknie.
- Jesteś dziwna. Nie boisz się spacerować po nocy z
nieznajomym? - Mówiąc to, jednak ruszył dalej, było coś w tej dziewczynie, co
go intrygowało.
- Po prostu znam się na ludziach...albo jestem z tych
niegrzecznych dziewczynek, które lubią zaczepiać przystojnych piratów. -
Mrugnęła do niego zalotnie.
Zoro nie odpowiedział, w sumie taka sytuacja zdarzyła mu
się pierwszy raz. Nigdy nie miał zbyt dobrych kontaktów z kobietami. Nie liczył
Kuiny , bo wtedy byli jeszcze dzieciakami. Nami i Robin też się nie wliczały,
bo ta pierwsza to jakiś demon nie kobieta, a Robin to Robin...
- Widzę, że jesteś z tych nieśmiałych, milczków... -
Uśmiechnęła się, siadając w parku na ławeczce.
- Zastanawiam się, czego ode mnie chcesz, kobieto?
Stanął przed nią i
przyjrzał się jej. W dobrze oświetlonym parku widział ją doskonale.
Piękne rozpuszczone długie blond włosy, duże błyszczące
zielone oczy przyozdobione w kaskadę gęstych rzęs. Ubrana w niebieską sukienkę
wyglądała jak dziewczyna nie z tego świata. Musiał przyznać, że nie brakowało
jej uroku osobistego.
- Jesteś bezpośredni. -Zaśmiała się.- Nic nie chcę, po
prostu lubię pomagać tym o złamanym sercu. Jeśli byś zapragnął mojej pomocy,
mogłabym uleczyć twoją cierpiącą duszę...
- Ta akurat, jesteś naprawdę dziwna... - Zoro spiął się.
To, co mówiła ta kobieta, było naprawdę
niepokojące.
- Może i tak... – Przeciągnęła się z gracją i spojrzała
mu prosto w oczy. - Ale czy nie byłoby cudownie popłynąć w dalszą podróż już
bez tych wszystkich ciążących ci uczuć? Nie powiesz mi chyba , że nie chciałbyś
przestać go kochać? Poczuć się znów szczęśliwy i wolny...
- Zamknij się... - Zoro cofnął się, nie chciał przyznać
nawet sam przed sobą , jak bardzo kusiły go jej słowa.
- Ten słodki blondynek na pewno od chwili, gdy się
dowiedział , nie marzy o niczym innym. - Dziewczyna wstała, podchodząc do
szermierza bardzo blisko. - Mogę sprawić, że znowu będziesz wolny i już nigdy
nie będziesz cierpiał z miłości...
Zoro popatrzył znów w jej hipnotyzujące zielone oczy. To,
co mówiła, było takie kuszące i naprawdę sporo by ułatwiło. Gdyby nie kochał
tej zakręconej brewki, mogliby spokojnie ruszyć dalej. O ile dziewczyna mówiła
prawdę. I co by chciała w zamian?
- Wszystko pięknie , o ile mówisz prawdę i muszę
uprzedzić, że nie mam pieniędzy... -
Zakpił, patrząc z góry na dziewczynę, która zaczęła błądzić palcem po jego
bicepsie.
- Nie jestem w stanie ci tego udowodnić, musiałbyś mi
zaufać. - Zaśmiała się. - A jeśli chodzi o cenę, to jakoś się dogadamy...
Sanji patrzył w sufit. Już był spokojny i wcale się nie dziwił załodze,
bo gdy wszedł do pokoju i popatrzył w lustro, sam się przestraszył. Przeciągnął
się na łóżku i wtulił w miękką pościel. W pokoju stało jeszcze jedno, więc już
niedługo nawiedzi go któryś członek załogi.
- Powinienem więcej spać... - Mruknął do siebie i pomimo
to wstał. Nie czuł się zmęczony, chociaż było już późno. Zaczął krążyć po
pokoju, próbując odgonić niepożądane myśli, ale wcale mu to nie pomogło.
Dopiero gdy usłyszał jakieś hałasy dochodzące z korytarza, zatrzymał się i
zgasił papierosa w szklanej popielniczce. Podszedł do drzwi i wyjrzał
zaciekawiony usłyszanymi dźwiękami.
Jednak to, co zobaczył, było czymś, czego się w ogóle nie
spodziewał. Nie poruszył się , obserwując , jak piękna długowłosa blondyna
namiętnie całowała się z Zoro. I to z wzajemnością!
Oparta o drzwi rękami obejmowała go za szyję, a jej smukłe
nogi oplatały go w pasie.
Przełknął ślinę, gdy kobieta sięgnęła jedną dłonią do klamki i z cichym skrzypnięciem
otworzyła drzwi. Już po chwili oboje zniknęli w pomieszczeniu.
Młody kucharz rozejrzał się po korytarzu. Czy to się
naprawdę dzieje?
Jego oddech przyśpieszył gwałtownie, nie rozumiał,
dlaczego poczuł się tak źle. Przecież to tylko Marimo! Może kochać się z kim
chce! Byle nie z nim!
Zamknął się w pokoju i popatrzył na swoje drżące dłonie.
- Kurwa!
Te dziąłcha łapy precz! *wymachuje miotłą*
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę powiedzieć no... Mam niedobór twoich rozdziałów T_T są piękne...
No i fragmenty które mnie urzekly... Bo tak xD
"Nami i Robin też się nie wliczały, bo ta pierwsza to jakiś demon nie kobieta, a Robin to Robin..."
Robin jest osobnym gatunkiem a Nami paktowala z szatanem xD
"Nic sobie nie złamałem..."
No geniusz kurna xD
"- Wow! Sanji , umarłeś? Powiedz, że nie umarłeś! Bo wyglądasz, jakbyś umarł! - Luffy zaczął skakać wokół niego"
Sanji był i Brooka na naukach i się nauczył być martwy xD
Sayonara <3
Jesteś demonem, szatanem w ludzkiej skórze! Teraz nie będę mogła sie doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i mimo że podczas czytania czegoś mi brakowało to po zastanowieniu sie niemam sie do czego przyczepić... no dobra, prawie. Błagam Cię! - PISZ DŁUŻSZE ROZDZIAŁY!!!
Czekam na kolejny rozdział i wyklinam tę blądwłosą sucz >_<
Weny i czasu życzę (a wręcz mam nadzieje bo niemoge doczekac sie co bedzie dalej) ^^
~Kanshin
Hej Słoneczko,
OdpowiedzUsuńLiceum mnie wykończy, RATUNKU!!! Przepraszam, w każdym razie, nie widziałam żadnych błędów i powtórzeń wiec dajesz radę :).
Łoł, łoł, łoł, łoł, łoł, łoł! Czy mi się wydaje czy to Marimo się zgodziło!
Co to w ogóle za laska jest, ma jakieś supermoce czy co!? Muszę przyznać, że porównanie Nami do demona, jest bardzo trafne.
"- Wow! Sanji , umarłeś? Powiedz, że nie umarłeś! Bo wyglądasz, jakbyś umarł!"
To co Luffy zawsze odstawia, jest po prostu rozważając :'D.
Zaciekawiła mnie reakcja Sanjiego, drżące ręce i to, że poczuł się źle po zobaczeniu Zoro z blądwłosą diablicą... Nie bardzo wiem, co o tym myśleć...
Najbardziej jednak, zmartwiłam się tą jego bladością. Czyżby powrót naprawdę źle się udał?
Dalej męczę Cię tym LawLu ale jak już kiedyś wspominałam, naprawdę uwielbiam ten parking :).
Przesyłam duuuuużo weny i prztulasów. Pisz dalej, ponieważ jesteś naprawdę dobra w tym co robisz :D.
Ma-chan
PS Było mi naprawdę miło, jak odpisałaś mi wtedy. Bardzo za to dziękuję ;). Pozdrawiam też betę.
*miało być "po prostu rozwalające" ale pisałam na telefonie i sama wiesz jak to wygląda...
UsuńPrzykro mi Ma-chan na liceum nic nie poradzę:p
UsuńTak, dobrze ci się wydaje Nasz Zielony Idiota się zgodził:)
Cóż jeśli chodzi o zachowanie Sanjiego...
Myślę, że wypieranie pewnych faktów...nie wyklucza zazdrości...lol:D
Dziękuje za wene:D Przyda się.
Jeśli chodzi o Law/Lu to właśnie się poprawia...
Pozdrawiam
Muza
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak mi się ciepło robi na serduszku, gdy odpowiadasz na moje komentarze :).
UsuńCO ZA SKRETYNIAŁY IDIOTA, choć po części go rozumiem, nieodwzajemniona miłość boli... BARDZO boli...
Zgadzam się, stu procentowe lol :').
Jeeej, LawLu <3, :D!!! Tak się cieszę!!!
Jeśli chcesz, możesz do mnie mówić Martyna albo Mati (choć w tym wypadku chyba pisać...).
Ściskam,
Ma-chan
Spierpapier blondwłosa plażo! *Rzuca w plażę kamieniem* A masz z kamienia ty placku uwodzicielski ty!... No dobra, trochę mnie poniosło XD Opowiadnanka bardzo wciągające *Maziut skaner błędow nie widzi* No i bez błędów no! Niech cię wena nie opuszcza, siostro Yaoistko!
OdpowiedzUsuń