W głębi serca
Po drugiej stronie lustra
Lekki ciepły wiaterek wlatywał przez otwarte okno siłowni ,
przynosząc miłą ulgę spoconemu Zoro.
- 1235...1236...1237...- Podnosił ciężką sztangę , leżąc na
plecach i wpatrując się w sufit. Luffy leżał na kanapie i obserwował swojego
przyjaciela.
- To powiesz mi w końcu , co cię tak konkretnie wkurzyło?
- 1242...Nie...1243... - Mężczyzna miał prawo się zezłościć,
nienawidził głupich żartów , a podpuszczenie nowego kucharza denerwowało go
okropnie. Młodszy chłopak westchnął tylko i uśmiechnął się wręcz perfidnie.
- Obaj jesteście głupi i sami nie wiecie , czego chcecie...
- Szermierz w końcu zwrócił na niego uwagę. Luffy czasami naprawdę potrafił go
zaskoczyć, w takich momentach zdawał się nie być takim idiotą , za jakiego
wszyscy go brali.
- Odezwał się ten mądry. Poza tym o co ci chodzi?
- Po prostu jesteś ostatnio strasznie wrażliwy jeśli chodzi
o Sanjiego...
- Wrażliwy? - Zoro patrzył na kapitana , próbując
rozszyfrować , o co może mu chodzić. - Nie lubię głupiego dowcipkowania. Miałem
prawo się wkurwić...
- Już cię przepraszaliśmy, ale to nie tłumaczy twojego
wcześniejszego zachowania...
- Niby jakiego?
- Nie udawaj...odpychanie kogoś , kogo się lubi, nie zawsze jest rozwiązaniem.
- Bredzisz od rzeczy... - Zoro usiadł i odłożył ciężary,
jednym haustem wypił pół butelki sake .
- Pamiętam jedną z imprez po odzyskaniu Robin. Tę, na której Sanji strasznie się upił, kojarzysz?
- No pamiętam... - Zielonowłosy przełknął ślinę.
- Dziwne, że nie pamiętał wszystkich tych rzeczy , które
mówił i chciał z tobą zrobić... - Kapitan zaśmiał się wesoło, widząc , jak jego
szermierz się czerwieni.
- Tak się dzieje , jak jest się idiotą i nie potrafi się
pić...- Odpowiedział próbując zachować obojętny ton głosu , co nie bardzo mu
wychodziło.
- Daj spokój! Spaliłeś buraka shishishi... - Luffy
spadł z kanapy i zaczął się turlać po
ziemi.
- Odwal się kretynie i daj mi w spokoju ćwiczyć! - Warknął,
kompletnie skołowany informacją, że ktoś ich wtedy widział. Czarnowłosy
uspokoił się po chwili i znów zerknął na swojego przyjaciela , ocierając łzy
spod oka.
- Co ci szkodzi spróbować? No ale oczywiście , jak nasz
Sanji wróci , bo ten już ma swojego Zoro– Luffy dalej się uśmiechał , a
drugiego chłopaka zatkało po raz kolejny, to wszystko robiło się coraz
śmieszniejsze.
- Do reszty cię pogięło?! Chyba się przeżarłeś , bo bredzisz
od rzeczy!
- Przecież widziałem, że ci się to podobało....
- To ci się przywidziało!
- Dobra już dobra, chciałem tylko powiedzieć, że jak co , to
nikt by nie miał nic przeciwko...- Powiedział łagodniej , nie naśmiewając się
już z przyjaciela , w końcu tak naprawdę nie zamierzał się wtrącać.
- Słuchaj, On nie lubi mnie , Ja nie lubię jego i nic tego
nie zmieni , cokolwiek byś sobie ubzdurał... - Zoro powrócił do podnoszenia
sztangi, mętlik w jego głowie narastał.
- Jak uważasz, ale próbowanie kogoś poznać bliżej jeszcze
nikomu nie zaszkodziło.- Luffy podniósł się z podłogi - I przychodź normalnie
na posiłki, martwimy się o ciebie...
- Dobra...11...12...13 – Do zielonowłosego powrócił na
chwilę spokój, nie powinien przysparzać załodze zmartwień i problemów swoim
zachowaniem. Luffy wyskoczył przez otwarte okno , pozostawiając szermierza
samego. Do tego jeszcze dochodziła sprawa z kucharzem, nie dość, że nastąpiła
ta głupia zamiana , to jeszcze dochodziło to dziwne zezwolenie kapitana.
Wiedział, że Luffy jest tolerancyjny , bo wiele razy to udowodnił , ale żeby aż
do tego stopnia. Mało kiedy ktokolwiek z załogi brał go na poważnie w takich
sprawach , ponieważ jego zachowanie nadpobudliwego dziecka nie wskazywało , by
w ogóle wiedział, co to jest związek i
rzeczy z tym związane. Westchnął cicho i zamknął oczy, dalej podnosząc sztangę.
On i kucharz, ta myśl była tak nierealna, że aż śmieszna zarówno w tym , jak i
w każdym innym świecie. Miał jedynie nadzieję że szybko rozwiążą tę sprawę i ten idiota wróci do nich w jednym
kawałku, wtedy będą mogli wyruszyć w
dalszą podróż i wszystko wróci do normy.
Czas wlókł się
nieubłaganie, a ćwiczenia fizyczne nie przynosiły szermierzowi upragnionego
spokoju ducha. Postanowił jednak zmienić technikę relaksacyjną i pójść
odwiedzić łazienkę , bo z przykrością stwierdził, że naprawdę cuchnie.
Wiedział, że na statku przynajmniej nie ma z połowy załogi. Przez otwarte okno w siłowni co chwilę dochodziły
go wesołe wrzaski Kapitana i podniesiony głos Nawigatorki , która po raz setny
tłumaczyła mu, że się ukrywają i ma tak nie drzeć japy. W końcu baby poszły do
miasta poszukać jakichś cennych
informacji , Franky udał się , by pokupować jakieś deski potrzebne na budowę ,
a reszta miała zostać, pilnować statku i siedzieć cicho. Wszedł do łazienki i z
lekkim trzaskiem zamknął drzwi. Dopiero wtedy
zorientował się, że w środku znajduje się osoba , którą najmniej miał
ochotę oglądać. Przy umywalce stał Sanji już w rozpuszczonych włosach, grzywka
jak zwykle zakrywała jego oko. Na widok szermierza lekko się speszył i uciekł
spojrzeniem w bok. Zoro westchnął , powstrzymując się od jakiegoś kąśliwego
komentarza, w końcu obiecał Luffy'emu, że nie będzie go dręczył.
- Długo jeszcze? Bo chciałbym skorzystać...
- Tak...znaczy nie...już kończę – zaczął pośpiesznie
wycierać ręce. Zoro dostrzegł małe rumieńce na twarzy blondyna, w końcu miał
tak jasną karnację, że wszelkie zaczerwienienia od razu było widać. Nie
odpowiedział, odwiesił ręcznik i odkręcił ciepłą wodę , która zaczęła napływać
do wanny.
- Ja przepraszam... - Zaczął niepewnie kucharz - Wybacz, w
sumie się nie znamy...nie powinienem tak sobie żartować... - Chłopak wyglądał
na speszonego i z nerwów wykręcał sobie palce u dłoni. - Robin-chan mówiła, że
nie przepadamy za sobą tutaj, poza tym nikt nie chciał mi wierzyć, że u mnie my...
- Nie kończ... - Zoro poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku,
nie mógł znieść przeprosin z ust tego przeklętego zboka , który mimo
identycznego ciała i głosu , na pewno nie był tą samą osobą. - Nie przepadamy
za sobą i praktycznie cały czas się kłócimy, nie musisz przepraszać , nie
jestem zły...- Popatrzył na niego , a to co zobaczył wcale mu się nie
spodobało. Dodatkowy przyjemny ucisk w
okolicach podbrzusza w cale mu nie
pomagał. Sanji uśmiechał się bardzo wesoło , a zaczerwienione policzki były już
całkiem widoczne.
- Naprawdę nie jestem taki zły... jeśli byś chciał chociaż
trochę się zaprzyjaźnić , to z chęcią służę...- Chłopak podszedł do drzwi –
Pomijając różnice między światami i
drobnymi różnicami w wyglądzie , to osoby chyba tak bardzo się nie różnią. Wasza Nami ma zupełnie taki
sam ognisty charakter co Nami z mojego świata...
- Czyli jesteś idiotą uganiającym się za spódniczkami?
- Nie. - Roześmiał się. – Ale pozory mogą czasami mylić...-
Puścił mu oczko i pośpiesznie opuścił łazienkę , pozostawiając szermierza w
niemej konsternacji. Zoro zakręcił wodę, rozebrał się pośpiesznie i wskoczył do
wanny , starając się nie myśleć i pohamować emocje.
Gdzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wciąga, jestem ciekawa ciągu dalszego i relacji między postaciami!Mam nadzieję, że jeszcze zdecydujesz się na kontynuację!
Podoba mi się to, że połączyłaś te dwa światy, a fryzura Sanjiego z Tokyo mnie zaintrygowała, chciałabym zobaczyć takiego blondyna :D
Dużo weny!
Mr.Prince