W głębi serca
Przekroczyć granice
Sanji zajrzał do środka kuchni, wyglądało na to, że Marimo
sobie poszedł. Czego on od niego oczekiwał? Naprawdę myślał, że usiądą przy
butelce sake i pogadają o tym, co się stało?
Chłopak wszedł do środka, zamykając cicho drzwi.
Nie miał zamiaru przeprowadzać tej rozmowy tak szybko, jeśli
w ogóle. Nie mogliby po prostu zostawić tego za sobą i wrócić do normalności?
- Kurwa!
Popieprzony świat za lustrem! Wdarł się tu niezaproszony i
namieszał wszystkim w głowach! A szczególnie temu idiocie. Rozmawiać mu się
zachciało, nagle wylewny się zrobił, palant jeden.
Młody kucharz podszedł do lodówki i otworzył ją z rozmachem.
Musiał się odprężyć, a co najważniejsze, przestać myśleć w kółko o tym Glonie.
W końcu przestać doszukiwać się w tym wszystkim jakiegoś sensu. I na siłę
jakiegoś rozwiązania. To przez ten stres pewnie miał ten gówniany sen o tamtym
świecie. Musi w końcu się uspokoić. Co z tego, że Roronoa go kocha? Przecież to
nie jego problem? Niech sam się weźmie w garść i pogodzi z rzeczywistością. Bo
co on mógłby jeszcze dodać? Powiedział, a raczej wykrzyczał mu już wszystko!
Wyciągnął kilka rzeczy i rozłożył na blacie. I tak będą
musieli zrobić nowe zapasy.
- Wiesz, chciałbym mieć już to z głowy... - Blondyn
zaciągnął się papierosowym dymem i nałożył kolejną przepyszną potrawę na
półmisek. Nawet nie zwrócił uwagi, że minęło tyle czasu. Całkowicie dał się
pochłonąć gotowaniu, co doskonale ukazywał zapełniony pachnącymi potrawami
stół.
Popatrzył obojętnie na Usoppa, który wyglądał na spiętego. Gdy
zobaczył go wchodzącego do kuchni jakiś czas temu, uznał, że powinien to
zrobić. Dowiedzieć się czegoś więcej i pogadać, by zrzucić z siebie ten ciężar.
Bo czuł, że jak tego nie zrobi, w końcu oszaleje. A ich snajper nadawał się do
tego idealnie, wyglądał, jakby dużo wiedział o tym, co się działo na statku. On
na pewno pozwoli mu zrozumieć, co się stało i wcale nie będzie musiał rozmawiać
z Algą. Tak, to był świetny pomysł. On dowie się wszystkiego, czego chce, a
Marimo niech się męczy sam.
- Długo mam jeszcze czekać? Gadaj... - Sanji popatrzył na
towarzysza ponaglająco, unosząc swoją zakręconą brew.
- Eeee...no a co konkretnie chciałbyś usłyszeć? - Młody
kucharz postawił kolejną potrawę na stole i westchnął, starając się zachować
spokój.
- Już przecież powiedziałem, po prostu opowiedz wszystko od
początku. Chcę w końcu zrozumieć, dlaczego mnie okłamaliście.
- Ale może powinieneś porozmawiać z Zoro, ja nie wiem
wszystkiego...
- Wiesz wystarczająco dużo... - Syknął, a złość znów w nim
wezbrała, wrócił do swojej kuchni i znów zaczął szykować składniki na kolejną
potrawę. - Nie chcę rozmawiać z nim,
tylko z tobą. Rozumiesz?
- Dobra...
Sanji dopalił papierosa w trybie natychmiastowym i wyciągnął
kolejnego, mierząc snajpera rozeźlonym spojrzeniem. Musiał skończyć z
gotowaniem, bo na stole i blatach nie było miejsca na kolejną potrawę. Więc
usiadł naprzeciwko niego i próbując zachować spokój, słuchał jego opowieści.
- Nie sądziłem, że z ciebie taki artysta... - Zakpił,
opowieść Usoppa wiele wyjaśniała i musiał przyznać, że ich snajper ma gadane.
Usopp zaczerwienił się po czubki uszu, w duchu modląc się,
by Sanji nie skopał mu teraz tyłka.
- I ta głupkowata książka też była od ciebie?
- Tak, zrozum, chcieliśmy mu jakoś pomóc w tych trudnych
chwilach...
Blondyn uniósł brew, ale nic nie odpowiedział. Powoli zaczął
rozumieć, jak w ogóle doszło to tej głupiej sytuacji.
- Wiesz, wróciłeś z tamtego świata i byłeś jakiś inny.
Myśleliśmy, że ty też coś poczułeś...i że się tego wstydzisz.
Kucharz dopalił papierosa i westchnął zrezygnowany, naprawdę
się porobiło.
- Rozumiem, że upiliście mnie i podaliście na tacy Zoro, bo
uznaliście, że nagle zmieniłem orientację i jestem w nim zakochany. A seks z
nim pomoże mi odkryć swoje prawdziwe pragnienia?
- To był pomysł Nami. - Usopp skrzywił się. - Próbowałem ją
przekonać, że to nie jest dobry plan, ale ona chyba zwariowała na waszym
punkcie.
- Cudownie. Pomysły, plany i konspiracje. - Mówił spokojnie,
ale jego słowa wręcz ociekały kpiną. - Jestem ciekawy, skąd ta pewność, że nic
mi nie zrobił? Ja nic nie pamiętam. A wątpię, że czatowaliście pod drzwiami.
- No wiesz!? On przecież nie jest taki! - Usopp wstał
rozeźlony. - Słuchałeś mnie w ogóle?
- Dobra, uspokój się...rozumiem, Zoro to ideał wszystkich
cnót, wręcz rycerz w złotej zbroi i na białym koniu.- Prychnął z irytacją, ale
na jego policzki wkradły się zdradliwe rumieńce.
Bardzo nie spodobała mu się postawa Zoro. Z góry założył, że
nie poradzi sobie z pijacką wpadką i z jego dziwnymi uczuciami. Później dał się
namówić do próby uwiedzenia jego osoby, nawet nie wierząc, że mu się to uda.
Przecież to nielogiczne! On naprawdę nie ma mózgu. - Myślisz, że on tak na
serio...się zakochał? - Pomyślał o swoim powrocie i o związanych z nim
emocjach. Tyle się wydarzyło i tam, i tu. Ta cholerna zmiana Marimo i te
wszystkie krępujące zdarzenia teraz nabrały sensu. Co on sobie w ogóle myśli?
Przecież On to On, a Glon to Glon, czy nikt nie widzi, jakie to irracjonalne?
Czy on tego nie widzi?
Potarł dłońmi skronie, by choć trochę zebrać myśli. Co
powinien teraz zrobić?
- Myślę, że tak... wątpię, że gdyby było inaczej dałby się
namówić na te wszystkie głupie rzeczy, jakie zrobił...
- Wiesz... - Sanji popatrzył na niego zrezygnowany. - Może
jednak chodzi mu o tamtego mnie? Dobra, może zrobiłem coś głupiego po pijaku,
ale to wcale nie oznacza, że wtedy się zakochał. Przecież był na mnie wściekły,
a później pojawiła się ta Ciota i namieszała mu w głowie... - Zmierzył
przyjaciela poważnym i pełnym nadziei spojrzeniem. Bardzo chciałby, by przyznał
mu rację.
- Raczej to wyglądało tak, jakby go nie lubił jeszcze
bardziej niż ciebie...
- To po cholerę dał mu się pocałować?! - Blondyn wsunął dłoń
we włosy. - Może lubi takie bezbronne sieroty, które trzeba na każdym kroku
ratować? Ja taki nie jestem! Nie potrzebuję wybawiciela! Co ja kurwa gadam!? W
ogóle nie potrzebuję faceta!
- Sanji?
- Co?!
- Powiedz, czy w tamtym świecie coś się stało?
Młody kucharz zamrugał gwałtownie, przełykając ciężko ślinę.
Odkąd wrócił, z nikim nie rozmawiał o zdarzeniach z tamtego świata. Jak ktoś
pytał, to omijał najważniejsze szczegóły. Bo przecież to było takie krępujące.
Nie chciał do tego już nigdy wracać, ale niestety ciążyło to nad nim jak jakiś
omen.
Jednak gdy zaczął, reszta nie była już trudna. Opowiedział
wszystko to, co dotyczyło jego i Marimo. Zawiesił głos, gdy doszedł do końca
opowieści. Jego policzki pociemniały, a uszy zapiekły. Sam nie wierzył, że
wypowie te słowa na głos. Było mu tak wstyd.
- No i on wtedy...zrozum, nie miałem siły, by go
odepchnąć...no i zaczął mnie całować... - Popatrzył na tępy wyraz twarzy
kolegi, co wcale nie pomniejszyło wstydu, jaki teraz czuł. - A zaraz potem,
trach i już byłem tutaj, i całowałem Marimo...
- O kurwa... - Usopp nie pohamował języka, był raczej osobą,
która nie używa wulgaryzmów. Chyba Sanji pierwszy raz słyszał przekleństwo
wypowiedziane z jego ust.
- Nie wiem, co teraz zrobić... - Blondyn położył głowę na
kawałku wolnego od potraw stołu. Ich intensywne zapachy zaczęły mieszać się ze
sobą i zamiast kusić, drażniły nos.
- Może powinieneś porozmawiać...
- Jeśli powiesz, że z Zoro, to nakopię ci do dupy... -
Popatrzył na niego groźnie. - Nie chcę z nim o tym rozmawiać i jeśli myślisz,
że przyznam się przed nim do tego, co zaszło, to chyba cię porąbało. Już
wystarczająco mi wstyd za to głupie pijackie nieporozumienie! - Wstał
energicznie. Czuł, że jeśli czegoś nie zrobi, to oszaleje.
- Więc dlatego tak dziwnie się zachowywałeś...
- No raczej! Nieczęsto mi się zdarza być prawie przelecianym
przez jakąś morską Algę! Czy się z nią całować! Czy...do jasnej dupy...! -
Sanji popatrzył na przyjaciela, po jego minie domyślił się, że pewnie wygląda
jak wariat. - Ty rozumiesz!? To jest kurwa Zoro!
- Tak, rozumiem, że całowałeś się z Zoro i... w dodatku z
oboma... - Snajper podrapał się po swoim długim nosie. Próbował usiedzieć na
krześle i nie uciec przed lekko rozchwianym emocjonalnie i nadludzko silnym
towarzyszem. Dlaczego to on musiał z nimi rozmawiać? Przecież to Robin jest tą
najmądrzejszą i na pewno by jej nie pobili w napadzie złości. - Nie zrozum mnie
źle...ale chyba nie rozumiem, dlaczego się tak złościsz? - Usopp zagryzł dolną
wargę, to co planował powiedzieć na sto procent skończy się jego śmiercią. - Jeśli
nic do niego nie czujesz, co oczywiście już nam wielokrotnie potwierdziłeś, to
w czym problem? Możecie porozmawiać, ustalić pewne rzeczy. Że nic się nigdy nie
wydarzy, Zoro pewnie zrozumie, chyba że...jednak ci się podobało? I nie możesz
się z tym pogodzić...?
Sanji zdębiał, czy to naprawdę tak wyglądało?
- Pojebało cię? Czy ja jestem jakiś nienormalny?
- Przestań! Zoro też nie jest nienormalny, po prostu się
zakochał.
- Jesteśmy piratami! Nie zakochujemy się!
- I mówi to ten, co nadskakuje każdej napotkanej pannie...
- To zupełnie co innego!
- To dokładnie to samo. Po prostu chciał, byś go polubił i
na pewno nigdy nie planował zrobić czegoś niewłaściwego. A ty potraktowałeś go,
jakby bóg wie co zrobił. Przecież cię nie zgwałcił ani do niczego nie zmuszał!
Więc zacznij w końcu myśleć i zastanów się, co teraz zrobić. Bo jak się nie
dogadacie, nie popłyniemy dalej!
Kucharz usiadł z powrotem na krzesło i odetchnął głęboko.
Usopp naprawdę go zadziwiał.
- Nie wiem, co bym miał mu powiedzieć. Myślisz, że mnie nie
jest źle, że taki antyspołeczny troglodyta zakochał się akurat we mnie? I to
przeze mnie?
- Więc go przeproś i na pewno jakoś się dogadacie...
- Matko, Zoro też tak doradzałeś? - Sanji przeczesał dłonią
włosy, robiło mu się coraz bardziej głupio i niezręcznie.
- Co ty! Przy nim musiałem wypić morze wódki, by w ogóle coś
z niego wydobyć i się nie bać, że mnie pokroi. - Zaśmiał się, by choć trochę
rozładować sytuację i uspokoić trzęsące nogi. - Wszyscy zawaliliśmy i jesteśmy
sobie winni tego, co się dzieje. Możesz nam wybaczyć albo nie. Twoja decyzja,
ale jeśli chcemy ruszyć dalej, musisz odpuścić jemu...
Sanji przyjrzał się uważnie przyjacielowi i uniósł zakręconą
brew.
- Mam mu odpuścić? Pogadać i przeprosić za coś, czego nawet
nie pamiętam? - Chłopak zacisnął usta, ta propozycja nie była taka zła, ale czy
Marimo naprawdę tak spokojnie się z tym pogodzi? No bo co z tego, że pogadają i
ustalą jakieś tam granice, jeśli on w dalszym ciągu będzie go...kochał? Będzie
się gapił tymi swoimi smutnymi oczami. Jak długo wytrzymają taką presję? W
końcu któryś z nich pęknie. Znowu go nawyzywa od najgorszych, raniąc jego
uczucia jeszcze bardziej, albo co gorsza tej Aldze strzeli coś głupiego do
głowy.
- Sanji?
- Jest jeszcze coś... - Kucharz otrząsnął się z rozmyślań i
zamiast patrzeć w przestrzeń, skupił wzrok na towarzyszu. Jak już otworzył się
przed Usoppem, to nie było sensu czegokolwiek ukrywać. - Boję się...że mój
powrót nie odbył się poprawnie...
***
Hej!
Miałam tu coś napisać...
Oczywiście dziękuje za wszystkie komentarze:)
Jeśli chodzi o dodatek Law/Lu to się właśnie produkuje ale jeszcze trochę to potrwa:p
Czy Law pojawi się w opowiadaniu po tej stronie lustra?
Tak, jasne:) Ale niestety dopiero w czwartej części więc trochę poczekacie:p.
***
Hej!
Miałam tu coś napisać...
Oczywiście dziękuje za wszystkie komentarze:)
Jeśli chodzi o dodatek Law/Lu to się właśnie produkuje ale jeszcze trochę to potrwa:p
Czy Law pojawi się w opowiadaniu po tej stronie lustra?
Tak, jasne:) Ale niestety dopiero w czwartej części więc trochę poczekacie:p.