To znowu ja!:)
Mamy oto rozdział 13, jest krótki ale mam nadzieje że się wam spodoba. Postaram się by kolejny rozdział był dłuższy:)
Miłego czytania:)
W głębi serca
Przekroczyć granice
Zoro pociągnął zdrowo z butelki, nie przejmując się gwarem panującym w gospodzie. W tym momencie było mu to nawet na rękę, bo głośne rozmowy i muzyka zagłuszały nieco chaos panujący w jego głowie. Jak on mógł się wpakować w coś takiego?
Mamy oto rozdział 13, jest krótki ale mam nadzieje że się wam spodoba. Postaram się by kolejny rozdział był dłuższy:)
Miłego czytania:)
W głębi serca
Przekroczyć granice
Zoro pociągnął zdrowo z butelki, nie przejmując się gwarem panującym w gospodzie. W tym momencie było mu to nawet na rękę, bo głośne rozmowy i muzyka zagłuszały nieco chaos panujący w jego głowie. Jak on mógł się wpakować w coś takiego?
Oparł policzek o dłoń i przyjrzał się swojemu odbiciu w
butelce. Nawet tam widział, jak żałośnie wyglądał. Westchnął smętnie i upił
kolejny łyk swojego ulubionego płynu. Nie potrafił się otrząsnąć z tego, co się
wydarzyło. W tej chwili naprawdę nie był sobą i naprawdę nie rozumiał, jak to
się stało, że zakochał się w tej pokręconej brewce. Jak mógł być taki głupi i
uwierzyć, że ma jakiekolwiek szanse by...odwzajemnił jego uczucia? Przecież to
Kuk! Samo to, że to ten irytujący padalec, powinno go od razu otrzeźwić. A to,
że ten wredny typek miał w sobie to coś, co sprawiało, że nie potrafił oderwać
od niego wzroku, to wcale go nie usprawiedliwiało.
Musi z tym skończyć. Przestać się użalać nad sobą i w końcu coś
zrobić. Co z tego, że ból rozdzierał mu serce, przecież nie zmusi blondyna, by
się w nim zakochał. Jeśli nie chce rozmawiać, to nie będą tego robić! Przecież
wystarczy udawać, że nic się nie stało i płynąć dalej. Przecież potrafi
zapanować nad własną żądzą i nie myśleć o tym smukłym ciele, pachnących i
miękkich włosach i tym głębokim spojrzeniu, przez które przeszywały go dreszcze
wzdłuż kręgosłupa.
- To głupota... - Westchnął. Pozwolił, by zbyt wiele rzeczy
zaczęło mu się w nim podobać. Dlaczego
nie potrafił się ogarnąć?! Przecież doskonale wiedział, że tak to się skończy.
Czemu to tak przeżywa? Przecież jest piratem! Musi się wziąć w garść i po
prostu przestać kochać!
- Ukrywasz się?
Zoro wzdrygnął się. To już była kpina, że nie zauważył Nami.
Naprawdę stracił czujność.
- Nie. Siedzę i piję, jak widać...to wy gdzieś poleźliście.
- Myśleliśmy, że będziecie rozmawiać na statku...
- No to źle myśleliście... - Zoro popatrzył na nią z góry.
- Dalej jest zły?
- I raczej nigdy nie przestanie być, ale to już nieważne...
- Jak to nieważne? Co ty znowu wymyśliłeś...?
Zoro dopił to, co miał w butelce i mierzył ją poważnym
spojrzeniem.
- Nic nie będę robić. - Westchnął. - I wy też. Przykro mi,
ale nie będzie happy endu. Po prostu popłyniemy dalej.
- Chyba żartujesz? Jak ty sobie to wyobrażasz?
- Normalnie, o ile ty z Usoppem też się pogodzicie.
Zoro rozejrzał się po barze, ale nie dostrzegł nikogo
znajomego.
- Gdzie w ogóle reszta załogi?
- Faceci...i ta wasza logika. - Rudowłosa dziewczyna
prychnęła rozgniewana. - Wynajęliśmy pokoje w małym pensjonacie. W sumie jak
już cię znalazłam, to możemy iść i nie martw się, tam też jest bar.
- Co za rozrzutność i troska, to na pewno ty? - Zoro
uśmiechnął się kpiąco. Rzadko kiedy zdarzało się, by nawigatorka wynajmowała
jakieś pokoje dla wszystkich.
- Nie były drogie i nie myśl sobie. Będziecie musieli mi
oddać z odsetkami.
Dziewczyna poklepała go po ramieniu, a on mógłby przysiąc,
że dostrzegł błysk Berri w jej oczach.
- Nie. Jednak to cała ty. – Wstał, upewniając się, czy jego
katany dalej są tam, gdzie powinny. - Możemy iść...
Pensjonat, o którym mówiła Nami, był naprawdę niedaleko i
już przy drzwiach dało się słyszeć ich kapitana.
Weszli do środka i od razu do ich uszu doszedł straszny
harmider.
- Co ten idiota znów wymyślił!
Zoro westchnął i wszedł głębiej do pomieszczenia, mijając
roześmianą recepcjonistkę. Jego oczom ukazał się średniej wielkości salon z
kilkoma małymi okrągłymi stolikami. Gdzieniegdzie stały bordowe kanapy, ale
najbardziej w oczy rzucał się dość obficie wyposażony bar. Oczywiście zaraz po
załodze na czele z kapitanem okupujących fortepian.
- Yo hohohoho, Yo hohoho!
Zoro uniósł brew. Byłoby dobrze, gdyby ich kapitan trafił w
chociaż jedną nutę.
- Je Je Okej! - Franky najwidoczniej się tym nie przejmował,
bo jak zwykle ruszył w tan. - Suuuperyyy!
- I ja naprawdę należę do tej załogi... - Nawet przez chwilę
rozważał, czy nie podejść, ale jednak zrezygnował i udał się prosto do baru.
Musiał przyznać, że panował tu zupełnie inny klimat, niż w tamtym barze, dużo
bardziej przyjemny. Zamówił sobie piwo i patrzył jak nawigatorka drze się po
chłopakach.
Może jakoś uda się im wrócić do normalności, jak ten pseudokucharzyna
im na to pozwoli. O co on tak właściwie się wścieka? Nie powiedział mu prawdy,
ale skoro i tak ma go gdzieś, to po co ta złość? Przecież nic mu tak naprawdę
nie zrobił. Mógłby go wtedy zerżnąć, ale nie zrobił tego. Nie zasłużył sobie na
takie traktowanie! Robin miała rację, przez cały czas myślał tylko o tym, by go
nie zranić, a on przy wszystkich wgniótł go w ziemię. Nawet się nie zastanowił,
tylko skopał leżącego. Nie był przecież jakimś zwierzęciem, które nad sobą nie
panuje.
Serce Zoro zaczęło szybciej bić, poczuł złość na samego
siebie.
Bo przecież nie on zaczął to wszystko. Nie on twierdził,
że...kurwa, jak można mieć tak słabą głowę i nie pamiętać, co się komuś mówiło!
Obejrzał się w stronę fortepianu, bo zamiast pojedynczych i
źle dobranych dźwięków zaczął słyszeć ładną melodię.
Przy instrumencie siedziała młoda i naprawdę ładna
długowłosa blondynka. Oczywiście dookoła niej skakał Luffy, ciesząc się jak
dziecko.
Zoro przeszył dreszcz, bo stało się coś dziwnego. Kobieta
patrzyła prosto na niego, lekko się uśmiechając i przenikając na wylot dużymi
zielonymi oczami. W ogóle niewzruszona słomianym idiotą, zupełnie tak jakby
grała tylko dla niego.
Otrząsnął się i odwrócił, to idiotyczne, chyba ponosiła go
wyobraźnia. Ta dziewczyna nie miała powodu, by patrzeć na niego, a tym bardziej,
by grać. Napił się jeszcze trochę piwa, próbując rozgonić niepożądane myśli.
- Czuję jedzenie!
Dało się słyszeć okrzyk radości kapitana, który stracił
zainteresowanie muzyką i rzucił się w stronę recepcji, gdzie właśnie pojawili
się Usopp i Sanji obładowani torbami z jedzeniem.
Zoro popatrzył w ich kierunku, zatrzymując wzrok na blond
czuprynie i aż poczuł skurcz w sercu.
Odwrócił się i przełknął ciężko ślinę, próbując się
uspokoić.
Bardzo by chciał nie czuć tego obezwładniającego go bólu.
Nie może pozwolić, by emocje z nim wygrały. Muszą przecież ruszyć dalej, a nie
może go przecież unikać!
Znów popatrzył w stronę recepcji, powtarzając sobie w
myślach, że czegokolwiek by blondyn nie zrobił, to on da radę. Patrzył jak ich
kapitan próbuje zeżreć zawartość toreb nawet ich nie otwierając, za co dostaje
kopa w łeb od kucharza i kazanie. Uśmiechnął się pod nosem widząc to. Tak, ich
kuk naprawdę miał temperament. Obserwował ich w ciszy, złość zniknęła znów
zastąpiona niepewnością. Nie może się tak na niego gapić…to chore. Jak na
zawołanie Sanji popatrzył w jego stronę, a ich oczy się spotkały. Zoro odwrócił
wzrok i napił się, by jakoś uspokoić swoje ciało i myśli. Jest w stanie znieść
wiele, ale nie sposobu, w jaki blondyn popatrzył na niego teraz. Już wolał
złość i pogardę niż współczucie.
Zielonowłosy szermierz pociągnął kolejny spory łyk z
butelki. Musiał wypić już naprawdę dużo, bo lekko szumiało mu w głowie. Co zbyt
często się nie zdarza, a raczej nigdy. Miał szczerą nadzieję, że alkohol tu wcale
nie jest tak drogi i rano, gdy nawigatorka zobaczy rachunek, to go żywcem nie
pogrzebie. Zaśmiał się w duchu, przynajmniej nie byłoby problemu z blondaskiem,
ani żadnego innego...
Starał się tam nie patrzeć, oczywiście gdy ich kapitan
zobaczył tyle żarcia, w trybie natychmiastowym rozkręcił imprezkę. Do której
bardzo szybko przyłączył się personel i goście pensjonatu. I tak z cichego i
spokojnego miejsca ich kapitan zrobił biesiadę. Na szczęście załoga dała mu
spokój i nie próbowała wciągnąć w wir zabawy. Chociaż nie potrafił oprzeć się
wrażeniu, że ktoś się na niego gapił. Wręcz był tego pewny, ale nie chciał się
odwracać i znów zobaczyć tę pokręconą brewkę. Nie teraz…myślał, że da radę. Rano
był nawet gotowy, by z nim porozmawiać i jakoś przekonać, że mogą płynąć dalej,
ale on znów go odepchnął a na dodatek to spojrzenie. Teraz wiedział, że już nigdy nie będzie tak
jak dawniej. On mu nie wybaczy i będzie patrzył jak na jakiegoś odmieńca.
- Sprawdzasz, ile zmożesz?
Zoro wzdrygnął się, gdy Brewka usiadł obok niego. Co jest?
Czego chciał? Znów go zwymyśla od najgorszych? Może nagle zachciało mu się
gadać?
- Jak zawsze...
Nie odwrócił się i nie spojrzał na niego, chociaż dobrze
wiedział, że on na niego patrzy.
- Bo wiesz...- Zaczął nieśmiało kuk, ale szybko zostało mu
przerwane.
Szermierz już chciał odwrócić się do kucharza. Wyczuł w jego
głosie jakąś odmianę, ale ktoś położył mu dłoń na ramieniu i odwrócił się w
drugą stronę.
Już chciał spytać "czego?", ale gdy zobaczył przed
sobą stojącą zielonooką piękność, która wcześniej grała na fortepianie, lekko
się zdziwił.
- Mam ochotę na spacer w świetle księżyca w miłym
towarzystwie i tak sobie pomyślałam, że wolałbyś spędzić ten wieczór ze mną
niż... - Tu spojrzała na blondyna wymownie, lekko się uśmiechając. - ze swoim
przyjacielem.
Zoro przełknął ślinę, patrząc prosto w te hipnotyzujące
zielone oczy.
Naprawdę poczuł, że to wcale nie jest taki zły pomysł. Z
pewnością przyda mu się trochę świeżego powietrza i to z dala od kucharza.
- Chyba masz rację... – Wstał, nawet nie patrząc na blondyna
i najzwyczajniej w świecie pozwolił się wyprowadzić kobiecie z lokalu.
Hej Słoneczko,
OdpowiedzUsuńZnowu pierwsza :)! Nie zauważyłam żadnych błędów, z czego jestem bardzo zadowolona.
Łoł... Troszkę się porobiło... Tajemnicza dziewczyna o zielonych oczach, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jestem lekko zaskoczona postępowaniem Sanjiego, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego.
Rozdział jak zwykle świetny, akcja płynna i Luffy próbujący dobrać się do toreb z jedzeniem był genialny :').
Wiem, że męczę, ale co z dodatkiem LawLu?
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;).
Ma-chan
Hej:)
UsuńBardzo się cieszę że nie widziałaś błędów i że ci się podobało:) Moja beta odwala kawał świetnej roboty:) Więc ukłony dla niej.
Znaczy że sam przysiadł się do Zoro? Myślę że wyjaśni się to w następnym rozdziale:) Ale o tym na razie cicho sza:)
Co do Law/Lu...
Pisze się...i piszę się...i ciągle się pisze, chciałabym zrobić z tej historii coś naprawdę fajnego i wcale nie męczysz:) To motywujące:)
Pozdrawiam i dziękuje za wenę przybyła jest piękna seksowna i inspirująca:p
Chyba się zarumienię słońce ty moje :). Ciesze się, że to co piszę w jakiś sposób cię motywuje ;). Naprawdę zrobiło mi się bardzo miło, zawsze piszesz mi takie ciepłe słowa, bardzo ci za to dziękuję :).
UsuńMa-chan
PS Co do bety, całkowicie się z tobą zgadzam i pozdrawiam ją ;).
Na okulary Midorimy... Trochę lag, wybacz. No co ja mogę powiedzieć? Czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuń