Informacje:)

24.09.2018r.

Walczę z brakiem weny i czasu. Gdy tylko uda mi się stworzyć coś czadowego:P na pewno powrócę:D
Trzymajcie kciuki za szybki powrót:D Bo to na pewno nie koniec:D
Buziaki:*

28 listopada 2015

Rozdział 6

W głębi serca
Po drugiej stronie lustra

Lekki ciepły wiaterek wlatywał przez otwarte okno siłowni , przynosząc miłą ulgę spoconemu Zoro.
- 1235...1236...1237...- Podnosił ciężką sztangę , leżąc na plecach i wpatrując się w sufit. Luffy leżał na kanapie i obserwował swojego przyjaciela.
- To powiesz mi w końcu , co cię tak konkretnie wkurzyło?
- 1242...Nie...1243... - Mężczyzna miał prawo się zezłościć, nienawidził głupich żartów , a podpuszczenie nowego kucharza denerwowało go okropnie. Młodszy chłopak westchnął tylko i uśmiechnął się wręcz perfidnie.
- Obaj jesteście głupi i sami nie wiecie , czego chcecie... - Szermierz w końcu zwrócił na niego uwagę. Luffy czasami naprawdę potrafił go zaskoczyć, w takich momentach zdawał się nie być takim idiotą , za jakiego wszyscy go brali.
- Odezwał się ten mądry. Poza  tym o co ci chodzi?
- Po prostu jesteś ostatnio strasznie wrażliwy jeśli chodzi o Sanjiego...
- Wrażliwy? - Zoro patrzył na kapitana , próbując rozszyfrować , o co może mu chodzić. - Nie lubię głupiego dowcipkowania. Miałem prawo się wkurwić...
- Już cię przepraszaliśmy, ale to nie tłumaczy twojego wcześniejszego zachowania...
- Niby jakiego?
- Nie udawaj...odpychanie kogoś , kogo się lubi,  nie zawsze jest rozwiązaniem.
- Bredzisz od rzeczy... - Zoro usiadł i odłożył ciężary, jednym haustem wypił pół butelki sake .
- Pamiętam jedną z imprez po odzyskaniu Robin. Tę, na  której Sanji strasznie się upił, kojarzysz?
- No pamiętam... - Zielonowłosy przełknął  ślinę.
- Dziwne, że nie pamiętał wszystkich tych rzeczy , które mówił i chciał z tobą zrobić... - Kapitan zaśmiał się wesoło, widząc , jak jego szermierz się czerwieni.
- Tak się dzieje , jak jest się idiotą i nie potrafi się pić...- Odpowiedział próbując zachować obojętny ton głosu , co nie bardzo mu wychodziło.
- Daj spokój! Spaliłeś buraka shishishi... - Luffy spadł  z kanapy i zaczął się turlać po ziemi.
- Odwal się kretynie i daj mi w spokoju ćwiczyć! - Warknął, kompletnie skołowany informacją, że ktoś ich wtedy widział. Czarnowłosy uspokoił się po chwili i znów zerknął na swojego przyjaciela , ocierając łzy spod oka.
- Co ci szkodzi spróbować? No ale oczywiście , jak nasz Sanji wróci , bo ten już ma swojego Zoro– Luffy dalej się uśmiechał , a drugiego chłopaka zatkało po raz kolejny, to wszystko robiło się coraz śmieszniejsze.
- Do reszty cię pogięło?! Chyba się przeżarłeś , bo bredzisz od rzeczy!
- Przecież widziałem, że ci się to podobało....
- To ci się przywidziało!
- Dobra już dobra, chciałem tylko powiedzieć, że jak co , to nikt by nie miał nic przeciwko...- Powiedział łagodniej , nie naśmiewając się już z przyjaciela , w końcu tak naprawdę nie zamierzał się wtrącać.
- Słuchaj, On nie lubi mnie , Ja nie lubię jego i nic tego nie zmieni , cokolwiek byś sobie ubzdurał... - Zoro powrócił do podnoszenia sztangi, mętlik w jego głowie narastał.
- Jak uważasz, ale próbowanie kogoś poznać bliżej jeszcze nikomu nie zaszkodziło.- Luffy podniósł się z podłogi - I przychodź normalnie na posiłki, martwimy się o ciebie...
- Dobra...11...12...13 – Do zielonowłosego powrócił na chwilę spokój, nie powinien przysparzać załodze zmartwień i problemów swoim zachowaniem. Luffy wyskoczył przez otwarte okno , pozostawiając szermierza samego. Do tego jeszcze dochodziła sprawa z kucharzem, nie dość, że nastąpiła ta głupia zamiana , to jeszcze dochodziło to dziwne zezwolenie kapitana. Wiedział, że Luffy jest tolerancyjny , bo wiele razy to udowodnił , ale żeby aż do tego stopnia. Mało kiedy ktokolwiek z załogi brał go na poważnie w takich sprawach , ponieważ jego zachowanie nadpobudliwego dziecka nie wskazywało , by w ogóle wiedział,  co to jest związek i rzeczy z tym związane. Westchnął cicho i zamknął oczy, dalej podnosząc sztangę. On i kucharz, ta myśl była tak nierealna, że aż śmieszna zarówno w tym , jak i w każdym innym świecie. Miał jedynie nadzieję że szybko rozwiążą tę  sprawę i ten idiota wróci do nich w jednym kawałku, wtedy  będą mogli wyruszyć w dalszą podróż i wszystko wróci do normy.


Czas wlókł  się nieubłaganie, a ćwiczenia fizyczne nie przynosiły szermierzowi upragnionego spokoju ducha. Postanowił jednak zmienić technikę relaksacyjną i pójść odwiedzić łazienkę , bo z przykrością stwierdził, że naprawdę cuchnie. Wiedział, że na statku przynajmniej nie ma z połowy załogi. Przez  otwarte okno w siłowni co chwilę dochodziły go wesołe wrzaski Kapitana i podniesiony głos Nawigatorki , która po raz setny tłumaczyła mu, że się ukrywają i ma tak nie drzeć japy. W końcu baby poszły do miasta poszukać jakichś  cennych informacji , Franky udał się , by pokupować jakieś deski potrzebne na budowę , a reszta miała zostać, pilnować statku i siedzieć cicho. Wszedł do łazienki i z lekkim trzaskiem zamknął drzwi. Dopiero wtedy  zorientował się, że w środku znajduje się osoba , którą najmniej miał ochotę oglądać. Przy umywalce stał Sanji już w rozpuszczonych włosach, grzywka jak zwykle zakrywała jego oko. Na widok szermierza lekko się speszył i uciekł spojrzeniem w bok. Zoro westchnął , powstrzymując się od jakiegoś kąśliwego komentarza, w końcu obiecał Luffy'emu, że nie będzie go dręczył.
- Długo jeszcze? Bo chciałbym skorzystać...
- Tak...znaczy nie...już kończę – zaczął pośpiesznie wycierać ręce. Zoro dostrzegł małe rumieńce na twarzy blondyna, w końcu miał tak jasną karnację, że wszelkie zaczerwienienia od razu było widać. Nie odpowiedział, odwiesił ręcznik i odkręcił ciepłą wodę , która zaczęła napływać do wanny.
- Ja przepraszam... - Zaczął niepewnie kucharz - Wybacz, w sumie się nie znamy...nie powinienem tak sobie żartować... - Chłopak wyglądał na speszonego i z nerwów wykręcał sobie palce u dłoni. - Robin-chan mówiła, że nie przepadamy za sobą tutaj, poza tym nikt nie chciał  mi wierzyć, że u mnie my...
- Nie kończ... - Zoro poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku, nie mógł znieść przeprosin z ust tego przeklętego zboka , który mimo identycznego ciała i głosu , na pewno nie był tą samą osobą. - Nie przepadamy za sobą i praktycznie cały czas się kłócimy, nie musisz przepraszać , nie jestem zły...- Popatrzył na niego , a to co zobaczył wcale mu się nie spodobało. Dodatkowy  przyjemny ucisk w okolicach podbrzusza w cale  mu nie pomagał. Sanji uśmiechał się bardzo wesoło , a zaczerwienione policzki były już całkiem widoczne.
- Naprawdę nie jestem taki zły... jeśli byś chciał chociaż trochę się zaprzyjaźnić , to z chęcią służę...- Chłopak podszedł do drzwi – Pomijając różnice między  światami i drobnymi różnicami w wyglądzie , to osoby chyba tak bardzo  się nie różnią. Wasza Nami ma zupełnie taki sam ognisty charakter co Nami z mojego świata...
- Czyli jesteś idiotą uganiającym się za spódniczkami?

- Nie. - Roześmiał się. – Ale pozory mogą czasami mylić...- Puścił mu oczko i pośpiesznie opuścił łazienkę , pozostawiając szermierza w niemej konsternacji. Zoro zakręcił wodę, rozebrał się pośpiesznie i wskoczył do wanny , starając się nie myśleć i pohamować emocje.

1 komentarz:

  1. Gdzie ciąg dalszy?
    To opowiadanie wciąga, jestem ciekawa ciągu dalszego i relacji między postaciami!Mam nadzieję, że jeszcze zdecydujesz się na kontynuację!
    Podoba mi się to, że połączyłaś te dwa światy, a fryzura Sanjiego z Tokyo mnie zaintrygowała, chciałabym zobaczyć takiego blondyna :D
    Dużo weny!
    Mr.Prince

    OdpowiedzUsuń