Tak wiem, rozdział miał być w niedzielę ale zrobię i wam i sobie małą niespodziankę. Proszę rozdział jest krótki ale mam nadzieje, że nadrobi słodkością:) Miłego czytania i jak zwykle przepraszam za błędy:)
Po drugiej stronie lustra
Zoro siedział na leżance w gabinecie doktora a żyłka na czole nerwowo pulsowała.
- Mówiłem ci żebyś nie tykał bandaży... A tym bardziej nie ćwiczył jeszcze... - Renifer zaczął świeżymi bandażami owijać jego jeszcze nie zagojone rany.
- Już dobra - Zoro przewrócił oczami.
Renifer nie skomentował jego zachowania tylko bardzo dokładnie się nim zajmował.
- Skończyłem...- Oznajmił po chwili i podszedł do swojego biurka.
Zoro zeskoczył z leżanki i ruszył do wyjścia dziękując reniferowi za leczenie. Szybko zatrzasnął za sobą drzwi i skierował się prosto do swojej siłowni. To było chyba jedyne miejsce na statku do którego zawsze trafiał za pierwszym razem.
Zamknął za sobą klapę i odetchnął głęboko ciesząc się że mały doktor nie poszedł za nim by go przypadkiem pilnować. Dopiero po chwili zorientował się, że nie jest sam, na kanapie leżał Usopp.
- Chopper cię nęka? - Czarnowłosy chłopak obejrzał się na niego i uśmiechnął.
- Jak zawsze... - Zoro usiadł przy swoich sztangach i złapał jedną do reki. - Co tu robisz?
- Przebywam, a co nie wolno? - Chłopak wrócił do tego co robił wcześniej.
Zoro przyjrzał mu się uważnie, był ciekaw co przyjaciela wywabiło z jego warsztaciku. Wstał razem ze małą sztangą i dalej ćwicząc ręką ruszył w jego stronę.
- Zazwyczaj przebywasz gdzie indziej...
- Chciałem trochę pomyśleć a Luffy'emu wrócił humor i go nosi, jak ci przeszkadzam mogę sobie iść...
- Czy to Kaya? - Zoro zaglądał mu przez ramie i patrzył na śliczny portret dziewczyny którą poznali na wyspie Usopp'a. Chłopak zamknął szybko swój szkicownik i usiadł z zawstydzoną miną.
- No...
Zoro zręcznie wyciągnął mu szkicownik z rąk i otworzył, nie spodziewał się, że ze środka wypadnie mnóstwo zarysowanych kartek. Usopp zaczął je szybko zbierać z przerażoną i wściekłą minom, nie zauważając, że jedna kartka wyfrunęła na zewnątrz przez otwarte okno.
- No co ty robisz kretynie!?
- Nie chciałem... - Zoro złapał kilka rysunków na których o dziwo nie było blondynki. - Usopp kiedyś ty to wszystko narysował?
Zoro był pod wrażeniem nie wiedział, że ich towarzysz jest aż tak uzdolniony i lubi rysować dziewczyny.
- Nie mów nikomu. - Długonosy zaczął chować wszystkie rysunki które złapał do szkicownika rumieniąc się przy tym jak dorodny pomidor.
- Nie ma się czego wstydzić bo są bardzo ładne. - Patrzył na rysunek na którym były Nami i Vivi w strojach tancerek, dokładnie tych samych co miały na sobie w Alabascie.
- Przestań to tylko takie tam bazgroły - Usopp czerwienił się jeszcze bardziej i zabrał mu szkice z ręki.
- Daj spokój nie powiem nikomu jak nie chcesz... - Zoro zaśmiał się. - Ty tak z pamięci rysujesz?
- No z pamięci a z czego? Raczej nie portretuje was na bieżąco - warknął obrażony. - Chyba że śpicie... - dodał już ciszej.
Zoro uniósł brew pytająco, był coraz bardziej zdziwiony.
- Ale, że niby co?
- Nie ważne, ale broń borze nic nie mów Nami bo mnie obedrze ze skóry...
- Ale dlaczego? Myślę, że by się jej spodobały... - Podrapał się po głowie nie rozumiejąc strachu towarzysza przecież nikt się nie będzie gniewał z powodu jakiś obrazków.
- Uwierz, że mógłbym tego nie przeżyć.
- Co, tego? - Luffy kucał w oknie trzymając jedną zarysowaną kartkę na ustach malował się mu łobuzerski uśmieszek. - Usopp jest zboczeńcem! - Wesoło wskoczył do środka wyminął zręcznie wściekłego przyjaciela i wdrapał się na plecy Zoro'a pokazując mu jego zdobycz cały czas wesoło przy tym chichocząc.
Usopp rzucił się w ich kierunku ale Zoro powstrzymał go podrzucając w jego kierunku sztangę którą przez cały czas trzymał w ręce.
- Łap... - Z rozbawieniem patrzył jak chłopak puszcza swój szkicownik by złapać przyrząd do ćwiczeń. Rysunki znowu rozsypały się po pomieszczeniu.
- Nienawidzę was! - Usopp zrezygnowany usiadł na podłodze i czerwony jak burak zaczął zbierać swoje dzieła sztuki, odkładając sztangę która poturlała się pod kanapę.
Zoro podziwiał rysunek który pokazał mu Luffy, był naprawdę piękny i widać było gołym okiem, że musiał się nad nim napracować. Nie dziwił się mu teraz dlaczego tak bardzo się bał gniewu Nami, rysunek chociaż piękny przedstawiał ją w sposób którego mogła by nie zrozumieć.
- Czyli malujesz śpiących ludzi? - Zoro wyciągnął rysunek z rąk dalej śmiejącego się kapitana i podał o dziwo jeszcze bardziej czerwieńszemu Usopp'owi. - Stary ale żeby wchodzić dziewczyną do kajuty kiedy śpią, nawet ja wiem żeby tego nie robić...
- Usooooppp podglądacz! - Luffy zlazł z pleców szermierza i zaczął zbierać rysunki z podłogi. - Tu są same dziewczyny...
- Bo wy jesteście brzydcy. - Chłopak pokazał mu język. - Uważaj co robisz bo je zniszczysz...
Zoro westchnął, złapał Kapitana za ramie oraz szyję i podniósł go by przestał deptać rysunki leżące na podłodze.
- A ty co? Cukru się najadłeś, że tak szalejesz?
- Sanji dał mi deser czekoladowy...
- Uspokój się, nie widzisz kretynie, że to coś osobistego?
Luffy uspokoił się i popatrzył przepraszająco na przyjaciela, Zoro puścił go.
- Nie chciałem, pomogę ci... - Zoro patrzył jak przyjaciele zbierają rysunki z podłogi.
- Dlaczego śpiącą?
- Ciężko jest ją uchwycić, by ukazać jej delikatność... - Usopp podrapał się po głowię. - I to nie jest tak, że się tam wkradłem... - Przełknął ślinę. - Tylko Robin mnie wpuściła...
Zoro zamrugał, teraz nabierało to trochę sensu, przynajmniej częściowo.
- Czyli Robin wie? - Teraz Luffy wyglądał na obrażonego.
- Przyłapała mnie jak kogoś rysowałem...i tak od słowa do słowa pozwoliła mi przyjść i narysować Nami...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? - Luffy oglądał rysunek z Vivi, która siedziała w oknie i na pewno podziwiała widok.
- Bo nie ma o czym gadać... To tylko takie hobby a ty byś zaraz wszystkim powiedział...
- Tu ma rację... - Zoro przypomniał sobie jak ich kapitan powiedział wszystkim o głupim wyskoku Kuka.
Luffy podał rysunek Usopp'owi i uśmiechnął się wesoło wcale nie zrażony tym, że uważany jest za gadułę.
- Narysuj mnie! W kapitańskim płaszczu! Proszę, proszę...
- Mówiłem, że jesteś brzydki - Usopp zaśmiał się.
- Nikomu nic nie powiem, no nie daj się prosić...
- No dobra ale nie dzisiaj... - Długonosy westchnął wesoło.
- Kogo rysowałeś jak cię Robin przyłapała? - Luffy wpatrywał się w niego intensywnie, wyciągając się równocześnie na podłodze.
Usopp popatrzył na Zoro i z lekkim wahaniem wyciągnął jedną kartkę i podał ją Luffy'emu, Zoro obserwował ich zainteresowany.
- Zoro'u na pewno się spodoba. - Luffy wyszczerzył się i podał mu kartkę.
Szermierz przyjął rysunek i zamarł, patrzył na ich Kuka który smacznie spał na siedząco w połowie leżąc na stole. Serce mu mocno zabiła gdy wpatrywał się w tą spokojną przystojną twarz która spała z policzkiem wciśniętym w otwartą książkę kucharską. Doskonale poznał wnętrze Going Merry, i nawet potrawa z wnętrza książki wyglądała znajomo.
- Stary rumienisz się. - Głos Usopp'a wyrwał go z oniemienia, zaraz potem usłyszał śmiech Kapitana. - Jak chcesz to zostawimy cię sam na sam z tym rysunkiem...
- Nie dziękuje...- Zoro starał się zachować twarz i wyciągnął rysunek w jego stronę. To było krępujące, wiedział że prawdopodobnie wszyscy się domyślili co on czuję do kucharza a przynajmniej prawie wszyscy.
- Naprawdę, możesz go zatrzymać...
- Nie chce - Zoro powiedział to tak by przekonać obu towarzyszy i samego siebie. Bardzo spodobał mu się rysunek i chętnie by sobie go zostawił ale niepotrzebnie sam by sobie robił nadzieje.
W końcu Usopp przyjął rysunek z powrotem i schował go z innymi.
Zoro ziewnął przeciągle i położył się na podłodze już prawie nie było widać jego rumieńców.
- Wiesz, może... - Zaczął Luffy ale Usopp mu natychmiast przerwał.
- Daj mu spokój, chyba wyraził się jasno...
Zielono włosy był mu wdzięczny, że powstrzymał Luffy'ego przed drążeniem tego tematu. Leżał tak i wpatrywał się w sufit, chciał by żeby ta pokręcona brewka już wróciła. Mógł nawet śmiało przyznać, że tęsknił za ich codziennymi przepychankami.
- Chłopaki burza! - Dobiegł ich głos Nami, Zoro i Luffy od razu zareagowali i wyskoczyli na zewnątrz. Usopp został w tyle twierdząc, że dostał atak jakiejś choroby.
Zoro opadł zmęczony na miękką kanapę w jego samotni, popołudnie i rysunki Usopp'a wydawały się być tak odległe. Padał z nóg po wyczerpującej walce z żywiołem. Nie tylko on padał ze zmęczenia, większość jego przyjaciół poszło spać, gdy po kolacji Nami oznajmiła, że na razie są bezpieczni, Robin objęła nocną wartę by reszta mogła spokojnie odpocząć.
Westchnął i zamknął zmęczone oczy, cieszył się że ten drugi Sanji trochę się pozbierał i nawet wrócił mu humor. Przez usztywnioną rękę miał problem z gotowaniem ale Nami mu chętnie pomagała przy przygotowywaniu posiłków. Obrócił się na bok i otworzył oczy teraz rzuciła mu się w oczy kartka leżąca obok jego przyrządów do ćwiczeń.
Wstał i poszedł po nią prowadzony ciekawością, uśmiechnął się pod nosem gdy zobaczył znajomy obrazek. Czyżby mimo wszystko Usopp też wierzył, że blondyn może się zmienić, wrócił na kanapę i położył się. Niepotrzebnie robią mu nadzieje, wiedział że sam nie może się dać w to wciągnąć.
Szermierz już jakiś czas wpatrywał się w plecy poobijanego kuka. Cóż zabłądził kolejny raz i znowu trafił do kajuty w której przetrzymywali zwierciadło. Patrzył jak blondyn smukłym palcem przesuwa po szklanej tafli lustra, był ciekaw o czym myśli i dlaczego nie ma na nogach butów.
- Znowu zabłądziłeś?
Szermierz wzdrygnął się gdy usłyszał słaby głos kuka, podrapał się po głowie i wszedł głębiej do środka.
- Nie...
Mężczyzna zaśmiał się i odwrócił do niego przodem opierając się teraz plecami o zwierciadło.
- Jak z dzieckiem...
- Widzę, że humor dopisuje...
- A jak że, potrzebowałem porządnego wstrząsu a ty nadajesz się do tego najlepiej... - Blondyn uśmiechał się ale Zoro dostrzegł w jego spojrzeniu smutek.
- Po prostu wszyscy mają już dość. - Nie było mu do śmiechu, przed oczami miał dalej zmęczoną i zapłakana twarz blondyna z przed kilku dni. Nie potrafił wyrzucić tego wspomnienia z głowy a na samą myśl skręcało go w środku.
- Wiem... Ja też, uwierz że najbardziej na świecie chciałbym wrócić do domu... - Kucharz spuścił wzrok. - Mam tyle rzeczy do naprawienia...
Zoro podszedł do niego i poklepał po blond czuprynie. Patrzył na usztywnioną i zabandażowaną lewa rękę kuka.Wyglądał już dużo lepiej i mógłby przysiąc, że włosy miał minimalnie dłuższe. Jak tak stał i patrzył z bliska na jego poobijane oblicze dotarło do niego jak bardzo kucharz musi uważać w czasie walki. Zamyślił się tak bardzo, że dopiero po chwili zauważył jak błyszczące oczy wpatrują się w niego. Zabrał rękę i odsunął, starając się by nie zrobić tego zbyt szybko. Ta chwila zrobiła się zbyt intymna a jego serce samoistnie zaczęło bić szybciej.
- Wiesz, chciałbym ci odpowiednio podziękować za uratowanie życia...
- W swój nie udolny sposób próbowałeś pomóc Nami więc raczej jesteśmy kwita... - Zoro przełknął ślinę i odsunął się jeszcze bardziej. Sanji przyglądał mu się uważnie a iskierki wesoło zaczęły migotać w jego oczach.
- Pozwól mi...
- Niby co by to miało być? - Zoro patrzył jak drugi mężczyzna robi parę kroków w jego stronę i zaczyna gładzi palcami bandaż na jego bicepsie.
- To co chciałbyś na pewno dostać a czego wasz towarzysz nigdy ci nie da...
Na policzkach Zoro'a wykwitły rumieńce na widok których blondyn roześmiał się.
- Nie wiem o czym pomyślałeś ale chodziło mi tylko o buziaka...
- Przestań się droczyć... - Szermierz odwrócił zawstydzoną twarz, w duchu zastanawiając się czy by jednak nie przyjąć takiej formy podziękowań. To faktycznie mogła by być jedyna taka okazja by skosztować tych ponętnych ust, pewnie nawet mu się nie spodoba i wszystkie problemy znikną tak samo szybko jak się zjawiły. Jak wróci ich prawdziwy kucharz nie miał by co liczyć o jakieś leprze stosunki niż do tej pory a zapewne każda próba zbliżenia się kończyła by się bójką. Próbował przekonać sam siebie chociaż bardzo dobrze wiedział, że to jest bardzo zły pomysł. Przecież tak nie można, jak by się dowiedział ich kucharz nigdy by mu tego nie wybaczył. W dodatku nie było to ani honorowe ani nie była to osoba którą chciałby tak naprawdę pocałować.
- Możesz zamknąć oczy jeśli chcesz... - Blondyn zbliżył się jeszcze bardziej.
- Nie... - Serce waliło mu tak bardzo, bał się że zaraz opuści jego ciało. Był tak blisko jak w tą pamiętną noc gdy to wszystko się zaczęło.
- Nie co? Mam tego nie robić czy nie zamkniesz oczu?
- Nie zamknę oczu... - Zoro czół na twarzy jego gorący oddech i bliskość drugiego ciała przylegającego do niego. W głowie mu zawirowało gdy poczuł chłodną dłoń na policzku i miękkie usta na swoich, składające czuły pocałunek. Wiedział, że zrobił coś co nigdy nie powinno mu być wybaczone i co by chciał robić już zawsze...
>////< Naucz mnie tak pisac, no co prawda widziałam parę błędów (jak wejdę na komputer to może wypisze). Chce wiedzieć jak Sanji namber łan zareaguje na fakt że Zoro pocałował... Jego ciało? O ile się o tym dowie >w<
OdpowiedzUsuńWeny życzę.